Nr 12 zima 2024 recenzje Sylwia Góra

Pragnienie wspólnoty

Miejsce: Biuro Wystaw Artystycznych w Kielcach

Czas: 24.11.2023 – 12.01.2024

Artyści i artystki z Polski: Maciej Aleksandrowicz, Beata Ewa Białecka, Bettina Bereś, Ewa Cieniak, Iwona Demko,
Monika Drożyńska, Małgorzata Kalinowska, Katarzyna Markiewicz, Magdalena Moskwa, Łukasz Wojtanowski, Paweł Żukowski;
artystki z Ukrainy: Katya Lisova, Anastasiia Podervianska, Olesya Trofymenko
Kuratorki: Stanisława Zacharko-Łagowska, Tetyana Yagodkina

Widok wystawy, „Wyszyte”, Biuro Wystaw Artystycznych w Kielcach, fot. Katarzyna Samczyńska / Archiwum BWA Kielce

 

Wyszyte

Wystawa Wyszyte w kieleckim Biurze Wystaw Artystycznych to takie przedstawienie sztuki, gdzie „metoda wyszywania koncentruje się przede wszystkim na emocjach, a najważniejszy jest dotyk i kontemplacja”. Taka myśl towarzyszyła kuratorce wystawy, Stanisławie Zacharko-Łagowskiej, kiedy zapraszała do współpracy polskie i ukraińskie artystki.

Już sam źródłosłów tytułu wystawy – wyszywanie (po polsku) i wyszywanka (po ukraińsku) – jest naszym kulturom wspólny, co świetnie widać na wystawie, zwłaszcza w pierwszej, górnej części galerii. Swoistym zaproszeniem, preludium, jest sala poświęcona Ewie Cieniak i jej Panoramie miasteczka. To długa na ponad dwadzieścia metrów i szeroka na metr ręcznie haftowana tkanina. Tytułowe miasteczko to Koluszki, a postaci, które znajdują się na tkaninie, to mieszkanki i mieszkańcy miasta lub osoby, które stamtąd pochodzą. Wzrok przykuwają bez wątpienia wyhaftowani przez Cieniak Katarzyna Kobro oraz Władysław Strzemiński, którzy przez jakiś czas w Koluszkach nauczali. Oprócz nich pojawia się też postać Juliana Przybosia, ale także żydowskiego chłopca z getta, które istniało tam w czasie II wojny światowej. Na tkaninie sportretowani zostali także ludzie żyjący w mieście dziś, w tym dwie ukraińskie siostry. Praca przy tak dużym projekcie zawsze wymaga pomocy – a ta buduje wspólnotę. I to właśnie słowo „wspólnota” jest kluczem nie tylko do tej pracy, ale i do całej wystawy.

Kolejna sala na piętrze jest podzielona na dwie części. Po lewej stronie zaprezentowano twórczość polskich artystek. Beata Ewa Białecka pokazała prace, których centrum stanowi Hodegetria, czyli najczęściej wykorzystywany typ ikonograficzny Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Elementami wyszytymi na olejnym obrazie są koszule postaci – haftowane koralikami i cekinami. Prace te nawiązują do macierzyństwa jako roli kobiety, którą przypisuje jej społeczeństwo. Są jednak także pytaniem o bycie matką, które zadaje sobie sama artystka. Białecka gra także z mitologiczną postacią Narcyza-mężczyzny, umieszczając na obrazie kobietę wpatrującą się nie w toń wody, ale w lustro, w którym odbija się czaszka. Kanon urody, jaki od dekad budują głównie media i pokazy mody, sprawia, że wciąż z trudem wyłamujemy się z „obowiązujących norm” i akceptujemy się takimi, jakimi jesteśmy. Z pracą Białeckiej doskonale koresponduje Ubranie Magdaleny Moskwy, które przypomina gorset. Jest on wykonany z tkaniny bawełnianej, haftowanej częściowo ręcznie, a częściowo maszynowo. Gorset jest niewygodny, ogranicza ciało, powoduje dyskomfort. I dokładnie takie odczucia mamy przy tej pracy. Intuicyjnie odczuwamy niewygodę. Cielesność współczesnej kobiety, uwikłana jest w ogrom dyskursów – granice intymności, wstyd, kanony urody, powinności i swobody. I właśnie o tym jest ta praca.

