Nr 8 zima 2023 recenzja dyplomu Wojciech Szybist

Tak Zeus chciał

Autorka: Laura Gutowska
Tytuł: Tak Zeus chciał
Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa
Promotor: prof. dr hab. Grzegorz Bednarski oraz dr hab. Kinga Nowak, prof. ASP
Recenzent: dr Wojciech Szybist

Laura Gutowska tematem swojego dyplomu uczyniła Metamorfozy Owidiusza. Wielowymiarowość historii przywołanych przez dyplomantkę daje duże możliwości ich interpretacji i malarskiej wizualizacji. Wielowątkowość mitów, wywołująca wrażenie nadmiaru i przesytu, jest ważna: umożliwia bowiem podjęcie zadania wymyślenia obrazu, stwarza „problem malarski”. Sama autorka, analizując zaprezentowane przez antycznego poetę fabuły, stwierdziła, że „czasem aż trudno się połapać”. Jednak w końcu trzeba było w tej wielości tematów, powiązanych ze sobą historii, skomplikowanej strukturze opisanych wydarzeń znaleźć to, co w pewnym sensie uniwersalizuje doświadczenie, przekłada się na „tu i teraz”. Dotychczas dyplomantka uprawiała malarstwo oparte w dużej mierze o jakiś motyw kompozycyjny pejzażu, martwej natury czy aktu ustawionych w pracowni. Te doświadczenia malarstwa studyjnego autorka wykorzystuje w cyklu dyplomowym. Opowiedziane historie mają swój początek w obserwacji rzeczywistości. Słowa Jerzego Mierzejewskiego z jednego z wywiadów: „dla nas wszystkich punktem wyjścia jest natura, a celem – abstrakcja, która ujawnia się nawet w obrazach tak z pozoru realistycznych, jak moje”, możemy odnieść do prezentowanych prac dyplomantki. Laura Gutowska wpatruje się w naturę, stara się nasycić wzrok. Tak jak we wcześniejszych jej obrazach, widzimy tu zmaganie się z formą malarską, poszukiwanie odpowiedniej kompozycji, gestu, środków wyrazu. Prowadzone w kolejnych latach studiów poszukiwania malarskie zaowocowały z czasem, szczególnie na roku czwartym, podjęciem próby deformacji. Kompozycje stały się interesujące szczególnie ze względu na zróżnicowanie skali elementów oraz wprowadzenie dynamicznych układów. Wydaje się, że wybór tematu stworzył możliwości konsekwentnego podążania tą drogą twórczą.

Z zaciekawieniem obserwuję podejmowanie tych samych motywów przez różne generacje twórców. W malarstwie Laury Gutowskiej rozpoznaję aluzje, cytaty, inspiracje. Oczywiście czytanie dzieł poprzedników staje się pretekstem do snucia własnych opowieści. Obrazy utrwalają się w głowie. Przez lata kształtują się konkretne kompozycje, kanoniczne układy, gesty. Autorka przywołuje „poezje” Tycjana i rzeczywiście odbiorca może zauważyć wpływ mistrza na powstałe prace. To tylko jedna z wielu inspiracji, które subtelnie emanują z prac Laury Gutowskiej. Malarka stara się bowiem umiejscowić swoje malarstwo w bogatej tradycji sztuki europejskiej, czerpie z doświadczeń mistrzów w najlepszym znaczeniu tego słowa. Wydaje mi się, że taka próba dialogu, chęć odpowiedzi na istniejące realizacje własnym językiem może być ciągłym wyzwaniem, ideą, którą można realizować w kolejnych malarskich cyklach albo pojedynczych pracach. Bo, jak mówi Józef Czapski, „Wszystko trzeba na nowo całym sobą pod pędzlem odkryć, to może być 40 lat po tym, jak odkrycie już usłyszałeś, pojąłeś, ale pojąłeś intelektualnie, nawet uczuciowo, ale nie w swojej pracy, i nie na końcu swojego pędzla”. Być może w wypadku omawianej realizacji same historie nie są tak istotne jak układy kształtów, kompozycyjne napięcia czy malarska faktura. Dla Gutowskiej mit o porwaniu Europy czy narodzinach Adonisa był pretekstem do konstrukcji malarskiego układu, który zaczął kształtować się w jej głowie pod wpływem lektury. Staje więc malarka przed ogromnymi płaszczyznami białego płótna, podejmując wyzwanie, jak również ryzyko, co z uwagi na tematykę prac możemy porównać do Ikarowego lotu, unoszona pewnością siebie, wiarą w malarstwo, młodzieńczą brawurą. Choć pojawia się też pokora, skoro cytuje słowa Jana Cybisa: „koniec jednego malarskiego kłopotu jest zawsze początkiem następnego”.

