Nr 15 jesień 2024 Mariia Varlygina

Wyspa SUTUGA

Fanni Malinowska i Denys Hryszczuk, Sutuga
Miejsce: C U at  Sadka, Kraków
Czas: 4 – 24.10.2024
Kurator: Arkadiusz Półtorak
Redakcja: Gizela Mak

Dokumentacja: Denys Hryszczuk, na zdjęciu scena z filmu Fanni Malinowskiej „WE for YOU”, 2024

Nie możemy przewidzieć własnej przyszłości. Przeszłości też. To oznacza, że nie tylko nie wiemy, które plany, marzenia lub obawy się zrealizują, ale także nie możemy przewidzieć, co stanie się naszym doświadczeniem. Radzenie sobie z nietypowymi, ekstremalnymi sytuacjami, jak wojna, klęski żywiołowe, epidemie, to nauka akceptacji przede wszystkim innego siebie samego, również wtedy, gdy jest to wizja przerażająca.

Wystawa Sutuga autorstwa ukraińskich artystów Fanni Malinowskiej i Denysa Hryszczuka z kolektywu GRAM group, jak podaje tekst kuratorski Arkadiusza Półtoraka, jest wypowiedzią na temat trudności wojny, a zwłaszcza problemów psychologicznych, z którymi mierzy się człowiek doświadczający wojny.

Tytuł wystawy to transliterowane ukraińskie słowo „сутуга” (sutuga). Słowo to trudno przetłumaczyć w pełni; jest dość rzadkie i wieloznaczne nawet w języku ukraińskim. Może oznaczać emocjonalne odczucie sytuacji, opisywać samą sytuację lub uogólniać życiowe okoliczności. Sutuga oznacza biedę, gorzkie i wyczerpujące życie i jako słowo istnieje na granicy świata zewnętrznego i wewnętrznego człowieka.

Transliteracja w tytule wystawy działa jako wskaźnik, nie do końca prowadzący do celu. Długie, niskie „u” i bezdźwięczne „s” na poziomie poetyki fonetycznej tworzą obraz czegoś długotrwałego i rozwlekłego, jednak niewystarczającego do pełnego zrozumienia – jedynie służy jako zaproszenie do niego. Wystawa Sutuga przedstawia doświadczenie, w którym to widz musi wykonać krok naprzód, pragnąc odsłonić to, co ukryte za formą, niby czytelną, a wciąż mętną.

Jednak język nie jest kluczowy w wystawie – zabieg lingwistyczny w tytule jedynie wprowadza nas w Sutugę, jej kompozycję artystycznych artefaktów. Zdolność tych prac do bycia nośnikami i wyzwalaczami emocji i myśli opiera się, w najszerszym sensie, na potrzebie estetyzacji doświadczeń życiowych, w tym szczególnie – estetyzacji wojny. Siła tych artefaktów polega na zdolności do bycia czymś w rodzaju magicznej kuli, w której widz dostrzega obrazy, i dręczą go domysły, czy to jest jego przyszłość, czy tego się boi. Wystawy o wojnie mają do czynienia z mechanizmem dystansowania widza, ponieważ jest to psychologicznie trudny temat, który, co więcej, był pokazywany i opowiadany tysiące razy. Właśnie dlatego, że wszystkie wojny są wyjątkowe, chcemy zapobiec ich przedostawaniu się do naszego świata pokoju, musimy spiąć jedną ideę i powiedzieć „wiem, czym jest wojna – cierpieniem, śmiercią i zniszczeniem” i dodać, że „to nie jest o mnie, to nie jest o moim życiu”, spodziewając się, że nigdy nie będziemy musieli zagłębiać się w te słowa. Wystawa opowiada o trudnej identyfikacji, przełamywaniu bariery „my i oni” oraz wkraczaniu na pole historii.

