Organtrop

Autor: Ryszard Paradowski
Tytuł: organtrop
Praca dyplomowa na Wydziale Rzeźby
Promotor: dr hab. Karol Badyna, prof. ASP
Recenzent: dr Jacek Dudek

Praca dyplomowa przedstawiona przez Pana Ryszarda składa się z silnie rozbudowanej części pisemnej, w której autor nakreśla pole dociekań oraz rozterek, jak również przybliża kwestie fundamentalne dla swojej postawy twórczej, a także części artystycznej, która łączy w sobie zarówno rzeźbę, jak i cykl grafik. Dyplom realizowany jest pod opieką promotorską prof. Karola Badyny.

 

  1. Praca pisemna

Na wstępie przyznam, że to pierwsza tego typu praca dyplomowa, z jaką się spotkałem. Niezwykle rozbudowana i posiadająca bibliografię, która sama w sobie przerasta swą objętością przeciętny tekst dyplomowy. Jak przyznaje autor, przytoczone teksty są tymi, które mocno na niego wpłynęły, a poniekąd nawet go ukształtowały. Przyznam, że to miła odmiana dla recenzenta, kiedy nie musi borykać się z bibliograficzną łapanką, stanowiącą często teoretyczny zapychacz, aby budować pozory poważnego tekstu. Tutaj mamy do czynienia z drugim biegunem, ale całe szczęście nikt nie powiedział, że człowiek oczytany nie może się bronić na uczelni artystycznej…

Autor bardzo celnie określa motywy, źródła i determinanty swoich dociekań, nie pozostawiając cienia wątpliwości co do swojej dojrzałości, jak i powagi sytuacji, jakiej doświadcza. Oczywiście, praca wyraża pokoleniową bezsilność, stagnację i marazm nasilające się wśród ogółu społeczeństwa. Wątpliwości, których dotyka, dotyczą sporej grupy osób, a przez specjalistów bywają klasyfikowane jako charakterystyka ponowoczesnej egzystencji.

Ścieżka, jaką wybrał dyplomant, to intrygujące w formie tworzenie narracji za pomocą cytatów. Co szczególnie cenne, antagonizujących się momentami, wprowadzając wrażenie dychotomicznej natury narratora. Z kreowanej narracji wyłania się obraz osoby defetystycznie postrzegającej współczesność. – Jako przedstawiciel nowej generacji, dojrzalszej od rozkochanych w postępie poprzedzających pokoleń. Dojrzalszej w tym, że ma potrzebę zatrzymania się i spojrzenia za siebie. Forma eseju całe szczęście nie jest nazbyt przejrzysta; co prawda, mianownikiem jest odczuwalna tęsknota za mityczno-mistyczną naturą człowieka, jednak – ubrana w cały wachlarz kontrowersji – staje się dojmująco romantyczna.

Autor chce spojrzeć uniwersalnie na kondycję człowieka jako gatunku, jednak dokonując analizy, traktuje siebie jako materiał badań. Własną wrażliwość poddaje wiwisekcji. Obawiam się, że sam autor nie należy do reprezentacyjnej próby, na mój gust za mało w jego postawie popularnego egocentrycznego hedonizmu.

Autorskie komentarze zmierzają ku romantycznej tęsknocie. Pesymistyczne krążenie wkoło śmierci i obsesyjna walka z nią zdają się siłą determinującą dla autora. To smutna i przerażająca wizja końca, niezwykle ekspresyjna, a może dotkliwie przeżyta. Struktura tekstu, w którym myśl rozpięta jest na krosnach cytatów, pozwala na konkluzje w komentarzu autorskim. Bywa, że jest ona efektem antagonizujących się postaw myślicieli i artystów. Ten zabieg uwiarygadnia wysiłki autora, nadając mu konstrukcję pracy badawczej. Dla mnie osobiście wyczuwalna jest intencja poszukiwania odpowiedzi na wielkie pytania i obsesyjne dążenie do uwiarygodnienia swych przeczuć przytaczanymi cytatami. Całość przypomina budowę mozaiki. Z małych elementów budujemy odpowiadający nam obraz. Ale wymaga to determinacji i pracowitości, a to zawsze imponuje. Szczególnie poruszające dla mnie stały się wątki szowinizmu gatunkowego, przyjętego przez antropocentryczny stosunek ludzkości. Wyczuwalne jest przekonanie autora do negowania ludzkiej natury, nie zważając na korzyści, jakie płyną z dominacji gatunkowej. A więc z własnego statusu, który łatwo jest podważyć, lecz trudno odrzucić. To trudne dylematy, mające zwykle naturę pytań retorycznych, lecz ich stawianie właśnie świadczy o naszej wyjątkowości.

