O plakatach Michała Klisia
Poznań, 8.06.2024
W zasięgu prawej ręki mam taką półkę, do której sięgam, kiedy odczuwam potrzebę uporządkowania splątanych myśli. Na tej półce, między książkami Granice interpretacji Bartosza Brożka i Ani być, ani mieć? Romana Kubickiego, stoi książka Plakaty Michała Klisia. W latach 70. i 80. prace artysty nosiły znamiona eleganckiej modernistycznej narracji. Omijam zatem część pierwszą i oglądam to, co zdarzyło się po 1990 roku.
W drugiej części książka staje się fascynująca. Opowiada świat i człowieka bez anegdoty, bez słów, ciągu głosek lub liter. Autor formułuje przekaz poprzez ponadjęzykowe komunikaty. Są to znaczenia pierwsze, wywoływane gestem i nie wiem, czy to gestu ślad roznieca wyobraźnię, czy to wyobraźnia prowokowała twórczy gest. Natomiast jestem pewny, że kolejne dzieła spotykają się z filozoficzną refleksją Romana Kubickiego. Autor tych plakatów istnieje poprzez wyjątkową siłę wyrazu nadawanego kreowanym znakom. Ślady gestów zakotwiczone w kulturze europejskiej przywodzą myśl o japońskiej precyzji w dokonywaniu zaskakujących syntez. Ich mądrość polega na ogarnięciu wielu różnych, lecz niesprzecznych zakresów znaczeniowych opisujących rzeczywistość. W wyniku takiej syntezy powstaje otwartość interpretacyjna. Oznacza to, że plakat nie jest wyłącznie komunikatem ani zapowiedzią. Jego wyraz, wyznaczony szerokim zakresem semantycznym zbudowanej syntezy, otwiera umysł widza, podsuwając mu coraz to inne zakresy odniesień, przeżyć i zrozumień rzeczywistości. Tym samym dzieło żyje strumieniem nieustannie nowych, indywidualnych interpretacji wyznaczanych osobowością i aktualnym stanem umysłu odbiorcy. Tym samym prace Michała Klisia zaprzeczają poglądowi, że plakat powinien przekazywać całą swoją treść w jednym spojrzeniu. Przeciwnie, zbudowane przez artystę syntezy prowokują umysł do aktywności na różnych obszarach znaczeniowych. Zależnie od wrażliwości i umiejętności odbiorcy, znaki-ślady mogą być urzeczowione lub upodmiotowione.
Lubię rozmawiać z dziełem opublikowanym na stronie dwudziestej ósmej. Przy każdym spojrzeniu odczytuję ten plakat inaczej. Odkrywam nowe znaczenia, które prowadzą myśl na nieoczekiwane obszary. Płynne linie, pozornie przypadkowe, wydawałoby się ułomne, w sposób zaskakujący stają się ciałem. Nie nogą, nie ręką, piersią lub brzuchem, lecz kolejno i razem wszystkim – ciałem, formą, linią ruchem i czasem wynikającym z percepcyjnych przemian. Profesor Tadeusz Brzozowski mówił, że nieludzki jest wytresowany defiladowy krok wojska. Człowieczeństwo objawia się poprzez potknięcie, a nie poprzez perfekcyjną doskonałość. No to popatrzmy. Linia nasycona pełnią bieli, żyzna obfitością nabranej na pędzel farby napręża się i tylko nieco się strzępi na krawędziach przy spotykaniu z fakturą papieru. Na zakręcie energetyczne napięcie rośnie siłą tarcia. Po chwili biała smuga wiotczeje przetarciem zużywającej się farby, żeby u kresu zostawić już tylko prawie niedostrzegalny ślad utraconej energii. Lecz na następnym łuku linia naciskiem gestu ponownie wzbiera siłą. Wypukłość przywołuje doświadczenie miękkości. Tu kończy się linia, pozostawiając wzrok i myśl w zawieszeniu. Obraz pulsuje. Każdy strumień bieli inaczej rozprowadza energię, dzieli się siłą napięcia z inną, tą obok i tą dalszą linią. Wyznaczane bielą, czarne powierzchnie płyną. Czasem są wewnątrz, czasem na zewnątrz. Budują zmienne relacje. Bywają formą, tłem lub konturem. Wzrok odkrywa coraz to nowe możliwe aktywności. Tam, gdzie kończy się płynna zwinność, inna linia, twarda, wzbiera brutalną mocą ostrego trójkąta. Organiczna miękkość ustępuje skrywanej zwierzęcej drapieżności. Myślę, że życie odsłania drugą stronę swej natury. To był plakat popełniony przez Michała Klisia w 1997 roku.
>Dzieło zostało zrealizowane do obsypanego nagrodami moralitetu Gianni, Jan, Johan… w reżyserii Krzysztofa Raua w Teatrze ¾ Zusno. To jest sztuka, która opowiada o każdym z nas. Jej sensy i sensy plakatu jednako świadczą o maestrii twórców obydwu dzieł.
Przyjemność czytania pozostałych plakatów opublikowanych w książce pozostawiam Państwu.
Znajdą Państwo dzieła wybitne, w tym: dzieło przełomowe z okresu poszukiwania własnych, oryginalnych paradygmatów plakatu. Autor wyznacza kierunek poszukiwań twórczych zgodny z własnym sposobem widzenia i opowiadania rzeczywistości. Jest to Dzień, w którym porwano papieża – Teatr Polski Bielsko-Biała, reżyseria Joao Bethencourt, 1992 (s. 25). Na stronie obok autor umieścił Pokusice – Teatr Silnia w ośrodku Teatralnym Banialuka, Bielsko-Biała, 1997. Na s. 59 oglądamy Teatr Ulicy, 2000 – wersja autorska. Plakat Ikona – Droga do Nieba powstał z okazji wystawy prac studentów ASP w Katowicach w 2005 roku (s. 26). Plakat Wystawa malarstwa Michała Klisia w Galerii Politechniki Śląskiej w Gliwicach został zrealizowany w 2009 roku (s. 36). To tylko kilka z licznych prac artysty, które fascynują autora tego tekstu.
Sądzę, że w obfitym zbiorze dzieł Michała Klisia każdy z Państwa odkryje obiekt swojego szczególnego przeżycia. Bo Michał Kliś jest artystą wybitnym i zajmuje miejsce w czołówce twórców polskiego plakatu.
Włodzimierz Dreszer
Profesor zw., ur. w 1943 r. Absolwent Szkoły Kenara i PWSSP w Poznaniu. Rektor ASP w Poznaniu w kadencjach 1996-99-2002. Twórca unikatowego programu dydaktycznego Bionic design. Profesor wizytujący w Concordia University Montreal, ASP Kraków i Uniwersytecie Zielonogórskim. Uprawia environmental art & design. Autor książek i tekstów w zakresie analizy i teorii sztuki.