Cztery pokoje z widokiem na szczęście

Droga do Sutugi przypomina mi zupełnie inne podróże, niepodobne do odwiedzin w galeriach, które zazwyczaj znajdują się lub ukrywają w zaludnionych, publicznych miejscach. Przychodzi mi na myśl galeria 127 garage, która kiedyś działała na terenie kooperatywy garażowej w dzielnicy mieszkalnej w Charkowie, oraz lwowska galeria garażowa prowadzona przez pana Lubomyra Tymkiwa. Oddzielne, niewielkie przestrzenie w cichych dzielnicach – to coś zupełnie innego już na poziomie energii przestrzeni. Podobnie jak wspomniane wcześniej miejsca, C U at Sadka ma swoją wyspiarską naturę – podróż do niej to przejście, a nie długi spacer przez stare miasto. Jechałam do malowniczej dzielnicy domków jednorodzinnych, jakby do rodzinnego domu albo na działkę. Myślałam też, że wyspiarski charakter tej wystawy w polskim kontekście oddala od ukraińskich doświadczeń. Odległość tego miejsca przypominała mi, jak daleko są miejsca i ludzie, z którymi jestem związana. Obawiam się, co jeśli z biegiem czasu potrzebny jest coraz większy wysiłek ludzi, aby zrozumieć, czym żyje archipelag wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wystawa odbyła się w domu, który miał wszystkie „psychoanalityczne” elementy: strych, schody prowadzące do piwnicy, wejście od ulicy i wyjście na wewnętrzne podwórko. Na podwórku znajdował się zaskakujący zestaw dziecięcych marzeń: domek na drzewie, huśtawka na gałęzi i trampolina. Widok na szczęście. Wystawa Sutuga w pełni wykorzystała ten potencjał, a archetyp domu stał się osią, wokół której rozgrywają się różne sytuacje nowych relacji z domem i z sobą samym. W przedpokoju, jako epigraf, wisi mozaika Mariupol Denysa Hryszczuka, kolejne dziesięć innych umieszczono w dwóch przejściowych pokojach. W dwóch mniejszych, ciemniejszych znalazły się kontemplacyjne prace Fanni Malinowskiej.

Wystawę można odczytywać przez pryzmat idei nostosu1 1  1  R.K. Papadopoulos, Involuntary Dislocation. Home, Trauma, Resilience, and Adversity-Activated Development, London–New York 2021. ↩︎– tęsknoty za domem i powrotem do domu, który w normalnych okolicznościach przebiega jako naturalny, cykliczny proces. Nostos to cały kompleks działań ukierunkowanych na utrzymanie kontaktu z domem i swoją integralnością, o komfortowym i bolesnym zdobywaniu nowych statusów i ról, o jednoczeniu się i rozłące z tymi, których kochamy i których potrzebujemy. Naruszeniem akceptowalnego rytmu odejścia i powrotu do domu są takie wydarzenia i sytuacje, jak: dom zrujnowany, dom pod okupacją, służba wojskowa jak wykroczenie poza „życie udomowione”, przymusowe przeprowadzki i strach przed niemożliwością odzyskania domu w przeszłości.

Mozaiki. Zebrane i zabrane

Duże okna wychodzą na południe, słońce rzuca przez nie sieć na mozaiki, ale nigdy ich nie łapie. Marmur i szkło lśnią w promieniach, pozostając jednak zimne.

To pierwsze doświadczenie mozaiki Denysa Hryszczuka. Niczym u Becherów  2  2  Bernhard „Bernd” Becher i Hilla Becher – niemieccy fotografowie, pracowali jako duet artystyczny; najbardziej znani z obszernej serii fotografii budynków i konstrukcji przemysłowych, często prezentowanych w formie siatki jako typologie.  ↩︎, mamy tu do czynienia z typologią architektury, tylko tym razem przed nami przedstawia się szereg zrujnowanych budynków. Każda praca jest podpisana nazwą miasta i współrzędnymi budynku, który artysta odtworzył w materiale.

Medium mozaiki w połączeniu z tematyką ruin i strat może być nieoczekiwane, a jednocześnie wyjątkowo odpowiednie i wielowarstwowe. Mozaika jako sztuka kojarzy się z wiecznością i tym, co przetrwa tysiąclecia. Taka próba upamiętnienia zniszczonych budynków zdaje się współgrać z atmosferą vanitas. Jest to medium mniej retransmisyjne i przezroczyste niż fotografia, i bardziej odsłaniający materialność rzeczy i jej los wielokrotnego użytku. W kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej to medium przywołuje wiele kulturowych warstw: mozaiki jako uniwersalna tradycja dekoracji wnętrz i wysokiej kultury w dawnej sztuce europejskiej, mozaiki jako trudne dziedzictwo radzieckie, w końcu mozaiki jako metamorfoza fragmentów.

