Nr 5 wiosna 2022 recenzje Milena Soporowska

Wymiana spojrzeń i inne wizualne transakcje – 20-lecie Miesiąca Fotografii w Krakowie 

Miejsce: Miesiąc Fotografii w Krakowie
Czas: 26.05-26.06.2022

(un)WELCOME, widok ogólny wystawy w Galerii ASP w Krakowie

20 wystaw na 20-lecie Miesiąca Fotografii w Krakowie. Okrągły jubileusz zobowiązuje do symbolicznych posunięć. Jak wygląda wizualny krajobraz Anno Domini 2022 według jednego z najbardziej znanych w Polsce festiwali fotografii? Wybrałam parę wystaw, które zwróciły moją uwagę, zainteresowały formalnie, zmusiły do myślenia lub wprowadziły w lekką konfuzję. Albo wszystko na raz

I Was Lookin’ Back to See if You Were Lookin’ Back at Me to See Me Lookin’ Back at You 

Od czego zaczniemy? Może od początku, czyli wystawy głównej jubileuszowej edycji MFK. W Muzeum Nowej Huty rozgrywa się skomplikowany spektakl wymiany spojrzeń pomiędzy widzem, maszyną i samymi obrazami. Ekspozycja jest kontynuacją wieloletniego programu artystyczno-badawczego Why pictures? 

Przy wejściu lustruje nas Ten Człowiek – fikcyjny portret pamięciowy mężczyzny, który rzekomo pojawiał się w snach różnych, nieznanych sobie osób. Projekt Natelli, który powstał w formie strony thisman.org miał oficjalnie ułatwić im kontakt, wymianę doświadczeń i informacji. Tylko, czy śniący w ogóle istnieli? Zmyślona narracja spowodowała całkiem realne konsekwencje, czyniąc z „pewnego człowieka” rodzaj miejskiej legendy. Wizerunek skonstruowany na bazie aplikacji wykorzystującej techniki używane przez organy ścigania wskazuje na łatwość, z jaką można kształtować ludzką pamięć. Zaimplementowana w podświadomości sztuczna figura zyskuje własne życie, stając się jej upiornym przedłużeniem.

Andrea Natella, Ever Dream This Man?, portret pamięciowy, fikcyjny scenariusz, działanie w przestrzeni społecznej, 2008, wystawa w Muzeum Nowej Huty

Takich wyobrażonych przedłużeń i przemieszczeń jest w Muzeum Nowej Huty całkiem sporo. W instalacji Faces wykrzywione w dziwacznych grymasach twarze tancerzy Katarzyna Kozyra zestawia z serwowanym publiczności tanecznym widowiskiem. Grację ruchów trudno zgrać ze zdeformowanym przez wysiłek i kąt obiektywu kamery obliczem.

W transowym wideo duetu Noviki The Node przedzieramy się przez miasto postrzegane jako sieć informacyjna. Place, ulice, skwery stają się głównymi jej węzłami – tzw. nodami. Oswojone przestrzenie artyści filtrują przez autorskie algorytmy, technikę 3D i fotogrametrię. Substancja miasta, mapowana według cyfrowych komunikatorów, staje się wielowarstwową kompozycją, w której trudno się zakotwiczyć.

Tak jak, mam wrażenie, w całej wystawie. Sztucznie generowane przez AI wizerunki Phila Wanga, fotograficzne notatki Hasiora, gra komputerowa Johna Hortona Conwaya, tradycyjne fotografie Nowej Huty Hermanowicza i Lewickiego, zmaterializowany doomer Karoliny Jarząbek, a nad tym wszystkim unoszący się w powietrzu Fiat 126p Dominika Stanisławskiego – trudno się tu czegoś złapać, o coś oprzeć. I nie chodzi o same prace, które stanowią ciekawe rozwinięcie przewodniego tematu technologicznego uwikłania obrazów.

Może tych spojrzeń jest za dużo? Może krzyżują się w jeszcze nie do końca odgadniony dla nas (i kuratorek) sposób? Wystawa w Muzeum Nowej Huty pozostawia widza ze zdecydowanie większą liczbą pytań niż odpowiedzi, sprawiając wrażenie rozczłonkowanej narracji. Jest trochę jak nie do końca wypowiedziane zdanie. Obraz ulega rozpuszczeniu, przemieleniu, destabilizacji, jego funkcja jest dalej nierozpoznana, chwiejna. 

