Nr 10 lato 2023 felieton Michał Pilikowski

W cztery oczy z Mondrianem

Mondriaanhuis Amersfoort (pracownia paryska)

To nie to samo. Rytualne cofanie się i przybliżanie do obrazu, oględziny pełne znawstwa, może zdjęcie (bez flesza!) nie zastąpią wizyty w domu, w którym tak łatwo natknąć się na ślady obecności artysty. Choć program zwiedzania nie przewiduje uczestnictwa w seansie spirytystycznym, to jednak rozmowa w cztery oczy z mistrzem nie jest wykluczona (zwłaszcza, jeśli posiada się zdolność myślenia abstrakcyjnego…).

Z Pietem Mondrianem spotykam się w jego domu w Amersfoort. Mam tę przewagę, że wiem o moim gospodarzu już bardzo wiele. Jego dzieła, z taką pieczołowitością odnajdywane w europejskich muzeach, rozbudziły moją ciekawość poznania artysty. Trafiłem w końcu do domu, w którym Piet (1872–1944) się urodził (jako Pieter Cornelis Mondriaan) i spędził lata beztroskiego dzieciństwa. Teraz mieści się tu muzeum biograficzne artysty.

W domu Pieta jeszcze raz przekonuję się, że nic nie zastąpi spotkania „na żywo”. On nie wie o mnie nic – i chyba specjalnie nie ubolewa z tego powodu. Ja chciałem prześledzić jego drogę życiową. Poznać go „od kołyski”. Zrozumieć decyzje, które podejmował. Towarzyszyć mu w podróży do Paryża, gdzie na salonach robił furorę swoim abstrakcyjnym malarstwem, i w tej późniejszej, do Nowego Jorku, dokąd wyjechał, by być jak najdalej od tych, którzy uznali jego twórczość za „sztukę zdegenerowaną”…

Spotkanie z Pietem stanowiło główny cel mojej podróży do Holandii. Urządzone w jego domu muzeum biograficzne we wzorowy sposób łączy multimedialny sposób prowadzenia przybysza ze starą szkołą pokazywania mu wartościowych przedmiotów z minionej teraźniejszości. W niewielkiej sali kinowej gra muzyka, a na ekranie pojawiają się fragmenty abstrakcji geometrycznej mistrza, które „wynikają” z melodii, którą słyszymy… To niejedyne źródło inspiracji artysty. W innym pomieszczeniu spotykamy szereg jego prac, które możemy konfrontować z rodzajami ukazanych w folderze ptaków. Nie dziwmy się: znaleźliśmy się w towarzystwie kogoś, kto opisuje rzeczywistość na wyższym, dużo bardziej abstrakcyjnym, poziomie.

Spotkanie Pieta w jego rodzinnym domu planowałem od lat. Rozpoczynając zwiedzanie, wchodzimy do sali, w której znajdują się wczesne prace artysty. Lekcja realizmu odrobiona. Widzimy wiatrak – nic dodać, nic ująć. Inne zabudowania i pejzaże też niczego sobie. Do pełni szczęścia brakuje tylko wiązanki tulipanów… To mu nie wystarczało. W swym malarstwie z parteru udał się na wyższe piętra. Czy przestał być realistą?

Z pietyzmem opracowałem szczegóły tego spotkania. Wchodzimy do paryskiej pracowni artysty przy Rue du Depart, którą tutaj specjalnie dla nas odtworzono. Przy odrobinie szczęścia i dziś można odnaleźć w niej Pieta. W stolicy Francji odrzucił zbędne „a” z nazwiska – co za dużo, to niezdrowo. Lubił muzykę. Nie mogąc usiedzieć przy skocznych dźwiękach jazzowych big-bandów, sam próbował swych sił jako tancerz – czego to się człowiek nie dowie w domu Pieta Mondriana!

W czasie swoich tegorocznych wakacyjnych wojaży dzieła Pieta Mondriana odnalazłem jeszcze w Kröller-Müller Museum w Otterlo niedaleko Arnhem (ze świetną kolekcją Vincenta van Gogha!) i w Depot Boijmans Van Beuningen w Rotterdamie (szczęśliwie Piet znalazł się wśród kilkunastu wystawionych w „magazynie” obrazów…). To nie to samo. Rytualne cofanie się i przybliżanie do obrazu, oględziny pełne znawstwa, może zdjęcie (bez flesza!) nie zastąpią wizyty w domu, w którym tak łatwo natknąć się na ślady obecności artysty. Choć program zwiedzania nie przewiduje uczestnictwa w seansie spirytystycznym, to jednak rozmowa w cztery oczy z mistrzem nie jest wykluczona (zwłaszcza, jeśli posiada się zdolność myślenia abstrakcyjnego…). Może to i prawda, że w Mondriaanhuis Amersfoort nie ma najcenniejszych płócien artysty – jest za to atmosfera, jedyna w swoim rodzaju.

Michał Pilikowski

Michał Pilikowski

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia. Od 2005 roku pracownik Wydawnictwa ASP. Autor książek Piękna historia. Krakowska Akademia Sztuk Pięknych w latach 1818-1939 (2018), Architekt Akademii. Adolf Szyszko-Bohusz w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (2020), Zanim powstał Wydział Rzeźby. Nauczanie rzeźby w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w latach 1818-1939 (2022) oraz opracowania wspomnień Jana Hrynkowskiego Chcę być malarzem (2022).