
Rozmowa z kolektywem SemFem o wystawie Chcemy całego życia. Feminizmy w sztuce polskiej
Chcemy całego życia. Feminizmy w sztuce polskiej
Miejsce: Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie
Czas: 19.10.2024 – 2.02.2025
Kolektyw kuratorski SemFem: Anka Leśniak, Karolina Majewska-Güde,
Paulina Olszewska, Agnieszka Rayzacher, Dorota Walentynowicz
Ola Berłożecka: Skąd pomysł na zorganizowanie wystawy?
SemFem (Agnieszka Rayzacher): Wystawa zaistniała dzięki naszej współpracy i energii powstałej podczas organizowania Seminarium Feministycznego. Od ponad roku pracowałyśmy już w tym składzie (ja, Karolina Majewska-Güde, Paulina Olszewska, Dorota Walentynowicz i Anka Leśniak), więc wiedziałyśmy, jak razem współdziałać. Zaproponowane działy i sekcje prezentowane na wystawie były inspirowane poszczególnymi zagadnieniami sztuki feministycznej, którymi zajmowałyśmy się na seminariach w ciągu ostatnich siedmiu lat. Seminarium Feministyczne powstało w 2017 roku z inicjatywy Agaty Jakubowskiej, Anki Leśniak, Magdy Ujmy oraz mojej. Jest dla mnie bardzo poruszające, że zrealizowałyśmy idee seminaryjne w postaci wystawy Chcemy całego życia. Feminizmy w sztuce polskiej.
Ola Berłożecka: Opowiedzcie o pracy nad wystawą i związanymi z nią waszymi doświadczeniami.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): W wystawie Chcemy całego życia… zaprezentowano prace ponad stu osób . Bardzo zależało nam, aby miała ona charakter wspólnotowy, prezentowała różnorodne postawy artystyczne i drogi emancypacyjne, jak również doświadczenia kobiet, w kontekście polskiego państwa w okresach: socjalizmu, transformacji ustrojowej oraz po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Podzieliłyśmy prace na osie tematyczne: Sama siebie (parter), SysteMy (pierwsze piętro), Wspólnoty, które rozlokowane zostały na trzech piętrach i korytarzach klatki schodowej. Dopełnienie stanowi archiwum protestów – tzw. Trybuna znajdująca się na antresoli galerii.
SemFem (Paulina Olszewska): Wyboru prac dokonałyśmy po wielu rozmowach, także dzięki naszym indywidualnym zainteresowaniom obszarami sztuki feministycznej, np. Dorocie jest bliska kwestia praw reprodukcyjnych, a ja zajmuję się sferą związaną z intymnością kobiet. Warto podkreślić, że to są nasze wybory artystek i prac, i dlatego nie chciałyśmy tworzyć meta kanonu sztuki feministycznej.
SemFem (Anka Leśniak): Tak, wystawa nie miała celu zmapowania całej sztuki feministycznej w Polsce. Zależało nam, aby pokazać istotne jej wątki, które stworzą możliwość przygotowania kolejnych wystaw o tematyce feministycznej. Pierwotnie planowałyśmy pokazać prace artystek w sposób chronologiczny, ale uznałyśmy, że lepszym rozwiązaniem będzie zestawienie ze sobą realizacji z różnych pokoleń. Stworzy to relacje między nimi, specyficzny dialog, a także zwróci uwagę na problemy podejmowane w sztuce feministycznej w kolejnych dekadach.
Ola Berłożecka: Jakie tematy poruszacie na wystawie, na co zwróciłyście szczególną uwagę?
