Nr 10 lato 2023 publikacje Agata Araszkiewicz, Agata Czarnacka

„Rzeź podbitego miasta”, czyli #metoo i mizoginia. O tym, jak Maria Anna Potocka postanowiła obronić kobiety przed nimi samymi

Maria Anna Potocka, Kobieta postfeministyczna. Dyktatura kobiet, Kraków 2023, Wydawnictwo Austeria

Poznajcie świat, w którym kobiecość to „podtożsamość”, homoseksualiści to „hybrydy”, a Weinstein i Epstein („W&E”) w jednym stali domu, niesłusznie oskarżeni przez żądne odwetu prostytutki, które nie zrozumiały, że nimi są… Do tego soczyste cytaty z Weiningera oraz zapewnienia, że pierwszym feministą był… Kartezjusz, „gender” wymyślił Balzac, zaś „mądre, wykształcone i intelektualnie kreatywne” kobiety to „nadal wyjątki na tle połowy ludzkości”. Tekst sprzed stulecia? A może autor to jeden z męskich idoli elity dobrej zmiany, dobry kumpel Wildsteina i Antoniego Wincha? Otóż nie. Myśli te pochodzą z wydanej w tym roku książki Marii Anny Potockiej, dyrektorki krakowskich instytucji sztuki – MOCAK-u i Bunkra Sztuki – a także członkini jury nagrody Nike. Książka nosi tytuł Kobieta postfeministyczna. Dyktatura kobiet. Przeczytałyśmy ją dla Was – żebyście wiedzieli, co mają do powiedzenia osoby przyznające najważniejszą nagrodę literacką w Polsce.

Ukryta owulacja”: paleolit i manipulacja myśli

Specjalistka od sztuki współczesnej, Maria Anna Potocka, która wyraźnie nie jest specjalistką w dziedzinie teorii feministycznej, całkowicie mija się z tym bogatym dorobkiem. Najbardziej rażące w jej tekście jest sprzyjanie predatorom i przyzwolenie na przemoc. Jawną przemoc wobec kobiet. Niepokoi fakt, że esej doczekał się jedynej pochwalnej recenzji w Vogue.pl pióra Andy Rottenberg. Czy ta przemoc jest tak bardzo niewidzialna? Nieistotna? Czy naprawdę jest godna przemilczenia i pogardy?

Zamysł stojący za esejem Marii Anny Potockiej jest dość niezwykły. Autorka buduje swój wywód, sięgając po wielkie teksty kultury, streszczone zresztą dosyć sztampowo i wymieszane z towarzyskimi anegdotami, które dostarczają surowca do zaskakujących rozpoznań. Rozważania zanurzone są w refleksji z przeszłości – przez Biblię, ojców Kościoła i sporą część historii filozofii (oczywiście wyłącznie zachodniej; tytuł jedynej pozycji feministycznej, książki Mary Wollstonecraft, podany jest po polsku mylnie), aż do paleolitu – ostatecznie po to, by wystąpić w obronie trzech współczesnych jej samców gatunku ludzkiego: Harveya Weinsteina, Jeffreya Epsteina i Romana Polańskiego. Skąd tu paleolit? Potocka utrzymuje, że cała bieda z kobietami zaczęła się wraz z „ukrytą owulacją”… Dzięki temu ewolucyjnemu fenomenowi możliwa stała się „gra społeczna”, która „głęboko zaprogramowała kobiecą psychikę”:

Jeżeli zgodzimy się z tym, że zaprogramowanie ludzkiego organizmu i jego instynktów w okresie paleolitu jest nadal aktualne, musimy brać pod uwagę̨ kobiece traktowanie seksu jako waluty przeżyciowej. Seks jest nadal dla kobiet tym, co się na coś wymienia, a nie tym, czym powinien być, czyli źródłem przyjemności. A dla mężczyzn – obok niewątpliwej przyjemności – jest zobowiązaniem do oferowania czegoś́ kobiecie.

