Od redakcji /5/
My
Czas nie sprzyja indywidualizmowi. Działanie w grupie zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj, w czasie wojny tuż za naszą granicą, nakładających się na siebie kryzysów i końca dotychczasowej formacji kulturowej, mamy wiele do stracenia. Tracimy nasze dawne „ja”, nasze zasoby i dawne wartości; wszystko to okazać się może ułudą, balastem w nowej epoce, która z trudem się wyłania z zamętu teraźniejszości. To budzi lęk, poczucie niepewności, żal i złość.
Nie wiadomo, jak poradzić sobie z tymi uczuciami. Stąd właśnie wzięła się dzisiejsza popularność wspólnoty. Bycie razem, bycie podmiotem kolektywnym może dodawać ducha poprzez utożsamianie się z większą grupą, podzielającą poczucie zagubienia i doświadczenie życiowe. Odkrycie, że nie tylko ja jestem w kiepskiej sytuacji, że się martwię i boję, przynosi ulgę. Grupa daje wsparcie. Razem łatwiej przetrwać.
Ta właśnie strona bycia razem z innymi w przeżywaniu dzisiejszego biegu rzeczy wydaje się przeważać nad korzyściami, jakie daje kolektywność dla samej pracy artystycznej. Choć i te oczywiście są niebagatelne. Bycie w grupie przekłada się na większą skuteczność pracy. Grupa podbija bębenek i pozwala na skonfrontowanie własnych pomysłów. Dyskutujemy, mam odbiorcę, który jest mi bliski, więc zrozumie moje idee, jednocześnie wypunktuje ich słabe strony. Grupa oferuje więc próbę generalną przez zaprezentowaniem się publiczności. Dodaje śmiałości i odwagi. Wzmacnia głos. Powoduje, że jesteśmy bardziej wyraziści.
Te powody sprawiają, że na naszej scenie artystycznej działają liczne grupy i kolektywy. Ich żywot jest raczej krótkotrwały, ale zdarzają się wyjątki od tej reguły, na przykład działalność krakowskiej Potencji, albo na przykład – ale to już zupełnie inna liga, jeśli chodzi o trwałość – Łodzi Kaliskiej (założonej w 1979 roku i obchodzącej często kolejne, prawdziwe bądź sfingowane, „jubileusze”). Jednak zrzeszanie się pozostaje przede wszystkim specjalnością młodej sztuki i debiutantów. Grupy łączą się i rozchodzą, kiedy mija ich czas. Pracują wspólnie, imprezują wspólnie, prowadzą galerie. Są to grupy, ugrupowania, kolektywy i teamy w jakimś sensie sformalizowane, lecz także po prostu nieformalne, zbierane doraźnie dla potrzeb jakiegoś spotkania, bycia razem, wspólnej pracy, wspólnej zabawy.
Numer 5 „Restartu” poświęcamy wspólnemu działaniu w dziedzinie sztuki. Interesuje nas nie tylko tworzenie grup, lecz w ogóle – osłabienie indywidualizmu. Robert Kuśmirowski ostatnio swoje wystawy indywidualne zmienia w prezentacje tworzone wspólnie z innymi artystami, z którymi znajduje wspólny język. Małgorzata Markiewicz do jednej z ostatnich wystaw indywidualnych włączyła pokaz kolekcji dzieł innych artystek. Kolektywy zarządzają galeriami, łączą się w grupy wsparcia i badawcze. Przyjrzyjmy się im uważniej.
Magdalena Ujma
Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest wiceprezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.