Wrony są też Szare
Fix: care and repair
Jest wrzesień tego roku. Stoimy z Alą w helsińskim Design Museo, oglądając cerowane skarpety. Wełniane, oczywiście. Obok patchworkowa ściana jeansu, jeans barwiony naturalnymi barwnikami w kooperacji z mikrobiologami, marynarka z dopinanymi elementami – raz wzbogaca ją kołnierzyk, a drugim – kieszenie. W jednej z gablot zawieszono sweter, niczym z naszej kolekcji, z zacerowanym łokciem. Czujemy się już jak u siebie, zwłaszcza że na planszy obok widnieje ktoś na podobieństwo polskiego Szewczyka Dratewki.
Kolejna sala wystawiennicza prezentuje łatane krzesła, arkusze zaśniedziałej miedzi stosowanej w architekturze od czasów Witruwiusza. Miedź jest co najmniej w 50 procentach recyklingowana.
Najbardziej ujmuje sama aranżacja wystawy autorstwa Lauri Johansson. Uzupełniane płyty gips-kartonowe z pozostawioną masą szpachlową, wszystko wywinięte „na lewą stronę”, jakby proces budowy został porzucony w trakcie, jakby zabrakło czasu. Pośpiech – kolejna definicja współczesności.
Zwieńczeniem ekspozycji są stanowiska do czyszczenia butów, odplamiania, do szycia i cerowania, sklejania porcelany. Bawimy się miotełkami i młotkami. Tymczasem do środka wchodzi kolejna szkolna wycieczka, bo to wystawa typowo edukacyjna. Stłoczona młodzież skutecznie przesuwa nas do muzealnej kawiarni połączonej z księgarnią, gdzie uważnie oglądamy publikacje o naprawianiu rzeczy – znów o szyciu, robieniu na drutach, łataniu. Do tego gry społeczne w formie zestawu kart „Happy” czy „Feeling” – dopełnienie tytułowego „care”.
Ruszamy dalej, na Helsinki Design Week, i tam we wspaniałym miasteczku uniwersyteckim zaprojektowanym przez Aalto, doświadczamy podobnych narracji. Glony, papier, bio-plastik, wielofunkcyjna odzież, naturalne filamenty w druku 3D. Organiczne kształty, ekologiczne uniformy – reduce your carbon footprint.
Przyglądamy się jeszcze uważnie kampusowemy życiu – jest morze i akademiki w lesie, gigantyczna biblioteka, tania stołówka, a jak studiujesz ekonomię czy informatykę, to i tak możesz zejść do labu i poszyć na maszynie czy zbić własne krzesło.
Obieg zamknięty istniał w moim życiu jako mamy trzylatka, bo otrzymywałam ciuchy i zabawki dla Ignaca od koleżanek i przekazywałam potem dalej, kiedy z nich wyrośliśmy. Niemały udział w szkoleniu mnie w ekopraktyce miała też moja córka Maja (25 lat), która kilka lat wcześniej wraz ze swoim chłopakiem zaprojektowała apkę liczącą plastik, który stosujemy każdego dnia.
Chciałabym tu zostać, szkoda, że zimą jest tak ciemno i zimno, a fiński język skomplikowany.
Naprawianie jest słowem kluczem naszej krótkiej wizyty. Naprawianie jako forma spowolnienia czasu, jako czynność dająca wyciszenie i skupienie, jako zrzucenie z siebie poczucia winy, że nasze dzieci dostały po nas zdegradowany i zaśmiecony świat. Czynność ta w naszej wyobraźni i pragnieniu wyhamowuje kapitalistyczne maszyny nadprodukcji. Z tym poczuciem wracamy do Polski – mało ekologicznie, bo samolotem, ale z przekonaniem, że to, czym się zajmujemy jako Szare Wrony ma sens, a nawet stanowi mainstream w dyskusji nad aktualną rolą sztuki i projektowania, a może być i dobrą podpowiedzią dla rozwiązań na większą skalę, nawet przemysłową, wymaga tylko kompetentnych zespołów i wdrożeń, bo świadomość i kreatywność już są.