Małgorzata Kalinowska, absolwentka gdańskiej ASP, w swoich pracach opowiada o kobiecości, intymności, bólu, traumie, opierając się przede wszystkim na własnych doświadczeniach. Jedna z jej prac – Mała Śmierć – robi na tej wystawie chyba największe wrażenie. Niesie ze sobą niepokój, a może nawet strach czy przerażenie. To obiekt wykonany w technice własnej – biała dziewczęca sukienka z ogromną „raną” gdzieś w okolicy brzucha. Można by dużo napisać o możliwych interpretacjach tej pracy, ale zrobiła to już sama artystka, która – jak się okazało – ma też talent literacki, co widać po opisie. Zacytuję tylko fragment, ale zachęcam, żeby zapoznać się z całością, bo to tekst, który z pewnością zostanie z nami na długo:

„Mała Śmierć – choć drobna (w końcu to dziecko), wcale nie jest mała. To la muerte grandota – wielka śmierć. To zaniedbanie, nadużycie, zdrada zaufania; cień za plecami, spłycony, krótki oddech, wystraszone spojrzenie, nerwowe ruchy. Niemożność zaśnięcia – nieustająca czujność. To napięta przepona, podniesione barki, zacisk między udami, ciężar na klatce piersiowej, pętla wokół gardła. Wstyd, lęk, poczucie winy, gniew, rozpacz. […] Mała Śmierć to trauma. Nagłe, niewyobrażalnie bolesne doświadczenie, w wyniku którego dusza opuszcza ciało, ustępując miejsca pustce”.

Ostatnią artystką w tej sali jest Iwona Demko, która pokazała trzy prace – haft ręczny włosami na bawełnie. To listy kobiet-twórczyń Heleny Kozłowskiej-Dąbrowskiej, Camille Claudel oraz Elfriede Lohse-Wächtler. Haftując włosami – przez wieki uważanymi za atrybut kobiecości – Demko pokazuje także hipokryzję społeczną. Wszystkie trzy artystki przebywały w jakimś okresie swojego życia w zakładach psychiatrycznych i pisały listy do rodzin, szukając wsparcia, lub błagały o zabranie ich do domu. Demko wyhaftowała właśnie fragmenty tych listów, pokazując, jak często kobiety, które nie miały wtedy dostępu do publicznej edukacji artystycznej, były przez otoczenie uważane za, jak się wtedy mówiło, „wariatki”. Wystarczyło nie spełniać oczekiwań środowiska, w którym się żyło. Depresja, choroby afektywne czy inne zaburzenia w przypadku kobiet diagnozowane były zwykle jako histeria. Taka diagnoza zabierała kobietom sprawczość, poczucie własnej wartości i godności. Demko pragnie im je przywrócić.

Prawa część sali, w której znajdują się prace ukraińskich artystek, prowadzi swoisty dialog z pracami Polek. W tej części dominuje bowiem opowieść o kobiecej traumie, przede wszystkim wojennej. Na wernisażu wystawy, 24 listopada, niektóre ukraińskie artystki pojawiły się osobiście, ponieważ przywiozły do Kielc swoje prace. Dziś nie śledzimy już na bieżąco tego, co dzieje się w Ukrainie i zapominamy, że tuż za naszą granicą wciąż trwa wojna. Prace artystek dobitnie nam o tym przypominają. O tę część wystawy zadbała także Tetyana Yagodkina – współkuratorka tej ekspozycji.

W tej części Katya Lisova pokazała swoje kolaże odwołujące się do aktualnej sytuacji Ukrainy. Niektóre zawierają atrybuty życia codziennego, które towarzyszą człowiekowi od narodzin do śmierci. W kulturze ukraińskiej każdy region etnograficzny miał swój system znaków i stylistykę ruszników (ozdobny pas białego wyszywanego płótna, niosący symboliczne znaczenia), które artystka wykorzystuje w swoich pracach. Często haft był rodzajem zakodowanego przekazu, a jego znaczenie zależało od wydarzeń, jakie działy się w danym momencie. Tak jest i tym razem. Wśród prezentowanych artystek znalazła się też Olesya Trofymenko, niektórym może znana dzięki współpracy z marką Diora. Poszukiwania artystki związanych z motywem drzewa życia stały się punktem wyjścia dla kolekcji Couture Marii Grazii Chiuri 2022/2023. Na wystawie artystka zaprezentowała prace zdające się przekłuwać ciało obrazu. Na olejnych obrazach wyszywa haftem krzyżykowym jego części lub swobodnie miksuje różne porządki, wprowadzając nas w poczucie chaosu, niepokoju, czasem strachu. Podobną kolażową formułę mają prace Anastasii Podervianskiej – zawierają brokatowe wstawki, naszywki, ręcznie szyte koronkowe chusteczki. Łączy ona tradycyjne motywy ludowe ze współczesnością. Etniczny haft ręczny, nowoczesny ornament drukowany, aplikacje na tkaninach – to elementy kompozycji obrazów tej artystki.

