Nieprzerwany dialog. Studenci profesora Jacka Waltosia

Nowohuckie Centrum Kultury, Galeria Biała, Kraków, 5-29.01.2024
BWA Powiatu Pilskiego w Pile, 2.02-9.03.2024
IMO Galeria Stary Sącz, 5.04-5.05.2024
Stary Browar Poznań, 1-30.06.2024
BWA Stara Kopalnia, Centrum Ceramiki Unikatowej, Wałbrzych, 6.09-3.11.2024
Galeria Miejska Bwa Częstochowa, 22.11.2024-12.01.2025
Galeria Sztuki Współczesnej Elektrownia, Czeladź, 24.01-1.03.2025
BWA Kielce, 14.02-15.03.2025
Kuratorką wszystkich wystaw i organizatorką projektu jest Magdalena Siejko

W 2022 roku w Krakowie odbyła się duża wystawa prac profesora Jacka Waltosia zatytułowana Wspólna niepamięć, zorganizowana w ramach cyklu wystaw Przestrzeń dla sztuki, realizowanych przez Nowohuckie Centrum Kultury w porozumieniu z Akademią Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie oraz Agencją Artystyczną GAP.

Spotkanie kilkudziesięciu absolwentów pracowni krakowskiej z Profesorem, jakie odbyło się w tamtym czasie, dało asumpt do powstania przyszłego cyklu wystaw Nieprzerwany dialog. Studenci profesora Jacka Waltosia. Od września 2022 roku rozpoczęły się prace nad spełnieniem zamysłu, nazwanego przeze mnie roboczo „idée fixe” – wystawy wszystkich studentów Profesora. Bardzo chciałam, by ten szalony pomysł spotkania kilku pokoleń artystów, absolwentów pracowni Profesora, miało szansę urzeczywistnienia.

Plan od początku zakładał zaproszenie studentów pracowni zarówno krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, jak i poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, gdzie w latach 1972–2011 najpierw jako asystent profesora Jana Szancenbacha, a następnie samodzielny pracownik, wykładał profesor Jacek Waltoś. Jak można się domyślić, w dość szybkim tempie skala, z jaką przedsięwzięcie zaczęło się rozrastać, przewyższyła jego założenia. Stwierdzenie „wszyscy studenci” jest bowiem niezwykle pojemne, w mniejszym niestety stopniu niż większość ciekawych powierzchni wystawienniczych w kraju. Przez pracownię Profesora na przestrzeni czterech dekad jego działalności dydaktycznej przeszło bardzo wielu studentów, zarówno takich, którzy zostawali na dłużej, stając się dyplomantami, jak i takich, którzy zatrzymywali się w niej tylko na chwilę.

W konsekwencji wszystkich dylematów związanych z wyborem uczestników, w wystawach, których cykl został zapoczątkowany w styczniu 2024 roku, bierze udział wraz z profesorem Jackiem Waltosiem 62 artystów, którzy są dzisiaj twórcami sztuk wizualnych i projektowych czynnie działającymi na scenie polskiej i zagranicznej.

Pomimo heterogeniczności tej olbrzymiej grupy artystów, łączy ich w tym projekcie nie tylko osoba Jacka Waltosia, choć jest tu niewątpliwie czynnikiem nadrzędnym. Łącznikiem jest dialog tego grona artystów podkreślający ich różnorodność i odmienność postaw.

Nie ma konkretnego momentu, w którym idea tego przedsięwzięcia powstała. Im dłuższy czas mijał od zakończenia studiów, tym mocniej uświadamiałam sobie potrzebę rozliczenia z minionym czasem. Z tym, jak rzeczywistość zakreśla swój łuk na drodze szerokiej grupy ludzi, którzy podobnie jak ja ukończyli studia artystyczne na akademii. Wystarczy niespełna dekada, by sposób funkcjonowania i myślenia ludzi się zmienił. Kim są więc osoby, które studiowały po mnie, kim są te, które były przede mną? Jak ukształtowała je historia, tak niejednorodna i odległa dla tych urodzonych po roku 1990? Kim w końcu dla tych wszystkich ludzi, którzy tak jak ja spędzili pewien czas swoich studiów w pracowni profesora Waltosia, był on sam? Czy będą chcieli się spotkać, czy podobnie do mnie będą ciekawi siebie w konfrontacji z innymi? Z drugiej strony, jak to jest być uczniem, a zarazem nauczycielem uczniów1? W kontekście tego, że w pewnym momencie swojej działalności sama również zostałam nauczycielem, tym większa stawała się moja ciekawość tego aspektu.