Nie chcemy być posądzane o stronniczość, zdecydowałyśmy się więc na podawanie obszerniejszych cytatów: użyjmy tradycyjnej feministycznej zasady czytania tekstów patriarchalnych w sposób mimetyczny. Zrekonstruujmy wywód Potockiej przez przyłożenie do niego swoistego lustra. Ani z tezami społecznego darwinizmu, ani z radykalnym seksizmem nie zgadza się dorobek współczesnej refleksji społeczno-politycznej, jednak Potockiej najwyraźniej wystarczy, że zgadza się sama ze sobą. „Kobieta paleolityczna”, czyli ta, która używa seksu jako waluty, staje się dla niej figurą przewodnią do rozumienia współczesności. W szczególności współczesnego feminizmu, a właściwie „postfeminizmu”, gdyż jej zdaniem feminizm skończył się mniej więcej na Simone de Beauvoir. Wtedy wprowadzona została formalna równość płci i kobieta otrzymała możliwość urzeczywistnienia aspiracji… do bycia człowiekiem. Niestety, tylko nieliczne realizują tę ambicję, pozostała większość kultywuje swoją kobiecość, tę „podtożsamość”, w ramach „postfeminizmu”, dla niepoznaki zwanego feminizmem różnicy:

Do dzisiaj – mimo feministycznej lekcji – kobiety nie potrafią̨ się̨ wyzwolić́ ze swojej podtożsamości. Pozyskały już wszystkie prawa pozwalające na rozwój równoległy z mężczyznami. Mogą dążyć́ do najwyższych jakości ludzkich, przez wieki dostępnych wyłącznie mężczyznom. Czy to robią̨? Czy zdobycie równych praw nie wyprzedziło gotowości do stania się̨ równymi? Czy kobiety gotowe są do wypracowania w sobie tych wartości, do których zobowiązuje przywilej równości? To bardzo ryzykowne pytania.

Mimo wszystko autorka dzielnie próbuje na nie odpowiedzieć! Równość rozumiana jest tu jako projekt aspiracji do standardów patriarchalnych, bez żadnej próby ich przewartościowania czy kwestionowania ich fundamentów. Autorka nie zostawia w potrzebie biednych feministycznych intelektualistek, które stoją osamotnione na placu boju. Smutek samotnych feministek to jedna z najbardziej niezrozumiałych klisz intelektualnych wysuwanych przez Potocką. Współczesna epoka to przecież nie tylko rozwój refleksji feministycznej w wielu obszarach wiedzy, ale też aktywizmu. Feminizm jest teorią wszechobecną nie tylko w badaniach akademickich, ale także w kulturze popularnej. Potocka kreuje brak, który następnie piętnuje, nie zdając sobie sprawy, że sama pokazuje braki swojej feministycznej edukacji, do której posiadania, co wydaje nam się godne zaznaczenia, ewidentnie aspiruje. Na początku rozumiemy wszakże, że coś jest nie tak z kobietami i równością (pamiętając jednak, że kobiety, które nadmiernie afirmują swoją równościową kobiecość, „ograniczają się same”).

Ryba bez roweru, czyli „samotność bez mężczyzn”

Kłopot polega jednak na tym, że według Potockiej, mężczyźni – jako „osobniki dojrzalsze” – uznali, że nie mogą się wtrącać do losu kobiet. Męscy filozofowie zamilkli o kobietach, zostawiając pole feministycznym intelektualistkom:

Zachodzi obawa, że ze strony kobiet odpowiedź filozoficzna się nie pojawi. Większość tekstów feministycznych to walka o siebie, podkreślanie kobiecych wartości i oskarżenia wobec mężczyzn. (…) Narracja w tym tonie nie budzi zaufania, ponieważ nie ufa się wystąpieniom, za którymi stoją czyjeś interesy.

W zasadzie to nie tradycja patriarchalna, ale feminizm narusza interesy kobiet, które, jak wiemy, realizowane były w walucie seksu. Skoro już jednak wygodna sytuacja wiecznego poniżenia i permanentnej, lepiej lub gorzej ukrytej prostytucji, została rozmontowana, „kobiety postfeministyczne” postanowiły w jak najbardziej paleolitycznym duchu uzyskać pewność swojego zwycięstwa i nieelegancko wziąć odwet na samcach, przepraszamy, mężczyznach. Kłopot w tym, że o równość biły się kobiety z elit, które wiedziały, czym jest honor, dziś natomiast feminizm, to znaczy, postfeminizm, znalazł się w zupełnie innych rękach:

Tym samym feminizm – w przeciwieństwie do rewolucji proletariackiej – prezentował wyrafinowanie werbalne i pewną wytworność́ w formułowaniu przekazów. Współczesne „Wypierdalać!” trochę̨ do tej konwencji nie pasuje. Ale jesteśmy już̇ w czasach postfeministycznych.

