Kwadraty nie są tym, czym się wydają
Jakub Woynarowski, Nova Iconologia
Miejsce: Biuro Wystaw Artystycznych w Krośnie
Czas: 29.09 – 21.10.2023
Kuratorka: Marta Kudelska
Nova Iconologia wita nas czerwoną kotarą; przenosimy się do miasteczka Twin Peaks. Od razu wiemy, że – podobnie jak w serialu Davida Lyncha – będziemy musieli skupić się na ukrytych znaczeniach.
Na szczęście wprowadza nas do nich Marta Kudelska, która w tekście kuratorskim sięga po dzieło Iconologia overo Descrittione dell’Imagini universali – XVI-wieczne kompendium wiedzy o alegoriach, symbolach, metaforach i ich artystycznym zastosowaniu. I przez samo odniesienie do słownika symboli – niezależnie, czy mówimy o dziele historycznym, czy zupełnie współczesnym – wystawie nadany został specyficzny kierunek „czytania”. Wchodząc do galerii, ostrzeżeni jedynie krótkim tekstem, mierzymy się bowiem z zaskakująco rozbudowanym zbiorem tajemniczych kształtów i znaków. Alchemiczne symbole żywiołów, rozwarstwione koła, fraktalne spirale. Niektóre są prostymi prezentacjami odświeżonych klasyków: wpisanego w trójkąt Oka Opatrzności czy minimalistycznego Uroborosa. Inne nieco uwspółcześniają, czy może raczej testują, znane kształty w obliczu XXI-wiecznych wyzwań, dzięki czemu otrzymujemy przesympatyczne węże USB/TRS.
Nie bez znaczenia jest w tym wszystkim kolor. Klasyczna dla Woynarowskiego trójca czerni, bieli i czerwieni nadaje wystawie niemal ascetycznego, lecz dostojnego charakteru, odsyłając nas wprost do magii. Barwy odnoszą się do kolejnych etapów alchemicznej, duchowo-materialnej pracy: materii, jasności i przeciwieństw. Są to procesy, których historię można tropić aż do starożytności i teorii humoralnej. Znacznie łatwiej odnaleźć je jednak we wcześniejszych pracach artysty (w tym kontekście szczególnie warto sięgnąć po współtworzoną z Martą Kudelską Drogę Ernesty Thot – Kuratorską podróż przez Wielkie Arkana Tarota).
Co więc w nich znajdziemy? Dokładnie to, z czym mierzymy się oglądając Novą Iconologię. Magia, tajne symbole, procesy twórcze, nadprzyrodzone siły. Powoli odkrywa się przed nami złożona sieć znaczeń. I właśnie w ten sposób (i w tym miejscu recenzji), rozgrywa się kluczowy dla wystawy proces. Zarzucony haczyk chwyta, a my wpadamy w interpretacyjną króliczą norę.
Samo rabbit hole to określenie tak silnego zainteresowania tematem, że nie można przerwać procesu poszukiwania wiedzy. Przestać szukać, scrollować, googlować, czytać, wracać, znajdować i znowu szukać. Znamy to chociażby z godzin poświęconych Wikipedii – kto chociaż raz nie spędził czasu na czytaniu o temacie dalekim od naszej codzienności? I w analogiczny sposób oddziałuje na nas Nova Iconologia – przez nieuniknione przeplatanie elementów, nawarstwianie kolejnych znaczeń i powroty do sprawdzenia oglądanych już grafik. Bo czy można sobie wyobrazić lepszego królika do pościgu niż świat tajemniczych symboli i łączących je równie tajemniczych matematyczno-metafizycznych powiązań?
