Terytoria fotografii – wystawa w ramach 3. Krakowskich Spotkań Artystycznych 2022
Miejsce: Nowohuckie Centrum Kultury
Terytoria fotografii, wystawa w Nowohuckim Centrum Kultury
Czas: 27.05 – 26.06.2022
Kuratorka: Maria Luiza Pyrlik
Uczestnicy: Barbara Bokota-Tomala, Jan Bujnowski, Halina Cader, Mariusz Front & Patrycja Maksylewicz, Krescenty Grzegorz Głazik, Ewa Gołogórska-Kucia, Weronika Łodzińska-Duda, Michał Łuczak, Cecylia Malik & Piotr Dziurdzia, Krzysztof Maniak, Agata Pankiewicz & Marcin Przybyłko, Marcin Pawłowski, Wojciech Plewiński, Maria Luiza Pyrlik, Dominik Stanisławski, Łukasz Trzciński, Michał Zawada
Na pierwszym planie: instalacja Łukasza Trzcińskiego, Szare paszporty, 2009-2022
za nim: fragment instalacji Mariusza Fronta i Patrycji Maksylewicz, Mechaniczne związki, 2022
w głębi prace Haliny Cader-Pawłowskiej: Królestwo 1, Moneta Offy, Królestwo 2, 2022
© fot. Adam Gryczyński, archiwum NCK
Krakowskie Spotkania Artystyczne, organizowane już po raz trzeci przez Okręg Krakowski Związku Polskich Artystów Plastyków, w 2022 roku odbywają się pod hasłem „Terytoria”. W zamierzeniu organizatorów, co podkreśla Joanna Warchoł, prezes krakowskiego ZPAP, projekt ma za zadanie ukazać różne obszary twórczości krakowskiego środowiska artystycznego, tak w wymiarze pokoleniowym, jak i pod względem sposobu wypowiedzi (rysunek, rzeźba, sztuka książki, sztuka papieru, fotografia, grafika). Hasło „terytoria” może wydawać się zbyt pojemne. Jednak warto podkreślić, że pomysłodawcy Spotkań, wskazując na szeroko rozumianą problematykę różnorodności, nie omijają także tych obszarów aktywności człowieka, które doprowadzają do destrukcji naszego świata.
Jedną z propozycji Krakowskich Spotkań Artystycznych była wystawa w Nowohuckim Centrum Kultury Terytoria fotografii. Jej kuratorka, Maria Luiza Pyrlik, zaprosiła dwadzieścioro artystów, dla których fotografia jest głównym środkiem wyrazu albo stanowi ważne dopełnienie ich twórczości. Wystawa składała się z kilku części. Jej układ przestrzenny wiązał się z zasygnalizowaniem różnic w podejściu artystów do tematu i do samego medium fotografii.
Natura i fotografia
Dzisiaj, gdy mamy coraz większą świadomość problemów wynikających ze zmian klimatu i szkodliwej dla środowiska działalności ludzi, fotografia może dokumentować te zjawiska. Często sam fotograf staje się aktywnym i twórczym uczestnikiem „rozmowy” z naturą: nie tylko obserwuje, daje świadectwo, ale też działa, a nawet bywa performerem. Jeśli wokół nie ma innych ludzi, to i tak znajdują się podmioty niebędące ludźmi, np. drzewa, ptaki, kamienie.