Zwycięstwo kobiet, które okazały się za mało elitarne, po prostu je przerosło, właśnie dlatego, że od zawsze obce im było pojęcie honoru i klasy:

Niestety feminizm poszedł w kierunku kontynuowania walki ze zwyciężonym. To stara tradycja. Jej najczęstszym przejawem w dziejach była rzeź podbitego miasta.

Wśród niewiast jednak znajdują się chlubne wyjątki (i dzięki Bogu! Jakże inaczej autorka, jako kobieta, mogłaby przeniknąć piekielne machinacje własnej płci!). Otóż kobiety, które nabrały siły, zaczęły wykazywać „mizandrię” (tradycja w polskim piśmiennictwie każe mówić o „mizoandrii”…, ale mniejsza z tym!), czyli zwykły kompleks:

Zaniedbania edukacyjne na przestrzeni kilku tysięcy lat skutecznie hamowały ambicje kobiecego umysłu, przy okazji go rozleniwiając. Wynikający z tego kompleks może okazać się napędem odwetu połączonego z deprecjonowaniem mężczyzny i sprowadzaniem go do niższego poziomu. Gorszy pieniądz zawsze wypiera lepszy. Ta smutna konkluzja oczywiście nie dotyczy – będących w mniejszości – kobiet wykształconych, ambitnych i szukających zwycięstwa w sobie, a nie w dominowaniu nad innymi.

To wszystko ma wykazać niezdarność kobiecych gestów, nieporadność ich akcji. Potockiej za mało znane jest hasło Glorii Steinem: „kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru”. Samoistność polityki feministycznej polega na budowaniu nowych terminów i obszarów myślenia transformacyjnego, które zmienia rzeczywistość. W tym sensie fenomen męskiej akceptacji, obecności lub jej braku nie ma żadnego fundującego znaczenia.

Logiczne: skoro seks jest walutą, to kobieta pieniądzem… Wzniosłe dusze dążące do człowieczeństwa są w mniejszości, ale pokazują, że kobiety mogłyby być inne – a nie chcą! Paleolit je rozleniwił! Wcale nie chciały równości i związanych z nią obowiązków, nie mogły ich chcieć, gdyż epoki zniewolenia odcisnęły straszliwe piętno na ich charakterze i woli (skojarzenie z Płcią i charakterem seksistowskiego filozofa i protofaszysty Ottona Weiningera jest uzasadnione, Potocka czyta go z werwą i gęsto cytuje). Kobiety były upokarzane i przez wieki uległy deformacji. One same odpowiadają za swą lichość, by nie powiedzieć – podłość. Nie ma co szukać w zewnętrznych okolicznościach usprawiedliwienia dla ich – jakże niestosownej, w dobrym towarzystwie tak się nie robi – żądzy odwetu. Nie da się uzasadnić „rzezi podbitego miasta”!

To wszystko ma wykazać niezdarność kobiecych gestów, nieporadność ich akcji. Potockiej za mało znane jest hasło Glorii Steinem: „kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru”. Samoistność polityki feministycznej polega na budowaniu nowych terminów i obszarów myślenia transformacyjnego, które zmienia rzeczywistość. W tym sensie fenomen męskiej akceptacji, obecności lub jej braku nie ma żadnego fundującego znaczenia.

