Nr 12 zima 2024 rozmowy Magdalena Ujma, Ada Piekarska

Wyobraźnia jest sprawcza

O najnowszej edycji konkursu Bielska Jesień z Adą Piekarską rozmawia Magda Ujma

Wystawa 46. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023, fot. Michał Maliński

Magda Ujma: Po raz pierwszy byłaś kuratorką Bielskiej Jesieni. Właśnie zakończyła się jego najnowsza edycja1. Zmiana kuratora jest zawsze nowym otwarciem. Ty zaś jesteś kuratorką z określonymi poglądami. Czy to znaczy, że organizator pragnie, żeby konkurs się zmieniał i nabrał wyrazistości, nie zaś był po prostu „antologią obrazów nadesłanych”?

Ada Piekarska: Kiedy dowiedziałam się, że zostałam wybrana do nadchodzącej edycji, to zaczęłam wyobrażać sobie wystawę, której ambicją nie byłoby – jak to zwyczajowo bywało –opisanie kondycji medium. I która nie byłaby wyłącznie przeglądem wąskiego wyboru prac malarskich, bo – szczerze powiedziawszy – mnie samą kondycja malarstwa średnio interesuje.

No właśnie, czy pytanie o kondycję medium malarskiego w 2023 roku w ogóle ma sens?

Tak naprawdę, doskonale wiemy, że w 2023 roku medium malarskie ma się znakomicie, jego pozycja na rynku sztuki jest dominująca, malarki i malarze mają znacznie większe szanse na bycie dostrzeżonymi przez galerie komercyjne niż osoby zajmujące się innym medium. Zmierzam do tego, że odpowiedź na to pytanie kompletnie mnie nie interesowała, bo była oczywista od samego początku. Malarstwo ma się dobrze. I jakakolwiek próba udawania, że pytanie jest znaczące, byłaby fałszywa.

No to jakie były twoje pierwsze założenia?

Mnie najbardziej interesowało to, o czym się maluje.

Można mieć osobiste preferencje, ale dla mnie wartością jest różnorodność form i środków wyrazu i nie obarczałabym samego malarstwa jakąkolwiek winą za to, że się dobrze sprzedaje. Trzeba raczej przyjrzeć się mechanizmom rynkowym, może nawet formom unoszącego się w powietrzu i niebezpośredniego nacisku, który powoduje, że wiele osób artystycznych prędzej czy później sięgnie po pędzel, bo uzna, że tylko to da im szansę na utrzymanie się ze sztuki.

Mam wrażenie, że słyszę w twoim głosie ironię. Przecież wiadomo, że malarstwo w Polsce rozkwita, bo jest inflacja i ludzie chcą lokować swoje oszczędności. Stąd boom na kupowanie obrazów. Tak samo zresztą dzieje się na świecie. Więc, czy takie malarstwo nie jest salonowe, puste w środku?

Z pewnością mamy bardzo dużo malarstwa, które jest przede wszystkim dekoracyjne, schlebia oczekiwaniom rynku. Zresztą Piotr Policht napisał o tym tekst2. Głośny tekst – o rozczarowaniu malarstwem, zmęczeniu tym, co łatwe, lekkostrawne i odpowiadające masowym gustom. Ja bym jednak ostrza krytyki nie kierowała w stronę artystek i artystów. Medium samo w sobie nie jest nigdy ani lepsze, ani gorsze. Można mieć osobiste preferencje, ale dla mnie wartością jest różnorodność form i środków wyrazu i nie obarczałabym samego malarstwa jakąkolwiek winą za to, że się dobrze sprzedaje. Trzeba raczej przyjrzeć się mechanizmom rynkowym, może nawet formom unoszącego się w powietrzu i niebezpośredniego nacisku, który powoduje, że wiele osób artystycznych prędzej czy później sięgnie po pędzel, bo uzna, że tylko to da im szansę na utrzymanie się ze sztuki. Zakładanie, że osoba, która sięga po ten środek wyrazu, jest wiedziona chęcią sukcesu rynkowego, uważam za niesprawiedliwe.

Uważasz, że malarstwo jest tylko medium, środkiem, językiem, ale to, co z nim robimy, zależy od nas?