Najwyższa forma sztuki 

Zupełnie inne wrażenie sprawia wystawa w historycznym pałacu Ogińskich i Potulickich. W XIX-wiecznej budowli według projektu Filipa Pokutyńskiego nie znajdziemy wystawnych komnat, żyrandoli i zdobień. – Za to kuratorsko przemyślaną analizę medialnej propagandy w Białorusi, która idealnie wpisuje się w smutną, mdłą salę na parterze. W wypełnionej boazerią przestrzeni powita nas bolesna praca Ali Savashevich. Kobieta z trudem kręci się wokół własnej osi na butach z obcasem w formie sowieckiej gwiazdy, której ramiona brutalnie wbijają się w pięty, gdy kobieta próbuje znaleźć odpowiednią pozycję. Video z serii Poza. Pozycja. Sposób z 2019 roku to doskonały początek podróży po obrazach zdeformowanych przez władzę. Obrazach, które – podobnie jak symboliczne buty w pracy Savashevich – każą się naginać, garbić, przystosować. I bolą

W cyklu #małyobrońca Ihar Hancharuk śledzi losy popularnego instagramowego hashtagu. Wynik jego wizualnej kwerendy to seria kuriozalnych, ale i przerażających zdjęć (nawet!) 2–3 letnich dzieci przebranych za żołnierzy. W rękach niekiedy trzymają broń. W obliczu krwawo tłumionych po wyborach prezydenckich protestów w Białorusi „mali obrońcy” równie dobrze mogą stać się w przyszłości „dużymi oprawcami”. Prezentując zdjęcia razem z instagramowymi ramkami, seria Hancharuka zwraca uwagę na rolę social mediów w budowaniu określonych postaw społecznych.

Ihar Hancharuk, #małyobrońca, wystawa w Seminarium

Podobną analizę okrucieństwa artysta przeprowadza w Przemocy udomowionej. Sadystyczne obrazy kontrastują ze zwyczajnymi, często kiczowatymi ramkami. Broń przystawiona do skroni czy dyndająca nad głową siekiera to tylko niesmaczny żart, czy może preludium do przemocy domowej, która w Białorusi nadal nie jest uważana za akt kryminalny?

Archiwum telewizji państwowej staje się dla Hancharuka kolejną inspiracją. Kolejne ciała naginają się do określonego z góry ujęcia. Pracownicy odwiedzanych przez Łukaszenkę fabryk i zakładów przemysłowych stoją w rzędzie jako tytułowi Słuchacze. Powtarzające się kompozycje i pozy rymują się z tablicą honorową Hleba Burnasheva. Relikt Związku Radzieckiego zamiast wizerunków bohaterów i bohaterek narodu wypełniają nagrania z wymuszonymi przez władzę przeprosinami za niezgodne z polityką państwa przekonania. Wtłoczeni w małe okienka zwykli ludzie tworzą niepokojący chór.

Ihar Hancharuk, Słuchacze, wystawa w Seminarium

Nadzieję daje Portret Protestujących, który góruje na kuriozalnej „pałacowej” ścianie zbudowanej z „ozdobionych” okleiną szafek. Skonstruowany z nałożonych na siebie twarzy osób protestujących w Białorusi w 2020 roku, przypomina o sile buntu i wspólnoty.

Widok wystawy Najwyższa forma sztuki z Portretem Protestujących

To, co w pracach zaproszonych przez Pańczuka artystów i artystek uderza najmocniej, to ich zakorzenienie w opresyjnej rzeczywistości dyktatury. Obrazy, które biorą na warsztat, stają się złowrogimi przepowiedniami, symptomami nadchodzącej lub już rozwijającej się „choroby”. Te obrazy są jakby toksyczne. Czuję, jak tworzą coraz węższy mentalny korytarz. A mnie robi się już trochę duszno. I ciasn

Ramię w Ramię / R [w] R

Wytchnienie przestrzenne daje wystawa Ramię [w] Ramię w Galerii Szara Kamienica. Wchodząc do typowego white-cube’a, zapominamy o anachronicznej boazerii, skupiając się bezpośrednio na obrazach.

Ekspozycja to rodzaj przedłużenia i rozszerzenia akcji Slava Ukraini!, którą zainicjowała Galeria Czwartek w marcu tego roku. W kameralnej warszawskiej miejscówce pokazano wówczas prace 24 artystów i artystek z Ukrainy, które jednocześnie wystawiono na aukcję charytatywną. Tym razem dołączyła do nich polska reprezentacja, do której w Krakowie należała połowa pokazywanych na Rynku Głównym prac.

