Nr 1 wiosna 2021 recenzje Anna Baranowa

Empedokles według Waltosia

Miejsce: Galeria Artemis, Kraków
Czas trwania: 19.12.2020–11.03.2021

Idę. Umierać? tylko w ciemność wiedzie 
Ten krok, a ty wciąż, oko, pragnęłobyś widzieć!
(Friedrich Hölderlin, Śmierć Empedoklesa.
Tragedia
, ujęcie I, akt II, scena 6, tłum. Andrzej Lam)

Od połowy grudnia 2020 roku do początku lutego 2021 roku w galerii Artemis w Krakowie mogliśmy oglądać wystawę Jacka Waltosia Empedokles u krateru Etny. Cykl pod tym tytułem powstał w latach 2006–2011, ale w Krakowie nie był dotąd eksponowany. Okres pandemii okazał się dobrym momentem, aby pokazać go publiczności. O planach wystawy słyszało się od kilku miesięcy, ale oczywiście nie sposób było przewidzieć, że czas jej otwarcia zbiegnie się ze spektakularnym wybuchem Etny. Zauważyli to przyjaciele i miłośnicy artysty. Lubimy takie koincydencje. Jacek Waltoś był na Sycylii dwukrotnie. W 1973 roku zwiedził ją wzdłuż linii brzegowej, słynny wulkan oglądając z daleka. Wycieczkę na Etnę odbył z przyjaciółmi w roku 2013, już po ukończeniu cyklu Empedoklesowego. Było to postawienie kropki nad i, bez konsekwencji dla dalszego rozwinięcia tematu. Jednak to nie turystyczne wrażenia były dla Waltosia impulsem do zajęcia się postacią Empedoklesa u krateru Etny, lecz właściwa mu potrzeba namysłu i wyrażania wielkich problemów egzystencji za pośrednictwem dialogu z tekstami kultury.

Jacek Waltoś – malarz, rzeźbiarz, grafik, krytyk, kurator wystaw – znany jest ze swojej wielowątkowej twórczości, zanurzonej w tradycji słowa i obrazu. Artysta mówi o imponderabiliach ludzkiego losu i to mu zapewnia aktualność bez względu na formę, jaką się posługuje. Adam Zagajewski, śledzący rozwój swojego starszego kolegi od wielu lat, tak ostatnio napisał: „ta sztuka jest fascynującą próbą ustalenia kilku centralnych kategorii wizualnych, które zawarłyby w sobie ból, cierpki smak życia, mądrość i oderwały się od chaosu życiowego, ale nie do końca, żeby nie przeciąć połączeń z lawą życia”  1  1   A. Zagajewski, O kilku artystach (alfabetycznie), [ w:] tegoż, Substancja nieuporządkowana, Kraków 2019, s. 145. ↩︎. Cechą charakterystyczną wyobraźni i metody Waltosia jest tworzenie cykli. Podejmując wielkie tematy, przepracowuje je na rozmaite strony, korzystając z możliwości, jakie mu daje interdyscyplinarny warsztat. Fedra wg Jeana Racine’a (1968–1974), Płaszcz miłosiernego Samarytanina (1981–1988), Pomiędzy nami kres (1978–1984), Pietà w trójnasób (1976–1985), Dr Freud bada duszę ludzką (1987–1992), Ofiarowanie I. przez A. (1992–1997), Centaur (1998–2003) – to najbardziej znane z Waltosiowych cykli.

Pracę nad serią Empedokles u krateru Etny artysta rozpoczął w 2006 roku, ale filozofem z epoki przedsokratejskiej interesował się dużo wcześniej. To Empedokles patronował jego decyzji podjętej pod koniec studiów, u progu samodzielnego startu artystycznego. Waltoś, przytłoczony akademickim koloryzmem i „nieskończoną różnorodnością koloru w naturze”, w roku 1960 postanowił ograniczyć się do czterech kolorów: błękitu, barw ziemi, czerni i bieli. Tę czterokolorową zasadę nazwał „wzorem prawie Empedoklesowym”. Starożytny myśliciel, rozwijając poglądy jońskich filozofów przyrody, stworzył teorię czterech elementów, które są „korzeniami wszystkiego”. Elementom tym (nazwanym później żywiołami), czyli ziemi, powietrzu, ogniowi i wodzie, odpowiadały w systemie Empedoklesa cztery barwy: czarna, biała, czerwona i żółta. Redukcjonistyczne podejście Waltosia do wielobarwności świata nie trwało długo. Kierował się zasadą tetrady we wczesnym cyklu Przemiany–Androgyne (1962–1966), by powrócić do niej w późniejszej twórczości – w cyklach Centaur, Obrazy zdarzone i właśnie Empedokles u krateru Etny.

