W skali 1:12. Z Agatą Kus rozmawia Magdalena Ujma
↑ Makieta klubu Baza autorstwa Agaty Kus
Magda Ujma: Opowiedz o Mikrobie. Co to jest za galeria?
Agata Kus: Mikrob powstał z „barowego” myślenia o sztuce i świecie sztuki. W ostatnim czasie mamy problem z instytucjami sztuki, pewne miejsca się mentalnie zamknęły, a siła artystyczna poszła w rynek…
Wyraża się nawet nadzieje, że rynek pociągnie sztukę współczesną w Polsce, bo instytucje publiczne zostały zawłaszczone przez władzę.
Moim zdaniem tak się dzieje.
Ale najbardziej awangardowych rzeczy rynek nie pokaże.
Oczywiście, i właśnie dlatego wszystkim zaczęło brakować takiego zrywu, jaki pamiętamy sprzed kilkunastu lat – robienia rzeczy bez żadnego interesu. Bez tego, czy coś się komuś opłaca, tylko po prostu dla przyjemności wspólnego działania i pokazywania sztuki, dla satysfakcji, że zrobiliśmy coś pięknego. I, korzystając z okazji, że znajomi mają knajpę, z jej właścicielem, Piotrkiem Dworzańskim, wymyśliliśmy, że można wykorzystać na galerię niewielką przestrzeń witryny przy Floriańskiej 15, należącej do tej właśnie knajpy, czyli do Pubu Baza. W witrynie do tej pory znajdowała się makieta wykonana przeze mnie na otwarcie Bazy. Była to miniatura jej wnętrza.
Witryna z makietą zwracała uwagę na turystycznej Floriańskiej.
O tak, ja na co dzień pracuję w zupełnie innym obszarze sztuki, ale to jest najczęściej fotografowana moja praca! I właściwie nie wiem, dlaczego tak późno wpadliśmy na to, że trzeba tę przestrzeń oddać artystom i udostępniać ją na miniaturowe wystawy. Jedynym warunkiem jest konieczność zachowania skali 1:12.
Czyli nie ma założenia, że każdy musi tworzyć makietę?
Nie, ale każdy może wykorzystać elementy już istniejącej, tej wykonanej przeze mnie. Najważniejsze jest to, żeby zaproszony kurator z artystą robili to, co sami chcą pokazać.
No właśnie. To jest galeria z całym przynależnym jej ceremoniałem. Zaproszeni są nie tylko artyści, ale i kuratorzy. Wprowadzacie profesjonalizację…
Dopiero zaczynamy. Wystawy będą wykonywane przez artystów, chyba że on zdecyduje, że udostępnia nam pracę do reprodukcji w miniaturze. Wtedy znowu rozkładamy makietę wnętrza knajpy i drukujemy w skali 1:12 obrazy, a rzeźby reprodukujemy na drukarce 3D i ustawiamy je w miniaturowym pomieszczeniu.– Co jest fajne, bo pozwala zaprosić artystów niemieszkających w Polsce czy nawet w Krakowie. Czyli możesz na przykład pokazać artystę z Nowego Jorku. Jeśli ktoś będzie chciał – możemy także witrynę oczyścić w ogóle z kontekstu knajpy.
Opowiedz o pierwszej wystawie.