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Na parterze w sekcji Sama siebie pokazujemy poszukiwania języka sztuki, rozważania na temat granic mediów artystycznych, prace nad reprezentacją kobiecego podmiotu w sztuce oraz bycia artystką-twórczynią. Na pierwszym piętrze w sekcji SysteMy przedstawiamy prace związane z działaniami emancypacyjnymi, sztukę artywistyczną, sztukę dotyczącą sfery publicznej i działań antydyskryminacyjnych. Na samej górze zrealizowałyśmy przestrzeń, którą nazwałyśmy Wspólnoty, zestawiającą kilka pokoleń artystek i osób artystycznych tworzących prace emancypacyjne. Przedstawiamy w niej, ze współczesnej perspektywy, to, co jest według nas „całym życiem” definiowanym przez: praktykę artystyczną nastawioną na solidarność międzypokoleniową i transnarodową, tworzenie sztuki związanej z pracą reprodukcyjną i jej globalnym upłciowionym podziałem, a także z ekofeminizmem. Są to prace skupione na kształtowaniu wzajemnych, wspierających relacji z innymi i ze środowiskiem artystycznym. Na końcu wystawy znajduje się archiwum ulicznych manifestacji. Prezentuje plakaty i transparenty, oraz inne materiały z czarnych protestów, demonstracji związanych z ograniczaniem praw reprodukcyjnych, ale również z protestów dotyczących praw ekonomicznych i wykluczenia ekonomicznego, takich jak marsz głodowy kobiet.
SemFem (Dorota Walentynowicz): O ostatecznym kształcie wystawy zdecydowałyśmy de facto dopiero podczas montażu – mam tu na myśli konkretne rozmieszczenie poszczególnych prac względem siebie. Miałyśmy oczywiście dość dobrze opracowaną wstępną koncepcję, ale umieszczanie ich było procesem bardzo dynamicznym. Dopiero w galerii mogłyśmy sprawdzić, jak prace zagrają ze sobą wizualnie. Być może dlatego komponują się tak dobrze, bo byłyśmy bardzo wyczulone na zestawienie ich ze sobą i na to, jak ze sobą „pracują”







SemFem (Agnieszka Rayzacher): Wszystkie decyzje dotyczące aranżacji przestrzeni galerii podjęłyśmy kolektywnie. Dorota zrobiła wstępny mock-up. Nie miałyśmy scenografki ani scenografa, więc zaproponowałyśmy minimalną scenografię. W krótkim czasie dwutygodniowego montażu, musiałyśmy szybko wspólnie podejmować decyzje. Często też wbijałyśmy gwoździe, po prostu montowałyśmy prace, szczególnie w przestrzeni trybuny, tak więc jest tam też nasz pot.
Agata Jakubowska: Tworzycie pięcio osobowykolektyw kuratorski. Jak współpracowałyście razem?
SemFem (Agnieszka Rayzacher): Pracowałyśmy równolegle z miast: Warszawy, Trójmiasta i Berlina. Spotykałyśmy się głównie online, wszystko ustalałyśmy na cotygodniowych spotkaniach, które w miarę przybliżania się terminu realizacji wystawy były coraz częstsze i dłuższe. Miałyśmy już spore doświadczenie w pracy online, które zdobyłyśmy ustalając tematy kolejnych seminariów feministycznych. W zależności od tego, czego w danym momencie dotyczył deadline, nasze prace intensyfikowały się w tym kierunku. Musiałyśmy się też spotkać na miejscu w Sopocie, żeby razem zobaczyć przestrzeń galerii PGS-u. Miałyśmy już wtedy ustaloną grupę osób uczestniczących. Przyjechałyśmy w lipcu 2024 i na tzw. campie pracowałyśmy przez kilka dni w przestrzeni PSG-u. Starałyśmy się poznać samą instytucję i specyfikę pracy, żeby później zmierzyć się z nią ponownie w czasie montażu. Bardzo wiele osób pytało mnie po otwarciu wystawy, czy udało nam się pokłócić w czasie przygotowań. Nawet nie przypuszczałam, że tak wiele osób było tym zainteresowanych. Odpowiadałam z ogromną satysfakcją, że nie pokłóciłyśmy się, choć oczywiście miałyśmy wielokrotnie swoje odrębne opinie, co jest przecież naturalne. Zawsze jednak znajdowałyśmy konsensus; zrobiłyśmy wystawę, nadal organizujemy wspólnie kolejne seminaria feministyczne i mamy plany na dalsze działania.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Wiedziałyśmy, w jaki sposób każda z nas pracuje i że cenimy się zarówno profesjonalnie, jak i prywatnie, jako koleżanki. Chciałyśmy nie tylko mówić, ale też wzajemnie się słuchać. Wiem, że przygotowałam tę wystawę kolektywnie, ale mam poczucie, że ta wystawa jest moja, choć samodzielnie takiej wystawy nie zrobiłabym. Dla mnie jest to poczucie ogromnej satysfakcji zawodowej.