W rozmowie na wystawie artysta podkreślił, że w tym nawiązaniu do Empedoklesa nie tyle interesowała go jego filozofia, ile sytuacja graniczna, w jakiej znalazł się ów legendarny filozof, poeta, postać ze wszech miar charyzmatyczna. Tu trzeba pokrótce przypomnieć, skąd się wzięła legenda tego, który uchodził za „chlubę trójkątnej wyspy”. Wiadomości o nim, jakie dotarły do nas od czasów starożytnych, są fragmentaryczne, rozproszone i sprzeczne. Ich przegląd daje w III wieku p.n.e. Diogenes Laertios w Żywotach i poglądach słynnych filozofów. Pochodzący z Akragas (Agrygentu) na Sycylii, Empedokles miał mieć wielką siłę oddziaływania i moce cudotwórcze. Potrafił odwrócić morowe powietrze, oddalić suszę, uzdrowić kobietę, która nie żyła od trzydziestu dni. Do utrwalenia legendy przyczynił się on sam, pisząc w utworze Oczyszczenia o tym, że gdziekolwiek się pojawi, jest odbierany i czczony jak bóg. Ze względu na niepospolite przymioty został wreszcie poproszony przez lud Agrygentu, aby stanął na czele rewolty politycznej, jednak po tym jego los się odwraca. Empedokles staje wobec intryg i nieprzezwyciężalnych trudności. Nie widząc sensu dalszej walki, postanawia oddalić się i rzucić do krateru Etny. Na temat jego śmierci również powstały rozmaite, wzajemnie sprzeczne, opowieści. Niektórzy zaprzeczali śmierci samobójczej, twierdząc, że wygnany przez współobywateli Empedokles umarł po latach w Grecji. Motywy samobójczej śmierci tego, który uchodził za boga, były opisywane i oceniane tym bardziej niejednoznacznie. Diogenes Laertios, zbierając pracowicie wszystkie dostępne mu przekazy, sam popełnił „wierszyk satyryczny”, który zakończył słowami: „Nie wierzę, żebyś z własnej woli skoczył w ogień Etny, | lecz chcąc się tylko ukryć, potknąłeś się i wpadłeś”  2  2  Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, opracowanie przekładu, przypisy i skorowidz I. Krońska, Warszawa 1984, s. 504.  ↩︎.

