Nr 13 wiosna recenzje Kamil Kuitkowski

słodkie dystopie, gorzkie utopie

Z popiołów
Miejsce: Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki
Czas: 15.03 – 26.05.2024
Osoby artystyczne: Hanna Antonsson, Sara Bezovšek, Justyna Górowska, Ewelina Jarosz, Marcin Janusz,
Karolina Jarzębak, Ida Karkoszka, Agata Lankamer, Aleksandra Liput, Julia Lohmann, Antonina Nowacka,
szkoda (Kasia Piątkowska), Aleksandra Wieliczko, Klara Woźniak, X-Philes (Rafał Domagała, Maja Gomulska,
Bartosz Jakubowski, Gabriela Sułkowska), Xtreme Girl (Lena Peplińska, Laura Radzewicz), Ada Zielińska
Kuratorka: Michalina Sablik

Widok wystawy, „Z popiołów”, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, fot. Kuba Celej

Widok wystawy, „Z popiołów”, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, fot. Kuba Celej

Pewna „lewitująca” (jak ją niektórzy nazywali) kuratorka uczyła mnie kiedyś, że tytuły wystaw muszą być sexy, cokolwiek to w kontekście wystawiennictwa znaczy. Oczywiste jest, że tytuł to ważna sprawa. Może zaintrygować – jak Z popiołów – lub zniesmaczyć – jak Czyszczenie Zachęty. Nazewnictwo wymaga uważności tym bardziej, gdy wydarzenia dzieją się po sobie, w jednym ważnym miejscu, i to w momencie szczególnym, choć politycznie z wielu powodów dwuznacznym. Pewne niezgrabne zestawienia mogą na przykład niechcący podciąć skrzydła wystawienniczym zamysłom, a skojarzenia z odrodzeniem zamienić na asocjacje z wojenną pożogą. – Co jest wręcz symboliczne wobec wystawy Z popiołów, odnoszącej się w tytule i opisach do mitologicznego ptaka – feniksa – ale też oczywiście do świata rozrywanego kryzysami ekologicznymi i politycznymi.

„Świat wokół płonie. Postać o głupawym spojrzeniu pije kawę i mówi: «This is fine». Śmieszno-smutne, pogodzone z szalejącą apokalipsą memy są przejawem wiary, że natura i ludzki świat mają charakter mitycznego Feniksa, (…) Globalne kryzysy ekologiczne podważają odwieczną wiarę w naturę jako Feniksa (…). Na wystawie pokazujemy stworzone przez osoby artystyczne po 2020 roku prace, podzielone na dwa wątki. Pierwsza część: «Płomień» opowiada o rzeczywistości wielokryzysu – klimatycznego, ekonomicznego, społecznego (…). Natomiast druga część «Narodziny» pokazuje spekulatywne wizje ekologiczno-technologicznej przyszłości, tworzone w duchu idei kolektywizmu i posthumanistycznego feminizmu” – pisze Michalina Sablik, kuratorka wystawy Z popiołów w tekście wstępnym (całość do przeczytania tutaj https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/z-popiolow), nakreślając dwie główne osie wystawy otwartej 15 marca w Zachęcie, i proponując nam nie tylko zajęcie się ważnymi sprawami absorbującymi 20- i 30-letnie osoby artystyczne, ale też obiecując znalezienie ich rozwiązań.