SemFem (Dorota Walentynowicz): Każda z nas robiła właściwie wszystko po trochu i wykonywała zadania, które w danej chwili należało wykonać, pracując w grupie. Trudno powiedzieć, żeby którakolwiek z nas była stricte za coś konkretnie odpowiedzialna jednoosobowo. Razem pracowałyśmy przy liście nazwisk i prac, dokonując ostatecznych wyborów. Równolegle edytowałyśmy teksty, kontaktowałyśmy się z poszczególnymi instytucjami i osobami w galerii. Posiadamy też nieco odmienne kompetencje, które każda z nas wykorzystała na różnych polach i etapach.
Ola Berłożecka: Czy jako kolektyw kuratorski planujecie zrobienie kolejnej wystawy?
SemFem (Dorota Walentynowicz): My de facto nie jesteśmy kolektywem kuratorskim, tylko kolektywem organizującym seminaria feministyczne. Kolektywem zostałyśmy na potrzeby tej wystawy. Nie wiemy, czy będziemy kontynuować naszą współpracę przy kolejnej wystawie feministycznej. Nie mamy żadnego monopolu na takie wystawy. Wręcz przeciwnie, mamy nadzieję, że po wystawie Chcemy całego życia kolejne instytucje i zespoły kuratorskie „przejmą pałeczkę” i wkrótce pojawią się nowe prezentacje polskiej sztuki feministycznej.
SemFem (Paulina Olszewska): Na razie wystawa będzie miała swoją kontynuację w mniejszej skali jesienią w Galerii Studio, gdzie pracuję jako kuratorka. Od samego początku planowałyśmy, żeby ją tam przenieść, ale z racji, iż przestrzeń galerii jest mniejsza od PGS-u i dysponuje skromniejszym budżetem, to nie da się pokazać wszystkich prac.
Ola Berłożecka: Jak mogłybyście podsumować wasze doświadczenia związane z recepcją wystawy, która właśnie zbliża się już do końca?
SemFem (Paulina Olszewska): Największą radość sprawiła mi praca nad częścią poświęconą wspólnotom, gdzie wytworzyła się w nas najlepsza energia i najbardziej nas to połączyło. Dlatego właśnie temat poświęcony wspólnotom będzie prezentowany w przygotowywanej na jesień wystawie w Galerii Studio w Warszawie.
A co dalej?
Pewnie można by było pokazać samą ekspozycję gdzieś dalej, ale póki co żadna instytucja się nie zgłosiła. My również niewiele zrobiłyśmy w tym kierunku. Jest spore zainteresowanie badaczek zagranicznych tematyką wystawy, co oznacza, że należy przygotować teksty w języku angielskim, znaleźć pieniądze na ich przetłumaczenie, którymi nie dysponujemy. Nie miałyśmy też czasu, żeby pokazać wyniki naszych prac i podzielić się nimi z innymi osobami.
Chciałybyśmy, aby też kto inny miał możliwość pokazania swojej wizji sztuki feministycznej, dlatego zachęcamy wszystkich do organizowania kolejnych wystaw. Nie tworzymy kanonu, zdajemy sobie sprawę, że narracji jest bardzo dużo i każda z nich jest pełnoprawna.