Dokładnie. Zdaję sobie sprawę z komfortowej sytuacji, w jakiej się znajduję. Nie jestem przedstawicielką instytucji rynkowych, moja pozycja jest zgoła odmienna. To, co pokazujemy, nie musi się sprzedawać, inne kryteria są dla nas dużo bardziej istotne. Mimo wszystko we współczesnym malarstwie pojawiają się dla mnie bardzo ciekawe propozycje i wcale go nie postrzegam jako wyłącznie schlebiającego konserwatywnym gustom, absolutnie nie.

Przy okazji tej edycji Bielskiej Jesieni mieliśmy znakomite jury3 i selekcja prac na wystawę finałową pokazała, że jest bardzo dużo rzeczy aktualnych, zaangażowanych w to, co tu i teraz, a nawet wychodzących w przyszłość. Jeśli malarstwo jest narracyjne, to służy pewnym spekulacjom, próbom pokazania mało komfortowego fragmentu rzeczywistości.

Wystawa 46. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023, fot. Michał Maliński

A co ci się w dotychczasowym konkursie nie podobało? Co chciałaś zmienić, przystępując do pracy nad nową edycją?

Pracowałam już przy dwóch poprzednich edycjach, więc widziałam od kulis, jak to wszystko funkcjonuje. Oczywiście, pewne elementy wzbudzały we mnie chęć lekkiej modyfikacji, ale hamowało mnie poczucie odpowiedzialności związane z tym, że konkurs cieszy się długą tradycją i jest niezwykle ważnym elementem naszej lokalnej tożsamości. Pamiętam, że jako nastolatka przychodziłam na wystawy Bielskiej Jesieni i było to dla mnie ogromne przeżycie. Więc może nie od razu burzenie wszystkiego i budowanie od nowa, ale próby wpływania na to, co funkcjonuje i ma się nieźle. Stawiałam sobie pytanie, w jaki sposób możemy się jeszcze bardziej dostosować do zmieniających się okoliczności i bardziej odpowiedzialnie myśleć o wystawie. Fantazjowałam, żeby zrobić wystawę o życiu w czasie przeobrażeń. I to się spełniło, bo kiedy zobaczyłam wszystkie reprodukcje w jednym folderze, prace, które zostały zakwalifikowane przez jurorów, to zorientowałam się, że ta selekcja jest znakomita pod względem próby odpowiedzi na jakieś zagadnienie, że tam pojawiają się jakieś wątki, treści.

Czyli twoja praca nad wystawą to praca na zastanym materiale…

…i stworzenie z niego jakiejś opowieści. Wydaje mi się, że wystawa przekazana publiczności w ten sposób ma szanse zostawić trochę więcej; że sam przegląd współczesnego malarstwa to już za mało. W ogóle moją strategią jest próba wchodzenia w zastane struktury. Sam fakt, że pracuję w instytucji, a nie jestem niezależną kuratorką, jest tego przejawem. Mam wrażenie, że bycie wewnątrz ułatwia działanie i daje większą sprawczość. Zamierzam ją wykorzystywać zgodnie z własnymi przekonaniami.

Z jednej strony dlatego, że wszystkie trzy osoby dostały taką samą punktację od jurorek i jurorów, ale z drugiej strony była to ich świadoma decyzja związana z podkreśleniem niemożliwości precyzyjnego, jednoznacznego wskazania na jedną osobę jako obiektywnie lepszą od wszystkich pozostałych. To sprzeciw wobec późnokapitalistycznych obsesji na punkcie indywidualizmu, w Polsce mającej też źródła we wczesnej transformacji, a także w postromantycznym i modernistycznym wizerunku artysty jako geniusza obdarzonego natchnieniem, umieszczającego się ponad tłumem, obdarzonego cechami wręcz nie-ludzkimi, boskimi.

W konkursach kontrowersje wzbudza kwestia selekcji dokonywanej na podstawie zgłoszeń przez Internet. Czy to jest sprawiedliwe, przecież zdjęcia w sieci są przekłamane, nie widać skali, proporcji. Można odrzucić świetne prace z powodu źle skalibrowanego monitora.