Na pierwszym planie: Krzysztof Maniak, obiekty z cyklu Bez tytułu, 2021
w głębi po lewej: Michał Łuczak, Prace leśne, obiekty z cyklu Rzazy, 2022
po prawej: Jan Bujnowski, z cyklu Instalacje plenerowe, 2014–2022
© fot. Maria Pyrlik
Na wystawie Terytorium fotografii pojawiło się kilka prac, które dotyczą skomplikowanych relacji ludzi i środowiska biologicznego. Na przykład czarno-białe zdjęcia Michała Łuczaka przedstawiają las, który dla leśników stanowi głównie teren pozyskiwania surowca. Artysta ma inny niż oni stosunek do lasu: uważa, że wymaga on opieki i ochrony. Jego działania, pokazane jako dokumentacja fotograficzna, przypominają trochę prace Syzyfa. Łuczak podnosi z ziemi leżące drzewa i stawia je do pionu, jakby chciał przywrócić je do życia. Artysta odwołuje się do sfery emocji i uważa, że las to przestrzeń intymnego kontaktu z naturą, który ma znaczenie dla naszej psychiki i tożsamości. „Bez nie-ludzi nie ma człowieka” – pisał francuski socjolog i filozof Bruno Latour. Z kolei Donna Haraway, znana z Manifestu cyborgów i Manifestu gatunków stowarzyszonych, podkreśla, że nie można ani wykorzystywać natury, ani też jej odgrodzić i pilnować niczym skarb. Zdaniem Elizabeth Grosz, badaczki zainteresowanej zmianą stosunku ludzi do innych bytów, to, co biologiczne i materialne, raczej pobudza i tworzy kulturę, nadaje kierunek życiu społecznemu i kulturalnemu. Jak się wydaje, Michał Łuczak zbliża się do poglądów tych badaczek posthumanizmu. W tej koncepcji człowiek traci uprzywilejowane miejsce w hierarchii bytów, ale zyskuje świadomość więzi z licznymi aktorami, nie-ludźmi.
Jan Bujnowski, z cyklu Instalacje plenerowe, 2014–2022 © fot. Adam Gryczyński, archiwum NCK
Twórczość artystów uczestniczących w Terytoriach fotografii może być dobrym przykładem traktowania środowiska naturalnego jako przestrzeni pobudzającej do twórczego działania. Jan Bujnowski podczas spacerów zbiera suche trawy, patyki i gałęzie, a następnie układa je w określonym rytmie, tworzy niewielkie plenerowe instalacje lub też „rysunki przestrzenne” – jak je sam nazywa. Potem fotografuje swoje prace i… zostawia je, aby z powrotem wchłonęła je ziemia.
Dla Cecylii Malik, artystki, która działa na rzecz ochrony środowiska naturalnego, zwłaszcza rzek, fotografia stanowi ważny dokument aktywności i pozwala na utrwalanie projektów artystycznych realizowanych w otwartej przestrzeni. Działania te mają charakter estetyczny, ale przede wszystkim akcentują problem ochrony przyrody i potrzebę życia w bliskim z nią kontakcie. Artystka tworzy np. sukienki z kwiatów, łodzie-ryby, sztandary, które wykorzystuje w działaniach społecznych, a których dokumentację fotograficzną możemy oglądać potem w formie wystawy czy publikacji.
Po lewej: Maria Luiza Pyrlik, Polaroid-y 1, Polaroidy 2, 2022
w środku: Agata Pankiewicz, Marcin Przybyłko, z cyklu Halucynacje normalności, formy osłabione z cyklu: Smart obiekt, 2017–2022
po prawej: Marcin Pawłowski, z cyklu z rzeki, z lasu…, 2022
© fot. Maria Pyrlik
W przypadku Marcina Pawłowskiego proces powstawania obrazu wiąże się ze znalezieniem, wydobyciem (czasem spod ziemi) czegoś, czego najczęściej nie dostrzegamy, przebywając w lesie czy w ogrodzie. Kawałek rozłupanego drewna albo wyschnięty korzeń drzewa nie wydają się szczególnie interesujące; zazwyczaj traktowane są jako odpady, przeznaczone do spalenia, uboczny produkt prac ogrodnika albo działalności zwierzęcia. Tymczasem fragmenty drzewa (drewno) na fotografiach Pawłowskiego zostały potraktowane niczym luksusowy przedmiot podczas specjalnej sesji reklamowej.
Dzisiaj przekonujemy się o potrzebie zakwestionowania szczelnej granicy, jaką myśl świata zachodniego zbudowała pomiędzy tym, co ludzkie, a wszystkim innym. Powoli uczymy się odchodzenia od ontologicznej zasady separującej nas, ludzi, od aktorów pozaludzkich, a fotografia może odegrać w tym zakresie rolę nie tylko dokumentacyjną. Chodzi o taki stosunek do natury i tego, co nie jest człowiekiem, który nie będzie oparty na wyzysku, reifikacji, wykorzystaniu i odrzuceniu. Jesteśmy wciąż w drodze do praktycznej realizacji takiej filozofii.
