W poszukiwaniu własnego języka – indywidualna ścieżka Honzy Zamojskiego
Spaghetti Bolognese – tym przekornym i zachęcającym tytułem Honza Zamojski zapraszał miesiąc temu na otwarcie nowej pracowni położonej w sercu Poznania. W tym osobliwym open studio, nastawionym na twórcze interakcje, eksponuje swój koherentny mikrokosmos złożony z projektów książek, rysunków i poezji wizualnej wraz z elementami instalacji i limitowaną kolekcją t-shirtów z autorskimi nadrukami. Przestrzeń ta z założenia ma sprzyjać kreatywnej wymianie i spotkaniom w celu ukazania tego, co dzieje się za kulisami. Bo według artysty sam proces twórczy jest ciekawszy od finalnej, publicznej „egzekucji”.
Honza Zamojski zawodowo zajmuje się komunikacją wizualną – stąd też jego pewna skłonność do syntezy i skrótowego myślenia. Momentem dla niego przełomowym było stworzenie wraz z Marianem Misiakiem – badaczem kultury wizualnej i inicjatorem „Typoaktywizmu” – własnego fontu, który został upubliczniony i skomercjalizowany. Font ten bazuje na wypracowanych przez ostatnią dekadę formach, z charakterystycznymi dla jego języka symbolami i piktogramami. Cały wizualno-językowy pakiet został uwolniony do sfery publicznej i tym samym stał się narzędziem, które może zostać wykorzystane przez każdego w dowolny sposób: zgodny z założeniami twórcy lub zupełnie inny. Owo otwarcie się na publikę dzięki nowej pracowni i rozszerzenie zasięgu swego wypracowywanego przez lata hermetycznego języka stanowi poniekąd nowy rozdział w życiu artysty.
Język rysunkowy
Indywidualny język twórczy Honzy Zamojskiego już od czasów studiów opierał się na samodzielnej ścieżce rozwoju, nawet jeśli zdarzało mu się pracować kolektywnie, czego przykładem może być wystawa zrealizowana wraz z Robertem Maciejukiem dla Zachęty pt. Góra i Dół w latach 2013–2014. A wszystkie te działania tak naprawdę sprowadzają się do ołówka i kartki, bowiem rysunek – jako „pramedium” czy też metadyscyplina – stanowi punkt wyjścia dla wszelkich idei, struktur i dalszych komplikacji. Jest demokratyczny, tani i dwulicowy zarazem, gdyż na kartce można rysować i pisać, stąd nieustanne przeplatanie się i zazębianie tych dwóch form wypowiedzi.
Rysunkowy dziennik artysty jest bazą dla kolejnych realizacji; to jego nieustanny punkt odniesienia. „Rysunek pojawia się zawsze tam, gdzie brakuje słów, jako uniwersalna metoda komunikacji” 1 – pisał Honza Zamojski we wstępie do wystawy w ramach Triennale Rysunku Wrocław 2022, której był kuratorem. To pewnego rodzaju subiektywne panowanie nad materią czy też alfabet wizualnego języka niewynikający z zamiaru stworzenia nowej estetyki, lecz wychodzący od powtarzanych gestów, symboli i słów. Przy czym bezwiedny gest w tym procesie twórczym nie jest czynnością decydującą – liczy się kontrola nad narzędziem lub jej świadoma utrata.
Indywidualny system pracy wiąże się ze swoistą techniką tworzenia, przeczącą idei oryginału – artysta stosuje w pracy metodę kalkografii. „Wolę czerń odbitki przez kalkę od szarości grafitu ołówka” – jak sam przyznaje. Technika ta daje większe pole manewru, gdyż zawsze pozostaje matryca jako punkt wyjścia do dalszych działań i modyfikacji. To właśnie w tej metodzie zaciera się podział na oryginał i kopię. A może oryginałem jest owa trójca: matryca, kalka i ostateczna realizacja? Czy możliwe jest wykonanie idealnej kopii? Kalka w tych zmaganiach staje się po części próbą zapanowania nad oryginałem.
Przesunięcia
Adrian Frutiger w swojej książce Człowiek i jego znaki podzielił się swoimi rozważaniami nad kostką do gry i jej wpisanymi w naszą podświadomość ściankami – wyuczonymi schematami jej postrzegania. Proste przesunięcie kropki wywołuje dyskomfort, zaburzenie wpojonej w nas symetrii 2 . Owe przesunięcia znaczeń są Honzie Zamojskiemu szczególnie bliskie. Stosując zabiegi skalowania, „przeskalowywania” czy też „deskalowywania” do poziomu makiety, operuje różnymi wymiarami – zarówno małymi, przy biurku, jak i dużymi, w obrębie sali ekspozycyjnej. Zabiegi te można odczytywać jako rodzaj dyskretnej prowokacji, jako „zakłócanie” odbioru oparte na przesunięciach, powtórzeniach, zmianach liter, celowych błędach językowych. Dla artysty dużą inspiracją w okresie studiów były wyczyny performera, Cezarego Bodzianowskiego, który również dokonywał owych przesunięć.