Agata Jakubowska: Powtarzacie, że nie tworzycie kanonu i że inni mogą również opowiadać swoje historie o sztuce feministycznej, tyle, że takie wystawy powstają bardzo rzadko. Właściwie jest to pierwsza taka wystawa w Polsce. Nie wiadomo, kiedy powstanie następna i kiedy jakaś instytucja zdecyduje się na podjęcie takiego wysiłku organizacyjnego. Może się mylę, ale wydaje mi się, że szybko to nie nastąpi. Dlatego wystawa oraz towarzysząca jej publikacja tworzą w tej chwili kanon polskiej sztuki feministycznej.
SemFem (Anka Leśniak): Mam wrażenie, że była ona bardzo potrzebna naszemu społeczeństwu. Być może zaostrzenie w 2020 roku już i tak restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej dodatkowo wpłynęło na postrzeganie rzeczywistości przez kobiety i społeczeństwo w ogóle. Jeszcze kilka lat temu w Polsce identyfikowanie się z feminizmem wcale nie było powszechne wśród kobiet. Również część artystek, które w moim odczuciu tworzyły sztuką feministyczną, odżegnywała się od wpisywania ich prac w ten dyskurs. Ostatnio to się zmienia; wiele osób uświadomiło sobie, po co jest feminizm: że jest to praktyczne narzędzie do walki o swoje prawa i do egzekwowania tych praw.
Spodziewałyśmy się, że będzie sporo problemów wokół wystawy, że będą jakieś prowokacje albo wybuchnie skandal. Nic takiego się nie zdarzyło. Odwiedza ją bardzo dużo osób w różnym wieku, co sygnalizuje, że jesteśmy na taki temat ekspozycji gotowi.
SemFem (Agnieszka Rayzacher): Narracja wystawy rezygnuje z układu historycznego, kanonicznego czy też generacyjnego, gdzie np. na jednym piętrze byłaby pokazana neoawangarda PRL, a później transformacja i współczesność. W świadomy sposób zdecydowałyśmy się tak skonstruować wystawę podzieloną na działy, tematy i wątki, aby w każdym z nich mógł się znaleźć inny zestaw artystek. I na pewno jest dużo prac artystek i artystów, które mogłyby zastąpić te prezentowane aktualnie. Paulina już wspominała, że mamy nadzieję, iż ktoś inny będzie chciał „przejąć pałeczkę” i opowie historię feministyczną, zapraszając do udziału zupełnie inne osoby i inne artystki.
W Galerii Studio pokażemy nową odsłonę wystawy Chcemy całego życia. Rzeczywiście, nie zabiegałyśmy, aby pokazać ją w innych miejscach i jest to interesujące w kontekście pytań publiczności o nasze dalsze plany ekspozycyjne.
Agata Jakubowska: Chyba o żadnej innej wystawie nie słyszałam dotąd tak często, że ktoś specjalnie przyjechał z innego miasta, żeby ją zobaczyć.
SemFem (Paulina Olszewska): Tak, to jest niesamowite, szczególnie wtedy, kiedy ktoś z moich znajomych, których nawet nie podejrzewałam o to, pisze nagle do mnie, że specjalnie pojechał do Sopotu, aby zobaczyć wystawę.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Po raz pierwszy słyszę i często dostaję wiadomości: „wybieram się z mamą”, „jadę z mamą” na wystawę. Ja sama też zabrałam moją rodzinę na wystawę.
SemFem (Agnieszka Rayzacher): Ja z kolei słyszałam o osobach, które wybierają się na tę wystawę z córką!
Agata Jakubowska: Warto to uwzględnić, myśląc o geografii artystycznej Polski, że łatwiej jest wybrać się z mamą na weekend do Sopotu niż do wielu innych miast. Jednak niezależnie od położenia geograficznego, ta wystawa przyciąga ludzi.