Jacek Waltoś nie sięga wprost do starożytnych opowieści o śmierci Empedoklesa. Nawiązuje do romantycznej wersji stworzonej przez Friedricha Hölderlina, który podjął i uaktualnił legendę o samobójstwie filozofa w nieukończonej tragedii Śmierć Empedoklesa i wierszu Empedokles z lat 1795–1799   3  3   O fascynacji Empedoklesem u Hölderlina pisał obszernie tłumacz i znawca twórczości niemieckiego poety, Andrzej Lam. Zob. przedmowa do edycji Poezji Hölderlina (Warszawa 1998) oraz posłowie do przekładu Śmierci Empedoklesa (Warszawa 2014). ↩︎. Hölderlina interesowały przede wszystkim motywy ofiary z życia, którą złożył ten niepospolity człowiek w obliczu trywialnej i zakłamanej rzeczywistości. Sam Waltoś tak o tym napisał w 2011 roku: „Czy Empedokles u krateru Etny szuka śmierci, skacząc w czeluść? Według legendy był to jego ekstremalny akt poznania. Wierzył zapewne, że tylko o jeden krok posuwa się na drodze wiedzy – sam obdarzony siłą i sławą prawie cudotwórcy. Takiego odczuwał i opisywał Hölderlin”  4  4   Jacek Waltoś. Wielekroć to samo. Malarstwo, rzeźba, grafika z lat 1960–2012, [kat. wystaw w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie i Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi], Kraków 2013, s. 89.  ↩︎. Dlaczego Waltoś podjął ten temat? Hölderlin uważał, że zajęcie się taką graniczną sytuacją musi wynikać z własnego doświadczenia, z własnego świata i przeżycia: „inaczej bowiem brakuje we wszystkim autentycznej prawdy, i w ogóle nic nie może być zrozumiane ani ożywione, jeśli nie możemy przenieść własnego umysłu i własnego doświadczenia w analogiczny materiał”  5  5   F. Hölderlin, Śmierć Empedoklesa. Tragedia, przełożył i posłowiem opatrzył A. Lam, Warszawa 2014, s. 157.  ↩︎. Gdy zacytowałam Waltosiowi te słowa, zawarte w komentarzu pod tytułem Podstawa Empedoklesa (Grund zum Empedokles), ten oczywiście przyznał rację poecie, ale zarazem odwrócił moje pytanie. Istnieje osobiste uzasadnienie dla namysłu nad tym granicznym tematem, ale ono bierze się nie tyle z doświadczenia, ile właściwości wyobraźni… Wyobraźni, która karmi się słowem. To słowo pobudza u Waltosia obrazotwórczą inwencję, która rozwija się aż do wyczerpania tematu. Trzeba tu wyraźnie podkreślić, że rozpoczynając pracę, artysta nie znał tekstu tragedii Hölderlina. Nie włada on językiem niemieckim, a polskie tłumaczenie ukazało się trzy lata po ukończeniu cyklu. Impulsem słownym, który ożywił w wyobraźni Waltosia figurę Empedoklesa, był ledwie (albo aż) jeden cytat ze Śmierci Empedoklesa, przepisany przez jego mistrzynię Ewę Kierską: „I ofiarowałem me serce ziemi poważnej i cierpiącej, i często, wśród świętej nocy, przyrzekałem jej, że będę ją kochał aż do śmierci, wiernie i bez lęku, że nie odrzucę ciężaru żadnego z nieszczęść, jakie nieuchronnie niesie, i nie wzgardzę żadną z jej zagadek. I tak związałem się z nią węzłem śmiertelnym”. Waltoś nie miał dokładnego źródła tych słów  6  6    Udało mi się ustalić, że Kierska mogła zaczerpnąć ten cytat z dzieła Alberta Camus Człowiek zbuntowany, gdzie słowa Hölderlina są zacytowane jako motto dokładnie w tym brzmieniu. Człowiek zbuntowany ukazał się po raz pierwszy po polsku w Bibliotece „Kultury” (Paryż 1958) w tłumaczeniu Joanny Guze (nazwisko tłumaczki nie zostało wymienione).  ↩︎, ale wystarczyły one – w połączeniu z dobrze mu znaną od lat poezją Hölderlina: epistolarną powieścią Hyperion i wspomnianym wierszem Empedokles – aby uruchomić ciąg niezwykłych obrazów.