Nie da się jednak czytać tej wystawy bez kontekstu lokalnie politycznego. Wtedy robi się naprawdę ciekawie. Tym bardziej, że prezentacja w Zachęcie wystawy przygotowanej przez Sablik jest konsekwencją wyborów z 15 października (nawet data otwarcia Z popiołów w jakiś sposób przywołuje ten dzień) i podjętych przez nowy rząd decyzji. I to właśnie polska polityczność i konsekwentne dzielenie polskiego społeczeństwa na pół, wydaje mi się szczególnie istotne wobec „podwójnej” wystawy proponowanej przez Sablik. 21 grudnia 2023 roku opublikowano informację o odwołaniu przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomieja Sienkiewicza osławionego dyrektora Zachęty Janusza Janowskiego. Nikt się nie spodziewał, że stanie się to tak szybko, wielu pewnie myślało, że obecny minister pozwoli dokończyć kadencję dyrektorowi powołanemu przez swojego poprzednika Piotra Glińskiego. W komunikacie MKiDN przeczytaliśmy jednak, że: „Jednym z głównych powodów decyzji Ministra było niewywiązanie się przez dyrektora z jednego z podstawowych obowiązków statutowych – stworzenia i realizacji strategii instytucji kultury, co uniemożliwiło realizację statutowych zadań Zachęty” (całość do przeczytania tutaj https://www.gov.pl/web/kultura/minister-kultury-i-dziedzictwa-narodowego-odwolal-dyrektora-zachety—narodowej-galerii-sztuki). Zapowiedziano również ogłoszenie konkursu a P.O. dyrektora została Justyna Markiewicz. Nie da się ukryć, że wielu z nas odetchnęło z ulgą i zaczęło zastanawiać się, co dalej. W końcu przez ostatnie kilkanaście miesięcy obserwowaliśmy coraz bardziej kuriozalne działania wystawiennicze instytucji osuwającej się na merytoryczne i artystyczne rubieże, słyszeliśmy o zrywanych współpracach, marginalizowaniu kuratorów pracujących w Zachęcie, fatalnym traktowaniu pracowników i pracowniczek, prawniku z Ordo Iuris, i crème de la crème – wyłonieniu projektu Ignacego Czwartosa, naczelnego „dobrozmianowego” artysty, jako reprezentanta Polski na tegoroczne Biennale w Wenecji.

Dość szybko w środowisku rozeszły się wieści o skasowaniu programu zaplanowanego przez Janowskiego i przygotowywaniu zupełnie nowych wystaw. Z jednej strony można taką decyzję uznać za brawurową – dużych wystaw instytucjonalnych najczęściej nie przygotowuje się w takim trybie, a odwoływanie ich „z dnia na dzień” może nieść poważne problemy prawne. Z drugiej strony, mając świadomość głosów płynących z instytucji za kadencji odwołanego dyrektora, mówiących o powszechnym chaosie i nieprzestrzeganiu wypracowanych procedur i metodologii pracy nad wystawami, o instytucji właściwie już wewnętrznie zniszczonej, taka decyzja może mniej dziwić – z tych powodów tak nagłe przebudowanie programu mogło być zwyczajnie możliwe i łatwe do przeprowadzenia.