Jeszcze przed pełnoskalową inwazją Rosji w ukraińskich środowiskach artystycznych pojawiło się zainteresowanie badaniem mozaik z okresu radzieckiego  3  3  Seria dokumentacji fotograficznych Yevgena Nikiforowa: Decommunized: Ukrainian Soviet mosaics, red. Olga Balashova, Lizaveta German, Kyiv–Berlin 2017; Art for Architecture. Ukraine. Soviet Modernist Mosaics from 1960 to 1990, Yevgen Nikiforov (Photographs), Polina Baitsym (Text), Berlin 2020; The Chips: Ukrainian Naїve Mosaics of the 1950–90s, Yevgen Nikiforov (Photographs), Polina Baitsym (Text), Ist_publishing, 2024; projekt ochrony i ratowania dziedzictwa modernizmu Dmytra Solowjowa „Ukrainian Modernism”; SOVIET MOSAICS IN UKRAINE – portal to the monumental decorative art of Ukraine of its Soviet period. Research, map, protection, and popularization. https://sovietmosaicsinukraine.org/en/artists/ ↩︎, gdyż ich styl znacząco różni się od znanych mozaik europejskich. Po latach pozostały one na tysiącach ścian szkół, fabryk, stacji metra i innych budynków użyteczności publicznej – wciąż kształtują krajobraz, ale przez długi czas były ignorowane. Badania te dzisiaj wpisują się w dekolonialny ruch i odzyskiwanie zawlaszczonej przeszłości. Wcześniej mozaiki były niszczone przez upływ czasu i zmiany w architekturze miast, a teraz – przez wrogie ostrzały.

Rzeczy są kruche, i to tylko zwiększa tęsknotę za iluzją wiecznego pokoju. Kontynuujemy relacje z rzeczami i z ich obrazami – zarówno w ich obecności, jak i po ich fizycznej, przemijającej i ostatecznej utracie. Brytyjski psychoterapeuta i dyrektor Centrum Traumy, Azylu i Uchodźców Renos Papadopoulos, mówiąc o nostos jako pragnieniu powrotu do domu, podkreśla, że jest to jedno z pojęć będących fundamentem samookreślenia człowieka. Utrata domu to coś więcej niż fizyczna strata przestrzeni. To utrata kategorii, która kształtuje postrzeganie siebie, własną tożsamość i wspiera emocjonalną stabilność. Gdy dom spotyka się z czymś przerażającym, pojawia się tak zwana ontologiczna niepewność ekologiczna – stan psychologicznego dyskomfortu, w którym człowiek odnajduje się w świecie pozbawionym dotychczasowych punktów odniesienia.

Dokumentacja: Denys Hryszczuk, mozaika Mariupol, 2024

Mówienie przez rzecz to zabieg metonimiczny. Nie widzę na mozaice osoby, z którą mogłabym się utożsamić, ale widzę rzecz – zniszczony budynek, który był i wciąż jest częścią czyjegoś życia. Bez tego ukrytego mechanizmu identyfikacji ruiny nie miałyby prawdopodobnie tragicznego echa, moglibyśmy postrzegać je jako stos kamieni. Jednak świadomość, czym ten budynek był dla człowieka, nadaje obrazom mroczności: wczoraj posiadałeś dom, dziś posiadasz ruiny.

Do tonu wyznaczonego przez same mozaiki w przestrzeni wystawy dochodzi jeszcze jeden ton – ironiczny. Oglądającym zaproponowano ławki, stworzone przez Denysa z krat, betonu i fragmentów budowlanych, podobnych do tych użytych w mozaikach. Wypad w stronę muzealnych praktyk, jest to gest odrzucenia konwencjonalnego sposobu oglądania i dążenia do łatwego, komfortowego kontaktu ze sztuką. Ławki prowadzą podwójną grę z widzem: pozornie mają poprawić jego odbiór, ale to „ulepszenie” jest w pewnym sensie szydercze. Przypominają mi ławki ustawione w przejściu podziemnym we Lwowie, umieszczone tam na wypadek, gdyby przejście miało służyć jako schron. Na muzealnej ławce nie ma czego przeczekiwać. Muzea i wojna są po prostu nie do pogodzenia. Jeśli wojna wypełnia sobą świat bardziej i bardziej, to muzeum też powinno stać się inne.

Świat, który nie ma nic przeciwko, aby wszystko to się działo

Ciemny pokój, w którym znajdują się cztery rzeczy. Metalowa obręcz z drutu, przypominająca kształtem obręcz gimnastyczną lub dziecięcą zabawę, w której kijkiem należy utrzymać koło. Z sufitu zwisa tajemniczy element, który przypomina zarówno jeża przeciwpancernego, jak i gwiazdę kolczastą w wojskowym kolorze (okazało się to częścią kostiumu Fanni do performansu). Prawie pod nim stoi jeszcze jedna „muzealna ławka”; jeśli się na niej usiądzie, spojrzenie kieruje się w dół – gdzie, na drewnianej palecie, na ceglanym bloku, stoi duży ekran.

To debiut wideo pracy WE for YOU, wyreżyserowanej jesienią 2024 roku przez tancerkę i tłumaczkę wojskową Fanni Malinowską. Źródłem formy i etosu tej pracy stały się praca artystki z wojskiem oraz wojna jako oś, która zbiera znaczenia istnienia.