Pomysł na nią powstał przy rozmowie stolikowej, kiedy zastanawialiśmy się, kogo zaprosić, żeby było przyjemnie dla oka i żeby kolejni artyści widzieli w naszym pomyśle sens. Rozmowa odbywała się właśnie tutaj, gdzie w tej chwili siedzimy, czyli w Bazie. Spotkaliśmy wtedy faceta, który siedział przy stoliku obok i – jak się szybko okazało – zajmował się profesjonalnym tworzeniem makiet. Pan Grzesiek zachwycił się naszym pomysłem i zgłosił chęć współpracy. Od słowa do słowa stanęło na tym, że w roli pierwszego artysty widzimy Mariusza Wilczyńskiego. Grzesiek ma nawet wytatuowany jego rysunek i stwierdziliśmy, że jest to absolutny znak i że trzeba dzwonić tu i teraz do Mariusza… Jemu zaproszenie bardzo się spodobało i od razu zaczął nas promować i wspierać. A na wystawę wykonaliśmy razem z Grzesiem makietę, która odwzorowuje pracownię Mariusza. Oczywiście, nie zachowuje stuprocentowej wierności, ale znajdują się w niej wszystkie najważniejsze elementy i klimat pracowni został zachowany. Współpracowaliśmy ściśle z Mariuszem, który opisywał nam zawartość pracowni, robił fotografie i przesyłał wymiary. Na drugim piętrze witryny Mikroba wyświetla się z kolei fragment filmu, który został wybrany przez kuratorkę wcześniejszej wystawy Wilczyńskiego w Zachęcie, Martę Miś. Gdyby nie tamta wystawa, to pewnie nasz pomysł w ogóle by się nie narodził, bo mieliśmy ją świeżo w głowach, kiedy debatowaliśmy o założeniu Mikroba. Wystawa w Zachęcie pokazywała nie tylko fragmenty filmów, ale też kulisy pracy artysty. Oryginały, notatki z sekundowych wejść kadrów, niesamowity, „insajderski” wgląd w pracę animatora.
Nasza wystawa jest więc takim maleńkim hołdem wobec tamtej, jej „powidokiem”. Zadzwoniliśmy do Marty Miś i ona zgodziła się wybrać fragment z filmu Zabij to i wyjedź z tego miasta, i w ogóle nam bardzo doradzała, i pomogła. To ona wymyśliła drugą, górną salę wystawy w Mikrobie. Bardzo dobrze nam się razem pracowało. Ostatecznie, to właśnie Marta razem ze mną i Grzesiem montowała na okrutnym mrozie naszą wystawę.
Wystawa Mariusza Wilczyńskiego jest dobrym początkiem działalności Galerii Mikrob, bo pokazuje, skąd się bierze sztuka – ujawnia widok pracowni, zwykłego, ale jednocześnie tajemniczego miejsca, gdzie pomysły znajdują swoje ucieleśnienie. To jest wystawa o tworzeniu sztuki.
Trochę tak. Ma też podwójną formę, bo gablota jest dwupiętrowa, więc wygląda trochę jak domek dla lalek. Wystawa Mariusza wędruje teraz szczęśliwie do Muzeum Kinematografii w Łodzi. Musimy ją w jakiś sposób wyjąć z witryny na Floriańskiej. W tej chwili tworzymy dla Muzeum szklany domek w formie łódzkiej kamienicy, z rysunkiem Mariusza z jednej strony.
Jednocześnie pojawił się drugi pomysł, by stworzyć drugi szklany domek, bardziej pancerny – i w ten sposób stworzyć Mikroba obwoźnego. Taka wystawa mogłaby trafiać do innych galerii, które będą zainteresowane. Już zgłosiło się BWA Tarnów.
Będziecie urządzać cykl wystaw objazdowych „Mikrob on tour”?
Nie wiem. Nasza galeria ma być punkowa i niekomercyjna. Nie jest związana z żadnymi pieniędzmi, więc wszyscy, którzy przy niej pracują, robą to na zasadzie wolontariatu.
Ta galeria wyrosła w prywatnych zainteresowań. Ale też wypełnia pewną lukę. Instytucje publiczne przeżywają kryzys. A ludzie, przecież nie tylko z naszego środowiska, potrzebują sztuki. Sztuka zresztą jest także po to, żeby łączyć ludzi.
