W kolekcji: klasycy współczesności

Jerzy Nowosielski, Akt, 1995, serigrafia barwna, papier


„Płótno powinno być rozstrzygnięte po malarsku” – pisał Jan Cybis w katalogu pierwszej wystawy, zorganizowanej po powrocie kapistów do Polski w 1931 roku. Ten tekst stał się manifestem programowym grupy. Po wojnie zaś Jan Cybis i inni członkowie Komitetu Paryskiego objęli profesury na najważniejszych polskich uczelniach. Wychowali wiele bardzo wybitnych artystek i artystów. Jednym z nich był Tadeusz Dominik. Jego dzieła w kolekcji sztuki Banku Pekao S.A. są łącznikiem między sztuką dwudziestolecia – w tym zbiorze jest ciekawy zbiór prac kapistów z tego czasu – a twórczością z drugiej połowy XX wieku.

Tadeusz Dominik, urodzony w 1928 roku, tuż po wojnie rozpoczął studia w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Ukończył je w pracowni Cybisa. Został też jego asystentem i z warszawską uczelnią był związany do końca życia. Do dziś jest uważany za najciekawszego kontynuatora kapistów, który do końca pozostał wierny ich tradycji. Co ciekawe, tuż po studiach zajął się drzeworytem. Jego realistyczne, czarno-białe prace szybko zostały docenione – prezentował je m.in. na Biennale Sztuki w Wenecji. Jednak w połowie lat 50. wrócił do malarstwa, wypracowując swój własny, indywidualny styl. Stosował coraz bardziej abstrakcyjne formy, które jednak pozostawały w związku z naturą. Przywiązywał szczególną wagę do koloru. Podkreślał też swój związek z koncepcjami Jana Cybisa. W rozmowie z Anną Bernat, przeprowadzoną kilka lat przed śmiercią, deklarował: „Cały świat rzeczywisty jest przefiltrowany przez wyobraźnię. Dla mnie moje obrazy, i te najnowsze również, to są przede wszystkim pejzaże. W nich wyrażam swoje doświadczenie, zmysłowe widzenie świata, to, czego w życiu doznałem”.

W kolekcji Banku Pekao S.A. znajduje się aż dziewięć prac Tadeusza Dominika. Wszystkie pochodzą z późnego okresu jego twórczości. Na ich przykładach można przyjrzeć się najważniejszym cechom jego prac, czyli bogactwu kształtów i kolorów przekładających się na prawie abstrakcyjne znaki. Cztery z tych obrazów są szczególne. Powstały w 1991 roku i stanowią współczesną wersję znanego w sztuce wątku czterech pór roku. Podejmowali go dawni mistrzowie, był także obecny w ubiegłym stuleciu, by wymienić cykl obrazów Jaspera Johnsa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli amerykańskiego pop-artu. Tadeusz Dominik w swym cyklu odwołał się do natury. Do zmienności pejzażu, kolorów i form następujących wraz z kolejnymi porami roku. Zima jest utrzymana w bielach, błękitach, ale też brązach drzew obdartych z liści. Wiosna w szmaragdowej zieleni, czerwieni i żółcieni. Lato całe pulsuje kolorami kwitnącej łąki. Jesień zaś utrzymana jest w czerwieni, ugrach i brązach liści drzew.

Tadeusz Dominik znany jest dziś przede wszystkim jako malarz. Jednak w kolekcji Banku znajdują się także jego prace graficzne. Zaskakujące, bo będące wydrukami komputerowymi. Zbliżający się do siedemdziesiątki artysta potrafił wykorzystać nową technologię do stworzenia delikatnych, subtelnych kolorystycznie dzieł. Jednak nie tylko on zaproponował ciekawą reinterpretację tradycji polskiego koloryzmu, którego kapiści były najważniejszymi przedstawicielami. Dokonała tego także Teresa Pągowska – której prace także są obecne w kolekcji Banku Pekao S.A. Urodziła się w 1926 roku, reprezentuje zatem to samo, co Dominik pokolenie. Studiowała w poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, m.in. u kolorysty Wacława Taranczewskiego. I chociaż, jak mówiła w rozmowie z Katarzyną Sołtan i Piotrem Młodożeńcem przeprowadzonej tuż przed śmiercią, „wszystko można przełożyć na abstrakcję”, to do końca pozostała wierna figuracji. Malowała postacie uproszczone do niezbędnego minimum. Traktowane skrótowo, często w dynamicznych, a nawet tanecznych układach, jak w pastelu 1983 roku znajdującym się w kolekcji Banku (jest w tym zbiorze także serigrafia barwna Tancerka z 1995 roku).

