Osoba kuratorska we współczesnym świecie. Z Zofią Małysą-Janczy rozmawia Kinga Kucharczyk
Kinga Kucharczyk: Jak definiuje pani rolę kuratorki we współczesnym świecie sztuki?
Zofia Małysa-Janczy: Zależnie od modelu kuratorskiego rola ta będzie różnie definiowana. Praca kuratorki związanej z daną instytucją czy kolekcją wygląda inaczej niż w przypadku niezależnej osoby kuratorskiej. Dla mnie kluczowe w działalności kuratorskiej jest tworzenie autorskiej narracji wizualnej oraz tekstowej, a także umiejętne łączenie różnych grup funkcjonujących w obrębie sztuki – twórców, instytucji oraz odbiorców. Względem każdej z nich osoba kuratorska ponosi dużą odpowiedzialność.
We współczesnym kuratorstwie znaczenia nabiera również świadomość ekologiczna. Coraz więcej uwagi kieruje się ku kwestiom takim jak zrównoważony rozwój czy nadprodukcja w kontekście tworzenia wystaw. Niedawno odwiedzałam litewską instytucję Rupert, gdzie moją uwagę zwróciły różne formy dbania o dobrostan psychofizyczny osób zaangażowanych w realizację projektu. Począwszy od znormalizowanych godzin pracy, przez zapewnienie zdrowych posiłków, aż po działania integrujące zespół. Chyba wszyscy znamy ten stan, kiedy przed otwarciem wystawy myśli się o wszystkim, tylko nie o sobie. Praktyki mające na celu zachowanie równowagi warto przenosić na rodzimy grunt, a ich inicjatorami mogą stać się właśnie osoby kuratorskie.
Czy rola osoby kuratorskiej zmieniła się w ostatnich latach? W szczególności w kontekście współczesnych wyzwań, takich jak cyfryzacja czy nowe technologie?
Cyfryzacja ma sporo plusów. Można przez całą zimę nie wychodzić z domu i mieć kontakt ze światem, choć zawsze będzie to tylko jego wycinek. Internet jest świetnym narzędziem wspierającym pracę kuratorską, ale jeśli ktoś opiera swój research o scrollowanie Instagrama, nie ma szansy poznania twórczości, która tam nie trafia. Coraz więcej osób rezygnuje z social mediów bądź nigdy z nich nie korzystało.
Internet pozwala na poznanie twórczości osób działających w różnych szerokościach geograficznych, oglądanie dokumentacji wystaw realizowanych na całym świecie. Pole obserwacji – choć zamknięte w niewielkim szklanym ekranie – przybrało gargantuiczne rozmiary. Horyzont nieustannie się przesuwa, kusząc nienasycone spojrzenie. Jednak, choć żyjemy w globalnej wiosce, nasz dom osadzony jest w przestrzeni realnej. Znajomość lokalnego środowiska jest dla mnie jednym z najważniejszych aspektów pracy kuratorskiej. Podobnie jak spotkania w pracowniach, rozmowy i rodzące się w ich trakcie pomysły.

