Aktualności recenzje Janusz Antos

Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, wystawa w Składzie Solnym

Miejsce: Skład Solny, Kraków
Czas: 20.12.2021 – 31.01.2022
Artystka: Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Widok wystawy, Maria Wasilewska, 23 godziny do przesilenia, Skład Solny, fot. Maria Wasilewska

Przesilenie

Kilka dni przed wigilią świąt Bożego Narodzenia, 20 grudnia 2021 roku o godzinie 17:58, w galerii w Składzie Solnym otwarta została wystawa Marii Wasilewskiej 23 godziny do przesilenia. Podczas przesilenia, przypomnijmy, słońce osiąga swój najwyższy lub najniższy punkt na niebie, co wiąże się z najdłuższym lub najkrótszym dniem w roku. Pierwsze z nich to przesilenie letnie, drugie – zimowe. Noc świętojańska, obchodzona z 23 na 24 czerwca, w wigilię narodzin świętego Jana Chrzciciela, to zasymilowanie przez chrześcijaństwo pogańskich obrzędów związanych z przesileniem letnim. Natomiast tradycja wigilii Bożego Narodzenia sięga Saturnaliów, obchodzonych podczas przesilenia zimowego w czasach rzymskich, kiedy rodziło się chrześcijaństwo.

Maria Wasilewska odwołała się w swojej wystawie nie tylko do mającego nastąpić dokładnie dwadzieścia trzy godziny od wernisażu przesilenia zimowego, ale też do przesilenia rozumianego szerzej: jako moment przełomowy, zwrotny czy krytyczny w naszej egzystencji oraz świecie. Nie pozwala nam zapomnieć o zderzeniu codziennego życia z trwającym właśnie kryzysem humanitarnym przy naszej wschodniej granicy i chrześcijańskich świąt Bożego Narodzenia oraz związanych z nimi – nieraz pogańskich – zwyczajów. Nie czyni tego jednak w sposób bezpośredni, bo nie uprawia publicystyki w sztuce, ale odwołuje się do naszych zmysłów. Chce w sposób sensualny oddziaływać na widzów, aby odbiór jej prac nie był jednoznaczny, a nie odnosić się do konkretnej sytuacji polityczno-społecznej, która była zaledwie tylko punktem wyjścia, bezpośrednią przyczyną powstania wystawy. To świadectwo, jak twierdzi artystka, psychologicznego przesilenia (przemęczenia) obecną sytuacją na naszej wschodniej granicy.

W pierwszym pomieszczeniu, do którego wchodzimy niewielkim korytarzem, wyłożonym złotą folią, znajduje się stół z wieczerzą wigilijną, zanurzony w czerwonym, rozproszonym świetle, wypełniającym równomiernie całe pomieszczenie. Na białym stole znajduje się dwanaście napełnionych czymś czerwonym talerzy (symbolizuje to świąteczny barszcz). Jeden z talerzy (tu trzynasty) zostawiony jest pusty. Ten polski zwyczaj wywodzi się z wierzeń pogańskich: jeszcze w XIX wieku wierzono, że podczas wieczerzy wigilijnej pojawiają się dusze zmarłych. Przetrwał on do naszych czasów jako wolne miejsce zostawione dla niespodziewanego przybysza. Złota folia, którą wyłożone zostało wejście, jak dowiaduję się od artystki, to folia NRC. Wykonuje się z niej koce ratunkowe, używane w ratownictwie w celu poprawy komfortu cieplnego. Folia zmniejsza utratę ciepła, opóźnia wychłodzenie organizmu ratowanego człowieka. W złotej płaszczyźnie – niczym w lustrze – odbijamy się my – widzowie.

Kolor złoty jest symbolem bogactwa i chciwości, ale też nieśmiertelności i niezniszczalności. Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami wielkiej tragedii ludzkiej dziejącej się przy granicy z Białorusią. Przyczyną śmierci znajdujących się tam uchodźców i migrantów jest często hipotermia, stan zagrażający zdrowiu i życiu, w którym obniża się temperatura ciała. To już moje uzupełnienie, bo artystka w swojej sztuce nie posługuje się publicystycznym językiem. Jeszcze kilka lat temu tylko słyszeliśmy o zdesperowanych ludziach, którzy – próbując nielegalnie przedostać się do Europy, do któregoś z państw Unii Europejskiej – ginęli w Morzu Śródziemnym. Działo się to daleko od naszego kraju, co pozwalało myśleć, że nas to nie dotyczy. Uruchamiały się w nas mechanizmy obronne i różne usprawiedliwienia, dające komfort psychiczny, pozwalające o tym nie myśleć. Jak się okazało – tylko do czasu. Teraz część z tych ludzi, którzy ostatnio przedostali się do Polski z Białorusi, nieraz wielokrotnie nielegalnie przekraczając naszą wschodnią granicę, umiera o tej porze roku z wychłodzenia zaledwie kilkaset kilometrów od naszych domów, błądząc w lasach, we wschodniej części naszego kraju.

