Rozmowa kolektywu Potencja z Radkiem Szlęzakiem podczas jego wystawy w galerii Potencja

Miejsce: Galeria Potencja, Kraków
Radek Szlęzak, Nic ciekawego, wystawa w Galerii Potencja,
w ramach Cracow Gallery Week KRAKERS
Czas: 11.06 – 11.07.2022

Karolina: Oglądałam ostatnio twój film wideo o tytule nic ciekawego, na którym właśnie taki napis z tektury płonie.

Radek: To jest praca sprzed kilku lat, która wynikała z jakiegoś ówczesnego marazmu, ale tak naprawdę nie pamiętam dokładnie, co było impulsem do jej wykonania. Na pewno chodziło o ogólny pomysł, skontrastowanie formy, która jest w miarę spektakularna z czymś przeciwstawnym. Oglądałem wtedy dużo prac, w których różni artyści wykorzystywali powszechnie ogień. To zawsze miało dość pompatyczny charakter. Ja, na przekór tej wzniosłości, skontrastowałem patos ognia wraz z dźwiękami wybuchów, z hasłem ,,nic ciekawego”. Praca miała pojawić się na wystawie, ale doszedłem do wniosku, że to nie jest dobry moment, żeby ją prezentować w oryginalnej formie. To znaczy pojawia się, ale z jej pierwotnego kształtu pozostaje tylko napis na wzgórzu. Konceptualnie wystawa ma trochę inny charakter niż wydawało się na początku i ten film już do niej nie pasuje. A tak poza tym kontekst wojny w Ukrainie mógłby spowodować, że praca mogłaby zostać źle odczytana, jako żałosny żart. Natomiast tytuł wystawy jest z niej zaczerpnięty. Otwarcie opisuje sytuacje wydarzające się w pracach.

Karolina: Dlaczego ten wątek się powtarza w twojej twórczości?

Radek: Ale jaki wątek?

Karolina: no… NICZEGO CIEKAWEGO.

Radek: (śmiech) Ja nie wiem, czy to można określić programowym wątkiem obecnym w mojej twórczości…

Karolina: Oglądając twoje prace, można dojść do wniosku, że wiele rzeczy podważasz, kontestujesz. Jak coś jest ciekawe, to zaraz się okazuje, że jednak nieciekawe; jeśli jest ładne, to zaraz się okazuje, że to trup…

Radek: To jest komentarz, pod którym się w sumie podpisuję.

Cyryl: Czyli powiedziałbyś, że twoje prace są ironiczne?

Radek: Nie lubię używać słowa ironia do opisu swoich prac; pusta ironia jest moim zdaniem niebezpieczna, a mnie nie chodzi o żart dla żartu.

Cyryl: A wyobrażasz sobie namalowanie albo zrobienie czegoś w duchu pełnej powagi, bez tego humoru?

Radek: No, wyobrażam sobie. Humor pojawia się w moim malarstwie, ale chyba nie wszystkie obrazy są zabawne, różnie z tym bywa. Nie zakładam w punkcie wyjścia, że nastrojowość ma być taka albo inna. To znaczy, czasami oczywiście są takie prace, które są silnie określone konceptualnie, narzucam sobie wtedy sztywne ramy, w których się poruszam, ale często to jest wynik działania podświadomego, improwizacji. I w gruncie rzeczy wydaje mi się, że wiele moich prac jest bardzo poważnych (śmiech).

Tomasz: W twoich pracach jest dużo makabrycznego, wisielczego humoru; w tej wystawie też od tego nie odchodzisz.

Radek: Tak jak wspomniałem, różnie z tym bywa. Ale kiedy już się zdarza, to często nie wynika to z kalkulacji, tylko chyba z moich uwarunkowań mentalnych, psychologicznych; to jest jakiś aspekt mojej twórczości, który po prostu się wydarza.

Cyryl: Bajkowo jest?

Radek: Bajkowo? Masz na myśli samą wystawę? Stylistyka jest bajkowa, ale to bajkowość pozorna. Niby bajkowa jest kraina, którą udało się na wystawie wykreować. Dużo jednak w tej bajce przemocy i represji. Choćby w rysunkach – zawsze pojawia się w nich ciało, które jest maltretowane przez technologiczne instrumentarium (pojawiają się tam np. urządzenia projektowane przez Amazona w celu zwiększenia produktywności pracowników, jak klatka, która stała się już memem powiązanym z hasłem „wage cage”); to biomasa do zarządzania i zarabiania. Ta bajkowa kraina, to w ogóle trochę opowieść o zmaganiu się z bieżącą rzeczywistością i pułapkach wynikających z bezkompromisowego dążenia do spełnienia – bardzo różnie rozumianego. Można to też potraktować jako metaforę straconych szans, prekarnych warunków egzystencji i niemożliwych do realizacji aspiracji – sytuacji wynikającej ze stanu aktualnej rzeczywistości, z którą musimy się mierzyć.

Karolina: No właśnie, czy ty w ogóle wierzysz w sukces, czy jest w ogóle możliwy?