To bardzo dobrze, że budzi kontrowersje! Świadomość ograniczeń procesu selekcji i możliwości przeoczenia interesujących osób jest kluczowa do porzucenia obciążającego nas paradygmatu obiektywnych kryteriów oceny sztuki współczesnej. To nie ma najmniejszego sensu i dalsza próba obrony tego typu klasyfikacji jest moim zdaniem przeciwskuteczna. Jak najbardziej powinniśmy sobie zdawać sprawę, że proces selekcji wynika też z pojedynczych sposobów oceny stosowanych przez osoby eksperckie, zasiadające w danym roku w jury. I dopiero później próba uzgodnienia ich kryteriów daje efekt w postaci zaproszeń na wystawę finałową, przyznania nagród i wyróżnień. Jury w 2023 roku postanowiło przyznać trzy równoległe Grand Prix. Z jednej strony dlatego, że wszystkie trzy osoby dostały taką samą punktację od jurorek i jurorów, ale z drugiej strony była to ich świadoma decyzja związana z podkreśleniem niemożliwości precyzyjnego, jednoznacznego wskazania na jedną osobę jako obiektywnie lepszą od wszystkich pozostałych. To sprzeciw wobec późnokapitalistycznych obsesji na punkcie indywidualizmu, w Polsce mającej też źródła we wczesnej transformacji, a także w postromantycznym i modernistycznym wizerunku artysty jako geniusza obdarzonego natchnieniem, umieszczającego się ponad tłumem, obdarzonego cechami wręcz nie-ludzkimi, boskimi. Czas najwyższy otrząsnąć się z tego paradygmatu.

Czy macie jakieś zasady rządzące doborem jury? Przecież nie da się wybrać osoby, która byłaby zarazem kompetentna w dziedzinie malarstwa i nieuwikłana w środowisko.

Tak, mamy kilka zasad. Oczekujemy, że startujących w konkursie będą oceniać osoby naprawdę znające się na malarstwie. Trudno więc, żeby nie znały osób, które stoją za danymi dziełami. Jedną z naszych zasad jest taki dobór jury, żeby każda z osób reprezentowała inną część geograficzną Polski. Unikamy centralizacji. Inny ważny czynnik dotyczy zróżnicowania wieku osób z komisji. No i są to osoby, które praktykują malarstwo, ale także te, które zajmują się nim od strony teoretycznej.

A czy najnowsza edycja Bielskiej Jesieni przyniosła jakieś zmiany w regulaminie? Bo to, że rozszczelniliście kryteria i dopuściliście ludzi bez wyksztalcenia artystycznego, to jest kwestia edycji poprzednich.

Tak, to kwestia już kilku edycji. W regulaminie nie pojawiły się jakieś radykalne zmiany. Jeżeli coś jest zauważalne na zewnątrz, to praca nad wizerunkiem, komunikacja. Nowa strona internetowa. I rzeczy takie, jak transport, który w tym roku był już na szczęście po naszej stronie. To powinien być standard – tak uważam. Jest niewielkie honorarium, które wystarcza, żeby dotrzeć na wernisaż, opłacić noclegi. Pieniądze zresztą były przeszkodą podczas tej edycji, bo ministerstwo przeznaczyło na konkurs mniej więcej dwa razy mniej niż było to wcześniej. Mieliśmy o połowę mniejszy budżet, a oprócz tego minister odmówił ufundowania Grand Prix w wysokości trzydziestu tysięcy złotych.

I to odmówił w ostatniej chwili!

Ponoć odpowiedź do nas wcześniej nie dotarła, bo się gdzieś zawieruszyła. Oczywiście, minister ma prawo odmówić ufundowania Grand Prix bez podania przyczyny. I bez możliwości odwołania.

Ale wcześniej ministerstwo fundowało tę nagrodę?

Prawie zawsze, musiałabym sprawdzić, w którym roku to się nie zdarzyło. Jednak jeśli dostajemy informację, że minister godzi się na objęcie patronatem honorowym Bielskiej Jesieni, to rozumiemy jednocześnie, że nas wspiera i uznaje wydarzenie za istotne. Nawet w kontekście samej historii tego wydarzenia i dziedzictwa o charakterze ogólnopolskim. Na całe szczęście jednak zadziałała magia Instagrama i udało się znaleźć natychmiast prywatnego sponsora. Prezydent miasta również zwiększył środki na nagrodę.