Widać to zmaganie bardzo wyraźnie, gdy przeanalizujemy sposób, w jaki Gutowska buduję strukturę swoich najnowszych obrazów. Malarka kładzie plamy barwne odważnymi pociągnięciami, bezkompromisowo operuje gestem. Ważną rolę odgrywa rysunek. Młoda malarka wykorzystuje często czarne linie, aby podkreślić najistotniejsze elementy kompozycji i tym samym wzmocnić napięcie obrazu. Rozmiary płócien determinują też sposób malowania. W odróżnieniu od lat wcześniejszych obecne obrazy Gutowskiej charakteryzują się dużą lekkością. Pojawia się sporo niedopowiedzeń. Obrazy są malowane bezpretensjonalnie, jakby autorka chciała nam powiedzieć: „to tylko dyplom, a liczy się tylko obraz”. Nie wyczuwam w tej twórczości żadnej pozy, kalkulacji. Obraz może być koślawy. Nie o doskonałość tu przecież chodzi. I znowu nasuwa się paralela z mitologicznym przesłaniem: Hefajstos, którego żoną była przecież bogini miłości i piękna Afrodyta, był kulawy. Mąż Afrodyty też był rzemieślnikiem, jak i my, malarze. Możemy pokusić się o alegoryczną interpretację: najpierw musimy być fachowcami, aby zasłużyć na piękno. Pewne mankamenty obrazów nie wykluczają ich uczestnictwa w pięknie, stanową wręcz ważny dowód rozwoju.

W pracach wielkoformatowych można zauważyć wyraźny podział na obrazy o intensywnej wyrazistej kolorystyce oraz utrzymane w bardziej powściągliwej, monochromatycznej gamie barw. Te ostatnie lubię szczególnie. W mojej ocenie są bardziej wyrafinowane, ich kolor jest nieoczywisty, wyszukany. Uwagę przykuwają szczególnie płótna przedstawiające mity Porwanie Europy oraz Wenus i Adonis. Łączy je sposób operowania kolorem, różni sposób budowy obrazu. Obraz z Zeusem, jako bykiem, i Europą uderza swoją prostotą, może nawet bezczelnością malarską. Duże fragmenty obrazu są niedopowiedziane. Ten sposób malowania bardzo dobrze współgra z tematem. Czujemy tu dużą dynamikę. Dalsze plany wydają się ledwie poruszone, obraz namalowany został szerokim pędzlem, co stanowi ważny element w zestawie pięciu monumentalnych kompozycji. Ta malarska aktualizacja daje oddech całej aranżacji.

W pracy Venus i Adonis autorka w szkicowy sposób traktuje pewne części kompozycji, jednak jej dynamika sprawia wrażenie dużego zagęszczenia, potęgując odczucie malarskiego ciężaru. Jest to według mnie przemyślany zabieg, mający podkreślić dramatyzm sceny. W końcu Afrodyta ma niebawem stracić ukochanego. Tak jak Porwanie Europy wbija się jak klin w gęste, nasycone narracją wątki dyplomowego zestawu obrazów Gutowskiej, tak ten drugi jest swego rodzaju zapowiedzią gęstnienia obrazów i powolnej ewolucji w stronę kolorystyki bardziej nasyconej. Ważne jest, że obraz ten był malowany na początku roku, natomiast Porwanie Europy, co potwierdza moją wyrażoną wcześniej opinię o nim, powstał podczas jednego posiedzenia i został namalowany, właśnie w połowie pracy nad dyplomem. Może autorka – zmęczona mitologiczną zawiłością – postanowiła „zaczerpnąć powietrza”.