Rzeczy
Skoro mówimy o relacjach ludzi i nie-ludzi, trzeba dodać, że wystawa Terytoria fotografii pokazała również nasz stosunek do rzeczy. W eseju fotograficznym Formy osłabione Agaty Pankiewicz i Marcina Przybyłki przedstawione zostały wizerunki przedmiotów stworzonych na chwilę, prowizorycznych. Chociaż rezultat wskazuje na doraźne, pospieszne i nieporadne sklecenie czegoś z materiałów znajdujących się pod ręką, to jednak taka rzecz pozostaje w naszym otoczeniu na długie lata. Na zdjęciach Pankiewicz i Przybyłki widzimy dom z oknami na poziomie chodnika, rury kanalizacyjne, kable i gniazda elektryczne, które pojawiają się w niespodziewanych miejscach. Czasami nawet nie wiadomo, do czego sfotografowane obiekty służą i dlaczego zostały wykonane w taki sposób. Sklecone i ułomne przedmioty/obiekty/rzeczy są przejawem ludzkich relacji z materialną rzeczywistością, a problem ten wykracza poza sferę estetycznych doświadczeń czy dopasowania formy i funkcji. Rzeczy sklecone uświadamiają nam nieustanny proces przekształcania tego, co materialne; przetwarzania, odzysku. Jesteśmy otoczeni rzeczami, które bywają „osłabione” przez ludzi, są dziwne, tymczasowe, koślawe. Zasadne wydaje się pytanie: w jaki sposób materialne obiekty mogą oddziaływać na ich twórców i użytkowników? Czy dają poczucie zadowolenia i bezpieczeństwa (np. kable przy gniazdku elektrycznym, rura przechodząca przez fragment podłogi)? Jeśli rzeczy, które mamy wokół siebie, ucieleśniają nas, uaktywniają pewne schematy działania (wystającą rurę trzeba ominąć), to te na fotografiach Agaty Pankiewicz i Marcina Przybyłki kierują naszą uwagę w stronę pytania o sposób i motywacje ich wykonania, przekształcania i używania.
Inni, migranci, bezpaństwowcy, ofiary zbrodni
Współczesna humanistyka, podobnie jak sztuka, interesuje się sferą materialną, ontologiczną, krajobrazem oraz rzeczami, czego wyrazem są takie orientacje badawcze, jak np. antropologia środowiska, lasu, krajobrazu, etnografia wielogatunkowa, studia nad zwierzętami, studia nad materialnością, studia nad rzeczami. Dzisiaj milkną już pytania o istotę człowieka, za to pytamy o to, kim jesteśmy jako istoty historyczne i jakie relacje łączą nas z innym – w sensie kulturowym, płciowym, etnicznym – ale także z innymi bytami (rośliny, zwierzęta, rzeczy). Współczesna fotografia też sygnalizuje zmiany w relacjach międzyludzkich i międzygatunkowych.
Od lewej: Weronika Łodzińska-Duda, z cyklu Domavia, 2008–2022, Michał Zawada, Bieg linii, 2015–2021, Dominik Stanisławski, Neue Heimat, 2010–2018
© fot. Adam Gryczyński, archiwum NCK
Czarno-białe zdjęcia Michała Zawady Bieg linii pokazują dwa pozornie odrębne światy: odlewy głów gipsowych, wykonane w czasie I wojny światowej przez austriackiego antropologa Rudolfa Pöcha, oraz fragmenty ścisłego rezerwatu Puszczy Białowieskiej. Nie od razu odbiorca może znaleźć związek pomiędzy tymi zdjęciami. Dlaczego artysta zestawia dziką część lasu z niedostępną dla osób niezajmujących się nauką dokumentacją wizualną, która dotyczy wiedzy o człowieku z początku XX wieku? Gipsowe odlewy głów ustawione w rzędzie pokazują, co ludzie w danym czasie rozumieją pod pojęciami: człowiek, natura, naturalny, a także tworzą pewien porządek, klasyfikacje, podziały. Rudolf Pöch, podejmując badania m.in. nad mieszkańcami Nowej Gwinei, wpisał się na niechlubną listę uczonych, którzy chcieli udowodnić istnienie różnic biologicznych między ludźmi różnych ras, co pozwalało na usprawiedliwienie relacji zależności i podrzędności. Odlewy głów ludzkich i ich fotografie, wykonywane w początkach XX wieku, czyli materiał wizualny z pogranicza nauki i sztuki, zostały wykorzystane, aby wspierać pozornie obiektywne badania antropologiczne i medyczne. Takie podejście oddala nas od przekonania, że wszyscy ludzie są równi i powinni być traktowani tak samo, bez względu na to, gdzie się urodzili i jaki mają kolor skóry. Czy zatem Zawada chciał zwrócić uwagę na linie podziału, jakie ciągle tworzymy w naszych głowach, aby kolonizować „innego”, aby porządkować i szufladkować rzeczywistość?