Julie Poly, wystawa w Galerii Szara Kamienica

fragmenty wizualno-tekstowego kolażu, wystawa w Galerii Szara Kamienica

fragmenty wizualno-tekstowego kolażu, wystawa w Galerii Szara Kamienica

W przeciwieństwie do zanurzonych w gęstej dyktaturze dzieł prezentowanych przez Pańczuka, fotografie w Szarej wyzwolone są od ścisłych norm i zasad. Niekiedy wręcz graficzne w formie, jak np. odbitka Eleny Subach, czy przypominające kadr z jakiegoś teledysku, czego przykładem jest zdjęcie Julie Poly, wymykają się jednej konkretnej linii kuratorskiej. Zamiast konceptualizacji wojny w formie obrazu wybrzmiewa przede wszystkim akt solidarności – artystycznej i ludzkiej jednocześnie. Solidarność przebija w jednej z bocznych salek, której ściany pokrywa wizualno-tekstowy kolaż. Będąc zapisem pewnego procesu, odsyła do historii kolektywnej pracy „z wojną w tle”. Obok antywojennych transparentów, kadrów z wybuchami bombowymi czy screenów z programów informacyjnych, pojawiają memy, snapshoty, zdjęcia modowe, urywki z zoomowych spotkań, screeny z instagramowych stories. To, co zabawne miesza się z tym, co złowieszcze. To, co lekkie z poważnymi statementami. Ta dziwaczna mikstura jest dla mnie próbą poradzenia sobie z tym doświadczeniem, zapisem mechanizmu przepracowywania wojny w dobie social mediów, rozczłonkowanych informacji, podzielonych przez komunikatory obecności. Podoba mi się w tej ścianie szczerość tego pozornego „nieogaru”. Zarówno w Warszawie, jak i w Krakowie Galeria Czwartek pytała: „Jak reagować na wojnę?”. I dobrze, że nie serwuje publiczności jednej gotowej receptury.

(un)WELCOME 

W poszukiwaniu konkretnych solucji stworzony został natomiast interdyscyplinarny projekt WELCOME o kryzysie migracyjnym. Będąca jego częścią wystawa w Galerii ASP o przewrotnym tytule (un)WELCOME to przegląd prac łączących sztukę z aktywizmem. To również komentarz do najbardziej aktualnej sytuacji wojennej w szerokim, historycznym kontekście. Przy placu Jana Matejki 13 znajdziemy bowiem zarówno klasyczny już Minaret Joanny Rajkowskiej z lat 2009–2011, czy pracę Wodiczki, jak i spojrzenie tu i teraz, czego przykładem jest m.in. seria Krzesła na granicy ukraińskiej artystki Eleny Subach (obecnej również na wystawie Ramię w Ramię), rejestrująca pozostawione na plastikowych siedziskach koce, ubrania, posiłki. Zdjęcia powstały, gdy artystka jeździła na granicę ukraińsko-słowacką, pomagając uciekającym przed wojną ludziom. 

Elena Subach, Krzesła na granicy, seria fotografii, 2022, wystawa w Galerii ASP w Krakowie

Joanna Rajkowska, Minaret, fotografie, rysunki architektoiczne, wideo, 2009-2011, wystawa w Galerii ASP w Krakowie

Joanna Rajkowska, Minaret, fotografie, rysunki architektoiczne, wideo, 2009-2011, wystawa w Galerii ASP w Krakowie

(un)WELCOME, widok ogólny wystawy w Galerii ASP w Krakowie

Wielowątkowa wystawa razem z konferencją oraz publikacją stają się przede wszystkim przestrzenią dialogu, polem do namysłu nad rolą i miejscem sztuki w relacji do kryzysów światowych – nie tylko migracyjnego. Stając się przeglądem technik i strategii, wytycza możliwe kierunki współczesnej sztuki zaangażowanej.