(…) Firmy badawcze podają, że do 2030 roku rynek wtórnego obrotu będzie wart trzysta dziewięćdziesiąt miliardów dolarów. Skala robi wrażenie. Regulacje, wymuszone oddolnie przez świadomych naukowców i aktywistów, zaczynają działać. Kolejne marki deklarują przejście na bardziej zrównoważoną produkcję. Mamy wszyscy nadzieję, że zdążą, zanim planeta się ugotuje. Zegar tyka.
Tyle że znana jest krótsza droga. Prostsza. W Skandynawii – mimo jej wysokiego PKB liczonego na głowę mieszkańca – o dziwo podobnie jak w ubogich krajach Trzeciego Świata, powtórne użycie, drugie, nowe uzdatnione, poprawione życie ubrań jest po prostu uważane za najbardziej uzasadnione. Ma sens ekonomiczny, ekologiczny, społeczny, każdy! 1 .
umierająca gwiazda
(…) Gigantyczny system światowy skończy jak umierająca gwiazda, a cały cykl wzrostu zacznie się na nowo. Zanim jednak tak się stanie „pomiędzy stojącym pod znakiem dominacji wielkich potęg epokami intelektualnego zlodowacenia”, świat stanie się „na powrót mały i wolny”. 2 .
31 grudnia 2020 roku leżę pod kroplówką w szpitalu z laptopem na kolanach i odpalam wreszcie profil Szare Wrony na FB i Instagramie. Wcześniej, bo już wiosną, zrodził się koncept rzemieślniczej marki. Gdy wszystko było zamknięte i zaczęłam z nudów robić porządki w szafach, bo nie było zleceń, nie partycypowało się w kulturze, nie można było wyjść do pobliskiego lasu, a COVID-19 rozgościł się na dobre, trzeba było czymś zająć ręce. Koniecznie chciałam robić coś razem z Alicją Karską, koleżanką ze studiów na ASP po rzeźbie. Sterta niepotrzebnych ubrań dała impuls do działania. Różowy wełniany sweter ubrany dwa razy poszedł jako pierwszy do przeróbki. Letnie odwołanie lockdownu spowodowało częste wizyty w lumpeksach i pierwsze projekty naprawy swetrów z wełny. Wzajemne inspiracje, spotkania z Alą, projekt logo, zlecenie metki z recyklingowanej nitki pod Łodzią. Ali talent kolejny raz znalazł ujście, bo od kilku lat już prowadziła Tasznik, robiąc na drutach czapki czy rękawiczki. Pierwsze swetry gotowe były we wrześniu.
Jak to dalej obwieścić światu? Poprosiłyśmy przyjaciółki i koleżanki o wsparcie w zdjęciach, żadna nie odmówiła, chociaż nie miałyśmy dość pieniędzy na honoraria. To był czas nasilenia się protestów kobiet, solidarności i wkurwu na rząd z uwagi na zaostrzone prawo aborcyjne. Zadziałałyśmy niczym koło gospodyń miejskich, które przy pracy omawiało istotne kwestie społeczne.
Starczyło nam kasy na wynajęcie studia Luksfera na terenach postoczniowych w Gdańsku i fotografkę Alinę Żemojdzin – trzeba i ją było wesprzeć, by nie straciła miejscówki po lockdownie. I tak to wszystko ruszyło.
Obieg zamknięty istniał w moim życiu jako mamy trzylatka, bo otrzymywałam ciuchy i zabawki dla Ignaca od koleżanek i przekazywałam potem dalej, kiedy z nich wyrośliśmy. Niemały udział w szkoleniu mnie w ekopraktyce miała też moja córka Maja (25 lat), która kilka lat wcześniej wraz ze swoim chłopakiem zaprojektowała apkę liczącą plastik, który stosujemy każdego dnia. Zero Waste Hero App pokazywało, ile go dopuszczamy codziennie do siebie. Apka – wyrzut sumienia. Pomyślałam wtedy, że pora zmienić codzienne praktyki, gen Z wskazało azymut.
