Nr 8 zima 2023 kronika Jerzy Nowosielski

Stanisław Rodziński, Malarstwo, wystawa w Galerii Krypta u Pijarów

Miejsce: Galeria Krypta u Pijarów, Kraków
Czas: 17–31.03.2023

↑ Widok wystawy, Stanisław Rodziński, Malarstwo, Galeria Krypta u Pijarów, fot. Joanna Czekaj


Malarstwo Stanisława Rodzińskiego stanowi zupełnie określoną, właściwie łatwą do scharakteryzowania wielkość artystyczną. Jak zawsze, tak i w tym wypadku, najwłaściwiej – ażeby uzyskać obiektywną wizję – trzeba spojrzeć na to malarstwo na tle współczesnych wy­darzeń. W szerokim kontekście sztuki XX wieku, a węziej w kontekście naszego dziesięciolecia, można powiedzieć, najpierw w sensie negatywnej eliminacji, kim Rodziński jako malarz nie jest, a następnie, już z dużą dozą pewności i obiektywizmu – kim jest jako artysta. Otóż nie jest abstrakcjonistą, ani nikim, kto miałby jakieś powiązania z racjonalistycznym, analitycznym nurtem myśli plastycznej naszego stulecia. Nie znam żadnej jego malarskiej realizacji, która dawałaby powody, by przypuszczać, że w jakikolwiek sposób jest do tego nurtu zbliżony. To stwierdzenie przyda nam się nieco później, kiedy od eliminacji „negatywnej” przejdziemy do próby „pozytywnego” spisu jego sztuki.

Nie jest Rodziński również ekspresjonistą, w żadnym ze znanych nam sposobów samookreślenia się tej tendencji, tak uporczywie przejawiającej się i coraz to powracającej w sztuce naszego wieku. W tym wypadku o podejrzenie pewnego pokrewieństwa byłoby nieco łatwiej, przy bardzo powierzchownym spojrzeniu na jego obrazy, ale chwila refleksji podejrzenie takie zdecydowanie oddala i eliminuje. Nie jest to malarstwo w żaden sposób uzależnione od pokus abstrakcji niegeometrycznej – informelu. A w końcu obce jest wszelkim sugestiom płynącym z fotorealizmu, który w ubiegłych dziesięcioleciach bardzo zdominował niektóre środowiska. Tak więc, przez te wstępne ustalenia na „nie”, mamy oczyszczone pole do stwierdzeń bardziej pozytywnych, ale zarazem bardziej odpowiedzialnych i trudniejszych.

 

Trudniejszych, bowiem bardzo trudno opisać indywidualność. Rodziński jest indywidualnością. Jak każda indywidualność artystyczna, jest na tle swej epoki i swego otoczenia pozycją niezależną i również przez nie, niesłychanie zdeterminowaną. Ale nie tylko przez swój czas i swoje bezpośrednie otoczenie.

Zależny i niezależny jest również od historii malarstwa. Ponieważ taka zależność i niezależność od swego bezpośredniego „tła” byłaby niemożliwa, gdyby artysta korzeniami swymi nie sięgał szerzej i głębiej. Indywidualne samookreślenie artysty, jeżeli w ogóle staje się faktem, polega właściwie na tym, w jaki sposób jest on od swego bezpośredniego kon­tekstu zależny i niezależny. I tutaj trzeba wrócić do tych, powyżej wspomnianych konstatacji negatywnych. Od nurtu abstrakcji klasycznej nie jest wprawdzie Rodziński zależny, ale przejmuje od niej pewien kontemplacyjny sposób traktowania malowidła, który w pewnych realizacjach tej abstrakcji uzyskuje poziom mistycznej medytacji. Od ekspresjonizmu różni się zasadniczo, ale wspólną ma z nim pewną swobodę kształtowania gestu malarskiego. Tylko to jedno – nic więcej. Podobnie z informelem. Nigdy nie staje się jego malowanie czymś absolutnie autonomicznym, tak jak u taszystów, ale ma coś wspólnego z najgłębszym nurtem tego okresu – wielką świadomością spontanicznego „stawania” się malowidła. Może jedynie z fotorealizmem żadnych analogii.

Zwróćmy się teraz do szerszego kontekstu, już historycznego. Trzeba zdać sobie sprawę, że malarstwo Rodzińskiego posiada dwa nurty. Pejzaż i dramat chrystologiczny. Ten drugi nurt jakby dominuje i stanowi ogniwo wiążące z historycznym malarstwem tradycji eu­ropejskiej. Jest to bogata tradycja, a nurt chrystologiczny zajmuje w niej szczególne miejsce. Jest on rozszczepiony na dwie niejako tendencje. Pierwsza to tendencja symbolu jednoczącego aspekt tragiczny z aspektem przezwyciężania tragedii i aspektem wizji Przemyślenia. Druga, właściwa zachodniemu szczególnie chrześcijaństwu to „kenotyczny” obraz tragedii Krzyża: to owe mistyczne Krucyfiksy, to Bosch, Dürer, a przede wszystkim Grünewald.

 

Rodziński jest związany z tym właśnie drugim nurtem. Robi to za pomocą środków malarstwa naszego czasu. A więc i doświadczenie ekspresjonizmu i pewna kontemplacja abstrakcji naszego czasu. Tylko – nic tu z historii, nic z ekshibicjonizmu malarskiego gestu, który tak częsty jest w podejmowaniu tego tematu, a tak bardzo graniczy ze spekulacją efektem, „sposobem malarskim”, tak, że bywa aż nieprzyzwoity.

Bo przecież i w sztuce nie „wszystko na sprzedaż”. Tutaj znowu, w malarstwie Rodzińskiego „zależne i niezależne” staje się wprost przejmujące. I tutaj Rodziński ukazuje się nam jako indywidualność istniejąca po prostu, w żaden sposób nie „zrobiona”, nie wyspekulowana.

 

Takie obejrzenie sztuki Rodzińskiego w bliższym, bezpośrednim i szerszym kontekście pozwala dojrzeć jej właściwy wymiar. A jest to ważne szczególnie teraz, kiedy możemy oglądać i przeżywać zalew, inwazję prawdziwej histerii malarskiej, gorzej jeszcze, galanterii obliczonej na efekt wystawowy, na sukces rynkowy.

Jerzy Nowosielski, Malarstwo Stanisława Rodzińskiego, 1988