Widok wystawy, fot. Stanisław Zbigniew Kamieński

Na wystawie w galerii Artemis można było obejrzeć czternaście pasteli, siedem obrazów na płótnie, płaskorzeźbę i trzy plakietki z brązu. Cały cykl jest jeszcze obszerniejszy, ale nie dało się wszystkiego pokazać w niewielkiej przecież przestrzeni wystawy. Prace układały się w dwóch ciągach. W dolnym zostały zestawione pastele, które niczym w komiksie rozwijały narrację o tym, co mogło się przydarzyć Empedoklesowi i co mu się przydarzyło. Pierwszy pastel ma charakter koncepcyjny (powstał między 6 a 17 czerwca 2007) i skupia cztery (znowu tetrada!) z możliwych ujęć postaci bohatera w sytuacji granicznej. Także kolejny pastel (ze stycznia 2009) pokazuje cztery warianty ułożenia ciała, które w końcu osuwa się w czeluść. Jest w rysunku tych nagich ciał coś z Żywiołów Wyspiańskiego. Waltoś bada „formuły patosu”: jak wyrazić skupienie, niepokój, wahanie, przyglądanie się czerni krateru, obmacywanie gruntu, podejmowanie ostatecznej decyzji. Bohater – zanim rzuci się w krater – ma dużo czasu do namysłu. Waltoś daje mu ten czas, rozpisując, rozrysowując kolejne fazy: z rzuconym cieniem, ze smugą piasku, z ręką wyciągniętą ku czerni, w pół zakryciu, w odwróceniu. Artysta śledzi gesty, napięcie ciała. Przygląda się szczegółom i szuka formy uniwersalnej. To samo dzieje się w obrazach, które zawieszone zostały nad pastelami. I jeszcze płaskorzeźby – jakby dla przypomnienia, że artysta jest też rzeźbiarzem.

Dominuje jednak obraz. Interesuje mnie szukanie formy uniwersalnej, ponadczasowej przy jednoczesnej aktualizacji. Podobnie jak u Hölderlina, Empedokles Waltosia jest zarazem nadczłowiekiem i człowiekiem realnym. Artyście jakby zależało na tym, abyśmy mogli rozpoznać konkretnego modela. Był nim zaprzyjaźniony młody malarz, który towarzyszył Waltosiowi przez wszystkie fazy mierzenia się z greckim bohaterem. Jestem urzeczona intuicją artysty. Nie czytając dramatu, wykreował sytuacje, które mogłyby być odpowiednikami wielkich monologów Empedoklesa: „Wstąpiłeś w moją ciszę …”, „Ha! Jupiterze wyzwolicielu! Bliżej, coraz bliżej moja godzina…”. Wiemy, że Hölderlin nie dokończył dramatu, pozostawił go w trzech fragmentarycznych ujęciach. Waltoś, tworząc obrazowe analogie losu bohatera, podjął się nie tylko interpretacji utworu, ale jak gdyby dopełnił i ujednolicił materię dramatyczną.

Patrząc na Empedoklesa u krateru Etny, niejeden mógłby mieć pokusę w dzisiejszej niepewnej rzeczywistości, czyby takiego kroku nie podjąć. Jednak Etna daleko, a motywy nie byłyby zbieżne z tymi, które kierowały starożytnym bohaterem. Jego krok nie wynikał ze słabości! W rozmowie ze swoim uczniem, Pauzaniaszem, który próbował go odwieść od decyzji, mówił dobitnie: „To co śmiertelne mnie nie ogranicza | O własnej sile idę, na dół, i bez lęku, | Samowybraną ścieżką; to jest moje szczęście, | To mój przywilej” (ujęcie I, akt II). Można by też zejść z krateru, pójść na pustynię i wszystko przemyśleć w odosobnieniu. Nie jesteśmy do końca pewni, czy Empedokles wskoczył do Etny, czy dokonała się owa „śmiertelnieradosna chwila świętego dnia”? U Waltosia w ostatnim pastelu nie ma już bohatera, zostały tylko jego porzucone szaty. Cykl kończy się niedomówieniem. Być może Empedokles rzeczywiście oddalił się na obczyznę i dożył tam długiego wieku? Taki rozwój wypadków nie byłby jednak dobrym materiałem dla wyobraźni Hölderlina – dla Waltosia też nie jest. Obaj artyści, szukający granicznych sytuacji ludzkiej egzystencji, musieliby zmienić środki obrazowania. Może kto inny podejmie opowieść o Empedoklesie? Ten bohater ciągle inspiruje.

Anna Baranowa

Anna Baranowa

Historyczka sztuki, krytyczka, kuratorka wystaw, członkini SHS i Sekcji Polskiej AICA. Opublikowała książkę Osobno i razem. Szkice o twórczości Tadeusza Kantora i Marii Stangret (Kraków 2015). Prowadzi zajęcia z krytyki artystycznej na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie (na kierunku Edukacja Artystyczna).