„Nie szukaj mnie tam, gdzie się schowałam”, wystawa indywidualna Natalii Kopytko w BWA w Tarnowie, fot. Przemysław Sroka
Jak wygląda proces tworzenia wystawy?
Z perspektywy kuratorskiej proces ten obejmuje różne formy pracy: od researchu i pracy koncepcyjnej w samotności, przez spotkania z osobami artystycznymi, aż po działanie zespołowe i kontakt z odbiorcami. Tempo pracy zależy od skali projektu; przygotowanie wystawy trwa najczęściej kilka miesięcy. Warto być gotową na różne zmienne, które warunkują kolejne etapy pracy – koncepcja wystawy często zmienia się wraz z weryfikacją możliwości i ograniczeń, chociażby budżetowych.
Studiując historię sztuki ze specjalizacją kuratorską na Uniwersytecie Jagiellońskim, usłyszałam, że organizacja wystaw w praktyce nie rządzi się żadnymi sztywnymi zasadami. Pamiętam, że nieco mnie to zdziwiło, jednak po kilkunastu latach pracy mogę jedynie potwierdzić taki stan rzeczy. Ponieważ każdy projekt realizowany jest na innych zasadach, proces tworzenia wystawy za każdym razem trzeba dostosować do określonych warunków. W optymalnej wersji osoba kuratorska odpowiada za merytoryczną i wizualną stronę wystawy, natomiast w praktyce zakres obowiązków często znacząco się poszerza – od koordynacji, przez promocję, aż po konieczność włączania się w szereg spraw pojawiających się w tak zwanej ostatniej chwili. Warto dodać, że z perspektywy kuratorki praca nad wystawą nie kończy się w momencie wernisażu, a często nawet finisażu. Organizowane są oprowadzania po wystawie; niektórym pokazom towarzyszą publikacje, które trzeba opracować, a następnie zadbać o ich obieg. Niedawno pracowałam z Moniką Chlebek przy jej solowej wystawie w GSW w Opolu. Pomysł na wystawę narodził się wiosną, otwarcie było latem, finisaż jesienią, a zimą odbędzie się premiera katalogu.
Od czego zaczyna pani pracę nad wystawą – od dzieła, artysty czy od idei?
To zależy od projektu. Inaczej wygląda to przy wystawie indywidualnej, inaczej przy zbiorowej. W przypadku projektu, który przygotowuję na Open Eyes Art Festival, punktem wyjścia była struktura krakowskiej ASP. Zostałam zaproszona, by – wybierając osoby artystyczne z grona dydaktyków i dydaktyczek – zaproponować autorską koncepcję wystawy. Długo zastanawiałam się nad możliwym kluczem doboru uczestników. Z krakowską akademią związanych jest wiele osób, których twórczość cenię, ale miałam świadomość, że będę musiała dokonać selekcji. Z drugiej strony, chciałam potraktować tę sytuację jako punkt wyjścia do możliwych odkryć, szansę zagłębienia się w praktyki artystyczne, które poznawałam w trakcie researchu. Ważną inspiracją w koncepcji wystawy okazał się kontekst miejsca, czyli budynku byłego szpitala przy ulicy Kopernika. Taka lokalizacja sprawiła, że chciałam odnieść się do historii miejsca, ale nie wprost.
Czego więc możemy się spodziewać się po wystawie Studia bezruchu na Open Eyes Art Festival?
Punktem wyjścia stała się pozycja horyzontalna, którą przyjmują osoby hospitalizowane. W moim założeniu pozycja pozioma jest przyczynkiem do refleksji nad kondycją współczesnego człowieka, nad jego relacją z ciałem i naturą, której jest częścią. Interesowały mnie momenty, w których artyści i artystki przyjmują pozycję horyzontalną – w sensie dosłownym bądź przenośnym. Zależało mi na tym, by wybrane prace rezonowały ze sobą na wielu poziomach, często na zasadzie podobieństwa bądź opozycji, które odbiorca może samodzielnie wychwycić. Te wzajemne relacje podkreślone są również na poziomie aranżacji, której autorką jest Kaja Gliwa. Do udziału w wystawie zaprosiłam trzynaście osób artystycznych: Michalinę Bigaj, Rafała Borcza, Marcina Dymka, Joannę Kaiser, Maję Krysiak, Grzegorza Kumorka, Krzysztofa Maniaka, Agnieszkę Piksę, Katarzynę Skrobiszewską, Michała Srokę, Radka Szlęzaka, Piotra Urbańca i Bartosza Wajera.
Wystawa Studia bezruchu jest też w pewnym stopniu próbą obalenia hierarchii wpisanej w struktury akademickie. Chciałam pokazać między innymi takie działania dydaktyków, w których nie są oni podmiotami dominującymi, w pełni sprawczymi. Pozwalają sobie na to, by nie kontrolować sytuacji, stawiają kroki na niestabilnym gruncie.
Która z dotychczasowych wystaw była dla pani szczególnie ważna?
Lubię wracać w pamięci do każdej ze zrealizowanych wystaw. Odtwarzać w wyobraźni ich atmosferę, wspominać poszczególne etapy pracy. Wiele wystaw, nad którymi pracowałam, było pokazami solowymi. Cenię tego typu projekty, sprzyjają pogłębionej relacji z artystką bądź artystą. Od wielu lat mam przyjemność współpracować z Magdaleną Lazar, towarzysząc jej na kolejnych etapach twórczości. Pierwszą wspólną wystawę otworzyłyśmy w 2019 roku w Meet Factory w Pradze. Później były pokazy w krakowskich galeriach BWA ZBK, C U AT SADKA, w 2024 roku nasz projekt został wyróżniony grantem Artystycznej Podróży Hestii, dzięki czemu zrealizowałyśmy dużą instytucjonalną wystawę w BWA w Krośnie. Ostatnio rozmawiałyśmy o tym, że prezentowane w Pradze wideo Laboratory of Living Sentiments nie miało jeszcze odsłony w Polsce. Dobrze byłoby to zmienić.

„Świetliste bartery”, wilgotne koalicje, wystawa indywidualna Magdaleny Lazar w BWA Krosno, fot. Patryk Ogorzałek

„Świetliste bartery”, wilgotne koalicje, wystawa indywidualna Magdaleny Lazar w BWA Krosno, fot. Patryk Ogorzałek
Czy ma pani wymarzoną osobę artystyczną, z którą chciałaby pani kiedyś pracować?
Taką artystką na pewno jest Laure Prouvost. I Jan Bas Ader, o ile jednak żyje i wciąż pływa po oceanie.
Nad czym pracuje pani teraz, co będziemy mogli zobaczyć w najbliższym czasie?
Niedawno otworzyłam wystawę Pejzaże jeszcze dalekiego świtu w katowickim Rondzie Sztuki, która potrwa do stycznia. Wspólnie z Martą Lisok i Romanem Lewandowskim stworzyliśmy koncepcję kuratorską opartą na dialogu współczesnych artystek z twórczością Urszuli Broll. Aktualnie, oprócz zbliżającej się wystawy w ramach Open Eyes Art Festival, przygotowuję również zbiorową wystawę poświęconą pracy artystycznej w Bunkrze Sztuki, a także ekspozycję w warszawskiej galerii Aspekty, której osią jest kwestia budowania relacji z naturą poprzez medium tkaniny.
Kinga Kucharczyk
Specjalistka ds. promocji w Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Współorganizatorka Open Eyes Art Festival.
Zofia Małysa-Janczy
Kuratorka, historyczka sztuki, romanistka, doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie literaturoznawstwa. Członkini Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Kuratorka wystaw organizowanych w Polsce i za granicą. Autorka licznych artykułów i esejów z zakresu sztuki współczesnej oraz literaturoznawstwa, redaktorka katalogu Planeta / The Planet. Interesuje się krytyką instytucjonalną, historią kolekcjonerstwa, ekokrytyką.