Teresa Pągowska, Tancerka, 1995r., serigrafia barwna, papier

Przedstawiała ciała, najczęściej kobiece, pozbawiona indywidualnych rysów, a jednak niezwykle wyraziste, często pełne erotyzmu. Jednocześnie stosowała bardzo wyrafinowaną kolorystykę, czasami wykorzystując jedynie ograniczoną, monochromatyczną skalę. Z czasem też coraz bardziej upraszczała środki wyrazu, wykorzystując naturalną strukturę oraz barwę niezagruntowanego płótna, na którym malowała zarys postaci kilkoma zaledwie pociągnięciami. I to kolorystom zawdzięczała umiejętność wykorzystania ekspresywnych wartości farby – duży wpływ na nią miały kontakty z Piotrem Potworowskim po jego powrocie do kraju.

Koloryści wpłynęli również na kolejne pokolenia artystów. W pracowni Jana Cybisa dyplom przygotował urodzony w 1942 roku Jan Dobkowski, którego twórczość wydaje się zaprzeczeniem wszystkiego, czego nauczał jego profesor. W kolekcji Banku znajduje się cały zbiór jego prac. Z kolei u Eugeniusza Eibischa swój dyplom obronił Edward Dwurnik (rocznik 1943), którego często surowe obrazy, także obecne w tej kolekcji, w niczym nie przypominają subtelnych, wyrafinowanych płócien tego wybitnego przedstawiciela koloryzmu.

Jednocześnie to, co tworzyli i głosili kapiści, już w połowie lat 50. wydawało się czymś odległym, a dla niektórych nawet archaicznym. Piotr Potworowski po przyjeździe z emigracji w 1958 roku ze zdumieniem zauważył: „nawet drzewo nie drgnęło nad wodą – malują ten sam staw, te same daszki czerwone pomiędzy drzewami. Nawet dachówka nie spadła”. Jeszcze ostrzej określił ich sytuację malarz i grafik Witold Damasiewicz. Pisał on, że kiedy kapizm „zapanował w Polsce, [to] minął się z czasem; […] po straszliwych latach okupacji, przejściach frontów i dalszym ciągu gehenny. Wobec tego «obrazki» […] zbudowane z tych plameczek, gdzie zresztą kolory wcale nie zawsze były pięknie zharmonizowane – graniczyły z wyśmiewaniem się z ludzi”. A jednak tradycja myślenia zapoczątkowana przez Jana Cybisa i Józefa Czapskiego jest obecna w polskiej sztuce do dziś, czasami w nieoczywisty sposób, czego przykładem jest twórczość Leona Tarasewicza, ucznia m.in. Tadeusza Dominika. Od lat podkreśla on znaczenie koloru. To nim malarz „buduje swój przekaz” – mówił w zbiorze rozmów przeprowadzonych przez Małgorzatę Czyńską. – „Tajemnica nie tkwi w kolorach, ale w tym, jak te kolory zestawisz na płaszczyźnie obok siebie” – dodawał.