Dam – nie dam!” – normatywność przemocy seksualnej

O co jednak Potockiej chodzi z tą rzezią? Być może krwią spłynęło wielu mężczyzn, jednak autorka Kobiety postfeministycznej ostatecznie z niespodziewaną czułością pochyla się nad już wspomnianymi trzema „smakoszami seksu”, jak ich nazywa: Weinsteinem, Epsteinem (frywolnie mówi o nich razem „W&E”) i oczywiście Polańskim. „Rzeź podbitego miasta” to oczywiście ruch #MeToo, w ramach którego sojusznikami kobiet mszczących się za to, że odebrano im możliwości czerpania zysków z „sytuacji erotycznych”:

Głównym napędem postfeministycznych wojowniczek jest – zaprawione ekspresją, rozpaczą, uniesieniem lub egzaltacją – wypominanie krzywd. (…) Dołączenie do grupy, którą przenika poczucie wspólnej krzywdy, dodaje odwagi i radykalizuje pamięć, dzięki czemu opisy nabierają̨ drastyczności. Nie szkodzi, że stoją za nimi jedynie odległe wspomnienia sytuacji erotycznych.

Gorzej nawet, ruch ten sięga nie tylko po stosunki seksualne z przeszłości, ale złośliwie manipuluje wpływowymi mężczyznami, by móc wciągnąć ich w swoje sieci i zakrzyknąć „Mam cię!”. Według Potockiej „kobiety czają się i czyhają na każdą okazję, aby poczuć się znieważone, upokorzone lub molestowane”. Na kolejnych stronach tłumaczy ze szczegółami, co ma na myśli:

Odwieczne narzędzie pokusy, jakim jest kobieta – wprawdzie wykreowana w tym kształcie trochę̨ wbrew sobie – zaczyna grę odwetową na polu „dam – nie dam”. Kijem w tej grze są kobiece stroje i makijaże podkręcające napięcie. Odtrącenie człowieka rozgorączkowanego pożądaniem daje niewątpliwie większą̨ satysfakcję sadystyczną. Gra nie jest czysta i w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia jej wielowiekowa zaszłość krzywdy.

Według Potockiej coś tu nie gra, gdyż kobiety powinny przecież afirmować możliwości swych usług wobec „panów”. Tak było przecież od paleolitu, zanim „postfeminizm” wszystko zepsuł. Autorka nakłada z niejasnych powodów wiktoriańską projekcję na „postfeminizm”, o którym pisze:

Postfeminizm raczej nie będzie walczył o rynek prostytucyjny, bo nie zaakceptuje swobodnego seksu. Poza tym pójdzie po linii dość typowej dla współczesnej zawistności kobiet – jeżeli mężczyzna ma na tym skorzystać, to już lepiej niech ja stracę.

W sukurs pruderyjnym kobietom, traktującym siebie po kupiecku instrumentalnie, przychodzą chciwi prawnicy i sędziowie, którzy „coś sobie kompensują”, jak sędzia rozstrzygający w sprawie Polańskiego, który odreagowywał własną „impotencję mentalną”. To właśnie jego ułomność zapoczątkowała światową nagonkę na reżysera i twórczą, „plastyczną” interpretację pamięci kilku kobiet o różnych z nim przygodach.

Ma się to nijak to współczesnych debat feministycznych, ale o tym za chwilę. Lęk, że seks się skończy, bo będzie bardziej równościowy (i w ogóle, co to miało by znaczyć?!), jest tu dominujący. Ruch #metoo staje się platformą jakiejś nowej prostytucji mentalnej, w ramach której kobiety przesadnie wyolbrzymiają swoje seksualne krzywdy. Zamiast po prostu zaakceptować swą cielesną prostytucję jako naturalny porządek rzeczy. W sukurs pruderyjnym kobietom, traktującym siebie po kupiecku instrumentalnie, przychodzą chciwi prawnicy i sędziowie, którzy „coś sobie kompensują”, jak sędzia rozstrzygający w sprawie Polańskiego, który odreagowywał własną „impotencję mentalną”. To właśnie jego ułomność zapoczątkowała światową nagonkę na reżysera i twórczą, „plastyczną” interpretację pamięci kilku kobiet o różnych z nim przygodach. O tychże skrzywdzonych ofiarach „polowania na męskie czarownice” czytamy:

Weinstein i Epstein, czyli W&E, to barwne i przerośnięte wykwity wykarmione na odwiecznych grach erotycznych inicjowanych przez kobiety i podejmowanych przez mężczyzn.

