Przemek Czepurko, Rekin zęby ma na wierzchu, wystawa w Galerii Piana

Miejsce: Galeria Piana, Kraków
Czas: 30.01 – 20.03.2025
Tekst: Michał Zawada

Widok wystawy, Przemek Czepurko, „Rekin zęby ma na wierzchu”, Galeria Piana, fot. Filip Rybkowski

Czytanie historii – zarówno prywatnych, indywidualnych, jak i historii politycznej czy społecznej – na zawsze naznaczone jest nieusuwalną ambiwalencją. Nigdy nie możemy być pewni, że konkretna relacja świadka wydarzeń albo pacjenta w terapii będzie wiarygodna. Przeszłość, afektywnie zaginająca bieg wydarzeń czy ścieżek, którymi podróżują nasze wspomnienia, rządzi się tajemnym prawem, zmieniając oblicze, kamuflując się, podlizując lub wytrącając nas z równowagi. Zmusza do wiecznych fantazji, gotowa do wymknięcia się w najmniej oczekiwanym momencie. Zawiesza tym samym pewność, z którą podejmowalibyśmy etyczne sądy – przepisana na nowo, może przecież przyjąć zupełnie odmienną postać.

W pracach Przemka Czepurki wątki osobiste mieszają się z ponadindywidualnymi refleksjami o tym, co minęło – czasem zupełnie niedawno, czasem niemal przed stuleciem. Historia rodzinna w nieoczywisty sposób przeplata się u niego z trudnymi dziejami, których interpretacje znaleźć możemy w podręcznikach. Przeszłość przyjmuje u niego formę snu – a raczej koszmaru – naznaczonego okrucieństwem, bolesnymi fantazjami. Snu, z którego trudno się przebudzić, a którego obrazy widzimy jeszcze po rozchyleniu powiek. Jego meandryczna struktura w niejasny sposób przynosi nam echa przeszłości, którą sami przeżyliśmy lub poznaliśmy przez niezliczonych pośredników i interpretatorów.

W godzinach porannych 28 marca 1947 roku generał Karol Świerczewski, poruszając się kolumną samochodów w kierunku Baligrodu, wpadł w zasadzkę UPA. W czasie krótkiej potyczki z przeważającymi siłami, Świerczewski odniósł trzy rany, które okazały się śmiertelne. Okoliczności tego zdarzenia ciągle podlegają nowym interpretacjom historycznym, a przebieg zasadzki badało kilka komisji, podając często sprzeczne fakty. Podobnie sprzeczne interpretacje dotyczyły także wcześniejszych losów Świerczewskiego – przedstawiany był jako bohater wojny domowej w Hiszpanii, trawiony alkoholizmem nieudolny dowódca Armii Czerwonej, uczestnik czystek etnicznych w trakcie Akcji Wisła i kat żołnierzy polskiego podziemia. Śmierć generała opiewały wiersze Paula Éluarda, Władysława Broniewskiego czy Mieczysława Jastruna. Jego pomniki zostały jednak obalone, zniknęły tablice z jego nazwiskiem, a pamięć o jego życiu naznaczona jest nieusuwalnym piętnem.

Stworzone przez Czepurkę drewniane popiersie Świerczewskiego podejmuje niezwykłą grę z wieloznacznością przekazu historycznego. Generał, którego zaciśnięte usta skazane zostały na wieczne milczenie, pozbawiony militarnych atrybutów, historycznego kontekstu czy jednoznacznych cech płciowych, zdaje się onirycznym powidokiem, fragmentem przeszłości, której świadkowie wymarli. Jego konterfekt przeniesiony zostaje przez artystę do wnętrza osobistej fantazji, a wydarzenia z Jabłonek pojawiają się teraz pośród przedstawionych na obrazach małych i dużych apokalips – wypełnionych płomieniami pejzaży, scen gwałtownej przemocy, a także zawoalowanych symboli ukrytych głęboko afektów. Nie ma tu klasycznej hierarchii pomiędzy tym, co wysokie, a tym, co niskie, niczym w logice snu wielka historia spotyka przeplata się z drobinami prywatnego życia.

Traumatyczne wydarzenia powołane zostały do życia środkami o niesłychanej wręcz subtelności. Ich forma w zaskakujący sposób zarówno przywołuje konwencje malarstwa historycznego (kojarzącego się ze sztuką włoskiego trecenta), jak i odsyła do dziecięcego sposobu przedstawiania rzeczywistości, w której fakty o obserwowanym świecie mieszają się nieuchronnie z fantazją. Dukt pędzla przypomina ślad dziecięcej kredki, perspektywa wymyka się linearnemu rygorowi, jednak całość poddana jest ogromnej dyscyplinie, a kompozycje wykreślone są z wielką precyzją. Artysta odwołuje się do tradycji malarstwa ikonowego, zamieniając naturalny dla farby olejnej ekspresyjny impast na medytacyjny proces powolnego zapełniania powierzchni i budowania formy. Te świeckie ikony po raz kolejny komplikują rozumienie czasu – pradawny język spotyka się ze współczesną codziennością. To kolejny poziom niejednoznacznej gry, którą prowadzi z nami Czepurko. W ramach wystawy przyjmuje ona formę specyficznej opowieści – narracji tajemniczej, pełnej niedopowiedzeń i pustych pól. Nagle nie jesteśmy w stanie odnaleźć wyraźnej granicy – nie tylko pomiędzy indywidualnym a zbiorowym, lecz także tym, co pochodzi z głębi autorskich afektów, a tym, co ujawnia się w kłębowisku uczuć drzemiących w nas samych.

Widok wystawy, Przemek Czepurko, „Rekin zęby ma na wierzchu”, Galeria Piana, fot. Filip Rybkowski