Nr 11 jesień 2023 dyplomy Paweł Olszewski

ETC(ITD): RUNNING IN CIRCLES AND SPIRALS SWIRLING UPWARDS

Autor: Paweł Olszewski
Tytuł: ETC(ITD): RUNNING IN CIRCLES AND SPIRALS SWIRLING UPWARDS
Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa
Promotor: prof. dr hab. Andrzej Bednarczyk, dr hab. Michał Zawada
Recenzent: dr hab. Bogumił Książek

Paweł Olszewski, 2022, olej na płótnie, 47 x 44 cm (fragment)

 

(…) Oświetlony jedynie niebieską lampką (sygnał czekającej na niego wiadomości), patrzył na sufit, czymś udręczony, choć udręczenie to wyczuwalne było tylko instynktem, przeczuciem kogoś, kto szczególną uwagę zwraca na cierpienia innych, bo jego własnego nie zdradzał w nim żaden grymas ani jęk. Jego obszerny pokój, pozostałość po matczynej trosce nad niewyrośniętym chłopcem, zdobiły wszelkie młodzieżowe motywy odpowiednie dla jego ówczesnego stanu, wieku i płci. Na ścianach wisiały plakaty popularnych piosenkarzy i piosenkarek, zastygłych w dynamicznych pozach i ułożeniach ust, wymaganych do wyśpiewania części utworu, w trakcie którego wykonano im te zdjęcia. Pod nimi były wszelkiego rodzaju konsole do gier, odtwarzacze, ekrany oraz okulary wirtualnej, wzmocnionej, a także pomniejszonej rzeczywistości (używane do omijania wzrokiem niepożądanych jej fragmentów), wszystkie wydające z siebie atrakcyjne blipy, bloopy i westchnienia, które każdego, poza osobą, która przeżywa to, co on teraz, wprawiłyby w szał pożądania i nadpobudzenia. Repliki w skali rzeczywistej najpopularniejszych młodzieżowych pojazdów, umieszczone bliżej centrum, co jakiś czas aktywowały głośniki ulokowane pod ich maskami, dźwiękami symulując wibrację silników, odgłosy wyścigów ulicznych i aplauzu publiczności. Pośrodku, szybami wydzielając kolejne pomieszczenie, znajdował się pokaźnej wielkości humidor, podarunek od Ojca, wypełniony fajkami i cygarami wszelkiego rodzaju i ze wszystkich stron świata. Zawsze dawniej przyciągał on jego wzrok, chwytał go, gdy swobodnie prześlizgiwał się po pokoju i składał mu obietnicę nowego świata doświadczeń, smaków i wrażeń, który otworzy się przed nim wraz z osiągnięciem odpowiedniego wieku. Jego obecność w centrum pomieszczenia i odgłosy tykania, które z siebie wydawał, odliczając czas do otwarcia się, ekscytowały go i odurzały przyjemnie, a sam widok egzotycznych kobiet i pejzaży z obwolut cygar powodował u niego niemal nieświadomy odruch szarpania za luźny rąbek materiału u swoich spodni.

Nie potrafił czytać, nie rozumiał zjawiska ruchomych obrazów ani kompozycji dźwiękowych, co tłumaczyło jego obojętność na wszelkie otaczające go stymulanty. Nie wydawał też z siebie wielu słów, poza kilkoma zasłyszanymi w młodym wieku komendami, które ułatwiały mu poruszanie się poza pokojem. (…) Towarzyszyła mu jedynie – może kiedyś wyuczona i gdzieś w jego głowie nieświadomie zapisana lub instynktowna i pierwotna – skłonność do oceniania symboli – liczb z ekranu – na podstawie długości ich ciągu oraz binarnych – pozytywno-negatywnych, czerwonych lub zielonych ich zabarwień – wywołujących u niego mimowolne marszczenie brwi lub ich unoszenie. Na co dzień, przed światem opierał swoje zachowanie na natychmiastowych ewaluacjach mikroskopijnych reakcji osoby lub osób, z którymi miał do czynienia lub które go obserwowały – jako że wszyscy dokoła, nie mając mu niczego za złe, życzyli mu dobrze, wyczuwał, kiedy ich zadowolenie z jego działań osiąga wartość maksymalną, a kiedy niknie. Wtedy powracał do poprzedniej najwyższej wartości i w ten sposób zachowywał pozory adekwatności.