W tej trudnej i niecodziennej sytuacji Michalina Sablik przygotowała wystawę zbiorową, zadanie kuratorsko karkołomne. I wydaje się, że samym tytułem Z popiołów puszcza do tej sytuacji oko. Sama jednak wystawa skupia się na czymś innym, porzucając lokalne konteksty, a przywołując globalne kryzysowe hiperobiekty, wobec których osoby artystyczne nie potrafią i nie chcą przechodzić obojętnie. I to takimi problemami, wydaje się mówić kuratorka, powinny się zajmować instytucje publiczne. Nie jakimiś „figur racjami” i sztuką pseudo-religijną. Sablik dzieli wystawę w Zachęcie na dwie części: „Płomień” i „Narodziny”. Pierwsza za skupia się na dystopijnym, rozpadającym się świecie, druga przedstawia wizje utopijne. W obu częściach wystawy wyczuwalny jest pośpiech przygotowania i pracę w instytucji „czasu przełomu”. Być może przez to, wystawa Z popiołów wydaje się w jakiś sposób sterylnie muzealna. Sablik stara się to ograć, konstruując ekspozycję w każdej z głównych sal wystawy wokół jednej dominującej pracy. W przypadku części „Płomień” są to dwie intarsje Karoliny Jarzębak, a w przypadku „Narodzin” – poliptyk Marcina Janusza. I to właśnie ten gest ujawnia podstawowy problem, czy raczej zachwianie, Z popiołów. Intarsje Jarzębak niewolne są od autoironii pokazującej, że to zanurzenie w defetystycznych memach jest tak naprawdę całkiem „spoko”. Z kolei praca Janusza ma w sobie apokaliptyczny „vibe”: na drugim planie „nowego raju” wybucha wulkan. Z popiołów okazuje się wystawą o słodkich dystopiach i gorzkich utopiach. Te pierwsze są nam znane, bezpieczniejsze, jakoś się w nich już rozgościliśmy; te drugie – jako wyobrażone i dopiero możliwe – budzą niepokój. Tak jakby to jednak myślenie fatalistyczne, pewnego rodzaju pornografia zagłady, jak w fotografiach Ady Zielińskiej, było dla nas bardziej naturalne. Natomiast dywagowanie o możliwej zmianie jest raczej kostiumem, czymś co nie prowadzi do prawdziwej przebudowy, lecz raczej ukrywa rozkład. Tak jak przywoływany w pracy Julii Lohmann solarpunk, który jest właściwie scenograficznym, choć wykonanym z alg, wielkim lampionem. Być może jest to spowodowane tym, że kulturowo utraciliśmy możliwość myślenia utopijnego – i wciąż jej nie odzyskaliśmy (chętniej sięgamy do serialu Black Mirror lub świata Fallouta niż do np. powieści Ludzie jak bogowie Wellsa). Dlatego sąsiadująca, otwarta tego samego dnia, wystawa Zza gór słońce wznosi się blade, przygotowana przez Aleksandrę Skowrońską, przywołująca mroczną ekologię Mortona, wydaje się słusznym uzupełnieniem Z popiołów. Morton proponuje raczej zanurzenie się w błocie świata niż radosne solarpunkowe hasanie po łąkach. Tym bardziej, że utopie czytamy też być może jako fałszywe i niebezpieczne, i może o tym faktycznie jest zaproponowana przez Sablik wystawa: o niemożności zbudowania utopii. A tym mniej za pomocą sztuki, nie polityki. W końcu systemy totalitarne, wszelkie „dobre zmiany” były czyimiś utopiami.