SemFem (Dorota Walentynowicz): Być może umiejscowienie tej wystawy w Sopocie miało dodatkowy atut, mianowicie pozwoliło wymknąć się spoza zasięgu centralnej cenzury. Wspominam o tym, bo ostatnio kilkakrotnie byłam pytana przez osoby z zagranicy o cenzurę w Polsce w czasach rządów PiS-u. Osoby te były zdziwione, że za pisowskiej władzy rozpoczęły się prace nad wystawą podejmująca tematykę sztuki feministycznej, bo przecież wystawa była planowana już od kilku lat. W tamtym okresie w Warszawie taka wystawa prawdopodobnie nie zostałaby zrealizowania. Mówię to z perspektywy osoby mieszkającej w północnej części Polski, gdzie praktycznie nie dostrzegaliśmy za rządów PiS ograniczeń w prezentowanych treściach. Natomiast, tak jak w innych częściach Polski, nasz samorząd musiał oczywiście ograniczyć wydatki na kulturę, co też jest rodzajem cenzury ekonomicznej.
SemFem (Agnieszka Rayzacher): PGS w Sopocie jest galerią miejską, która w moim odczuciu posiada większą niezależność. Sam pomysł wystawy powstał jeszcze w czasie rządów PiS-u, ale rzeczywiście fundusze na nią przeznaczone były funduszami miejskimi.
SemFem (Dorota Walentynowicz): Można potraktować Sopot jako miejsce peryferyjne, którym władza centralna niespecjalnie się przejmuje. Zresztą w międzyczasie zmieniła się sytuacja polityczna.
SemFem (Paulina Olszewska): W sumie cieszyłyśmy się, że pokażemy ją w Sopocie, a nie w Warszawie. Polska nie sprowadza się do jednego miasta i dobrze, że wystawa jest pokazywana poza Warszawą. Chociażby po to, żeby zachęcić inne ośrodki do zrobienia własnych wystaw i udowodnić, że nie wszystko, co istotne, dzieje się tylko w Warszawie. Jeśli w innych miastach będą działy się ciekawe rzeczy, to będzie warto się tam wybrać i dla mnie to był dodatkowo ważny aspekt wyboru innego miasta.
Agata Jakubowska: Wracając do artystek. Jak wyglądała wasza współpraca z osobami, które zaprosiłyście do wzięcia udziału w tej wystawie? Zwracacie uwagę na międzypokoleniową solidarność i zastanawiam się w tym kontekście, czy artystki zaistniały na tej wystawie jako podmioty tej solidarności?
SemFem (Karolina Majewska-Güde): To wystawa o historii sztuki feministycznej w kontekście państwa polskiego opowiedziana z dzisiejszej perspektywy. Jako kolektyw SemFem kontaktowałyśmy się z osobami artystycznymi, informując je o założeniach i tematyce wystawy oraz pytałyśmy, czy chcą w niej wziąć udział. Następnie PGS w Sopocie procedował dalej sprawy logistyczne.
SemFem (Anka Leśniak): Tak, PGS kontaktował się już z placówkami, muzeami, instytucjami i galeriami, jeśli prace były w ich posiadaniu. Natomiast, jeśli wypożyczałyśmy prace bezpośrednio od samych artystek, to zdarzało się, że one same proponowały inne prace albo miały jakieś sugestie odnośnie samej wystawy. Trudno było jednak, przy liczbie blisko stu uczestniczących osób , wejść ze wszystkimi w bezpośredni kontakt. Nie była to stricte praca z artystkami i osobami artystycznymi, ale zadbałyśmy o to, aby osoby, których prace chciałyśmy zaprezentować, zostały poinformowane i miały możliwość wycofać się, jeżeli zamysł wystawy im się nie spodoba.






Ola Berłożecka: Czy była jakaś artystka, która odmówiła wzięcia udziału w wystawie?