z czułości dla jutra
Z czułości dla jutra – to nasze motto, bo chcemy już myśleć wyłącznie o tym, co może być lepsze w naszym życiu. Wrony są szare, bo schowane za pracą, nie stoją w świetle sceny artworldu, chociaż obie jesteśmy artystkami. Działamy na uboczu, w szczelinach codzienności, pomiędzy dydaktyką, formowaniem chleba w warszawskiej piekarni czy kolejną wystawą. Niesystematyczne, lecz konsekwentne w działaniu. Empatyczne i praktyczne. Egalitarne, mimo zindywidualizowanej i oryginalnej formy. Chcące mieć wpływ na rzeczywistość bez jednej słusznej i wytyczonej ścieżki. Próbujące i mylące się. Manifestujące, że rzemiosło artystyczne wciąż pozostaje wyłącznie rzemiosłem i nie może cieszyć czy kosztować tyle, co artefakt, chociaż nim właściwie jest – nie na płótnie podobrazia, lecz w pełni trójwymiarową rzeźbą, którą jest człowiek ubrany w sweter z portretem innego człowieka czy nie-ludzkiego – psiaka, gąsienicy lub gałązki.
Magazyn jest formą podsumowania naszych dotychczasowych dokonań, ale i tekstami o wełnie, jej wartości w różnych obszarach, bo kiedyś była cenniejsza niż złoto. Być może te czasy wracają. Napisały dla nas Beata Bochińska, Karolina Sulej, Ania Sienkiewicz („Wykrojnik”) oraz Agata Kiedrowicz. Na zdjęciach występują już od kilku lat dwie siostry z Gdańska – Agata (ogród społeczny i nie tylko – Plony) oraz Ania Biernacik, ratowniczka medyczna.
Jesteśmy cierpliwe i zapraszamy na mikro wykłady, wystawy czy warsztaty, na których uczymy się drugiego życia wełny, jej regeneracji czy źródła pozyskiwania. Dzieci odbijają na secondhandowych t-shirtach gatunki ptaków lub swoje kreacje. Jesteśmy w tym razem. Swetry licytujemy lub sprzedajemy w naszej kulturalnej bańce, gdzie ludzie już nie chcą ubrania z sieciówki. Stoimy na targach Rzeczy ładnych czy vintage i rozmawiamy o życiu i codziennych troskach. Mamy wspaniałych odbiorców, którzy do nas wracają i cieszą się z każdej nowej emanacji Wron. To nas trzyma na powierzchni.
a wszystko jest równe i równie inspirujące
(…) Żeby zmienić to, w jaki sposób postrzegamy ubrania, trzeba przede wszystkim przekształcić to, jak sobie je wyobrażamy, radykalnie zmodyfikować naszą opowieść na temat tego, w jakim celu korzystamy z rzeczy i po co jest nam moda. W dominującej kulturowej opowieści jest dzisiaj tak, że najchętniej wyobrażamy sobie, niby niewinne niebożątka, że ubrania spadają z nieba i to najlepiej od razu po przecenie. Kiedy konsumujemy, nie uruchamiamy aparatu poznawczego, a jedynie myślenie magiczne, zaklinamy rzeczywistość na wszystkie sposoby, na jakie umiemy, żeby nie rozpoczął się proces świadomego popełniania zakupu.
(…) To jest czas kryzysu, ale są też dobre wiadomości – składa się tak, że tutaj, w Polsce, mamy ten temat opracowany lepiej niż stan dobrobytu. Właściwie, odkąd tworzyła się moda w Polsce, w pojęciu nowoczesnym, na początku XX wieku, to po dwóch może dekadach budowania systemu musieliśmy pracować na nieuporządkowanych lub marniejących zasobach, na erzacach, zastępnikach, musieliśmy polegać na własnym sprycie, kreatywności, na pomocy wspólnoty, na wynalazczości i przechytrzaniu władzy. Wojna, okres powojenny, PRL, transformacja, teraz kryzys klimatyczny.
Zamiast tkwić na siłę w niespełnionej obietnicy, wróćmy do zasobów naszego genius loci – wiemy, naprawdę wiemy – jak wyglądać tak, żeby czuć się sobą, żeby wyglądać oryginalnie, a przy tym zrobić to z pomysłem, bezkosztowo i tak, żeby umocniło to naszą tożsamość 3 .