Dla autorki tandem W&E jest bardziej postępowy niż Sienkiewicz, który jawnie zachwalał męskie prawo do seksualnej przemocy. W&E prezentują „model biznesowy”: jeśli kobieta nie chce dać, to na pewno zechce „sprzedać”. A ponieważ rzadko się mylili, kobiety chętnie kupczyły swoim ciałem, utrwalali się biedacy w swoich wyobrażeniach. Nie zasłużyli na swój los.

Człowiekiem, który najbardziej przejechał się na zmianie nominału kobiecej waluty, był Weinstein. (…) Ale nawet silne obrzydzenie wobec niego nie pozwala ludzkiemu poczuciu sprawiedliwości przystać na wyrok dwudziestu trzech lat więzienia – czyli w jego przypadku dożywocia – za domniemamy gwałt sprzed pięciu lat. Mordercy dostają niższe wyroki! (…) Ten wyrok nie był kierowany do określonego człowieka, ponieważ nie został wydany w imię sprawiedliwości. Stał za nim interes cywilizacji.

Potocka upatruje w tym wyroku nie tyle obrony sprawiedliwości, ile interesu cywilizacji. Interes ten, jak sama nazwa wskazuje, jest interesowny, czyli nie ma w nim żadnego obiektywizmu. Interes ten to przymykanie oka na podobne zbrodnie w feudalnej przeszłości i karanie mężczyzn, których ofiary miały względną swobodę. Autorka nie może przejść obojętnie obok tej niesprawiedliwości o historycznych proporcjach. „Ofiary W&E mogły [odmówić] bez narażania życia”. Najwyżej nie zrobiłyby kariery. Prostackie kobiety współczesne nie potrafią grać godnie z predatorami. Jeffrey Epstein w myśleniu autorki zajmuje specjalne miejsce – uważa go wręcz za arystokratę ducha, wielbiącego z właściwą sobie prostotą „erotyczne przekąski”:

Epstein nie dbał o moralną stronę̨ gry w przekąskę erotyczną – ten stres raczej go nie dopadał – ale dbał o pewne bezpieczeństwo prawne. Sprawdzał, mniej lub bardziej skutecznie, wiek dziewczyn oraz szukał z nimi porozumienia. Unikał przemocy i wywiązywał się z deklaracji finansowych. Jak to arystokraci – nie bardzo wnikał w kondycję psychiczną osób, które wynajmował.

Niewidzialne klisze języka zdradzają autorkę: niezrozumiały elitaryzm, sprzyjanie przemocy, stygmatyzowanie osób przemocą dotkniętych oraz niezrozumienie samego mechanizmu przemocy i jego symbolicznego miejsca w naszej kulturze. Interpretacje snute przez Potocką mają się nijak do potwierdzonych przez ławę przysięgłych czynów popełnionych przez wszystkich wymienionych  1  1  Jako komentatorka portalu polityka.pl Agata Czarnacka relacjonowała procesy Weinsteina i wspólniczki Epsteina, Ghislaine Maxwell. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1943620,1,weinstein-uznany-winnym-dwoch-przestepstw-to-duzy-sukces.read, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1945894,1,weinstein-dostal-23-lata-wiezienia-czy-to-zmieni-swiat.read, https://wyborcza.pl/osiemdziewiec/7,159012,22572188,jestes-niczym-ja-jestem-wszystkim-moj-penis-to-twoj-oscar.html, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2143714,1,rusza-zaoczny-proces-epsteina-co-skrywa-czarny-notatnik.read, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2149390,1,ghislaine-maxwell-jest-winna-lawnicy-uwierzyli-kobietom.read, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2171551,1,ghislaine-maxwell-partnerka-epsteina-spedzi-w-wiezieniu-20-lat.read↩︎ Problemem nie jest tutaj zdumiewające ulokowanie uczuć przez Marię Annę Potocką ani nawet przebijająca w jej słowach pogarda dla „kobiecych” kobiet. Problemem jest to, jak esej Potockiej „pracuje” w polskiej kulturze (nie zatrzymał jej nominacji do członkostwa w jury Nike). Problemem jest to, że w świątyni czytelnictwa najwyraźniej niewiele się czyta. Przyjmuje się za pewnik, że osoba raz wzięta w objęcia kulturalnego Parnasu zasługuje na dożywotnią carte blanche.