Redaktor z tygodnika „Polityka” zadał pytanie, czy trzy Grand Prix to nadal Grand Prix? No więc ja uważam, że jak najbardziej; że właśnie po to uczyniliśmy ogromne starania jako organizatorzy, żeby nagród nie dzielić. Każda z osób nagrodzonych Grand Prix dostała pełen pakiet przyznawany zwyczajowo głównemu laureatowi, czyli trzydzieści tysięcy złotych, indywidualną wystawę z publikacją i statuetkę.

Czy macie jakieś przypuszczenia, dlaczego minister nie ufundował nagrody?

Nie wiemy tego. Tydzień po Bielskiej Jesieni otworzyła się wystawa w Zachęcie, aspirująca do przeglądu tego, co się aktualnie maluje, Pejzaż malarstwa polskiego4. Mam też przecieki, że były już dyrektor Zachęty pilnie studiował stronę Bielskiej Jesieni. No, ale kwota trzydziestu tysięcy złotych z perspektywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie jest jakoś szczególnie wysoka.

I w tej sytuacji jurorzy zdecydowali się przyznać trzy Grand Prix! Nie ma co! Jesteście hardzi! Mam wrażenie, że w środowisku artystycznym ta decyzja została przyjęta z aprobatą, mniej podobała się odbiorcom, na przykład kolekcjonerom.

Po otwarciu wystawy finałowej nie spotkałam się z żadnymi głosami krytyki ze strony osób artystycznych. Tak naprawdę, w globalnym ujęciu, to od nich ta zmiana wyszła, nie od organizatorów konkursów artystycznych. Organizatorzy tylko zareagowali na postulaty środowiska artystycznego. Tutaj dygresja. Mówi się o podziale Grand Prix na trzy części. Takie określenie implikuje, że mamy do czynienia z czymś pomniejszonym, że to są takie małe nagrody. Taka jedna trzecia starego Grand Prix. Redaktor z tygodnika „Polityka” zadał pytanie, czy trzy Grand Prix to nadal Grand Prix? No więc ja uważam, że jak najbardziej; że właśnie po to uczyniliśmy ogromne starania jako organizatorzy, żeby nagród nie dzielić. Każda z osób nagrodzonych Grand Prix dostała pełen pakiet przyznawany zwyczajowo głównemu laureatowi, czyli trzydzieści tysięcy złotych, indywidualną wystawę z publikacją i statuetkę. Tak więc starałabym się unikać sformułowania „podział Grand Prix”. To jest przecież pomnożenie!

Zamiast sugestii dzielenia, lepiej użyć sugestii mnożenia, czyli bogactwa.

Język jest ważny. Rzeczywiście pomnożyliśmy liczbę osób, które dostały wsparcie i lepszą widoczność.

Wystawa 46. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023, fot. Michał Maliński

Zrobiliście krok w stronę większej demokratyczności i inkluzywności konkursów. Próbujecie przemodelować tak krytykowaną ostatnio formułę rywalizacji w sztuce. Próbuję wyobrazić sobie takie rozwiązanie, że wszyscy wyłonieni na drugim etapie są już laureatami. Wszyscy dostawaliby nagrody.

Pomysłów jest sporo. Trzeba uprawiać spekulację, myślenie co-by-było-gdyby i wyjście poza przekonania, które wpoił nam współczesny kapitalizm. Że nic poza nim nie jest możliwe. Odwróciłabym to założenie, dajmy się ponieść spekulacjom, sprawdzajmy je w praktyce. Nie oznacza to, że musimy realizować od razu wszystkie pomysły, ale pozwólmy sobie na marzenia, na sięgnięcie po to narzędzie ludzkiej sprawczości, jakim jest wyobraźnia. Wyobraźnia jest sprawcza! Więc ja się bardzo cieszę, że dyskusja, która się wywiązała następnego dnia po niezwykle udanym wernisażu, popłynęła w kierunku zastanawiania się, czy pomnożenie nagrody (w tamtym czasie używaliśmy nietrafnie słowa „podział”), jest najlepszym pomysłem i czy w takim wypadku możemy jeszcze mówić o jakimkolwiek konkursie. I przyznam szczerze, że z jednej strony zaskoczył mnie poziom emocji, który jej towarzyszył, ale z drugiej strony świetnie, że to wybrzmiało. Było to ciekawe i cenne doświadczenie.