Chociaż po polsku i ukraińsku tytuł pracy brzmi „My dla was”, bliższa jest mi dwuznaczna angielska wersja WE for YOU, która może być odczytana zarówno jako liczba mnoga, jak i pojedyncza. Czuję, jak te dwie perspektywy wpływają na mnie: nie jestem sobą w pełni, gdy postrzegam siebie jako część niewidocznej grupy. Jednak „MY”, które staje naprzeciw mnie i tylko mnie, stawia pytanie inaczej: oni dla mnie, a co mogę ja? Przeraża mnie to. To normalne się bać, ale wojna to za dużo strachu.

Podczas wideo grupa „ludzi w pikselach”  4  4  Potoczna nazwa wojskowych w języku ukraińskim. Pochodzi od charakteru odzieży wojskowej, której wzór składa się z małych kwadratów, przypominających piksele.   ↩︎ wykonuje ćwiczenia przygotowawcze na poligonie. Na obraz nałożone są dziennikowe zapiski anonimowego wojskowego o jego doświadczeniach na służbie. Jeśli „my dla was”, to jego opowieść również jest dla mnie. Zatem MY to wojskowi. Choć to nie to, co chcę powiedzieć. Żołnierzem człowiek się nie rodzi, żołnierzem się staje, a do wojska może zostać zmobilizowany każdy. Zatem precyzyjniej byłoby powiedzieć, że MY to ci, którzy wstąpili do wojska („Jestem tu, bo kocham swoje życie i kocham życie wszystkich innych” – mówi głos z wideo). To jednak bardziej nadzieja na istnienie antidotum na zbyt wielką przepaść między różnymi doświadczeniami. A tak naprawdę: Wygląda na to, że świat żyje dalej. Ja też bym tak zrobił. Lubiłem swoje życie. Jednak jestem tutaj, czując się coraz bardziej samotny, jakbyśmy byli tu tylko my, jeżdżąc pojazdem wykonanym wyłącznie z metalu”.

Zderzenie z wojną to „koszmar partycypacji” 5  5   W dzisiejszych tekstach o kulturze i sztuce mówi się o przymusie bycia aktywnym. Używam tego pojęcia jako homonimu – brzmi podobnie, ale oznacza coś zupełnie innego. Czyli jest definicją wojny jako koszmaru i zawiera głębokie humanistyczne przesłanie jako żal nad wysoce zorganizowaną ludzką agresją.   ↩︎w tym sensie, że nie można już wyjść z agresywnej, długotrwałej i totalnej sytuacji życiowej. Cokolwiek rób dalej, wojskowa optyka zmienia spojrzenie na wszystkie czasy: przecina i zmienia przeszłość, napełnia teraźniejszość i przyszłość – wywodzą się z niej inne wartości. Wojna pochłania cały świat.

Kiedy wróciłam na wystawę ze znajomymi artystami, rozpoznali ludzi na wideo, pytali o ich losy. Praca przeszła „odhermetyzowanie”, którego nie chciałam. Czy oni grają na wideo MY, czy to MY prawdziwe? To nieważne. Głos sztucznej inteligencji zmienia każdy ruch performerów w prawdę. Na głęboki i melancholijny, tak subtelnie intonujący każde słowo.

Przypominam sobie obraz, który prześladował mnie przez pewien czas. Jakbyśmy znaleźli się na wyspie. Ludzie z zewnątrz mówią do mnie, wydaje się, że mnie widzą, ale to iluzja – nie ma mnie tutaj, jestem na wyspie, gdzie miliony ludzi próbują przetrwać. Chciałabym, żebyśmy wszyscy wrócili na stały ląd. Czasami chcę, by ktoś przypłynął i zabrał mnie z tej wyspy. Ale czy naprawdę chcę to zrobić? Czy jest to możliwe? Oczywiście, że nie. Za sedno tej pracy i serce wystawy mogą posłużyć słowa dziennika: „Ciężko się pogodzić z faktem, że świat wydaje się nie mieć nic przeciwko temu, przez co przechodzę”.

Dokumentacja: Mariia Varlygina. Fanni Malinowska, „Wszyscy jesteśmy zapaleni pragnieniem szczęśliwego życia”, 2024

W końcu chciałoby się napić herbaty, jak to bywa, gdy wracasz do domu lub przychodzisz do kogoś w gości. Idę do kuchni – czwartego małego pomieszczenia, a tam na jednej z szafek stoi stary telewizor. Na ekranie wyświetlają zapis performansu Fanni Wszyscy jesteśmy zapaleni pragnieniem szczęśliwego życia 6  6  Kuratorski opis performansu, informacja o artystce, nagranie z KUNS(Z)T gallery: https://www.wzzpsz.eu/5/  ↩︎, który odbył się w kwietniu 2024 roku w galerii KUNS(Z)T Goethe Institut. Dźwięk jest przyciszony i cicho dobiega gdzieś z szafki.

