LILY REICH. PIONIERKA
Uchylić fałdy zasłon. Lilly Reich
Miejsce: Galeria Domu Norymberskiego, Kraków
Czas: 22.10 – 17.11.2023
Artystki: Paweł Błęcki, Isabelle Enders, Monika Rościszewska, Juliane Schölß, Su-Ran Sichling, Małgorzata Szymankiewicz
Kuratorki: Iwona Demko, Renata Kopyto
Projekt towarzyszący: Bal Architektek (Dominika Janicka, Barbara Nawrocka, Dominika Wilczyńska)
Festiwal Conrada to przede wszystkim święto literatury, ale praktycznie od początku towarzyszy mu cykl wydarzeń artystycznych organizowanych przez Dom Norymberski. W tym roku to wystawa, filmy i spotkania poświęcone twórczości Lilly Reich. 22 października odbył się wernisaż wystawy Uchylić fałdy zasłon. Lilly Reich, która potrwa do 17 listopada.
Renata Kopyto i Iwona Demko – kuratorki wystawy – zaprosiły do współpracy artystki polskie i niemieckie, które w swoich pracach miały nawiązać do dzieła projektantki tworzącej przed II wojną światową. Reich to przede wszystkim myślenie i twórczość w duchu modernizmu. Artystka początkowo zajmowała się projektowaniem tkanin i tekstyliów. Pierwsze zlecenia, jakie otrzymała, to koncepcja witryn wystawowych w domach towarowych. Jednak przełom przyniosły jej projekty wyposażenia wnętrz w berlińskim Centrum Młodzieży oraz udział w wystawie Kobieta w domu i pracy zawodowej. To pozwoliło Reich ubiegać się o przyjęcie do prestiżowego Niemieckiego Związku Twórczego. Kiedy jej nazwisko znalazło się w tym gronie, szybko dołączyła do projektantek i projektantów Targów Frankfurckich. To właśnie tam poznała Ludwiga Miesa van der Rohe, dla którego poświęciła ogromną część swojej indywidualnej kariery. Choć nigdy nie należała do pracowniczek jego biura, to właśnie za taką była uważana.
Do dziś nie wiemy, ile prac sygnowanych przez Miesa van der Rohe to tak naprawdę projekty Reich. Nie pomaga także to, że artystka zmarła niedługo po wojnie, bo w 1947 roku. Jak wiadomo, wiele artystek i artystów straciło dokumenty i prace w czasie wojennej zawieruchy. Jednak Reich była przezorna. Zapakowała do pudeł fotografie, dokumenty i projekty, które zostały ukryte w Turyngii, w domu zaprzyjaźnionego architekta. W latach sześćdziesiątych trafiły do Ludwiga Miesa van der Rohe, który od końca lat trzydziestych mieszkał już w USA, jednak ten nigdy ich nie otworzył. To zresztą charakterystyczne dla artystów-mężczyzn tamtych czasów – przekonanie o własnej wyjątkowości, które nie pozwala pomyśleć szerzej i dalej. Zatrzymuje się na tu i teraz. Po śmierci architekta jego spuścizną zajęło się Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Jego pracownicy także przez długi czas nie zajrzeli do pudeł. Wzbudziły zainteresowanie dopiero w latach osiemdziesiątych. Po ich otwarciu okazało się, że znajduje się w nich ponad osiemset rysunków i projektów mebli oraz blisko sto fotografii dokumentujących realizacje architektoniczne i wystawiennicze. Mówiąc krótko – rzeczy wyjątkowo cenne. Gdyby nie Reich, nie byłoby praktycznie niczego. Nie tylko o niej samej, ale także o jej partnerze.