Radek: To jest trudne pytanie, bo trzeba by zacząć od zdefiniowania tego, co rozumiemy jako sukces.

Cyryl: Każdy jest kowalem własnego losu.

Radek: Czy jest jeszcze ktoś, kto w to wierzy, zwłaszcza dzisiaj? Mamy bardzo ograniczony wpływ na warunki, w których egzystujemy, i które również mają wpływ na to, co określamy sukcesem. Ale to banał, wydaje mi się że w dzisiejszym świecie jest to dość jasne, wszyscy przekonujemy się o tym każdego dnia, to żadna tajemna wiedza.

Cyryl: Wracając do samej wystawy: mamy tutaj zieloną podłogę, jakby trawę, ściany – błękit nieba, jest motyw kwiatów. Czy to jest ogród?

Radek: Ogród, w którym pojawiają się rożne widma, duszki, które mogą mieć uwodzący charakter. Poza wątkami, o których wspominałem, ich obecność można potraktować również jako wyraz mojego stosunku do obecnych, bardzo powszechnych w sztuce najnowszej, tendencji związanych z tematami ezoterycznymi i magicznymi. Osobiście czuję lekki przesyt tego typu estetyką, a jednocześnie wydaje mi się, że jest to też kierunek bardzo eskapistyczny, co według mnie jest bardzo problematyczne. Nie chciałbym zostać źle zrozumiany: dostrzegam wiele ciekawych produkcji, które w tym nurcie się zdarzają, jednak widzę też konkretne pułapki. Te widma obecne na wystawie mają zwodzić na manowce i ujawniają, być może nieoczywisty, materialistyczny kontekst wytwarzania ezoteryczno-magicznych potrzeb. Wydają się oferować ucieczkę, wytchnienie, alternatywne, parareligijne systemy radzenia sobie z opresyjną rzeczywistością, a tak naprawdę są kolejnym obezwładniającym produktem kapitalistycznego porządku… są strażnikami systemu, w którym funkcjonujemy (śmiech).

Tomasz: Czyli znowu – tak jak w przypadku popularności ognia w sztuce – kontestujesz obecny trend „ezoartu”. Właściwie wyjaśniłeś już, z czego to wynika, ale wydaje się to bardzo ciekawe, że oprócz bycia krytycznym wobec otaczającej rzeczywistości, krytycznie odnosisz się do trendów i mód w sztuce powstającej aktualnie. Może mógłbyś to jakoś rozwinąć?

Radek: Bo ja wiem, czy tak w rzeczywistości jest… Oczywiście uważam, że do mód i trendów należy podchodzić z nieufnością, ale nie jest tak, że dla zasady, rozmyślnie i przekornie, lokuję się na pozycji kontestacyjnej. Na pewno nie chciałbym nic takiego deklarować, to byłoby bardzo naiwne. Niemniej jednak lubię analizować sztukę oraz to, co aktualnie się w niej dzieje i oczywiście czasem pewne rzeczy mi się nie podobają i bywa, że się do tego jakoś odnoszę. Na przykład do – jak to określiłeś – „ezoartu” podchodzę z rezerwą z powodu jego eskapistycznej i w mojej opinii reakcyjnej natury, ale, jak powiedziałem, nie przekreślałbym wszystkiego, co w jego ramach się wydarza. Uważam, że na sztukę można patrzeć zarówno jednostkowo, skupiając się na jej pojedynczych przejawach: dziełach, obiektach, działaniach, w oderwaniu od kontekstualnego systemu, w którym funkcjonują, ale można też przyjmować perspektywę „z dystansu”, analizując właśnie system współzależności, w obrębie którego katalizują się i ujawniają ogólne tendencje i prądy. I czasem bywa, że w jakiś sposób doceniam dane dzieło, patrząc na nie z tej pierwszej perspektywy, ale już z mniejszym entuzjazmem podchodzę do całej struktury, w której ono funkcjonuje. Chyba warto też podkreślić, że to, co postrzega się jako trend, można rozumieć w inny sposób. Dany trend może opisywać powszechność konkretnej estetyki, ale może też ujmować tendencje intelektualne i ideowe, a czasem oba przypadki jednocześnie. Na pewno osobiście najbardziej lubię zastanawiać się nad kwestiami ideowymi. Wnioski z tego płynące bywają różne, ale nie muszą wcale zmierzać w kierunku programowej krytyki.

Karolina: Pamiętam, że rozmawialiśmy o obrazie z zasłoną; i tutaj pojawia się zasłona w drzwiach, ma wycięte oczy. Jaki jest tytuł obrazu z zasłoną?