Trzecim obrazem, na który chciałem zwrócić uwagę, jest płótno zatytułowane Akteon. Przedstawia tragiczną historię młodego myśliwego. Płótno kolorystycznie wyraźnie odbiega od dwóch opisanych powyżej. To, co się nie zmienia w obrazach dyplomantki, to wyrafinowana, odważna i przemyślana – chociaż mam wrażenie, że czasem również intuicyjna – kompozycja. Obraz zaczyna się od niebieskiego drzewa. Zdecydowanie zarysowana oś prowadzi nas do głównej sceny, czyli momentu pożarcia Akteona przez jego własne psy. Temat jest ważny, ale ważniejsze dla mnie w tym obrazie jest to, w jaki sposób Gutowska zrównoważyła tak radykalny akcent. Obraz przy dłuższym oglądzie ujawnia, że tylko pozornie jest skonstruowany na osi. Najważniejszy w tym obrazie jest skos, który jakby podskórnie autorka przeprowadza pomiędzy czarnym psem w prawej dolnej części obrazu a nimfami w lewym górnym rogu, i tym samym zarysowuje związek przyczynowo-skutkowy. Ten zabieg świetnie równoważy kompozycję. Harmonizuje z tym rytm czerwonych sztachet na pierwszym planie i spotęgowanie tego rytmu horyzontalnego przez geometrię miasteczka po prawej stronie. Właściwie można powiedzieć, że obraz można wyrazić w trzech liniach: pion, skos, poziom. Chyba to miała autorka na myśli, pisząc „…prawdziwy obraz jest dobitnie prosty, jak śpiew ptaka”. O tej „prostocie” malarstwa zgodnie mówili mistrzowie. Obraz jest prosty, malarstwo musi być proste. A w stwierdzeniu tym zawiera się cała trudność, zmagania i porażki malarzy. Pięknie wyraził to Józef Czapski:

Prostota sztuki. Sztaluga, jej brąz czerniawy i jej brązy w świetle z blaskami różowymi i sinymi, nudna, szaro-bura rola brunatności parawanu – zgaszone desenie czerwone na ułożonej na krześle szmacie i jest już obraz, jest już we mnie obraz, równie piękny, prosty i głucho-śpiewny, jak ten człowiek brązowawy przy sztaludze na czarnym tle Matisse’a w Musée de l’Art Moderne. Czym jest sztuka, po co jest sztuka? Świadomość życia, jakiego życia? Jaka świadomość? Może trzeba nie myśleć o tym, nie stawiać nawet zapytań, być i malować i podpisywać „jak umiem”.

Do dyplomu Laury Gutowskiej dołączony został aneks, w skład którego wchodzą prace wykonane na papierze, łączące technikę pasteli, wyklejanki, rysunku oraz kilkanaście linorytów. Prace stanowią dopełnienie głównej części dyplomu. Mogą wskazać kierunek procesu twórczego dyplomantki. Kompozycje na papierze powstawały równolegle do dużych obrazów i myślę, że pomagały malarce w rozwiązywaniu problemów malarskich wynikających z rozmiarów płócien.

Warto zwrócić uwagę na mniejsze kompozycje malarskie, które Gutowska dołączyła do dyplomu. Te małe utwory znacząco różnią się od wielkoformatowych obrazów autorki. Nie mam tu na myśli tylko formatu, ale przede wszystkim to, w jaki sposób malarka panuje nad płótnem. Przy większych formatach zdarzają się prace mniej trafne jak np. Ikar, w którym brakuje mi radykalnej decyzji kompozycyjnej. Natomiast, patrząc na mniejsze obrazy, mam wrażenie, że autorka doskonale panuje nad tym, co robi. Pozwala sobie na bardzo ryzykowne kompozycje, świetnie operuje plamą barwną, często obrazy te są swobodniejsze od niektórych większych kompozycji.

 

Dyplomantka wykazuje dużą dojrzałość, wiedzę z zakresu historii sztuki oraz znajomość tematu, który stanowi trzon pracy pisemnej. Część praktyczna w mojej ocenie stoi na wysokim poziomie. Sumując, oceniam pracę dyplomową Pani Laury Gutowskiej przedłożoną do recenzji bardzo wysoko.