Lilly Reich to jedna z kobiet, która zmieniła postrzeganie dziedziny sztuki, którą się zajmowała, a która została wyrzucona poza nawias dziejów. To znamienne dla wieku XX i wszystkich poprzednich. Artystka-kobieta uważana była często za epigonkę wielkich artystów-mężczyzn. Nikt nie zastanawiał się, jaki wysiłek musiała wykonać, żeby zdobyć wykształcenie (a często przecież po prostu nie mogła tego zrobić) i umiejętności, aby mieć choćby niewielką szansę znalezienia się w orbicie idei artystycznych, które były w danej epoce kluczowe. Nie przypadkiem pół wieku temu Linda Nochlin zadała słynne pytanie w eseju zatytułowanym: „Dlaczego nie było wielkich artystek?”.
Lilly Reich była w wielu kwestiach prekursorką, co starają się przypomnieć na wystawie kuratorki. Charakterystyczny jest podział przestrzeni – śliwkowe i bordowe kotary to bezpośrednie nawiązanie do prekursorskiego dzielenia przestrzeni wystawienniczej, które było pomysłem Reich. Wykorzystała je po raz pierwszy przy projektowaniu kawiarni „Samt und Seide” na berlińskiej wystawie Die Mode der Dame. Później wielokrotnie zastosowała aksamitne i jedwabne materiały, aby tworzyć odrębne przestrzenie wystawiennicze i użytkowe. Dziś to częsty zabieg na najróżniejszych ekspozycjach, ale warto pamiętać, że pomysłodawczynią była właśnie Reich. Tytuł wystawy – Uchylić fałdy zasłon – literalnie nawiązuje właśnie do tego pomysłu, ale istnieje też oczywiście odczytanie dużo głębsze, o którym już wspomniałam. Jest to zasłonięcie, zakrycie czy też ukrycie postaci Lilly Reich za Miesem van der Rohe. Badania krytyczek i krytyków (choć wciąż nieliczne) czy wspomnienia dzieci współpracowników projektanta, wyraźnie wskazują na to, że zainteresowanie projektowaniem wnętrz przez Miesa pokrywa się z latami współpracy z Reich.
Na wystawie pojawiło się kilkanaście artefaktów autorstwa Pawła Błęckiego, Isabelle Enders, Moniki Rościszewskiej, Juliane Schölß, Su-Ran Sichling, Małgorzaty Szymankiewicz, film Portret Lilly Reich oraz projekt towarzyszący „Kraków architektek” (Bal Architektek). Jedyny mężczyzna na tej wystawie w swojej sztuce przygląda się rzeczom z odzysku, które zbiera i układa w kolekcje. Obiekt Sploty nawiązuje do początków pracy Reich – tkania. To właśnie z trzech szpul różnej wielkości i nici o różnej barwie (żółcień, szarość, oranż) można stworzyć tkaninę i nowe, osobne światy artystyczne. Takie potencjalne możliwości zaznacza Błęcki w swojej pracy. Enders prezentuje na wystawie Interieur1/Młynek do pieprzu dla co najmniej 3 osób. Niemiecka artystka słynie właśnie z młynków do pieprzu różnej wielkości. Ten krakowski przypomina raczej maszynę, która powinna się znaleźć w dziewiętnastowiecznej fabryce przemysłowej czy może prototyp rakiety kosmicznej. Ten obiekt jest dla nas zaskakujący. Używany na co dzień przedmiot staje się wehikułem, który przenosi nas w czasie i przestrzeni – do świata, który stworzył i pokochał Bauhaus. Monika Rościszewska w Domu Norymberskim pokazała kilka prac ze szkła i stali (Proces indywidualizacji, Równowaga, Próba zmiany, Feelings). Artystka nawiązuje tu do Lilly Reich w doborze i zestawieniu materiałów – miękkie i plastyczne kontra twarde i nieelastyczne. Różna przezroczystość szkła, widoczna w pracach Rościszewskiej, jest bliska temu, co robiła niemiecka designerka. W 1927 roku Reich zaprojektowała tzw. szklany pokój, który został pokazany na wystawie w Stuttgarcie. Szkło ma tam różną barwę i różny poziom przezroczystości. Juliane Schölß zaprezentowała sztukę użytkową – tace, kubki, dzbanki, miski, łyżeczki z żelaza oksydowanego, srebra i miedzi ocynkowanej. Jednak wszystkie te przedmioty wchodzą w interakcję ze światłem, co powoduje na nich „załamania”, czyniąc je tym samym nie tylko naczyniami, ale artefaktami, które – przewrotnie – nie służą już człowiekowi, ale przestrzeni.