SpazmatikonWidok na oceany 

Idąc tropem wystaw gościnnych, trafiam na Spazmatikon Dominika Ritszela w Galerii ASP oraz Widok na oceany Ewy i Jacka Doroszenków w Domu Norymberskim. Obie traktuję jak pewne wizualne studium przypadku. U Ritszela głównym tematem staje się zagrożenie; artystyczny duet bierze z kolei na warsztat krajobraz. Siłą rzeczy zaczynam te dwie mniejsze, solowe wystawy ze sobą porównywać. Spazmatikon to przegląd obrazów grozy – od starych rycin, przez kadry z filmów sensacyjnych, aż na rejestracji protestów kończąc. „Nowy film grozy” budowany jest w oparciu zarówno o popkulturę, jak i historyczne reprezentacje czy dokument. W Domu Norymberskim również główną rolę grają materiały typu „found footage”. Screeny z Google Street View, symulowane w grach komputerowych pejzaże, przewodniki turystyczne i inne cyfrowe źródła składają się na niepokojącą wizję przyrody. Pośrodku, na kracie, ustawiono komputerowe oceaniczne transfiguracje, którym coraz bliżej do abstrakcji. Podobnie abstrakcyjna jest rzeźbiarska forma Ritszela, która trzyma się kurczowo zaciśnięta na krwistoczerwonym ogrodzeniu. Jest pełna napięcia, choć gdy dłużej na nią patrzę, to nie wiem już, czy to uścisk defensywny czy ofensywny. Lubię, kiedy wystawa wprawia mnie w niepewność. W przypadku duetu Doroszenków nie czuję tych niejasności. Wszystko jest takie płaskie – może za bardzo jak dla mnie? A może taki właśnie będzie futurystyczny „widok na oceany”, gdy produkcją natury zajmą się do reszty maszyny?

Dominik Ritszel, fragmenty wystawy Spazmatikon w Galerii ASP w Krakowie

Dominik Ritszel, fragmenty wystawy Spazmatikon w Galerii ASP w Krakowie

Sekcja ShowOFF

Może po części przez tę techniczną lodowatość tak bardzo lgnę do fotografii Tori Ferenc, która jest jedną z laureatek tegorocznej sekcji ShowOFF. Zunifikowane ciepłym, miedzianym, półprzezroczystym światłem zdjęcia opowiadają o macierzyństwie w dobie pierwszej fali pandemii. W niewielkiej Galerii ZPAF te intymne zdjęcia kreują bezpieczną przestrzeń. Z drugiej strony jest to też opowieść pełna niepokoju – pozorna sielankowość ugina się pod ciężarem tytułowego oczekiwania. Czuć to w gestach, pozach, cieniach kładących się złowrogo na postaciach i domowych przedmiotach. Temat macierzyństwa łatwo można zbanalizować, złożyć z cukierkowych klisz. Podobnie łatwo można zbanalizować portret dziecka. Ferenc udaje się uciec przed tymi wizualnymi (i mentalnymi) pułapkami. 

Tori Ferenc, fragmenty wystawy W oczekiwaniu w Galerii ZPAF

Tori Ferenc, fragmenty wystawy W oczekiwaniu w Galerii ZPAF

Tori Ferenc, fragmenty wystawy W oczekiwaniu w Galerii ZPAF

Tori Ferenc, fragmenty wystawy W oczekiwaniu w Galerii ZPAF

Kolejna showoffowa laureatka, francuska artystka Chloé Milos Azzopardi, również zgrabnie omija schematy – rynkowe i społeczne. Jej poetyckie, wręcz magiczne momentami zdjęcia w kameralnej Galerii Piana skontrastowane są z kolekcją często skrajnie zwyczajnych, użytkowych przedmiotów. Na drewnianej wystawce i półkach znajdziemy paczkę chusteczek higienicznych, kapsle, pogniecione notatki, papierowy kubek po kawie. To rezultat Wymiany #2 – performatywnej akcji na terenie Krakowa i w przestrzeni galerii, w ramach której artystka wymieniała swoje fotografie na przeróżne obiekty. W ten sposób jej własne doświadczenia zapisane w formie wizualnych rebusów zastępowane są osobistymi przedmiotami przechodniów i publiczności. Wymienić możesz się wszystkim. W galerii zastałam samą artystkę. Z Piany wyszłam z przepięknym, metalicznie lśniącym gniazdem szerszeni, zostawiając w zamian używany ostatnio tusz do rzęs. Ten barter wydał mi się sprawiedliwy. I o wiele bardziej stabilny i prawdziwy niż inne wizualne transakcje z maszynami. 

Chloé Milos Azzopardi, fragmenty wystawy Wymiana #2 w Galerii Piana

Chloé Milos Azzopardi, fragmenty wystawy Wymiana #2 w Galerii Piana

Milena Soporowska

Milena Soporowska

Artystka wizualna, badaczka, dziennikarka, kuratorka. Absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Studiowała fotografię w Związku Polskich Artystów Fotografików i na Akademii Fotografii. Publikowała swoje teksty m.in. w Poptown, Kwartalniku Fotograficznym MONO, Fresh From Poland, MAGENTA MAG, Małych Nakładach czy MELBA Magazine. Związana z Radiem Kapitał.