SemFem (Dorota Walentynowicz): Tylko jedna.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Ja z kolei obawiałam się urażenia uczuć artystek, których nie zaprosiłyśmy do wzięcia w niej udziału. Oczywiście, rozumiem to. Gdybym sama była artystką tworzącą od dwudziestu czy trzydziestu lat sztukę feministyczną i wiedziałabym, że jest przygotowywana duża wystawa na „mój” temat i nie zostałabym zaproszona do wzięcia w niej udziału, to byłoby mi przykro i byłabym zła. W szerszym kontekście sztuki feministycznej i całego środowiska feministycznego zajmującego się problemem niewidzialności, nieobecności i niedoceniania kobiet, w tej sytuacji świadome pominięcie jakiejkolwiek artystki jest rzeczywiście trudnym zadaniem. Ale oczywiście nie można stworzyć ekspozycji, która zadowoliłaby całą społeczność, nie był to nasz cel. Możemy jednak spróbować w jakiś sposób reprezentować feministyczną społeczność artystyczną, skupiając się na ważnych według nas tematach i problemach podejmowanych przez współczesne artystki.
SemFem (Agnieszka Rayzacher): Frustracja niezaproszonych artystek i artystów, świadczy o tym, w jakim jesteśmy obecnie momencie, skoro tak wiele osób identyfikuje się ze sztuką feministyczną i z wątkami emancypacyjnymi w sztuce. Jak ogromne jest środowisko artystyczne i zapotrzebowanie na prezentację sztuki feministycznej. Nie spodziewałyśmy się tego, ale to oznacza, że wybrałyśmy dobry moment na jej zorganizowanie.
Agata Jakubowska: Jest jeszcze kwestia relacji między artystkami i instytucją, w której wy niejako pośredniczyłyście. Jak to wyglądało?
SemFem(Dorota Walentynowicz): Podstawowy podział polegał na tym, że my zajmowałyśmy się koncepcją, a instytucja produkcją. Przy czym musiałyśmy zaakceptować pewne ogólnie przyjęte zasady dotyczące finansów – na przykład jeśli jakaś praca była wypożyczana z instytucji, to nie płaciłyśmy honorarium artystce lub artyście, zakładając, że osoba ta otrzymała wynagrodzenie, sprzedając pracę. Generalnie miałyśmy ograniczone możliwości finansowe jak na tak dużą wystawę. Byłoby oczywiście wspaniale, gdybyśmy mogły zaprosić wszystkich i zapłacić za przejazdy i hotele, ale nie dysponowałyśmy takimi funduszami. Same też pracowałyśmy za niewielkie wynagrodzenie. Przyznaję to z żalem, bo szczególnie prezentacja sztuki kobiet, których praca często jest niewidoczna i niedoceniana, powinna uwzględniać to, jaki wpływ mają realia ekonomiczne na warunki ich pracy.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Zaproponowana przez nas wspólnotowość nie odnosiła się do metody naszej pracy z artystkami. Naszym celem nie było też zanegowanie antagonizmów w obrębie feminizmu. Już w samym zwrocie Zofii Nałkowskiej „Chcemy całego życia” mamy zarzewie konfliktu. Gdy Nałkowska wypowiedziała to zdanie na pierwszym Zjeździe Kobiet w 1907 roku, Maria Konopnicka opuściła salę. Nie chciałyśmy pokazywać utopijnej harmonii, tylko to, że wiele pokoleń kobiet w Polsce ma wspólny cel – równouprawnienie. Nadal jest o co walczyć, co wyraźnie pokazuje dokumentacja protestów, a artystyczna praktyka feministyczna ma nas w tym wzmocnić.
Agata Jakubowska: Jeśli myśleć o wymiarze edukacyjnym wystawy, o tym, że ma być dla szerokiej publiczności, a nie dla wąskiego środowiska, to z pewnością jest ona ważna dla społeczeństwa polskiego. Książka jest podręcznikiem sztuki feministycznej w Polsce, ponieważ nie ma obecnie innej podobnej publikacji, ale na szczęście ta wielogłosowość narracji, o której tu często mówicie, w niej wybrzmiewa.