This is not a pattern autorstwa Su-Ran Sichling nawiązuje do wzoru sofy zaprojektowanej przez Reich i pokazanej na berlińskiej wystawie „Deutsche Bauausstellung” w 1931 roku. Ten model sofy – funkcjonujący dziś pod nazwą Barcelona Couch – jest wciąż produkowany i możliwy do zakupienia, a za jego autora uważa się Ludwiga Miesa van der Rohe. Niemiecka artystka bawi się nie tylko wzornictwem, ale wyraźnie korzysta także z performatywnej siły sztuki, która ma wskazać właśnie na tę konkretną sytuację Lilly i Miesa, ale też na sytuację kobiet w sztuce w ogóle. Ostatnia, polska artystka, Małgorzata Szymankiewicz pokazała na wystawie Komfortową sytuację – kilka miękkich brył nawiązujących do estetyki wnętrzarskiej przełomu lat 80. i 90. XX wieku. Instalacja bawi się formą, podobnie jak robiły to projekty Reich. Designerka, podobnie jak współczesna artystka, dzieli sofę na moduły, które można dowolnie dopasowywać.
Na wystawie możemy zobaczyć też kilkuminutowy film z 2019 roku, który powstał z okazji wystawy Bauhaus i przemysł jedwabniczy w pawilonie Krefeld. Po Lilly Reich nie zachowało się zbyt wiele materiałów, za pomocą których dałoby się opowiedzieć jej biografię i karierę, poza tymi, o które sama zadbała w czasie wojny. Robiła to jednak z myślą o Miesie van der Rohe, a nie z pobudek osobistych. Jest tu podobna do tak wielu kobiet, które nierzadko były prekursorkami, ale nigdy same nie czuły się wyjątkowe. Dlatego Renata Kopyto i Iwona Demko zadbały o program towarzyszący wystawie. Christiane Lange – niemiecka historyczka sztuki – opowiedziała nam nieco więcej o współpracy tej pary i o wkładzie Reich w projekty architekta, a w kinie Pod Baranami mogliśmy zobaczyć film Haus Tugendhat. Tytuł nawiązuje do modernistycznego domu, który zaprojektowali wspólnie Reich i van der Rohe w Brnie. Od 2012 roku budynek można zwiedzać, został też wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Przed nami jeszcze dwa pokazy filmowe: 14 listopada o godz. 18.00 w Auli Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zobaczymy film dokumentalny Mies van der Rohe. Kobieca historia rodzinna”, w którym głos oddano kobietom z kręgu Miesa, w tym Lilly Reich, a zaraz po nim hiszpański dokument [On set with] Lilly Reich, który z nielicznych zachowanych materiałów odtworzy dla nas postać designerki.
W poprzednich latach dzięki Renacie Kopyto i Iwonie Demko mogłyśmy poznać lub przypomnieć sobie postaci m.in. Unici Zürn (pisarka i rysowniczka), Gerdy Taro (niemiecka fotografka o żydowskich korzeniach), Elsy von Freytag-Loringhoven (niemiecka prekursorka awangardy artystycznej), Lou Andreas-Salomé (pisarka i psychoanalityczka). Z niecierpliwością czekam na przyszłoroczną odsłonę wystawy w Domu Norymberskim i kolejną artystkę, którą dla siebie odkryję.
Sylwia Góra
Kulturoznawczyni, literaturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu, autorka książki Ewa Kierska. Malarka melancholii [Universitas 2020] oraz Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce [Marginesy 2022], animatorka kultury, miłośniczka literatury pisanej przez kobiety oraz biografii nieznanych i zapomnianych artystek, stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej” oraz „Kosmosu dla Dziewczynek”.