Olga Pawłowska, 30 uderzeń na minutę
Olga Pawłowska, 30 uderzeń na minutę
Miejsce: Galeria Bunkier Sztuki, Kraków
Czas: 25.09.2024 – 5.01.2025
Kurator: Robert Domżalski
„Pałace Boga są mroczne, żeby wybrani wypocząć mogli od blasku Jego i blasku Jego własnej osoby… Od pustych czerwonych sal bije nieopisana groza” 1 .
„(…) czerwonawy kolor nieba zrobił się jeszcze bardziej intensywny. Chmury rozproszyły się i cały górski krajobraz stał obnażony w nierzeczywistym wieczornym świetle. (…) Lepiej niech wrócą do domu” 2 .
ISTOTA
Czym jest malarstwo Olgi Pawłowskiej prezentowane na wystawie?
Czy są to senne wizje?
Nie. Ale w jakim stanie jest człowiek z tytułowymi trzydziestoma uderzeniami serca na minutę? Żyje, czy już umarł? Jest na jawie czy we śnie? Trwa, czy już przeminął? W jakiej porusza się przestrzeni? Artystka zaprasza do zwolnienia tempa i wejścia w tę rzeczywistość.
W obrazach pojawiają się referencje do mierzenia czasu: klepsydra, cyfry rzymskie z rozbitych cyferblatów, motywy z rzeczywistości, droga, którą przebywamy przecież w czasie (S= V*t) oraz elementy przeciwstawiające się czasowi (morze, góra, świątynia).
Jednak, czy istotnie czas jest tematem pracy artystki? Czy raczej ważnym środkiem? Moim zdaniem w pracy P. czas jest pretekstem odkrywającym trwanie. Różne trwania. Niektóre przedwcześnie zakończone (jak w najstarszym cyklu Marynarze). Inne – pokazane przez wiecznotrwałość świątyni lub nieskończoną powtarzalność dochodzenia do granicy i cofania się pływu morskiego.
Patrzę na egipskie mastaby. Czytam je tak, jak Inny opisywał namalowane buty 3 . Patrzę i odczytuję. Istnieje to, co trwa. Trwa w realności. Trwa w czystej abstrakcji. Równocześnie. Która rzeczywistość jest bardziej realna? Jest to pytanie podstawowe. Źródłowe. Wypowiedziane spokojnym tonem obrazów, stanowi współczesną sztukę P.
Moim zdaniem artystka kreuje tylko to, co istnieje. Narzędziem badawczym, miernikiem, jest czas. Na wystawie prezentowane są prace tworzone od czasów studenckich, przez cykl doktorski, po aktualnie powstające obrazy i obiekty. Z wystawy przemawia rzetelny wysiłek twórczy. Prace starsze jako referencja tworzą continuum z nowszymi (przeważają prace z lat 2023–2024). Konsekwentnie tworzona jest sztuka pochodząca ze stałej rzeczywistości. Możemy zauważyć przeplatanie się motywów pomiędzy obrazami. Świątynia pojawia się najpierw w nieokreślonej przestrzeni, potem na tle krajobrazu. Następnie góra znajduje się w klepsydrze, jakby wziętej z cyklu egipskiego. Mastaba przemawia nad krajobrazem. Krajobrazowy widok góry Luboń Wielki obserwuję przez okna domu, jakbym jeden jedyny raz wszedł do środka jednego z domów malowanych w serii Ktoś chodził nocą wokół naszego domu. W tym kluczu dopełniają się cykle. Właściwie wszystkie prezentowane prace to obraz jednej rzeczywistości. Przychodzi mi na myśl film Wojciecha Jerzego Hasa Sanatorium Pod Klepsydrą. Tylko obrazy poruszają się wolniej w rytmie innej, równoległej rzeczywistości – 30 BPM. Na pewno wolnej od tempa dnia codziennego. Na pewno inaczej niż w rzeczywistości popularnej. Stałość tego świata pozwala na uwolnienie od zaangażowania w bieżące napięcia.
FORMALNIE
Wszystkie obrazy, choć w różny sposób, pokazują graficzną sprawność, podporządkowaną malarskiej wizji. To zrozumiałe, P. jest zawodowcem. Jednak to coś więcej niż biegłość w komponowaniu, operowaniu linią, czy precyzyjnym wypracowywaniu znaku typografii. Nawet w tak lapidarnym obrazie, jak 41N, 141E grafika służy ruchowi w głąb i dynamizowaniu wrażenia wzrokowego. W 41N, 141E P. gra czasem. Gra czasem percepcyjnym oka odbiorcy. W świątyniach (Sen świątyni, Mastaba) gra na czas, na zatrzymanie, także ciała odbiorcy. Graficzna synteza spotyka malarski realizm, tworząc nowy kontekst w obrazie Nóż na wodzie.
Wskazówki. Godziny. Rzymskie cyferblaty. To wyrazy ze słownika symbolizmu. Użyte adekwatnie, bez przerysowania, są organiczną częścią jej języka. Do wartości formy plastycznej została dodana otwarta wartość znaczeniowa.