Iwona Demko: Ogromnie mnie cieszy, że coraz więcej artystek deklaruje chęć wzięcia udziału w takiej wystawie. Wcześniej nie zawsze tak było. Sama okazjonalnie bywam kuratorką wystaw feministycznych i zdarzyły mi się takie sytuacje, że koleżanki artystki zawczasu prosiły mnie, żebym ich nie zapraszała, bo będą musiały odmówić, nie chcąc uczestniczyć w wystawie z udziałem samych kobiet. Wasza prezentacja pokazuje coś odwrotnego: artystki które wcześniej w ogóle nie myślały o swojej twórczości w kategorii sztuki feministycznej, teraz chcą być włączone do tej wystawy i chcą być częścią narracji feministycznej. Z jednej strony mnie to irytuje, ale z drugiej ogromnie cieszy, że świat zmienia się i mam nadzieję, że ta wystawa jest także początkiem tych zmian.
Agata Jakubowska: Myślę, że właśnie dlatego wiele artystek chce uczestniczyć, bo chce być częścią tej mainstreamowej feministycznej historii sztuki.
Przypomina mi się wystawa Wack! Art and the Feminist Revolution z 2007 roku, w której chętnie wzięła udział Magdalena Abakanowicz, była na jej otwarciu, mimo że konsekwentnie odcinała się od feminizmu. Pokusa bycia włączoną w międzynarodowy przegląd najważniejszych artystek, które dokonały jakiejś znaczącej zmiany, była zapewne bardzo silna. Być może również i w tym przypadku zadziałał podobny mechanizm.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Wystawa Wack! Art and the Feminist Revolution została mocno skrytykowana przez lewicowe feministki, ale zapoczątkowała pojawienie się mnóstwa kontestujących wystaw i projektów w różnych ośrodkach.
Ola Berłożecka: Opowiedzcie jeszcze o publikacji, która ma ten samym tytuł, co wystawa.
SemFem (Karolina Majewska-Güde): Publikacja była pomysłem Agnieszki Rayzacher, która wymyśliła jej koncepcję, a potem zaprosiła wszystkie autorki oraz mnie do współpracy. Ważnym elementem konsekwentnej narracji wokół wystawy jest fakt, że nie jest to stricte katalog, tylko książka poszerzająca, uwzględniająca osoby oraz prace artystek, które nie znalazły się na wystawie. Dla mnie to są świadome gesty. Proaktywnie dekanonizujemy prezentację, podejmujemy pewne „nie-działania”, żeby uniknąć narracji: kto jest in lub out. W ten sposób komunikujemy też wystawę będącą owocem międzypokoleniowego, długotrwałego, wieloletniego wysiłku wielu osób artystycznych.
SemFem (Agnieszki Rayzacher): Wspomnę jeszcze Małgorzatę Gurowską i Zuzię Derlacz, dzięki którym ta publikacja powstała. Na okładce oraz wewnątrz książki znajdują się grafiki autorstwa Małgorzaty Gurowskiej, które są istotnym elementem tej publikacji i identyfikacji wizualnej wystawy. Eulalii Domanowskiej bardzo zależało, żeby powstał katalog, ale nie udało się jak dotąd pozyskać środków na jego druk, a wystawa już niedługo się kończy. Myślę, że materiały o wystawie zamieścimy na naszej stronie internetowej seminarium feministycznego. Oczywiście wersja papierowa byłaby najlepsza, ale archiwum online również spełni swoją funkcję.
SemFem (Anka Leśniak): W ramach podsumowania dodam, że organizacja wystawy była bardzo intensywna, a przez to wyczerpująca. W trakcie jej trwania odbyło się mnóstwo wydarzeń towarzyszących, były wykłady i oprowadzania kuratorskie, które cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Sala była pełna także podczas performansów. Planujemy jeszcze performansy na finisaż. Cały czas jesteśmy w trybie organizowania i nie miałyśmy czasu pomyśleć o archiwizacji informacji o wystawie. Jeżeli chodzi o jej recepcję czy artykuły w prasie, to one są pozytywne. Publiczność odwiedzająca również, z tego co wiemy, jest zazwyczaj usatysfakcjonowana. Dobrze, że taka wystawa powstała i cieszymy się, że mogłyśmy ją zrobić kolektywnie. Świadomość potrzeby prezentowania sztuki feministycznej jest obecnie dużo większa i Chcemy całego życia. Feminizmy w sztuce polskiej otwiera dialog z wystawami, które podejmą te tematy w przyszłości.