Posłużmy się jeszcze jednym cytatem: „Umysł mężczyzny osiąga pełnię funkcjonowania dopiero wtedy, kiedy potrafi uwolnić się od napięcia, jakie wyzwala w nim kobieta i kiedy oddali się od banalności i praktyczności kobiecych potrzeb”. Potocka nie rozumie, w jaki sposób męska dominacja (używamy jej tu jako powszechnie dziś przyjętej kategorii socjologicznej, nie ekspresji naszego odwetu) wpływa na wzory pożądania, przyzwolenia, przemocy i prawa do integralnego intymnego spełnienia.

Tymczasem esej Potockiej rozprawia się z feminizmem na niby, a w rzeczywistości wykazuje całkowitą obcość wobec feministycznego myślenia oraz nieznajomość żadnych poziomów refleksji. Używa języka dominacji, „języka pana”, jak nazywa go feministyczna filozofia. To język, który wykazuje niższość kobiet, ukrywając równocześnie, że same sposoby nadawania komuś rangi zostały utworzone na wykluczeniu kobiet. Esej Potockiej jest doskonałym przykładem fenomenu „himpatii” – bezwarunkowego sprzyjania męskiej pozycji. Himpatii w obronie drapieżców oraz w obronie kobiet przed ich żądzą odwetu („w którym nie obowiązują̨ reguły walki fair”, wtf?!) – co właściwie jest tym samym i ujawnia zakrytą grę tego tekstu. Ukryć i odwrócić mechanizmy władzy, aby je ocalić. Posłużmy się jeszcze jednym cytatem: „Umysł mężczyzny osiąga pełnię funkcjonowania dopiero wtedy, kiedy potrafi uwolnić się od napięcia, jakie wyzwala w nim kobieta i kiedy oddali się od banalności i praktyczności kobiecych potrzeb”. Potocka nie rozumie, w jaki sposób męska dominacja (używamy jej tu jako powszechnie dziś przyjętej kategorii socjologicznej, nie ekspresji naszego odwetu) wpływa na wzory pożądania, przyzwolenia, przemocy i prawa do integralnego intymnego spełnienia.

#Metoo i mizoandria

Gdybyśmy uparli się, żeby dać tej pozycji jakiś poważny komentarz, należało by może wspomnieć, że badania historyczne, a także te, związane z prehistorią pokazują, że poddaństwo kobiet połączone było głównie z podporządkowaniem seksualnym – seksualność to przestrzeń kontroli i dyscyplinowania kobiet. Realizują to choćby ambiwalentne komunikaty, kierowane już do młodych dziewcząt: „nie bądź za mało/za bardzo seksualna”, a także rozlewający się problem przemocy seksualnej (od kiedy pojawiły się międzynarodowe instrumenty do mierzenia poziomu przemocy ze względu na płeć, czyli od lat 70. XX wieku, ta przemoc stale narasta). Żadna zmiana w zakresie seksualności w dziejach nie potrafiła się uporać z realną zmianą wzorów podmiotowości i pragnienia. Osiemnastowieczny libertynizm umocnił normatywną, męską dominację seksualną, tak samo jak rewolucja seksualna XX wieku. Ruch #metoo należy rozumieć jako konieczną interwencję w ten stan rzecz: aby w pełni realizować ludzką (cis i transkobiet, osób niebinarnych oraz cis i trans mężczyzn) wolność seksualną należy zmienić umowę społeczną, przewartościować wzory dominacji i uciszania. Współczesna myśl feministyczna zajmuje się naraz obnażeniem i przepracowaniem patriarchalnej przemocy seksualnej, ale także filozoficzną anatomią kobiecej cielesności, traktowanej dotąd jako synonim pustki i nicości – stąd na nowo definiowane filozoficzne i teoretyczne metafory „dwóch warg”, „klitoris” czy „nowej biografii waginy”. Ważne miejsce w projekcie zmiany umowy społecznej zajmuje też temat pracy seksualnej – oraz przywrócenie należnego jej znaczenia i godności; a także pornografia oraz zdrowie, bezpieczeństwo i seksualne spełnienie kobiet i osób LGBTQiA. W sukurs refleksji feministycznej idzie zainspirowana nią wizualność: od lat 80. i 90. w sztuce współczesnej (mówimy tutaj o nurcie postpornografii) czy w niektórych obrazach filmowych przepracowywane są obrazy seksualności, wzory pożądania i spełnienia.