To jest jedna rzecz, a druga, widoczna zwłaszcza na górnej sali, dotyczy spekulowania na temat odejścia od tego, co obowiązywało do tej pory. Dolna sala jest w pewnym sensie pożegnaniem z rozpadającą się na naszych oczach ideą indywidualizmu. Przechodząc do dalszej jej części, na górny poziom, doświadczamy prób wyjścia poza indywidualizm.

A wcześniej zrobiliście wystawę, która absolutnie nie wygląda jak prezentacja powstała w efekcie konkursu. Jest raczej wystawą kuratorską i tematyczną, wygląda nawet na manifest pokoleniowy, chociaż przecież biorą w niej udział artyści różnych generacji.

Mnie często spełniają się marzenia. Trudno mi jednak powiedzieć, skąd ta jednorodność. Może osoby artystyczne, które malują przecież w różny sposób, dotykają tych samych, ważnych dla nich tematów? Unikałabym sformułowania, że to wystawa tylko młodego malarstwa, bo to nieprawda. Aczkolwiek znalazło się tu dużo osób młodych. Jeżeli mielibyśmy odwołać się do statystyk, to jednak większość biorących udział w wystawie, to osoby raczej młode, zoomerzy i millenialsi.

A jak byś scharakteryzowała tematy na wystawie?

Powtarzały się wątki dotyczące idei pracy, co dla mnie było szczególnie interesujące z racji moich zainteresowań kuratorskich. Ucieszyłam się, że wiele obrazów nie ucieka w metafizyczne rozważania, lecz jest zanurzona w rzeczywistości społecznej, a nawet ekonomicznej, i robi to w sposób pogłębiony, ironiczny, zabawny. To jest jedna rzecz, a druga, widoczna zwłaszcza na górnej sali, dotyczy spekulowania na temat odejścia od tego, co obowiązywało do tej pory. Dolna sala jest w pewnym sensie pożegnaniem z rozpadającą się na naszych oczach ideą indywidualizmu. Przechodząc do dalszej jej części, na górny poziom, doświadczamy prób wyjścia poza indywidualizm. Jeśli nie on, to jakie sojusze? Jak mówić o humanizmie, o człowieku? Czy faktycznie człowiek wciąż jest najważniejszy? Pojawia się dużo rzeczy związanych z nurtami feministycznymi, z nowym materializmem.

Wystawa 46. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023, fot. Michał Maliński

Dzisiejszą popularność malarstwa można wykorzystać w sposób nie tylko komercyjny, z nastawieniem na nowych kolekcjonerów z aspirującej klasy średniej. Jakiś czas temu mówiło się o malarstwie, które przetwarza retro-poetyki: surrealizm, abstrakcję. Mówiło się o nowym formalizmie i do tego właśnie można było przyłożyć etykietę malarstwa salonowego. Tymczasem dzisiejsze malarstwo jest świadome konwencji, ale wykorzystuje ją, by przekazać coś więcej. To malarstwo wychodzi poza modernistyczną opowieść o formie.

Bardzo mnie to cieszy, bo dla mnie najciekawsze są styki świata sztuki z innymi obszarami życia – społecznego, ekonomicznego, politycznego, kulturalnego itd. W pracach zgromadzonych na wystawie finałowej mogłam dostrzec wyjście poza pole sztuki uprawianej wyłącznie dla sztuki.

A czy robiłaś badania, czy nagroda w Bielskiej Jesieni faktycznie przekłada się na zwiększoną widzialność danego artysty?

Myślę, że tak. Machina konkursowa jest narzędziem, które pozwala na uzyskane większej widoczności. To jak się potoczy dalsza ścieżka kariery (nie lubię tego słowa!) zależy od wielu czynników i niekoniecznie tylko od tzw. talentu i samozaparcia osoby, która takie Grand Prix zdobyła. Niejednokrotnie osoby, które wygrywają konkurs, nie mają doświadczenia w polu komercyjnym. Akademie nie dają im narzędzi… W galerii zastanawiamy się, czy nie zorganizować przed kolejną edycją szkoleń i warsztatów, które mogłyby przygotować takie osoby na zderzenie się z twardą rzeczywistością rynku.