Dziękujemy za rozmowę.
W rozmowie, która odbyła się 14 stycznia 2025 roku podczas otwartego seminarium Historie sztuki kobiet prowadzonego przez prof. Agatę Jakubowską (Instytut Historii Sztuki UW), wzięły udział: Agnieszka Rayzacher, Karolina Majewska-Güde, Paulina Olszewska, Dorota Walentynowicz i Anka Leśniak – członkinie kolektywu SemFem, które zorganizowały wystawę Chcemy całego życia. Feminizmy w sztuce polskiej – oraz prof. Agata Jakubowska i prof. Iwona Demko. Rozmowę opracowała Ola Berłożecka.
Czucie świata
artystki: Hanna Nowicka, Bogna Burska, Aneta Grzeszykowska, Barbara Falender, Teresa Tyszkiewicz, Magdalena Abakanowicz, Alina Szapocznikow, Ewa Partum, Krystyna Piotrowska, Hanna Żuławska
Alternatywne duchowości
artystki: Urszula Broll, Ewa Pachucka, Agnieszka Brzeżańska, Agata Słowak, Adela Szwaja, Teresa Murak, Natalia LL, Monika Drożyńska
Ja artystka
artystki: Ewa Zarzycka, Anna Okrasko, Anna Kutera, Teresa Tyszkiewicz
Prawa reprodukcyjne
artystki: Katarzyna Górna, Efka_s (Ewa Potocka), Agata Zbylut, Aleksandra Ska, Marta Deskur, Anna Baumgart, Beata Rojek, Zośka Reznik, Sonia Sobiech, Kasia Malejka
Z galerii AMS
artystki: Ela Jabłońska, C.U.K.T, Monika Mamzeta, Katarzyna Kozyra, Jadwiga Sawicka, Anna Janczyszyn-Jaros
Strefa publiczna / Władza
artystki i artyści: Teresa Gierzyńska, Ewa Partum, Jolanta Marcolla, Ewa Bloom-Kwiatkowska, Zofia Kulik, Krzysztof Wodiczko, Dorota Nieznalska, Zuzanna Janin, Paweł Żukowski, Kasia Malejka, Zbigniew Libera, Sędzia Główny (Aleksandra Kubiak i Karolina Wiktor), Cipedrapskuad (Dominika Olszowy i Maria Toboła), Agata Bogacka, Anna Janczyszyn-Jaros
Rozszczelnianie
artystki: Iwona Demko, Olga Dziubak, Filipka Rutkowska, Edna Baud, Julia Woronowicz
Konsumpcjonizm
artystki: Irena Nawrot, Ewa Kuryluk, Joanna Rajkowska, Mariola Przyjemska
Wspólnoty
artystki: Liliana Zeic, Małgorzata Markiewicz, Elka Krajewska, Małgorzata Mirga-Tas, Ewa Partum, Aleka Polis, Marta Romankiv, Alicja Rogalska, Wiola Ujazdowska, Plenum Osób Opiekujących Się (Katarzyna Kania, Weronika Morawiec, Ada Adu Rączka, Anna Steller, Dorota Walentynowicz, Anna Witkowska), Bożena Wahl, Cecylia Malik, Magda Moskwa, Eliza Proszczuk, Zorka Wollny, Justyna Górowska, Alicja Żebrowska, Ewa Ciepielewska, Martyna Miller, Barbara Kozłowska, Zofia Kulik, Jadwiga Sawicka, Dobro Hada-Jasikowska, Karolina Breguła, Maria Pinińska-Bereś, Dorota Walentynowicz, Małgosia Gurowska
Trybuna
artystka: Karolina Breguła