Tego typu zabiegi można odnaleźć w znanym projekcie Four Eggs Theory zaprezentowanym w 2015 roku w praskiej Galerii Futura. W realizacji złożonej z artbooka i instalacji twórca przy pomocy rysunków i diagramów porównał relację artysty i dzieła z relacją Ziemi i Słońca. Poddał pod dyskusję istotę procesu twórczego oraz rolę artysty w komentowaniu własnych prac.
Struktury graficzno-językowe Honzy Zamojskiego sprowadzają się niekiedy do autoironii i absurdu – kolejnych dyskretnych pułapek semantycznych. W sposób humorystyczny można poruszać ważkie tematy, a żartobliwe interpretacje niekiedy wzbudzają niepokój. Trochę jak w kultowej kreacji Roberta Benigniego w filmie Życie jest piękne z 1997 roku. Sam artysta przyznaje, że patos warto odwracać, by działać czasem na opak. Nieodzowne dla niego znaczenie mają inspiracje czeskim poetyzmem z lat 20., zrodzonym w „świecie, który się śmieje” (Svět, který se směje).
Znakosymbole i dialogi z przestrzenią
Czy zredukowany w swej formie symbol może oddziaływać silniej niż kompletny obraz? Upraszczanie to poniekąd intensyfikowanie znaczeń, a aktywność artystyczna Honzy Zamojskiego bazuje na pojęciu znaku i ściśle związaną z nim skrótowością. Z pobudek intuicyjno-estetycznych uczynił on znak-symbol głównym przedmiotem swoich działań opartych na prostocie rysunku. Owe skróty graficzne składają się właśnie na indywidualny rys jego twórczości, wyzbyty z wizualnych „przeszkadzajek”, mogących zakłócać odbiór. Upraszcza również kolorystykę, ograniczając się do podstawowych barw, oraz unika nadprodukcji, a jeśli już ma ona miejsce, materializuje się w bloku rysunkowym. Kontrola nad narracją pozwala mu uniknąć nadmiaru.
„U źródeł pisma tkwi magiczny związek obrazu z przydanym mu znaczeniem” 3 . Dla obrazu słowo staje się rodzajem poznawczego wyzwania. W kompozycjach poznańskiego twórcy dominująca rola przypada rysunkowi, w którym naturalnie przeplatają się obrazy i język. W rezultacie tekst zyskuje nowy wymiar, a przedstawienia zamieniają się w „znakosymbole”, zredukowane do prostych komunikatów.
Niebagatelne znaczenie ma dla artysty pojęcie przestrzeni rozumianej wielowymiarowo. Może koncentrować się zarówno na kartce, całej książce, jak i na przestrzeni ekspozycyjnej. Pokłosiem jego wykształcenia projektowego jest próba zmieszczenia się w danej czasoprzestrzeni, w danych możliwościach i wymiarach. Konkretne znaki-obrazy przeobrażają się i upraszczają, podobnie jak w heraldyce próbują zmieścić się w danym kształcie kosztem własnych proporcji. Honza Zamojski – niczym wszechwiedzący narrator skondensowanej opowieści – ocenia skalę, by wpasować w dany obszar własne założenia i relacje. Oś narracji może zmieniać swoje położenie, nie musi wybrzmiewać wedle utartych schematów. Bo przecież „wszelkie przedstawienie jest z istoty narracyjne” 4 . Słowo jakby na nowo ożywa w towarzystwie obrazów, a forma podporządkowania się przestrzeni jest formą zapanowania nad nią.
Po co komu oryginalność?
Wedle słów Pierre’a Hadota „oryginalność jest wadą, innowacja jest podejrzana, zaś wierność tradycji jest obowiązkiem” 5 . Jakkolwiek można by polemizować z tym twierdzeniem, istotny jest fakt, że słowa i obrazy, którymi się posługujemy, nie są nowe. Zawsze będziemy beneficjentami mądrości powtórzenia.
Co na to samozwańczy indywidualiści w sztuce? Czy w ogóle takie osobniki jeszcze istnieją? Honza Zamojski ostentacyjnie powtarza schematy, znaki, litery czy obrazy. Powtarza też sam siebie, powracając do swoich matryc, kalek i stosów rysunkowych notatek, by wciąż przeobrażać je na nowo. Co więcej, pozwala innym, by powtarzali jego prace. Niebanalność zasadza się tu na odsłanianiu kolejnych znaczeń, na poszerzaniu granic własnego języka. Aby wciąż poszukiwać i mówić więcej.
Hanna Kostołowska
Krytyczka sztuki, kuratorka wystaw, tłumaczka z języka włoskiego, redaktorka, animatorka kultury. Absolwentka historii sztuki i filologii włoskiej na UAM w Poznaniu. Od 2014 roku współtworzy magazyn o sztuce „Artluk”. W latach 2018-2021 manager Mojego Teatru – prywatnego teatru w Poznaniu. Autorka licznych artykułów o sztuce, tekstów kuratorskich oraz tłumaczka literatury włoskiej. Organizatorka wydarzeń kulturalnych, koncertów i spektakli.