Dominik Stanisławski w swych fotografiach Neue Heimat także wskazuje na problem „innego”. Tym razem chodzi o wielokulturowe osiedle Monte Laa, zbudowane w Wiedniu z myślą o imigrantach. Czy starannie zaprojektowane osiedle wystarczy, aby ludzie poczuli się w nowej ojczyźnie, jak w domu? Fotografia Stanisławskiego zawiera tylko napis „Neue Heimat” (nowa ojczyzna), który został umieszczony na jednym z budynków, by ulec zniszczeniu wkrótce po oddaniu przestrzeni nowym mieszkańcom. Zniszczoną tablicę zastąpiono nową, trwalszą, do której dodano jeszcze informację: „Gra w piłkę oraz jazda na rowerze zabronione”. Zajrzałam na stronę internetową osiedla. Młodzi ludzie opowiadają o wymarzonym domku jednorodzinnym, a nie bloku; inni piszą o osiedlu, które staje się rodzajem getta i o częstych wizytach policji. Europa nie całkiem radzi sobie z migrantami. Wielokulturowość i wielonarodowość w teorii wydawała się prosta i oczywista, ale w praktyce wciąż nie potrafimy stworzyć wspólnoty opartej na poszanowaniu inności i różnorodności. Problem ten pojawia się nawet w obrębie narodów żyjących blisko siebie, jak Rosjanie, Estończycy, Litwini i Ukraińcy.
Na trudną próbę tworzenia wielonarodowego domu wskazują prace Łukasza Trzcińskiego. To wielkoformatowe portrety mieszkańców Estonii, którzy mają tzw. szare paszporty, co oznacza status bezpaństwowca. Osoby takie, pochodzenia rosyjskiego, stanowią jedną trzecią wszystkich obywateli tego kraju.
Weronika Łodzińska-Duda, z cyklu Domavia 2008–2022:
Domavia 13 lat po wojnie, Domavia 13 lat po wojnie, Domavia 27 lat po wojnie,
Domavia 13 lat po wojnie, Domavia 27 lat po wojnie. © fot. Maria Pyrlik
Z kolei Weronika Łodzińska-Duda pokazała zdjęcia DOMAVIA, dokumentujące przemiany hotelu Domavia SPA w Srebrenicy (trzynaście i dwadzieścia siedem lat po wojnie), w byłej Jugosławii w latach 80. XX wieku będącego symbolem luksusu. W 1995 roku w Srebrenicy Siły Zbrojne Republiki Serbskiej dokonały masakry 8327 muzułmanów. Artystka zestawiła zdjęcia zdewastowanego hotelu, wykonane w 2008 i w 2022 roku, które uświadamiają nam, że to miasto nadal nie podniosło się ze zniszczeń, jakie dokonały się w latach 90. XX wieku. Puste, zniszczone przestrzenie hotelowe dzisiaj porastają trawa i drzewa. Fotografia w tym przypadku staje się formą badania przemian kiedyś tętniącego życiem miejsca, które później stało się miejscem zbrodni.
Obraz i aparatura
Vilém Flusser, autor książki Ku filozofii fotografii, pisał, że obrazy mediują pomiędzy nami a światem. Właśnie ten myśliciel zaproponował określenie „obrazy techniczne”, czyli wytworzone przez aparat, a nie przy użyciu pędzla czy ołówka, jak dawniej. Czasami sam „aparat” jako urządzenie budzi zainteresowanie, a obraz może powstać poprzez przypadkowe dotknięcie. Różne urządzenia, jakimi dysponujemy, jak na przykład camera obscura, lustrzanka, polaroid, aparat cyfrowy są rodzajem czarnej skrzynki, która pozwala na uzyskiwanie obrazów. Wciąż zadajemy sobie pytanie: czym jest obraz? Jak pisał Flusser, „Obrazy są znaczeniowymi powierzchniami. Wskazują, najczęściej, na coś znajdującego się «na zewnątrz», co powinny one uczynić dla nas wyobrażalnym za sprawą abstrakcji, poprzez redukcję czterowymiarowych czasoprzestrzeni do dwuwymiarowych powierzchni. Ta specyficzna zdolność do abstrahowania powierzchni z czasoprzestrzeni i jej powrotnej projekcji winna być nazywana «imaginacją». Jest ona warunkiem wytwarzania i odszyfrowywania obrazów”1. Ale obrazy, o których teraz chcę opowiedzieć, pokazane na wystawie Terytoria fotografii, nie zawsze dotyczą tego, co „na zewnątrz”, albo też to, co widzimy bez aparatu i z jego użyciem, zasadniczo się różni.