Profesor Jacek Waltoś to malarz, rzeźbiarz, rysownik, grafik, twórca zajmujący się krytyką artystyczną, pedagog, który przez cztery dekady swojej pracy dydaktycznej zmierzył się z wieloma indywidualnościami studentów. Na płaszczyźnie „ludzkiej i artystycznej” zmierzył się również z czasem niezwykle ciężkich i odzierających ze złudzeń przemian politycznych, ustrojowych, kulturowych. Współorganizator działającej w latach 1966–1986 grupy WPROST, którą tworzył z Maciejem Bieniaszem, Zbylutem Grzywaczem, Barbarą Skąpską i Leszkiem Sobockim. Artysta zaangażowany społecznie na wielu płaszczyznach swojej działalności. Zdystansowany, ale przy tym niesamowicie wnikliwy obserwator. Pracował na dwóch uczelniach artystycznych, które podobnie jak jego twórczość przenikały się w dialogu dwóch, różnorodnych środowisk akademickich. Z jednej strony rzeczywistość krakowska, która – na początku lat 70. jeszcze mocno związana z nurtem koloryzmu – stworzyła niebagatelną szansę asystentury u boku przyjaciela, profesora Jana Szancenbacha. Z drugiej strony Poznań (środowisko rodzącego się konceptualizmu i szeregu postaw awangardowych), który dał Profesorowi samodzielność twórczą od początku pracy na tamtejszej uczelni, zapraszając go do prowadzenia własnej pracowni. Jaka jednak była ta droga dydaktyka, jaką obrał Profesor, z czym się wiązała, jakie były jej źródła, jakie dylematy?

Cykl wystaw, podczas których widzowie mogą zapoznać się z twórczością Profesora Jacka Waltosia, ale przede wszystkim jego studentów, stanowi wartość wizualną projektu. Drugim niewątpliwie bardzo ważnym składnikiem tej realizacji jest słowo – zbiór tekstów absolwentów pracowni oraz wywiad przeprowadzony przez Małgorzatę Kaczmarską i Katarzynę Godyń-Skoczylas z samym Profesorem. Fragmenty tej rozmowy przedstawiam tutaj z nadzieją, że zechcą państwo zapoznać się z pełnym jej tekstem oraz wypowiedziami wielu artystów, których eseje znajdują się w towarzyszącym wystawom albumie.

Sny, cebule i cytryny

Rozmowa z profesorem Jackiem Waltosiem przeprowadzona przez profesor Małgorzatę Kaczmarską oraz Katarzynę Godyń-Skoczylas (fragment)

Czy były różnice pomiędzy studentami w Krakowie i Poznaniu?

Różnica była widoczna już w samej atmosferze uczelni. W Poznaniu zatrudnieni byli profesorowie z Warszawy i z Krakowa. Zwyczaj ten zapoczątkował jeszcze rektor Stanisław Teisseyre, zapraszając artystów z innych ośrodków (szkoła poznańska była uczelnią jeszcze bez tzw. [pełnej] kadry). Byliśmy etatowymi profesorami, ale dojeżdżającymi. Taka komunikacja między środowiskami okazała się dla obu stron bardzo ciekawa. Poza tym struktura szkoły była taka, że pracownie – także rysunkowe i malarskie – służyły studentom ze wszystkich kierunków. Do pracowni malarstwa przychodzili więc architekci, rzeźbiarze, studenci edukacji artystycznej. To była formuła otwarta, a w Krakowie była zamknięta. Ogólnie atmosfera była bardziej bezpośrednia – nawet w sposobie bycia, mówienia. W krakowskiej ASP mówiono zawsze „pan profesor” – prawie na kolanach, a tam „proszę pana”, swobodniej. Można powiedzieć taka młodzieńcza atmosfera. W indywidualnych programach pracowni (a takie trzeba było przedstawić na Radzie Wydziału, zwyczaj nieobecny w Krakowie) były już aktualne takie tendencje artystyczne, jak konceptualizm czy fotorealizm, jako „akademizujące się” metody uczenia. W rezultacie możliwości poznawcze i doświadczalne studenta w Poznaniu były dość szerokie, a więc od geometrycznej abstrakcji do figuracji, np. u Jana Świtki czy Norberta Skupniewicza, i u nas.

Czy widoczne są, na przestrzeni tego długiego okresu nauczania, zmiany czysto ludzkie? Czy studenci się zmieniali, może ich recepcja sztuki była inna, chęci w ramach sztuki?

Zmieniało się. Grupa, która przyszła do Jana Szancenbacha w latach 1972–1979 wybrała kolorystę, z całą świadomością, że to jest ta tradycja, taki człowiek, tak myślący. Wiedzieli, może wliczali, że asystent ma zbliżone poglądy i tak jak oni wierzy w malarstwo. A byli to w końcu nieźli malarze, jak się potem okazało: Sławomir Karpowicz, Grzegorz Bednarski, Andrzej Kapusta i Jarosław Kawiorski, później rozwijający twórczo to malarstwo, które łączyło ekspresję z tradycją kolorystyczną. W Poznaniu, w stanie wojennym (1981–1985) ujawniły się paradokumentalne cechy, aluzje do społecznej i politycznej granicy podziału: My i Oni. Ale też to, co nazwać można „prywatnością w sztuce”.