Cytat pochodzi z pierwszej naszej publikacji w formie magazynu. Powstał on w czerwcu 2024 w ramach wystawy w Halo Kultura – dawnych gdyńskich halach targowych, dokąd zaprosiła nas artystka i kuratorka, Agnieszka Wołodźko. Tekst dla Wron napisała Karolina Sulej, której „Rzeczy osobiste” nas dogłębnie poruszyły. Karolina tworzy mikro wspólnotę, Fundację Kraina, której działalność można obserwować lub jej doświadczać w Warszawie – warsztaty, targi, wymianki, spotkania. Naszym marzeniem była kooperacja z nią.
Magazyn jest formą podsumowania naszych dotychczasowych dokonań, ale i tekstami o wełnie, jej wartości w różnych obszarach, bo kiedyś była cenniejsza niż złoto. Być może te czasy wracają. Napisały dla nas Beata Bochińska, Karolina Sulej, Ania Sienkiewicz („Wykrojnik”) oraz Agata Kiedrowicz. Na zdjęciach występują już od kilku lat dwie siostry z Gdańska – Agata (ogród społeczny i nie tylko – Plony) oraz Ania Biernacik, ratowniczka medyczna. Dwie piękne istoty, które tak wspaniale uwiecznia dla nas Daria Szczygieł. Sesje powstały w zniszczonym przez letnią nawałnicę lesie kaszubskim, zaprzyjaźnionej Kolonii Artystów we Wrzeszczu czy muzealnej kawiarni Kompozyt, która działa lokalnie poprzez wspólne czytanki i warsztaty. Nasze światy się przenikają i cieszymy się z każdej takiej kooperacji.
wracać do siebie
(…) Ubrania pozwalają „wracać do siebie”. Jak do miejsca, w którym możemy się rozgościć. Poczuć komfort i przytulność. Pewność siebie i zadziorność. Z uwikłań wyłuskać swój komunikat i wysłać go w świat. Wszystko się zgadza w słowniku mody – każda rzecz ma znaczenie. (…) Wracając do siebie – nie ma jednoznacznego elementarza. Emocje mogą być zupełnie odmienne, nawet jeśli dotyczą wspólnej aktywności. Szare Wrony – duet artystyczny (Ania Witkowska i Alicja Karska), który powstał z różnych doświadczeń w tworzeniu relacji z rzeczami. Po jednej stronie zniechęcenie i zmęczenie ich ilością (wynikające m.in. z nadmiaru i kolekcjonowania staroci w domu rodzinnym), awersja do sklepów z używaną odzieżą; z drugiej umiejętność wyszukiwania perełek z dobrych materiałów i ich czułego przerabiania. Czułość wielopoziomowa – zbudowana na biegłości robienia na drutach – przekazanej przez babcię (która traktowała tę czynność jak pracę i nie rozumiała płynącej z niej przyjemności dla wnuczki; podsumowywująca tę aktywność stwierdzeniem „przecież możesz iść to kupić”) oraz symbolicznej ilości posiadanych rzeczy; przesyconej pamięcią zmysłową faktur i materialności. Zakupy u Szarych Wron to wchodzenie w relacje, wymagające czasu. Nie mają sklepu internetowego, pełnej rozmiarówki, rzeczy są unikatowe. Artystki pamiętają każde ubranie, które stworzyły. Elementarz utkany z nieoczywistości, wykorzystujący magiczną funkcję tkanin i przedmiotów 4
Listopad jest cały poszatkowany, kompiluję ten esej z luźnych notatek, strzępów, z pomiędzy, w podróży czy przerwie między korektami do projektowanych książek. Cierpimy na nadmiar i zachłanność. Wysiadam z pociągu nocą i idąc z dworca do domu, mijam podnośnik, z którego montuje się gigantyczne ozdoby świąteczne na galerii handlowej. Mieliśmy oszczędzać, redukować, prąd znów drożeje, toczymy wojny, Europę czeka kryzys gospodarczy, Trump wygrał wybory. Czy faktycznie magiczna ilość lampek jest wstanie dać nam to niezbędne światło, które ma rozświetlić mrok? Może zróbmy sobie święta, wychodząc z różnych schematów i dotychczasowych praktyk na rzecz czegoś nowego.