Jednak sztukę polską II połowy XX wieku ostatecznie zdefiniowały kierunki czy nurty artystyczne odległe od kapizmu, związane przede wszystkim z tradycją przedwojennej awangardy. Wśród nich szczególną rolę odegrała II Grupa Krakowska. W kolekcji Banku są prace dwójki jej członków. Urodzony w 1923 roku Jerzy Nowosielski przeszedł nieoczywistą edukację, ucząc się w czasie drugiej wojny ikonopisania w Ławrze św. Jana Chrzciciela pod Lwowem. Równoległe zaś odbywał studia artystyczne w zorganizowanej w okupowanym Krakowie Kunstgewerbeschule, które kontynuował już po wojnie w tamtejszej ASP w pracowni Eugeniusza Eibischa. Potem przez całe życie w swoisty sposób łączył przywiązanie do wschodniej tradycji z zainteresowaniem nowoczesnością. Nieustanie podejmował tematykę współczesną – w kolekcji Banku Pekao S.A. są dwie jego serigrafie: Akt z 1995 roku oraz Plaża z 1999 roku. Jednocześnie był najwybitniejszym twórcą malarstwa religijnego w sztuce polskiej II połowy XX wieku.

Jerzy Nowosielski, Plaża, 1999, serigrafia barwna, papier

W bankowej kolekcji znajduje się ikona dobrze ilustrująca ten drugi nurt  twórczości Jerzego Nowosielskiego. Przedstawia Sofoniasza, jednego z 12 proroków mniejszych Starego Testamentu, autora księgi o nadchodzącym „dniu gniewu Pańskiego”, który przetrwają tylko ubodzy i pokorni, ufający Bogu. To w tej księdze po raz pierwszy ubóstwo uznano za wartość religijną, co było bliskie samemu malarzowi, który był także autorem tekstów teologicznych.

Dla Jerzego Nowosielskiego kluczowa była tradycja chrześcijaństwa wschodniego. Inna członkini Grupy Krakowskiej, urodzona w 1921 roku Janina Kraupe-Świderska, szukała inspiracji w dalekowschodnich religiach. Studiowała księgi ezoteryczne. Sięgnęła też po Kabałę. Ona także uczyła się u kolorystów: Eugeniusza Eibischa i Wacława Taranczewskiego. Jednak intrygowały ją teksty, symbole, znaki. Tworzyła kompozycje, w których przenikały się symbole i formy. Wprowadzała do swych prac wątki związane z muzyką i poezją, a także mitologią. Powstawały dzieła tajemnicze, często zagadkowe, ale też kolorystycznie wyrafinowane, czego przykładem są przechowywane w bankowej kolekcji linoryty barwne powstałe w latach 90. ubiegłego stulecia.

Tadeusz Dominik, Janina Kraupe-Świderska, Jerzy Nowosielski i Teresa Pągowska to dziś klasycy współczesności. To artyści i artystki obecni we wszystkich przekrojowych publikacjach poświęconych sztuce polskiej II połowy XX wieku. Jest jednak w kolekcji Banku Pekao S.A. także artysta na miano klasyka zasługujący, a nadal pozostający na marginesie – Henryk Musiałowicz. Starszy od wymienionych, urodził się w 1914 roku. Długo też szukał własnej formuły twórczości. Pod koniec lat 50. zaczął tworzyć serie niemal abstrakcyjnych kompozycji, które z czasem doprowadziły go do wykształcenia wzoru, któremu pozostał wierny do końca (zmarł w 2015 roku). Podstawą były figura człowieka lub zarys zwierzęcia, dopełniane abstrakcyjnymi elementami, z czasem o coraz bogatszej fakturze, niemalże reliefowej, z wtapianymi w farbę opiłkami metalu czy innymi materiałami. Tworzył prace niezwykle dekoracyjne, jak należące do kolekcji Banku Reminiscencje z 1991 roku, a jednocześnie trudne w odbiorze. Wystawiał wiele zagranicą, ale trzymał się na uboczu polskiego życia artystycznego. I chyba nadal oczekuje na odkrycie.

Henryk Musiałowicz, Reminiscencje, 1991, technika własna, płyta

Obrazy z kolekcji banku można oglądać w Wirtualnej Galerii Sztuki Banku Pekao S.A.

Piotr Kosiewski

Piotr Kosiewski

Ur. 1967. Historyk i krytyk sztuki, publicysta. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i magazynu „Szum”.  Członek AICA Polska. Publikował m.in. na łamach „Kresów”, „Odry”, „Przeglądu Politycznego” i „Znaku”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy w 2013 roku.