Tomek Haładaj, Żadna mnogość, wystawa w Galerii Szaber
Miejsce: Galeria Szaber, Warszawa
Czas: 1–15.04.2023
↑ Widok wystawy, Tomek Haładaj, Żadna mnogość, wystawa w Galerii Szaber, fot. Tomek Haładaj
Do 15 kwietnia można było oglądać w nowej siedzibie galerii Szaber, przy ulicy Wrocławskiej 56, wystawę Tomka Haładaja Żadna mnogość.
Słoneczny Bellmer przecina się ze współczesnym Hasiorem. Obiekty i obrazy, które uwodzą swoją witalnością, pomysłowością i post-trashową estetyką art-brut. Niby dekoracja sceniczna, a jednak wrażliwość emocjonalnego punku. Żarliwość opowieści zestawiona z nieposkromioną wyobraźnią. Obiekty ready-made, niczym ołtarze nowo powstałej religii, płoną jak relikwie, a z płócien (z elementami asamblażu) wylewają się kosmiczne przygody. Haładaj przekłada energię kreskówek i zgiełk ulicy na swoje prace, dodając do tego nostalgię dzieciństwa i szaleństwo młodości. Wyczuwalna w dużym stężeniu nieokrzesaność, zabawa materiałami i stylowość w duchu Domu Mody Limanka. Przy okazji wystawy rozmawiamy z artystą.
Adrian Chorębała: Skąd się wzięła sztuka w twoim życiu?
Tomek Haładaj: Mój tata jest grafikiem, plastykiem. Odkąd się urodziłem, w domu były grafiki i obrazy ojca. Naturalną siłą rzeczy stało się to, że tym przesiąknąłem. Zanim nauczyłem się czytać i pisać, rysowałem bardzo dużo i to było najpierw.
Czyli miałeś naturalne predyspozycje do bycia artystą. W twoim życiu ważna jest też deskorolka…
Zacząłem jeździć na deskorolce, jak byłem małym chłopczykiem. Miałem długie, czarne włosy i wyglądałem jak Rom z bajki. Przypominałem dwóch, znanych deskorolkowców, którzy nazywają się Gonzales. Otrzymałem więc ksywkę Gonzales, w skrócie Gonzi.
Czy świat sztuki przenika się ze światem deskorolki, czy też się wykluczają?
Wydaje mi się, że i to, i to służy ekspresji – wyrażaniu siebie poprzez narrację, estetykę i upodobania – więc się przenikają. W deskorolce to jest styl, dobór tricków, „spoty”, na których jeździsz i nagrywasz. Jest to taka trochę choreografia, teatr, performance. To całokształt, całość. Wydaje mi się, że moja bezczelność i figlarność w sztuce wzięła się z deskorolki, bo zadawałem się ze starszymi, wyluzowanymi ziomalami, którzy dosyć wcześnie nauczyli mnie dystansu, autentyczności i surowości. Poważnie zacząłem się zajmować sztuką, gdyż czułem się uskrzydlony deskorolką i jej bezwzględnością.
Jesteś rodem z…?
Z Łodzi. Z Chojen – Łódź Górna, czyli z Południa. Mieszkałem przy wylotówce na Katowice, Kraków.
Łódź jako odmienny stan umysłu. W jaki sposób to miasto wpłynęło na Ciebie i na to, że poszedłeś na ASP w Łodzi właśnie, które ma bardzo specyficzny charakter?
Poszedłem na ASP w Łodzi, bo chciałem pozostać przy rodzicach, być blisko nich, móc pomóc, wesprzeć. Myślałem o innych ASP w Polsce, chciałem też iść na animację czy reżyserię, ale wygrała u mnie chęć wyrażania się przez sztuki plastyczne. Łódź natomiast działa na mnie tak, że poprzez chaos i „syf’’ wokół rodzi się skłonność do porządkowania i selekcjonowania. Łódź jest dla mnie fundamentalną wartością – czy przekłada się to na relacje międzyludzkie, czy moralność estetyczną, czy pejzaż upodobań. Charakter tego miasta wpłynął na moją świadomość bezgranicznie i trudno mi to opowiedzieć, bo są to wrażenia transcendentalne, nie potrafię tego zwerbalizować. Robię to przez sztukę.
Co malarstwo ci daje, a co odbiera?
Wyczynem jest dla mnie by „zamrozić” w statycznym przedstawieniu impresję, myśl czy dowcip. Trzeba operować środkami, które muszą się same przez się tłumaczyć w zależności od tego, co autor chce pokazać. Rozwinięciem tej formuły jest film, muzyka czy poemat.
Jak wygląda u ciebie proces pracy? Kiedy wiesz, że dana praca jest już skończona i możesz ją pokazać?
Jak „to” poczuję w danym momencie, to „to” kończę i zostawiam konkretną pracę. Czasami zdarza się, że wracam do pewnych prac i je przerabiam zupełnie, w zależności od tego, co czuję względem danej pracy. Życie płynie.
Czyli dobrze odczytuję Twoją sztukę – że jest ona bardzo emocjonalna?
Czy ona jest emocjonalna? Nie wiem. Jak jestem na swojej wystawie i rozmawiam z ludźmi o swojej sztuce, to przede wszystkim jestem otwarty na to, co kto widzi w moich pracach. Podoba mi się to, jak każda osoba, poprzez swoją własną wyjątkowość, unikatowość i autentyczność, dostrzega, w tym, co ja robię, swoją autonomiczną narrację na podstawie wewnętrznej umiejętności fantazjowania czy myślenia abstrakcyjnego. To jest dla mnie najważniejszą wartością w tym, co robię. Istnieje dialog pomiędzy pracą twórcy a jej odbiorcami. Myślę, że robi się to też po to, by na poziomie bycia artystą zawodowym konfrontować się z publicznością i uszanować ich pozycję.
I pytanie na koniec. Co z tym Hasiorem?
To jest taki, wydaje mi się, skrót myślowy ludzi, którzy widzą to, co robię. Hasior to twórca, którego bardzo cenię i zachłysnąłem się nim na początku mojej drogi twórczej. Jest to moje intymne i bardzo wsobne odkrycie. Znalazłem w tym artyście autentyczność, kokieterię, ale przede wszystkim wyjątkowy rozmach, który po prostu poczułem. Odnajduję, na własne potrzeby, na bieżąco, sens jego języka plastycznego. Absolutnie mam wrażenie, że dotarły do mnie konstrukty tego języka, poczułem je i mam się z nim blisko.
A jak się utrzymać ze sztuki?
Zapierdalać i wierzyć w siebie!
Adrian Chorębała
Kurator, menager Galerii ASP w Katowicach Rondo Sztuki. W sztuce interesują go relacje między muzyką a sztukami wizualnymi, związki między rzeczywistością a kreacją i odkrywanie potencjału nowych artystów. Kurator cyklu wystaw muzycznych, współkurator cyklu wystaw „Design it! In Silesia”. Miłośnik kawy, squasha i czytania.
Tomek Haładaj
Absolwent malarstwa ASP w Łodzi (2021). Studia skończył z wyróżnieniem. Tak pisze o sobie: „Jako twórca odnoszę się głównie do spostrzeżeń nadrealizmu oraz art brut, chcąc uprawiać sztukę nieskrępowaną i zuchwałą. Jako człowiek prowadzę życie jak najmniej inwazyjne dla świata i ludzi wokół. W pełnej świadomości i otwarciu nań”.