Radek: Tytuł to Poranna wiadomość. To obraz, na którym pojawia się widmo i który był punktem wyjścia do całej wystawy. Sytuacja z nim jest podobna, jak z całą resztą. Tło obrazu namalowałem inspirując się pejzażem z Teleletubisiów. To taka przyjemna i beztroska przestrzeń pełna kolorowych kwiatuszków – podobnie jak cała reszta na wystawie, to trochę taka rajska kraina, ale skrojona wedle dziecięcych wyobrażeń. Przysłonięta jest jednak przez czarną płachtę – widmo, mordę, maskę, niesioną przez dwa gołąbki, na której pojawia się słowo „can”. Kiedy malowałem tę pracę, pomysł nie był szczegółowo przemyślany – w mojej głowie pojawił się obraz bajkowej krainy i czegoś mrocznego, co utrudnia do niej dostęp; przyświecała mi bardzo ogólna idea stworzenia obrazu opowiadającego o obietnicy szczęścia, która wydaje się możliwa do osiągnięcia przez wytężony wysiłek – poprzez pracę nad sobą, pracę zawodową etc. Słowem: przez zwiększoną efektywność, do której zachęca widmo. Raj jest w rzeczywistości plastikowy, sztuczny – jak i sama obietnica… może nie jest to sztuczna obietnica, ale z pewnością to płonna, CHUJOWA OBIETNICA.

Tomasz: Takim z jednej strony pociągającym, ale jednak plastikowym i udawanym światem są makiety. Makietami też się zajmujesz.

Radek: Tak, czasami. Rzeczywiście, w makietach również często posiłkuję się estetyką bajkową, dziecięcą. To najczęściej makiety obiektów fizycznych, które mają utopijny charakter i które w rzeczywistości mogłyby nigdy nie powstać; udają, że są projektami czegoś, co hipotetycznie mogłoby się wydarzyć, ale co tak naprawdę jest fikcją istniejącą tylko na poziomie idei, w mikroskali.

Tomasz: Na tej wystawie nie ma makiety, są za to rysunki. Wiem, że lubisz komiksy, te prace na wystawie są trochę w charakterze komiksu; czy możesz coś o nich powiedzieć? Często rysujesz? Kiedy powstały te prace?

Radek: Prawda, że wystawa jest w charakterze komiksowa. Komiks w ogóle w ostatnich latach staje się dla mnie coraz ciekawszym medium. To jest moje stosunkowo niedawne odkrycie. Sam komiksów jak na razie nie tworzę, choć może kiedyś się to zmieni. Narracyjność, możliwość opowiadania historii za pomocą obrazów, którą daje komiks, jest bardzo kusząca, dlatego pewnie kiedyś zdecyduję się na próbę stworzenia jakiejś opowieści graficznej. Na razie przemycam pewne rozwiązania podpatrzone w komiksach do swoich prac malarskich i rysunków. Pojawiają się w nich czasem jakieś teksty, pojedyncze słowa, forma bywa syntetyczna itd. Co do rysunku, to rzeczywiście w ostatnim czasie sporo rysuję. Rysunki prezentowane na wystawie powstawały w ciągu ostatniego roku.

Karolina: Mam wrażenie że bardzo krytycznie podchodzisz do rzeczywistości; apogeum tej krytyki jest bardzo prosty w formie wykres, który pojawia się na wystawie i w przeciwieństwie do wykresów, z którymi zazwyczaj możemy się spotkać, strzałka skierowana jest w przeciwną stronę i w dodatku w dół.

Radek: Tak, ten wykres to obiekt wykonany z pręta zbrojeniowego, jego strzałka pikuje. Jest jak piktogram, prosty znak, który, jak mi się wydaje, chyba niekoniecznie potrzebuje rozbudowanego komentarza. W skrócie: to obraz schyłkowości, którą można różnie rozumieć. Może to być np. wykres ostatnich wahań kursu złotówki (śmiech), ale też ogólnej schyłkowości, która ujawnia się na każdym kroku w naszej rzeczywistości. W dodatku, nietypowo, biegnie z prawej do lewej, jak w odbiciu lustrzanym. To taki symboliczny powrót do początku, sygnał, że mimo wszystko żaden ostateczny kres nigdy nie następuje. Innym obiektem jest postać z kwiatem zamiast głowy. To jedno z widm, o których wspominałem. Postać trzyma książeczkę z instrukcjami dotyczącymi chiromancji, a wspiera się na podręczniku wydanym w Polsce w latach dziewięćdziesiątych przez wydawnictwo Sukces pod tytułem Myśl i bogać się. Wszystkie książki użyte w instalacji znalazłem na strychu budynku, w którym mieszkam. To ma symboliczny wydźwięk. Tworząc ją, myślałem o niej trochę jako o takim pozornie sympatycznym strychowym duszku, który w rzeczywistości jest krwiożerczą rośliną. Wabi swoje ofiary wrażeniem posiadania tajemnej wiedzy, która może uczynić życie łatwiejszym, ale to pułapka. Historia z nią jest podobna, jak z magiczną rośliną z Krwiożerczej rośliny – głupiej komedii z lat osiemdziesiątych, o której ostatnio słyszałem. W filmie tytułowa antropomorficzna roślina pomaga głównemu bohaterowi w odniesieniu życiowego sukcesu i wszystko toczy się pięknie do momentu, kiedy okazuje się, że jedynym celem rośliny jest konsumpcja i niepohamowany wzrost, a do rozrostu potrzebuje ludzkiej krwi. To dość toporna, ale zabawna metafora ciągłego wzrostu w warunkach późnego kapitalizmu.