Andrzej Bednarczyk, wystawy w Małej Galerii PLSP w Nałęczowie oraz Galerii im. M.E. Andriollego w Nałęczowskim Ośrodku Kultury

Miejsca:
Mała Galeria Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych
im. Józefa Chełmońskiegow Nałęczowie,
Galeria im. M.E. Andriollego w Nałęczowskim Ośrodku Kultury
Czas: 16.03–14.04.2022

Widok wystawy, wystawa Andrzeja Bednarczyka w Małej Galerii PLSP w Nałęczowie, fot. Tymon Iwański

W moim świecie labirynt, jak globalna pajęczyna, pokrywa całą przestrzeń. Nie ma wejścia ani wyjścia, gdyż nie istnieje już żadna przestrzeń poza nim. Wszyscy się w nim rodzimy i każdy umrze w jednym z zatęchłych zaułków. Powstał labirynt, o niepoliczalnych korytarzach i rozdrożach. Żadne miejsce nie jest szczególne. Nie istnieje jeden skarb, choć wszyscy dążą do jego zdobycia. Zasiedlony jest przez osiem miliardów Minotaurów i Tezeuszów, a każdy z nich snuje swoją jedynozbawczą nić Ariadny, na każdym więc z rozdroży kłębią się kołtuny tysięcznych nici, pośród których nie sposób rozpoznać własnej. Nic nie jest jedynie sobą. Jest też trochę czymś innym. Nic nie zdarza się po raz pierwszy, lecz w wikłaniu z tym, co już było. Żyjemy w splątaniu. Każda fraza cytuje albo małpuje inne frazy. Wszystko się powtarza, ale nigdy dokładnie tak samo. Obranie tego, a nie innego kierunku drogi nie ma żadnego znaczenia.

Mój labirynt jest wypełniony mieszkańcami i ich sprawami. Wszyscy tutaj są powiązani ze wszystkimi siecią referencji, zależności, wspólnych lub wzajemnie się wykluczających historii, poglądów, planów. Wszystko jest uwikłane we wszystko. Wszystko jest echem echa. Nie istnieje jedna miara, która mogłaby opisać całość jedynie w formie lokalnej i doraźnej konwencji. Każda jest zapętlona, nie istnieją więc ani bezwzględne krawędzie miejsca, ani chwili. Są one mozolnie klecone przez każdego z mieszkańców na rzecz złudnego poczucia porządku ustanawianego na podstawie kołtunów nici Ariadny, o których nie wiemy, na ile są nasze, a na ile cudze. Wszyscy rozmawiają ze wszystkimi. Każde wyszeptane słowo ma globalny zasięg – rozchodzi się po miliardowych korytarzach, miliardowymi echami i powraca do mówiącego w wypoczwarzonej formie pomówienia. Nikt nie mówi własnymi słowami. Każde ze słów ciągnie za sobą niezliczone tunele zapożyczeń i kontekstów. Ich znaczenie trzeba pertraktować. Zanim fraza dotrze do odbiorcy i zostanie uzgodnione jej znaczenie, zmienia się konstelacja odniesień. Dlatego wszystko może znaczyć cokolwiek. Każdy jest samotny, mimo że żyje w tłumie.

Zadomowiłem się w labiryncie i prowadzę dziennik tego poplątanego życia, chociaż nie wiem po co.