Przechadzając się po niedużej ekspozycji, z czasem odkrywamy coraz więcej punktów wspólnych. Figury okazują się nie tylko połączone mitycznymi korzeniami, ale dzielą też pochodzenie geometryczne, a Woynarowski po mistrzowsku dekonstruuje i rekonstruuje złożone symbole. Z czymś pomiędzy, a może raczej z ezoteryczną syntezą chirurgii i geometrii, odkrywa przed nami, że za wszystkim stoi matematyka. Niezwykle skomplikowane alchemiczne wzory okazują się jedynie powielonymi formami kwadratów, trójkątów i okręgów. A gdy nasze hipotetyczne tropy stają się spójne, granica między rzeczywistością i pełnym halucynacji obłędem rozmywa się. Kwadraty po prostu nie są tym, czym się wydają.
Zwiedzanie Ikonologii jest więc trochę jak odnajdywanie połączeń, wzorów i błyskotliwe łapanie skojarzeń. A gdy już trafimy, co chyba nieuniknione, na wzór nierozpoznany – to tym bardziej odczuwamy nie tyle niedosyt, ile głębszą ciekawość. W jej rozbudzaniu pomaga aranżacja wystawy, która w niewymuszony sposób zachęca nas do konfrontowania odkrywanych tropów z poznanymi już wcześniej symbolami. Oczywiście, podobnie działają prace Woynarowskiego, z ich niemal pedantycznie idealną formą, która co chwila wywołuje uczucie znane z internetowych kompilacji „oddly satisfying videos”.
Wspomniane odnajdywanie kolejnych wątków odbywa się raczej w obszarze formy, bo to ona wiedzie prym nad treścią… chociaż uczciwiej byłoby stwierdzić raczej zatarcie granicy między tymi wymiarami. Ich przecięcie zostało umiejętnie wyeksponowane za pomocą umieszczonych na wystawie krótkich wideo, które pokazują historyczno-architektoniczne konteksty, demaskując jednocześnie geometryczne zależności w prezentowanych na wystawie symbolach. Działają one wyjątkowo silnie, jeśli po pierwszym zwiedzaniu znajdziemy chwilę na krótki spacer po krośnieńskim starym mieście. Czyżby wirus Woynarowskich tajemnic rozlał się na świat poza galerią?
Szczególnie, że grafiki – chociaż spokojne i dość oszczędne – aż gotują się od wewnętrznej fascynacji tajemniczością. Fascynacji tak typowej dla tropicieli starożytnych symboli; badaczy każdego cyrkla, trójkąta i dziwnego krzyża, jakie można dostrzec w starożytnych księgach i na frontach siedzib pradawnych bractw. A my, wchodząc w grę interpretacji, dajemy porwać się wystawie, która wydaje się prowadzić nas od jednej pracy do drugiej. Poruszanie się między nimi jest jednak nieco utrudnione; chcemy zobaczyć więcej, kartkować dalej, spojrzeć na kolejne hasło słownika symboli. Podobnie jak to bywa w przypadku teorii spiskowych: ciągle coś nam umyka, obraz nigdy nie jest pełny. Jest w tym coś pierwotnego, przypominającego symboliczną odmianę pareidolii.
A może to wszystko to zwyczajna magiczna sztuczka? W pewnym momencie pojawia się ta nieunikniona racjonalizacja. Być może połączona z obserwacją, że właściwie większość z prezentowanych dzieł to stopklatki złudzeń optycznych. Spodziewamy się wręcz, że wciągną nas do grafik: dwuwymiarowa spirala okazuje się przestrzenną wieżą Tatlina, trzymające się za ręce szkielety zaczynają radośnie pląsać. Samo pojawienie się tej refleksji wydaje się potwierdzać, że dokonała się materializacja iluzji, a my jesteśmy już daleko w króliczej norze, do której z resztą wpadliśmy zupełnie dobrowolnie. Woynarowski nie potrzebuje szamańskich tańców, a my i tak jesteśmy jego.
Jakub Wydra
Badacz, teoretyk, krytyk. Student MISH i absolwent zarządzania kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisze o posthumanizmie w sztuce i naukach społecznych, szukając pomysłów na świat pozbawiony antropocentrycznego skrzywienia. Autor futurologicznego programu Pieśń przyszłości w Radiu Kapitał.