Pawłowska –świadomie lub nie – jest japońska. Przejawia to w sposób autorski. Widoczna jest tendencja do dematerializacji obiektów i zacierania ich w nieokreślonych przestrzeniach. Typografia jako znaczący i nieusuwalny element kompozycji obrazów. Przetarcia cienko nałożonej farby, jakby reminiscencja japońskiego tuszu przecieranego na papierze. W części prac P. wprowadza podział na niesymetryczne sekcje (Zatrzymaj się, Dwie podróże, Przystań Kuźnica). Buduje z mgły stałość. Swój wewnętrzny świat malarstwa.
P. wydaje się wybierać stabilność widzianą właśnie w zatrzymaniu lub zwolnieniu. Na obrazach brak ludzi. Kiedy Inni operują na poziomie napięć powierzchniowych, P. schodzi głębiej i zadaje wspomniane wcześniej pytanie podstawowe. Nawet w cyklu przedstawiającym domy widziane z zewnątrz nie epatuje egzystencjalnym frazesem. Nie kalkuluje. Przeżywa, wydaje się śnić lub być w innej rzeczywistości i obserwować. Co jest bliższe. Co istnieje bardziej. Wszystko już się skończyło. Trwa tylko rytm dźwięków.
Aranżacja i Obiekty, czyli Metronom vs Gnomon
„Ważny jest też sam ruch wahadła i znaczenie jakie ze sobą niesie” 4 .
Z rozmowy z Olgierdem Chmielewskim
W przestrzeń wkroczył ruch.
Ruch wahadła. Ruch ludzi po wnętrzu. Idę. Przechodzę przez obraz. Idę w rzeczywistości obrazu.
Mastaba. Obejście. Przejście. Obraz. Trapez. Przejście przez Obraz. Ruch ludzi w przestrzeni galerii. Mój ruch wobec przestrzeni obrazów. Zabieg jest udany. Pawłowska jest uczciwa. Nie buduje niemożliwej do spełnienia obietnicy-nadbudowy. Nie licytuje. Raczej element po elemencie wprowadza założenia artystyczne.
Pawłowska nie tylko maluje architekturę, ale także interweniuje przestrzennie. W materii galerii, estetyzuje kształt otworów drzwiowych. Tworzy trapezy. Po co? Swoim gestem aranżacyjnym integruje przestrzeń galerii dla obiektów. Kształt jest tak spójny z całością (galerią i wystawą), że dla niepoinformowanego oka wydaje się, że był założony w projekcie niedawnego remontu galerii.
Dalej P. jako artystka dostrzega wnętrze Bunkra Sztuki. W sposób krajobrazowy traktuje ścianę zawiniętą w łuk (ostatnia, trzecia sala). Komponuje jak site-specific pochyloną wskazówkę Gnomonu. Wyrasta ona z posadzki. Źródło światła jest stateczne. Cień stoi. Czas już się zatrzymał. Inaczej jest z Metronomem w pierwszej sali. Ustawiony jest swobodnie jako urządzenie w przestrzeni, w oddaleniu od ściany, na ukos do narożnika. Możemy go swobodnie obejść dookoła i zajrzeć przez transparentny otwór rewizyjny. Możemy więc obserwować szeroko opadające rytmicznie wahadło i obracające się wewnątrz koła zębate mechanizmu. Rytm dźwięczy i trwa. Czarna bryła obiektu dobrze koresponduje z częściowo podmalowaną ścianą ekspozycyjną. Najpierw widoczne jest błyszczące ruchome wahadło. Wskazówka wykończona jest cienką blachą chromowaną. Trochę szkoda, że cała nie jest grubą, ciężką, litą blachą o większym bezwładzie i głośniejszym uderzeniu podczas wychylenia. Jednak prawdopodobnie jest to wybór warunkowany technicznym ograniczeniem wagi wahadła.
Na szczególne podkreślenie zasługuje zakończony sukcesem wysiłek artystki, która podczas realizacji mechanizmu przeskalowanego Metronomu (125 × 125 × 250 cm) współpracowała z artystą i konstruktorem Olgierdem Chmielewskim. Zwróćmy uwagę na ten obiekt i precyzję jego wykonania. Każdy, kto projektował i budował działający mechanizm, zrozumie wysiłek potrzebny do pokonania bezwładu materii i wyprodukowania funkcjonalnej autorskiej maszyny! W tej pracy artystka nie idzie na kompromis: we wnętrzu nie pojawiają się silniki i prąd. Byłoby to najłatwiejsze rozwiązanie dla efektu czysto scenograficznego. W Metronomie pracuje znaleziona masa przeciwwagi. Jedyne zasilanie to dialog siły mięśni i siły grawitacji. Na myśl przychodzą X oraz IX Księga Witruwiusza 5 : O machinach oraz O zegarach i o zasadach ich budowy. Klasyk. Na tym poziomie budowany jest obiekt.
W przestrzeni wystawy czytelna jest decyzja kuratora Roberta Domżalskiego, który zdecydował się zaprezentować węższy wybór prac. Zdecydował: dać sztuce oddech, dać zwiedzającemu więcej czasu na odbiór poszczególnych obrazów. Ślad tej decyzji odkrywam w katalogu. Są tam reprodukcje prac, których nie odnajduję na wystawie (sześćdziesiąt siedem reprodukcji w katalogu wobec trzydziestu obrazów zaprezentowanych na wystawie).
30 UDERZEŃ NA MINUTĘ
To wystawa, w której rzeczywistość zdecydowanie warto wejść i odczytać w niej własne konteksty!