Mogliśmy to zaobserwować, gdy PiS-owska władza praktycznie zakazała aborcji, pomimo masowych, ogromnych ulicznych protestów. Przemoc polityczna, której staliśmy się świadkami wymaga od nas zwiększonej wrażliwości. Tekst Potockiej zaś mimochodem wyraża obniżenie standardów takiej czujności. 

Specjalistka od sztuki współczesnej, Maria Anna Potocka, która wyraźnie nie jest specjalistką w dziedzinie teorii feministycznej, całkowicie mija się z tym bogatym dorobkiem. Najbardziej rażące w jej tekście jest sprzyjanie predatorom i przyzwolenie na przemoc. Jawną przemoc wobec kobiet. Niepokoi fakt, że esej doczekał się jedynej pochwalnej recenzji w Vogue.pl pióra Andy Rottenberg. Czy ta przemoc jest tak bardzo niewidzialna? Nieistotna? Czy naprawdę jest godna przemilczenia i pogardy?

Polska transformacji przyniosła stałe pogarszanie się praw kobiet, co w ostatnich latach uległo turbo-przyśpieszeniu. Mogliśmy to zaobserwować, gdy PiS-owska władza praktycznie zakazała aborcji, pomimo masowych, ogromnych ulicznych protestów. Przemoc polityczna, której staliśmy się świadkami wymaga od nas zwiększonej wrażliwości. Tekst Potockiej zaś mimochodem wyraża obniżenie standardów takiej czujności. Naszym celem nie jest wykazanie braków edukacyjnych autorki, ale konieczność obudzenia zbiorowej wrażliwości na ten i podobne mu – gdyby miały się kiedykolwiek pojawić – teksty.

Parę lat temu francuska eseistka feministyczna Pauline Harmange napisała kultowy już dzisiaj esej, nigdy nieprzetłumaczony na polski Nienawidzę mężczyzn. Wykazywała w nim młodzieńczą desperację wobec codzienności medialnej i towarzyskiej pozbawionej feministycznej wrażliwości   2  2  Por. audycję Godzina Szumu w Radu Kapitał: „Czy kobiety są gotowe, by stać się w pełni ludźmi? Maria Anna Potocka dała na to pytanie odpowiedź odmowną”. Karolina Plinta rozmawia z Agatą Araszkiewicz i Ewą Majewską, https://magazynszum.pl/godzina-szumu-83-kobieta-postfeministyczna/ ↩︎. Dowodziła, że programowa „mizoandria”, którą powinniśmy przyjąć, nauczy nas raz na zawsze – jak ćwiczenie z logiki – do jakiego stopnia niewidzialna mizoginia zatruwa nam życie, objawiając jej absurd. Tekst Marii Anny Potockiej przepełniony jest mizoginicznym absurdem. W odpowiedzi na niego zalecamy nie tylko myślowe ćwiczenia z mizoandrii, ale przede wszystkim uruchomienie wrażliwości, w której cynizm społecznej gry o władzę ustępuje miejsca społecznej empatii i poważnej refleksji.

Agata Araszkiewicz

Agata Araszkiewicz

Pisarka, badaczka, krytyczka sztuki, aktywistka feministyczna i doktora nauk humanistycznych, związana z Uniwersytetem Paris8 i Université Libre de Bruxelles. Jest członkinią Rady Stowarzyszenia Kongres Kobiet w Polsce oraz opiekunką merytoryczną i współorganizatorką Kongresu Kobiet w Belgii. Zainicjowała założenie belgijskiego polonijnego wolontaryjnego stowarzyszenia feministycznego „Elles sans frontieres”. Mieszka w Brukseli.

Agata Czarnacka

Agata Czarnacka

Ur. 1981. Filozofka feministyczna i teoretyczka demokracji. Uprawia refleksję krytyczną, to znaczy taką, w której praxis testuje teorię, a teoria pomaga kształtować praxis. Współpracuje z ruchami społecznymi i politycznymi; stale publikuje w serwisach Polityka.pl i OKO.Press. Mieszka w lesie pod Warszawą.