Dolna część galerii to prace pozostałych twórczyń i twórców z Polski. Katarzyna Markiewicz pokazała haftowany na workach jutowych cykl najróżniejszych plag – owadów, szczurów, ptaków. Monika Drożyńska zaprezentowała doskonale znany cykl haftów. Jej projekty dotykają kwestii języka, wykluczania kobiet czy mniejszości, roli artystki, możliwości zmiany – w tym za pomocą sztuki – w przestrzeni publicznej. Zresztą ostatnio najczęściej jej hafty pojawiają się właśnie w takiej przestrzeni, jak choćby w pociągach. Odpowiednią przestrzeń dla siebie znalazły też duże projekty Bettiny Bereś – Krzew moich róż, czyli obrus, na którym artystka wyszyła imiona wszystkich znanych jej przodkiń. Rozłożenie obrusu na stole i otoczenie go krzesłami zaprasza nas do wspólnego odczytywania kolejnych nazwisk. Podobnie dzieje się w przypadku Bezsenności. Na poszczególnych elementach zestawu pościeli znalazły się ważne dla Bereś nazwiska artystek, które w jakiejś mierze ją ukształtowały czy miały na nią wpływ. Z tą właśnie pracą publiczność najczęściej wchodzi w interakcję – pościel jest ułożona tam, gdzie być powinna, czyli na łóżku, które odwiedzające i odwiedzający wystawę często poprawiają, aby było „porządnie zasłane”.

W dolnej części galerii znajdują się także hafty Łukasza Wojtanowskiego i Pawła Żukowskiego, które przełamują stereotypowe traktowanie tkaniny artystycznej jako dziedziny typowo kobiecej. Ostatnią częścią wystawy Wyszyte jest zaś prezentacja prac nadesłanych w otwartym naborze. BWA zaprosiło bowiem wszystkich chętnych do podzielenia się artefaktami, które wpisują się w tytułowe „wyszyte”. Zainteresowanie apelem okazało się ogromne, a prace kuratorka wystawy otrzymała z takich miejsc, jak: Chmielnik, Kielce, Kraków, Podhale, Radom, Tarnów, Toruń, Ustrzyki Dolne czy Warszawa. W tej części wystawy można zobaczyć m.in. rekonstrukcję sukni dworskiej z epoki napoleońskiej, sakiewkę wyszywaną rybimi łuskami, haft peruwiański, jedwabne hinduskie sari wyszywane złotą nicią, wyszywaną koralikami tkaninę z Radżastanu czy stuletnią tradycyjną lnianą koszulę spod Lwowa.

Wyszyte to – mimo obecności artystów-mężczyzn – raczej opowieść o kobiecym doświadczeniu, traumie towarzyszącej zdarzeniom codziennym, rodzinnym i społecznym, ale także granicznym, takim jak wojna i wojenny gwałt. To ekspozycja zasługująca na szczególną uwagę: na świecie wciąż wybuchają kolejne wojny. Cierpienie także może spowszednieć. Sztuka ocala dla nas pamięć i przypomina o potrzebie wspólnoty, którą Wyszyte otwiera wystawę (projekt Cieniak), ale i zamyka – pokazując prace przysłane przez tak wiele osób z całej Polski.

 

Sylwia Góra

Sylwia Góra

Kulturoznawczyni, literaturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu, autorka książki Ewa Kierska. Malarka melancholii [Universitas 2020] oraz Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce [Marginesy 2022], animatorka kultury, miłośniczka literatury pisanej przez kobiety oraz biografii nieznanych i zapomnianych artystek, stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej” oraz „Kosmosu dla Dziewczynek”.