Czy można podzielić bycie pedagogiem na przestrzeni kilkudziesięciu lat na etapy, których ramy dookreślają: sytuacja polityczna, zmiany życia wewnątrz kraju, a co za tym idzie zmiana społeczeństwa – jego nowe podejście do „rzeczywistości”, zmiana kulturowa?

Ważne pytanie, bo dotyczy świadomości zmian i etapów w życiu społecznym Polski. Kiedy wylądowałem w Poznaniu (1979), towarzyszyły nam przemiany: wybór papieża Polaka, ferment w literaturze (wydawnictwa niezależne od cenzury), rodzący się nurt „kultury niezależnej”, a w 1980 roku strajki i powstanie Solidarności. Ten okres piętnastu miesięcy – od sierpnia ’80 do 13 grudnia 1981 roku, czyli wprowadzenia stanu wojennego – był pełen inicjatyw. M.in. znalazłem się w zespole pracującym nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym. Najpierw euforia, a potem areszt na życiu społecznym i artystycznym. Na zajęcia do Poznania (zawieszone dotąd) mogłem z przepustką jechać dopiero w lutym 1982 roku, a to tylko dlatego, że szkoła w grudniu nie strajkowała i rektor Jarosław Kozłowski mógł ją uruchomić. Przez kilka lat życie akademickie było jedną z nielicznych form oficjalnego życia artystycznego, bo obowiązywało moralne bojkotowanie rządowych instytucji wystawienniczych, a pokazy sztuki odbywały się w kościołach i dostępnych miejscach „poza oficjalnym obiegiem”. Związek Polskich Artystów Plastyków został rozwiązany w 1983 roku. Jego rekonstrukcja już w nowej, demokratyzującej się Polsce po 1989 roku, niezbyt się powiodła, mimo zapału grupy kolegów. Komercjalizacja sztuki podsuwała nowe, nie dla wszystkich korzystne pola aktywności. Te zmiany odbiły się na perspektywach młodych adeptów sztuki i wpłynęły na kryteria „artystycznego sukcesu”. Studia jednak przebiegały według uniwersalnych założeń, a może podskórnie przestawały być tak odbierane przez studentów? Jeszcze w okresie PRL-u widoczne były tendencje do budowania „własnych światów”, intymnych zwierzeń, specyficznej prywatności w malowaniu. A teraz widać koniunkturę dla tego rodzaju twórczości. Wierzyłem w pojemność „suwerennej krainy sztuki” – jak pisał Jacek Sempoliński – i możliwości, i wartości niezależne od czasów, w których powstaje. Uniwersalne wartości wyrażane, wydobywane i podkreślane w najbardziej osobisty sposób, w konkretnym czasie i miejscu. Bez względu na ograniczenia i warunki. Dawałem taką zachętę studentom, bo i sam wtedy malowałem obrazy odnoszące się do opresji stanu wojennego i brałem udział w wystawach „kultury niezależnej”.

Czy studenci i kontakt z nimi wpłynął na życie pana profesora, na funkcjonowanie w życiu?

Myślę, że tak. Mam skłonność do kontaktu z ludźmi i jestem ich ciekaw. Przy całym dystansie, bo nie lubię wchodzić zbytnio w prywatne sprawy i nie odpowiadają mi próby psychoanalizy czy psychoterapii za pomocą sztuki w dydaktyce. Wobec tego cieszą mnie spotkania z ludźmi, z młodszymi – o wiele, coraz młodszymi, bo my pedagodzy podkreślamy, że jesteśmy coraz starsi, a nasi studenci są zwykle w tym samym wieku. Zastanawiam się, czy ja – bez studentów – dożyłbym tych lat! Bez tego, że były te kontakty, że mogliśmy rozmawiać, że mogłem analizować, a też zbierać wieści o aktualnych wydarzeniach, że nawet sam siebie w jakiś sposób potwierdzałem tym, że ktoś mnie słucha. Ale to jest taka egoistyczna wartość.

Czy pan profesor nie obawia się tej wspólnej – z byłymi studentami – wystawy?

Nie, nie obawiam się, bo przecież nie zakładaliśmy, że prezentujemy jeden wzór malarstwa, a ten nie może się ziścić. Wystawa będzie zapewne jakimś wyrazem współżycia, wzajemnej ciekawości. Związanie się pod znakiem sztuki, która ma tak wiele postaci. Jakaś „wypadkowa”, której kształt można dzisiaj zobaczyć, po latach. Może to będzie taka rozmowa jak kiedyś w pracowni.

 

Kraków, 30 grudnia 2022 – 29 czerwca 2023

1 Uczeń nauczycielem uczniów – tytuł katalogu wystawy z cyklu Mistrz i uczniowie, Łaźnia, Radomski Klub Środowisk Twórczych i Galeria, Radom 2010.

Widok wystawy, BWA Stara Kopalnia, Wałbrzych