A jest mnóstwo rzeczy fajnych, jak to, że uczestniczki i uczestnicy mają świetną okazję, czasami w ogóle pierwszą, zetknąć się na żywo z innymi uczestnikami sceny malarskiej, nawiązać relacje, powymieniać się myślami, spędzać dobrze czas. Nawet osoby, które nie uczestniczą już w konkursie, wracają na niego jako na wydarzenie, które daje poczucie wspólnoty.

Jest program „Artysta – zawodowiec”, prowadzony przez Fundację Sztuki Polskiej ING.

No właśnie. Uważam, że my, jako organizatorzy konkursu o dużej widoczności i sprawczości, powinniśmy wziąć na siebie odpowiedzialność związaną także z tym, co się dzieje po nim.

A jakie są twoje wnioski po konkursie?

Można się dobrze bawić, organizując konkurs, i można robić to w sposób, który nie będzie pogrążał tego, co w Bielskiej Jesieni jest fajne. A jest mnóstwo rzeczy fajnych, jak to, że uczestniczki i uczestnicy mają świetną okazję, czasami w ogóle pierwszą, zetknąć się na żywo z innymi uczestnikami sceny malarskiej, nawiązać relacje, powymieniać się myślami, spędzać dobrze czas. Nawet osoby, które nie uczestniczą już w konkursie, wracają na niego jako na wydarzenie, które daje poczucie wspólnoty. Odwiedził nas na wernisażu Karol Palczak – i to była wielka niespodzianka.

Konkurs to formuła instytucjonalna. Ja sama pracuję w instytucji i jest to świadomy wybór. Mam za sobą doświadczenie aktywizmu politycznego i wynikającą z tego wiedzę, że trudności i tarcia są okej, mogą być twórcze, o ile przebiegają w ramach ustalonych granic wzajemnego szacunku. Skłaniają do poszukiwania nowych rozwiązań. Zresztą złość bywa dla mnie skuteczną siłą napędową. Jednak bez osób sojuszniczych i wsparcia nic nie byłoby możliwe.

Nagrody Bielskiej Jesieni 2023
Grand Prix
Edyta Hul
Karolina Jarzębak
Adam Kozicki
Wyróżnienia

Viktar Aberamok, Kasia Banasiak, Bartłomiej Flis, Samuel Kłoda, Małgorzata Mycek

Wyróżnienia redakcji patronackich:
Pismo Artystyczne „Format” dla Adama Kozickiego
„Gazeta Wyborcza” Katowice dla Agaty Głogowskiej
„Mint Magazine” dla Katarzyny Wyszkowskiej
„Notes Na 6 Tygodni” dla Karoliny Jarzębak
„Restart” dla Pawła Zięby
Magazyn „Szum dla Ant Łakomsk

Wystawa 46. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023, fot. Michał Maliński

1 46. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023, 9.11 – 31.12.2023, kuratorka: Ada Piekarska, https://bielskajesien.pl.

2 Piotr Policht, Strefa komfortu. Rozkwit i upadek nowego malarstwa 2013–2023, „Szum”, 2023, nr 11, https://magazynszum.pl/strefa-komfortu-rozkwit-i-upadek-nowego-malarstwa-2013-2023/.

3 Jury 46. Edycji Bielskiej Jesieni: Zdzisław Nitka, Aneta Rostkowska, Agata Smalcerz, Małgorzata Szymankiewicz, Aleksy Wójtowicz (przewodniczący).

4 Pejzaż malarstwa polskiego,17.11.2023 – 25.02.2024, kurator: Janusz S. Janowski.

Magdalena Ujma

Magdalena Ujma

Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest wiceprezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.

Ada Piekarska

Ada Piekarska

Kuratorka wystaw i projektów w Galerii Bielskiej BWA, edukatorka, aktywistka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz historii sztuki w Polskiej Akademii Nauk. W swojej praktyce kuratorskiej przygląda się m.in. pozaartystycznym funkcjom sztuki. Prezeska Fundacji Galerii Bielskiej. Kuratorka 46. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2023.