Od redakcji /8/
Zima zła?
Zima uważana jest powszechnie za coś niedobrego: stan natury, który trzeba przetrwać z zaciśniętymi zębami i narzekaniem. Zima jest nie-do-zniesienia, bo dociera do nas wtedy zdecydowanie za mało promieni słonecznych, dzień trwa za krótko, szybko robi się ciemno, łatwo zachorować, jakość powietrza dramatycznie spada, no i trzeba ogrzewać domy, co kosztuje krocie. Same dolegliwości i dopusty. Nie sposób mobilizować się do pracy. Brudno, ciemno, wilgotno, zarazki i beznadzieja. Dlatego nie dziwi, że większość z nas oznak końca okresu ciemności, niskich temperatur i pluchy wypatruje z utęsknieniem.
Jakie to krótkowzroczne. Bo zima przecież ma swoje racje istnienia, nie tylko biologiczne, ale i zakorzenione w naszym stylu życia. Po pierwsze, jest czasem hibernacji, ukrycia i spoczynku, ale też przygotowywania się, szykowania sił. Takie dni w zwolnionym tempie, wyciszeniu, byciu sam na sam ze sobą i bliskimi są wręcz niezbędne, zwłaszcza dzisiaj, czyli w czasach, gdy późny kapitalizm wymaga od nas aktywności i dyspozycyjności 24/7. Zima jest konieczna do tego, by się przyjrzeć temu, co było w zeszłym roku, co odeszło i co warto zachować. Dodatkowo ma przecież swoje uroki i uroczystości, ze świętami i karnawałem włącznie. Jest niezbędną stroną życia, zwłaszcza pod naszą szerokością geograficzną.
Pamiętacie Zimę Muminków? W Dolinie panowała noc polarna i główni bohaterowie spali głębokim snem. Ale przyszli inni i trwało życie, tajemnicze i całkowicie nowe w stosunku do ciepłej pory roku. Życie wymagało większego samozaparcia niż latem, oferowało za to nowe atrakcje, zjeżdżanie z górki na pazurki, łyżwy, narty i podziwianie zorzy polarnej.
Wiem, że pochwała zimy pachnie hipokryzją w sytuacji, gdy nasi sąsiedzi muszą znosić odcięcia prądu, ataki bombowe i mają na swojej ziemi pełnowymiarową wojnę. Jeśli mowa o Ukrainie, wszyscy czekamy, aż zima sobie pójdzie. Jest wszakże inny, drugi argument za mrozami. Każdy radośnie witany przypadek za wysokiej jak na dany miesiąc temperatury, bezchmurnego nieba i kwiatka kiełkującego kilkadziesiąt dni za wcześnie budzi moją najwyższą czujność i przerażenie. Brak zimy oznacza w takim wypadku zmianę klimatu. Nie tylko zresztą brak jednej pory roku. Nie ma już także jeszcze niedawno dobrze zadomowionych w naszej strefie klimatycznej przedwiośnia i długiej jesieni, zawierającej w sobie przedzimie. Każda za wysoka temperatura w grudniu, styczniu czy lutym oznacza, że w kwietniu nadejdzie palące słońce, że wyschną bagniska i rzeki, a za energię i tak będziemy płacić coraz więcej, bo będziemy musieli się chłodzić klimatyzacją i instalować nawilżacze powietrza. Atmosfera zaś będzie dusić nas tak samo jak w zimie – z powodu smogu ozonowego. Każdy mocniejszy promień słońca i błękitne niebo nie na czas oznacza także gwałtowne załamania pogody: trąby powietrzne, burze z piorunami, nienawadniające niczego ulewy i spowodowane przez nie katastrofalne powodzie wraz z obsunięciami ziemi. To przynosi ze sobą nieobecność zimy.
Zatęsknimy jeszcze za nią. Wszystkie te długie wieczory, które dawno temu spędzało się w pieleszach domowych, te wieczory, kiedy siedzi się przy laptopie i ogląda seriale, możemy docenić. Dlatego temat „Restartu” nr 8 związany jest ze sztuką domową, a zainspirowany został zimą i jej utraconymi funkcjami. Skoro pora roku zachęca do spędzania czasu w większym spokoju, a przynajmniej do skupienia się na sobie, w bezpiecznym miejscu, w trosce i w bliskości, to odzyskajmy prywatność, a właściwie – stwórzmy ją na nowo. Jest ona istotną, a niedocenianą sferą obiegu i działania sztuki. Prywatność odbioru, prywatność produkcji i dzielenia się sztuką z innymi. Jest to szansa na wyrwanie sztuki z kręgu spekulacji rynkowej, z kręgu instytucjonalnych walk o miejsce w hierarchii ważności, doniosłości i wpływowości, z przeintelektualizowanych analiz. Oprócz wielu innych ról, jakie ma do odegrania, sztuka budzi emocje, opowiada historie, ćwiczy wrażliwość, pomaga odzyskać podmiotowość, jest sposobem na spędzanie czasu ze sobą i z innymi. I nie mam na myśli jej ukrywania w czterech ścianach domu-twierdzy. Prywatne może być tworzenie z przyjaciółmi, wystawa w pracowni, domówka. Prywatne znaczy oddolne, w małych obiegach, skromne i słabe, czyli niedonośne, bez machiny marketingowej, w kręgu bliższych i dalszych znajomych.
Witajcie w naszym zimowym numerze!
Magdalena Ujma
Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest wiceprezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.