Wszelka ta niewiedza i ignorancja nie były wynikiem jego ograniczonych zdolności, bo w swoim surowym potencjale nie odstawał od innych – w młodości mógłby przyznać się do swoich braków lub zostać na nich nakryty. W sekrecie przed sąsiedztwem jego matka wynajęłaby wtedy Nauczyciela, który, zakradając się po zmroku do jego pokoju, pomagałby nadrabiać lata strat i zacofania. (…) Po długich latach wysiłku chłopiec zacząłby rozszyfrowywać widoczne na całym świecie symbole. Na początku oznaczałyby one pojedyncze dźwięki, zwarcia krtani połączone z układami ust. Po czasie, zacząłby sumować je z sobą, tworząc krótkie kompozycje, podobne do kichnięcia – eth, xrp, rpl. W końcu przemówiłby pełnymi sekwencjami – długimi, rzetelnymi i rozsądnymi, czerpanymi prosto z jego głowy i serca, dotąd zupełnie samymi sobą zajętych. Nigdy jednak tego nie zrobił. Po części z lojalności dla siebie z przeszłości, który nakazał mu nieustanną inwestycję, a koszty lat takiej nauki naruszyłyby stały dopływ środków, koniecznych w strategii procentu składanego (compounding interest). Po części z przeczucia, że tuż za pojęciem pisma i mowy czyha na niego świadomość matematyczna, odzierająca liczby z ich zielono-czerwonych szat – ukazująca mu ich prawdziwe wartości, po których objawieniu z pewnością sprzedałby i wytracił wszystko, co już zebrał.

Przede wszystkim jednak wstrzymał się od tego z powodu wysiłku umysłowego, którego by takie przedsięwzięcie od niego wymagało; wysiłku umysłu zajętego już czynnością pasywną, ale wymagającą nieustannego skupienia – kontroli twarzy i jamy ustnej w ćwiczeniu, nazywanym mewingiem, przeprowadzanym w celu naturalnej modyfikacji własnego wyglądu. Mewingujący przyciskał z całych sił swój język do podniebienia miękkiego, jego końcówką dotykając górnej linii zębów. Za nim, w stosunku do swojego rozmiaru najsilniejszym mięśniem ciała, podążała cała reszta dolnej części twarzy, w powolnym, ale stałym tempie, wyłaniając pierwsze ostre formy szczęki z gładkiego stoku, prowadzącego od dolnej wargi do szyi młodzieńca. Twarz rosła również wszerz, w wyniku zagryzania zębów, mięśnie żuchwy wybrzuszały się i po obu stronach kierowały na zewnątrz – świadectwo ciężkiej pracy i oddania ćwiczeniu, zakazanemu przez Władze z obaw przed bolesnymi ukąszeniami ludu, a przez niego skrywanemu w policzkach, utrzymywanych w ciągłym stanie nadymania. Mężczyzna, codziennie rano odkrywając nakreślony na ścianie graficzny schemat procesu – oddany swojej przeszłej świadomości, która najwyraźniej, w obawie przed czymś, zdecydowała się szykować szczękę – skupiał się na „języku do podniebienia”, starając się nie pozostawiać w głowie miejsca na inne rozproszenia – a poziome kreski kreślone na tabliczce, którymi oznaczał objętość swojej żuchwy, kierowały się wszerz.

| | | ||| ||||| || (———-) |||| ||||| | | | | |

Paweł Olszewski

Paweł Olszewski

Ur. w 1996 r. w Tarnowie, mieszka i pracuje w Krakowie. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Universität der Künste w Berlinie. Jego praktyka artystyczna obejmuje malarstwo i instalacje. Delikatne kolory jego prac tworzą wszechświat jednoczesnej przeszłości i spekulatywnej przyszłości. Humanoidalne kończyny i twarze są rozkładane i duplikowane, podczas gdy jedność podmiotu rozpływa się w przerażających, ale czułych krajobrazach.