Performance Fanni Malinowskiej to opowieść ciałem w kilku aktach, oparta na rytmicznej organizacji przestrzeni. Zgodnie z ważną dla artystki teorią Rudolfa von Labana taniec to konwencja wyrosła z naturalnego ruchu ciała, a ruch ma moc formotwórczą. W treningach wojskowych Fanni dostrzegła formę „choreografii stosowanej”, która stała się inspiracją dla jej performansu. Przestrzeń dźwiękowa, którą Fanni wytworzyła przez szereg nagrań, czerpała z różnych typów środowisk, w których rytm odgrywa rolę formotwórczą – rytm przygotowania, treningu, służby i walki. Różne rytmy podporządkowania ciała wojsku. Choć oczywiście taka systematyzacja upraszcza zrozumienie natury pokazanych ruchów, które przypominały różne wzorce zachowań. W ciągu performansu, w kilku muzycznych aktach, widzimy, jak wzmacnia się i eksploduje ekspresja ruchu-walki, ruchu-aktywacji, ruchu-cierpienia. Pozornie idea swobodnego ruchu i w pełni zdyscyplinowane ciało wojskowe są przeciwieństwami – ale jednak mieszają się, nakładają się na siebie, są warstwowe. Laban, który urodził się pod koniec XIX wieku, w swoich poglądach wyraził modernistyczny zapał do odkrywania fundamentów ludzkiego istnienia – cielesnego, duchowego, psychicznego. Dziś podobne założenia przypominają wiarę modernistów – potrzebę nadziei, siły do oporu, poszukiwania i działania. Problem polega na tym, że to, co brzmi jak dobra maksymalistyczna zasada, może się nie sprawdzić w praktyce. Najbardziej ekspresyjna część performansu odbywa się do techno-remiksu ukraińskiej pieśni, który ostatnio krąży po serwisach społecznościowych. W 2022 roku powstało wiele takiej muzyki, a ich emanująca aktywność, zapał do działania, przekształcał się w manifestację jedności i gotowości do działania. Ruchy Fanni wobec nich przypominają ciągłe przełączanie się między dwoma trybami: gotowości do działania oraz bólu i cierpienia z rozpaczy. Zapalająca muzyka wypala od środka. Jest listopad 2024 roku, a kwestia mobilizacji i demobilizacji pozostaje bardzo gorącym tematem, w którym wykuwa się zdolność do bycia wspólnotą.

 

Dokumentacja: Denys Hryszczuk, fragment mozaiki „Kachovka”, 2024

Wyjdę na papierosa (choć nie palę)

W tekście kuratorskim napisano, że wojna objawia się jako coś, co zmusza do porzucenia „krytycznego dystansu wobec indywidualnej i zbiorowej przeszłości”. Ukraińcom zarzucano czasem zbytnią emocjonalność, uprzedzenia i zaangażowanie w tematykę wojny. Ale to jedyna realistyczna sytuacja doświadczenia. W końcu chciałoby się rozwiać tę mantrę „krytycznego dystansu”, chciałoby się przezwyciężyć jej trwałość. Chciałoby się, jak Rita Felski, być bardziej uważnym na to, co porusza, co bierze na haczyk.

Sutuga to wystawa piękna. Mozaiki Denysa Hryszczuka urzekają przyjemnością dla oka. Praca wideo Fanni Malinowskiej łączy doskonałą współpracę w performansie grupowym z przenikliwą historią żołnierza zza kadru. Rzeczy, które czerpią przyjemność z doskonałości, wzburzają kontrowersyjne uczucia w odniesieniu do trudnych tematów. Jednak pozwolę sobie widzieć w estetyzacji drogę do zwycięstwa nad destrukcyjną naturą człowieka. Może chętnie oszukuję się, wierząc, że sztuka jest uniwersalnym językiem i ma kojącą oraz transformacyjną moc. Jednak w obszarze tych pragnień i wartości podejrzewam, że dopóki w to wierzę, tak właśnie jest.

Mariia Varlygina

Mariia Varlygina

Badaczka kultury wizualnej, kuratorka, doktorantka na Wydziale Polonistyki SDNH Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pracuje z ukraińską sztuką współczesną, pisze o warstwach czasowych w sztuce i literaturze faktu. Kuratorka galerii site-specific Baszta (Kraków).