To, co pozostawia niedosyt, to nieproporcjonalnie mało informacji dotyczącej samej pracy artystycznej: być może paralele do wątków w sztuce, które mogły się okazać inspirujące dla Pana Ryszarda. Bilans podobieństw i różnic między nimi. Pojawiają się wprawdzie opisy układu, który według autora najlepiej oddaje istotę poruszanego problemu. Dodatkowo wzbogacone jest to konkluzjami historycznymi i tego typu wątki zdają mi się szczególnie cenne. Zbliżają nas do artysty. Demaskują jego wrażliwość i stanowią pomost do naszej wrażliwości. Toteż subiektywnie najwięcej satysfakcji przyniósł mi właśnie podrozdział o sprzężeniu treści i formy.

 

Konkluzja:

Praca pisemna Pana Ryszarda to przejmujące i niezwykle dopracowane w formie dzieło o pretensjach manifestu, ukrytego w mozaice odniesień. Subiektywny dobór cytatów przytaczanych przez autora stwarza wrażenie polemiki, dyskusji, co nadaje niezwykle przejmującej atmosfery, wytrącając czytelnika z uciążliwej i sztampowej lektury bibliografii. Posiada wyraźnie sformułowane stanowisko i pomimo mojej osobistej niezgody z niektórymi postulatami, magnetycznie przyciąga finezją splatających się wątków. Gargantuiczna zachłanność w tworzeniu bibliografii nie jest tutaj zabiegiem kokieteryjnym, lecz starannie przemyślanym środkiem stylistycznym.

 

  1. Dzieło

Do pracy zaliczamy rzeźbę wykonaną w technice własnej oraz zestaw grafik będących odciskami ciała.

Wydaje się, że ciało pochłania samo siebie, niczym po przekroczeniu masy krytycznej zapadająca się materia. Pożera samo siebie, rezygnuje ze wszystkiego, co tak je wyróżnia fizyczne. Zdaje się dążyć do zarania, przybierając na powrót formę embrionu. Odczuwalna rezygnacja ze swojego potencjału determinowana być może zwątpieniem, a może przerażeniem. Nie mniej intrygujące są zestawienia materiałów, jakie wykorzystał dyplomant. Materiały, z punktu widzenia rzeźbiarza, przejściowe – jak gips i wosk. Przejściowe w kontekście utrwalenia pracy, nieco prozaiczne, ale znakomicie zestrojone z kontekstem dzieła. W formie zatraca się granica między człowiekiem a zwierzęciem, owa dychotomiczność prowokuje niepokój i zaciekawienie odbiorcy. Prowadzi to do sentymentalnej potrzeby powrotu do cząstki natury, która jeszcze w nas pozostała. Patrząc na tę pracę, można poczuć empatię niemal jak do skrzywdzonego zwierzęcia, kiedy rozpoznajemy w nim cząstkę siebie. Kiedy uświadomimy sobie genezę cierpienia, perspektywa zmienia się. W zestawie owa wielowymiarowość dzieł jest dla mnie wyjątkowo cenna.

 

  1. Podsumowanie

Postawa dyplomanta rozumiana jako zaangażowanie w dyplom i samą formalno-koncepcyjną jakość projektu oceniam bardzo wysoko. Wyróżniająca się świadomość języka twórczego oraz precyzyjnie dobierane środki wyrazu sprawiają, że efekt zaliczam do wąskiego grona prac spójnych i przeprowadzonych niezwykle metodycznie.

O wyjątkowości dyplomu świadczy niejednopłaszczyznowość wątków plastycznych, złożoność konceptu oraz w pełni świadomy projekt. To dojrzała praca, pozbawiona dosłowności i naiwnych sformułowań.

Argumenty te pozwalają mi z przekonaniem zwrócić się do komisji egzaminującej o nadanie panu Ryszardowi Paradowskiemu tytułu magistra.