Ludzie spoza Krakowa często są naszego miasta ciekawi. Z jednej strony, śmieją się z jego „zapyziałości”, ale z drugiej, z tego naszego siedzenia po knajpach wynika cała masa pięknych rzeczy. Że się ludzie spotykają. I z tych spotkań często wynikają nowe pomysły. Kiedy taki pomysł się pojawia, wiem z doświadczenia, że trzeba go natychmiast realizować, bo inaczej impet się wytraca. Tak było właśnie z Mikrobem. Na razie osoby, które zadeklarowały swoje zaangażowanie, faktycznie się angażują. Kolejną wystawę przygotowuje Kamil Kuitkowski. Kiedy go zaprosiłam, wybuchł entuzjazmem i zapytał, skąd wiem, że jest zafascynowany skalą 1:12. Że ma cały zbiór przykładów takich miniatur – natychmiast zaczął mi pokazywać zdjęcia w telefonie.
A będziecie ten model z wolontariatem kontynuowali?
Pomysł, że wszystko robimy za darmo, jest kłopotliwy, bo oczywiście wszystkiego za darmo zrobić się nie da. Wszyscy pracujemy za darmo, ale produkcja kosztuje… Na razie, szczerze mówiąc, wydajemy na to pieniądze z własnej kieszeni, ale szukamy różnych źródeł dofinansowania.
Może kiedy Mikrob zacznie jeździć po innych galeriach, to będą się one dorzucać do jego budżetu?
Tak, na przykład Muzeum Kinematografii płaci za produkcję szklanego domu. Grzesiek zrobi to za darmo, bo tak chce. Jeżeli zaprosimy artystów lub kuratorów, i oni stwierdzą, że to ich nie interesuje, bo nie pracują za darmo, to nikt się nie obrazi. Mikrob jest dla tych, którzy mają ochotę wziąć w tym udział.
A następne wystawy, oprócz propozycji Kamila?
Jeszcze nie jestem pewna. Oczywiście, mam listę wymarzonych artystów, z którymi chciałabym popracować. I w ogóle wiele osób chciałoby z nami coś zrobić, na przykład Stach Szabłowski. Po pierwszej wystawie mieliśmy mnóstwo pozytywnego odzewu. Było otwarcie, przyjechała Telewizja Kraków i nakręciła reportaż. Mariusz odsłaniał zasłonkę, którą specjalnie uszyliśmy. Wszystko odbyło się na poważnie, chociaż było bardzo malutkie. Organizujemy bardzo malutkie wernisaże.
Wcześniej mówiłaś mi, że nie przykładasz wagi do rozróżniania na wystawy w instytucjach i w knajpach. A może nawet w knajpach jest lepiej, bo wtedy wystawy zobaczy więcej ludzi, w luźniejszej atmosferze.
Moim zdaniem, od wystawy w profesjonalnej galerii wcale nie jest gorsza wystawa w Betelu, który w tygodniu odwiedzają tysiące osób. Te osoby będą potem o tym mówić, udostępnią zdjęcia w mediach społecznościowych. Porównaj to z wystawą w jakiejś galerii, do której przyjdzie pięć osób i przyjmie ich wystraszona pani. Najważniejsze w sztuce jest to, żeby ona żyła. A Kraków jest dobrym do tego miejscem. W Krakowie knajpy – chcesz tego czy nie – są miejscem, gdzie kulturę się pielęgnuje. Popatrz chociażby na to, co dzieje się w Bazie. Powiedzmy, ma się ukazać podręcznik do HiT, jeszcze go nie ma na rynku, a chłopaki już robią koncert, na który przychodzi tłum osób i odbywa się czytanie podręcznika do muzyki. To są takie artystyczno-społeczne akcje – i one żyją. Warto brać w nich udział.
Kraków, styczeń 2023
Profil Mikrob Gallery: www.instagram.com/mikrob.gallery/
Magdalena Ujma
Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest wiceprezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.
Agata Kus
Urodziła się w 1987 roku. Mieszka i pracuje w Krakowie. Jest absolwentką i doktorem Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplom w pracowni prof. Leszka Misiaka obroniła w 2012 roku. Zajmuje się głównie malarstwem, rysunkiem, ceramiką i video. Jest laureatką wielu nagród i stypendiów. Współpracowała z wieloma instytucjami i galeriami w Polsce, Austrii i Paryżu.