Maria Wasilewska w swoim komentarzu zwraca uwagę na zdehumanizowaną politykę, nie odnosząc się jednak do konkretnych sytuacji. „Opresyjne czasy – pisze – wywołują całą gamę objawów: niepokój, lęk, poczucie winy, bezradność, smutek, przerażenie, przeciążenie, bezsilność, myśli samobójcze, śmierć”. Stara się zobaczyć – mimo całej bezsilności i bezradności – moment przełomowy. Przypomina o polskim zwyczaju wolnego miejsca i pustego nakrycia przy wigilijnym stole. A teraz mamy w Polsce wielu niespodziewanych przybyszów. W pierwszym pomieszczeniu oprócz czerwieni znajdziemy również kolor biały. Biel i czerwień to nasze narodowe barwy. Artystka w swojej pracy operuje kolorami i zjawiskami optycznymi, interakcjami kolorów, powidokami. Czerwony należy do najstarszych kolorów mających niezwykle bogate znaczenie emocjonalne i symboliczne, to kolor oznaczający krew i życie, dawniej miał znaczenie magiczne. Wiąże się on z męką Chrystusa i z wszelkim męczeństwem. Pierwsze pomieszczenie zanurzone jest w czerwonym świetle i dopełniającej je zieleni. Stół dematerializuje się w nim (czerwone światła umieszczone są pod blatem), jakby unosił się w świetlnej mgle, następuje zjawisko imersji.

Podział na dwa dopełniające się kolorystycznie pomieszczenia jest niezwykle istotny, tak jak przenikanie się kolorów na ich progu. Pierwsza sala nasycona jest czerwienią, a zieleń drugiej dosięga pustego nakrycia na znajdującym się w pierwszym pomieszczeniu stole. W drugiej, mniejszej sali, naprzeciw wejścia, na ścianie znajduje się świecące, neonowe słowo The Endless (niewyczerpany, niezliczony, nieskończony, nieograniczony, niekończący się, wieczny, bezkresny), wypełniające ją całą zielonym światłem. W ramach akcji „Matki na granicę. Miejsce dzieci nie jest w lesie” każdy mógł zaprotestować przeciwko nieludzkiemu traktowaniu uchodźców i migrantów na granicy. Aktywistki apelowały o zapalenie i wystawienie zielonego światła w oknach prywatnych domów i instytucji publicznych w sobotę, 6 listopada o godzinie 19:00. Miał być to znak dla uchodźców i migrantów na granicy, że w tak oznaczonym domu znajdą pomoc. Zieleń – kolor nadziei – została jednak wybrana przez Marię Wasilewską intuicyjnie, a nie ze względu na wspomnianą akcję. Wybór wyniknął z jej doświadczenia artystycznego, z wiedzy o barwach. Odczucia osoby znajdującej się w przestrzeni nasyconej kolorem są dla niej niezwykle istotne. Instalacja zawiera tak niewiele przedmiotów, żeby widz mógł łatwiej odczuć, jak działa na niego dany kolor w danej przestrzeni. Czy dostrzega zmianę kolorów na progu, czy zjawisko powidoku wpływa na jego percepcję.

Zieleń ma wielorakie znaczenia, trudno tu wszystkie je wymienić. Jest symbolem życia, wody, odrodzenia, gościnności, współczucia i wolności. W chrześcijaństwie to wyraz nadziei zbawienia i zmartwychwstania, zwycięstwa nad śmiercią. Dla muzułmanów – a większość uchodźców i migrantów to właśnie muzułmanie – zieleń jest obrazem lub mirażem życia, odświeżającego zdroju oazy. Jak pisze w komentarzu artystka: „Sytuacja bez wyjścia czy moment przełomowy? Ograniczenia czy bezkres, przestrzeń bez końca dająca nadzieję na radykalną zmianę…”. Maria Wasilewska – mimo poczucia winy, bezradności, smutku, przerażenia i bezsilności – pokazuje w swojej wystawie, że przestrzeń bez końca daje nadzieję na radykalną zmianę. Nie jest ona ani aktywistką, ani moralistką, jako artystka kładzie nacisk na przesilenie artystyczno-psychologiczne.

Bądźmy realistami, radykalnej zmiany nie będzie, ale nie można nie doceniać zaangażowania aktywistów, wolontariuszy i ludzi niosących pomoc znajdującym się w potrzebie uchodźcom i migrantom. Moje odczytanie tej wystawy nasyca ją aktualnym kontekstem polityczno-społecznym, który stanowił punkt wyjścia, lecz przede wszystkim jest to instalacja niezwykle sensualna. Każdy może ją odczytać, odebrać, przeżyć na swój własny sposób, zanurzyć się w jej przestrzeni.

Janusz Antos

Janusz Antos

Historyk i krytyk sztuki, kustosz w Bibliotece Głównej ASP w Krakowie, autor blisko stu tekstów o sztuce opublikowanych w wydawnictwach zbiorowych, czasopismach i katalogach wystaw. Zredagował m.in. Stanisław Wyspiański w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Kraków 2007 oraz Alfred Hałasa: plakaty ze zbiorów Biblioteki Głównej ASP w Krakowie, Kraków 2018. Członek SHS i Sekcji Polskiej AICA.