Tak, zmieniła się władza, a wraz z nią także ta w najważniejszej polskiej galerii. Jednak, czy naprawdę reakcją na to ma być sprzątanie po kimś, czyszczenie miejsca tak, by się nie ubrudzić drugim człowiekiem? Skojarzenia, w tym historyczne, budzi Czyszczenie Zachęty fatalne i nakreśla jeden z podstawowych problemów. Głęboką, wewnętrzną, wypowiadaną mniej lub bardziej wprost nienawiść jednych do drugich i kompletną nieumiejętność współpracy oraz patrzenia na polską kulturę jako szerokie spektrum. A w końcu przez to nieustanne wahadło, usuwanie na zmianę kogoś w cień (raz na przykład artyści okręgów ZPAP-u, innym razem na przykład artyści queerowi) środowiska się radykalizują i coraz bardziej od siebie oddalają. Poprzez instytucjonalny gest przeprowadzenia „czyszczenia” wystawy: Z popiołów, proponująca m.in. queerową kolektywność jako remedium na bolączki świata, lub jak Zza gór słońce wznosi się blade, przypominająca o otwarciu się na istoty nie-ludzkie, okazują się ledwie deklaratywne.

W jakiś sposób to rozumienie wystawy Z popiołów podbija skojarzenie z systemami totalitarnymi przywołane przez wydarzenie, które miało miejsce w Zachęcie dokładnie 13 dni po otwarciu wystawy. Nie tylko liczba dni była w jego przypadku pechowa. Odbyło się wtedy Czyszczenie Zachęty – performance dźwiękowy Katarzyny Krakowiak-Bałki, kuratorowany, co znamienne, przez Andę Rottenberg – dyrektorkę Zachęty w latach 1993–2001. „Cały gmach wybrzmi głosami kilkunastu śpiewaczek i śpiewaków zaproszonych do performatywnej interpretacji partytury, opartej na transkrypcji odgłosów sprzątania – np. szorowania, odkurzania czy froterowania. Artystka proponuje tym samym metaforyczne oczyszczenie budynku, tchnięcie w niego nowego ducha, wymiecenie zeń śladów jego skomplikowanej dawniejszej i nowszej historii, by przygotować Zachętę na nowe czasy i wyzwania” – czytamy w tekście towarzyszącym wydarzeniu (całość do przeczytaniu tutaj https://zacheta.art.pl/pl/kalendarz/katarzyna-krakowiak-balka-czyszczenie-zachety) i opis ten budzi niesmak, zwłaszcza wobec tak bardzo skonfliktowanego i rozdartego politycznie i ideologicznie polskiego społeczeństwa. Tak, zmieniła się władza, a wraz z nią także ta w najważniejszej polskiej galerii. Jednak, czy naprawdę reakcją na to ma być sprzątanie po kimś, czyszczenie miejsca tak, by się nie ubrudzić drugim człowiekiem? Skojarzenia, w tym historyczne, budzi Czyszczenie Zachęty fatalne i nakreśla jeden z podstawowych problemów. Głęboką, wewnętrzną, wypowiadaną mniej lub bardziej wprost nienawiść jednych do drugich i kompletną nieumiejętność współpracy oraz patrzenia na polską kulturę jako szerokie spektrum. A w końcu przez to nieustanne wahadło, usuwanie na zmianę kogoś w cień (raz na przykład artyści okręgów ZPAP-u, innym razem na przykład artyści queerowi) środowiska się radykalizują i coraz bardziej od siebie oddalają. Poprzez instytucjonalny gest przeprowadzenia „czyszczenia” wystawy: Z popiołów, proponująca m.in. queerową kolektywność jako remedium na bolączki świata, lub jak Zza gór słońce wznosi się blade, przypominająca o otwarciu się na istoty nie-ludzkie, okazują się ledwie deklaratywne. Poprzez obecność w jednej instytucji z dźwiękowym “Czyszczeniem” w jakiś sposób fałszywie dźwięczą. Cała sytuacja sugeruje po raz kolejny instytucję publiczną nie tyle odrodzoną dla wspólnoty, ile raczej oddaną znów innemu „jedynie słusznemu” Orłu Białemu. Mierzi to o tyle, że obie kuratorki w samych wystawach, a także podczas ich otwarć nie krzyczały o „odzyskaniu zachęty”, oddały głos wspólnotom, aktualnym i istotnym zjawiskom, różnorodnym postawom twórczym, a swoje przemowy w dużej mierze poświęciły przywołaniu wszystkich pracujących przy wystawach osób.

Nieprzypadkowo może w Nowych Atenach – niechlubnej pseudo-encyklopedii Benedykta Chmielewskiego, będącej emblematyczną publikacją czasów intelektualnego impasu XVIII-wiecznej niby oświeceniowej Polski – autor wymienia Feniksa, zastanawiając się nad jego prawdziwością, w rozdziale „Miribilia” (rzeczy cudowne) i nieprzypadkowo rozdział ten kończy wymienianiem „Imposiblii” (rzeczy niemożliwe). Nieprzypadkowo też może, a na pewno symbolicznie, dzień po otwarciu wystawy Z popiołów złamało się animatronicznego skrzydło Klary Woźniak, otwierające wystawę u szczytów schodów. Praca ta przywodziła skojarzenia z podobnie usytuowaną Nike z Samotraki w paryskim Luwrze. Jak wiemy Nike to bogini zwycięstwa, więc może jeżeli sfery wspólne – tak jak kultura i instytucje jej dedykowane – będziemy traktować jako nieustanne pole bitwy, na którym na przemian ktoś po kimś sprząta, zawsze będzie ona miała połamane skrzydła, a żadne utopie (w formie wspólnotowych systemowych zmian) nie będą możliwe.

Widok wystawy, „Z popiołów”, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, fot. Kuba Celej

Kamil Kuitkowski

Kamil Kuitkowski

Kurator, koordynator wystaw i innych wydarzeń artystycznych. Absolwent malarstwa ASP w Krakowie, ostatecznie porzucił ścieżkę własnej twórczości plastycznej na rzecz pracy z innymi artystami i artystkami. Autor i kurator programu wystaw „Cloakroom” w Cricotece, rocznego kuratorskiego programu wystaw w Shefter Gallery w Krakowie oraz wieloletni kurator i koordynator wystaw i działań Fundacji Razem Pamoja w Polsce i w Kenii. Obecnie poza kuratorowaniem i koordynacją wystaw w Cricotece aktywny jako współpracownik mniejszych galerii prezentujących najświeższe dokonania młodych polskich twórców i twórczyń. Mieszka i pracuje w Krakowie.