Maria Luiza Pyrlik w serii Polaroid-y pokazuje na wystawie powiększone wydruki z polaroidu. Ta technologia, ze względu na możliwość natychmiastowego wywołania zrobionego zdjęcia, była szczególnie popularna w latach 70. XX wieku w reklamie. Współcześnie rezultat uzyskany na polaroidzie nie zawsze jest zgodny z początkowym założeniem. Obrazy Pyrlik są rodzajem przechwycenia i przetworzenia obrazu, który przy powiększeniu odsłonił nowe możliwości, choć powstał w wyniku błędu. Obrazy techniczne, czyli takie, które wynikają z możliwości urządzenia, dzisiaj szczególnie dobitnie wskazują, jak błędny był pogląd, że fotografia jest obiektywnym odbiciem rzeczywistości. Problem ten uwidacznia się wyraźnie w fotografiach Horyzont Krescentego Grzegorza Głazika. Artysta posługuje się specjalnym aparatem fotograficznym, który rzutuje obraz na wewnętrzną powierzchnię walca. W rezultacie otrzymuje fotografie wyglądające bardzo wiarygodnie, chociaż zupełnie nie odpowiadają one temu, co widzimy w rzeczywistości.
Mariusz Front, Patrycja Maksylewicz, instalacja Mechaniczne związki, © fot. Maria Pyrlik
Natomiast Mariusz Front i Patrycja Maksylewicz pokazali na wystawie instalację, której częścią jest komputer połączony z ruchomym ramieniem zakończonym świecącym punktem. Całej „maszynerii” dopełnia ogromne czarne pudło, w którym dzieje się magia tworzenia obrazu poprzez światło. Obok umieszczone zostały rysunki/fotografie, powstające w wyniku działania tego urządzenia. Instalacja ta uświadamia nam, jak złożony jest proces tworzenia obrazu, w tym przypadku dokonujący się bez udziału fotografa. W instalacji tej i obrazowaniu performatywnym artyści połączyli tradycyjny proces powstawania obrazu (camera obscura) i mechaniczny ruch ramienia (punktu światła), wywołany przez program komputerowy. Myślę, że ta praca może być ilustracją myśli Lva Manovicha, który dostrzegał bliskie relacje pomiędzy współczesną technologią cyfrową a dawnymi sposobami tworzenia obrazów.
Wystawa Terytoria fotografii nie tylko była bogatą prezentacją środowiska artystycznego Krakowa, ale również ukazała trudne problemy współczesnej rzeczywistości. Także te, które tak bardzo nas niepokoją, jak np. przetrwanie środowiska biologicznego, wojna i jej niedające się wciąż zabliźnić rany, czy polityka marginalizowania przybysza, „innego”, obcego. Fotografia jest szczególną formą wizualnego „rozważania”, czym jest obraz, na czym polega widzenie, ale też jest tym rodzajem obrazowania, który daje nam możliwość rozszerzania, aktywizowania, współtworzenia naszego rozumienia siebie samych i otaczającej nas rzeczywistości.
- Vilém Flusser, Ku filozofii fotografii, przeł. J. Maniecki, Warszawa 2015, s. 41.
Mirosława Moszkowicz
Dr nauk humanistycznych, pedagożka, niezależna krytyczka, autorka tekstów o sztuce najnowszej i o edukacji. Przez kilka dekad związana z Wydziałem Sztuki UP w Krakowie. Założycielka efemerycznej, mobilnej galerii Szczere Pole (bez adresu), kuratorka kilku wydarzeń artystycznych.