Momentum przestoju
Międzynarodowe Triennale Grafiki 2024 w Krakowie
Hasło MTG 2024: Momentum
Miejsce: Nowohuckie Centrum Kultury, Kraków
Czas: 25.05 – 21.07.2024
Organizatorzy Międzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie postawili sobie za cel mapowanie aktualnych zjawisk światowej grafiki w perspektywie specyficznego momentum rozpędzonej, rozgrzanej do czerwoności rzeczywistości. Przestrzenie NCK ciasno zapełniono pracami wykonanymi w tradycyjnych (częściej) i transmedialnych technikach (rzadziej) autorstwa 130 graficzek i grafików ze wszystkich kontynentów, aby jak najpełniej przedstawić pejzaż światowej grafiki. Specyfika nerwowych czasów skierowała autorów ku wszelkim konfliktom – i zbrojnym, i wewnętrznym.
Artyści położyli akcent zwłaszcza na mikrohistorie ofiar i ich reakcje na wojnę, stratę i poczucie ciągłego niebezpieczeństwa. Nagrodę europejską MTG 2024 otrzymał Nikola Radosavljević za instalację z dwustoma linorytami przedstawiającymi płytki z numerami zniszczonych domów z opuszczonych miasteczek byłej Jugosławii – jedyne ślady po wymazanych z historii społeczności. Pierwotnie Radosavljević montował 2400 linorytów w pionowy mur, stawiając ściany nieistniejącego domu, jednak w Krakowie ideę tę zatracono przez eksponowanie pracy na ziemi. Z kolei linoryty Olesyi Dzhurayevej (nagroda Rektora Uniwersytetu Artystycznego) przedstawiają pejzaże Kijowa przesłonięte płaszczyznami czerni, ukazując fizyczne i emocjonalne wyrwy w najbliższym otoczeniu artystki. Nie brakowało też drutów, murów i zasiek (Pamela Dodds, Maryna Mazur).
O uniwersalnym dyskursie pamięci mówią: pomnikopodobny obiekt Ioannisa Anastasiou ze stalowych matryc pokrytych nazwiskami pomordowanych w obozach koncentracyjnych, bijące w rytm serca połamane fotografie nagrobne Mariusza Filipowicza (nagroda Rektora krakowskiej ASP) czy prace iracko-izraelskiego twórcy Ahmeda Nabaza, o kobietach zamordowanych w mordach rytualnych. Większość prac operuje sporą dosłownością, która w wypadku artystek wschodnioeuropejskich i bliskowschodnich wynikać może z bliskości zagrożenia i osobistego zaangażowania, jednak w mnogości materiałów o wojnie uwaga widza łatwo się przez nie prześlizguje. Pozytywnie wyróżnia się tu hybryda peryskopu i cmentarnych tablic pamiątkowych Anastasiou, odsyłająca do narzędzi obronnych i komemoratywnych równocześnie, aby podać w wątpliwość rolę współczesnych miejsc pamięci.
W orbicie aktualnych problemów globalnych sytuują się grafiki o usamochodowieniu świata (Zuzanna Dyrda) oraz naturze (Krzysztof Drozdek, Marta Tomczyk, Ana Vivoda, Małgorzata Szram-Lipka), często w kontekście katastrofy naturalnej (Ian Brown, Sean Caulfield, Colin Lyons).
Inną dystynktywną grupą prac jest ta poruszająca relacje intymne. Tegoroczne Grand Prix zdobyła urodzona w Palestynie izraelska artystka Lihie Gendler Talmor za książkę Ria, everything is dear, everything remembered is there. Publikacja wypełniona fotografiami, dziennikiem i artykułami problemowymi jest zapisem wyprawy śladami młodego Elvisa Presleya, którą artystka podjęła wraz z córką (antropolożką) Ruti Talmor, i pokazuje nie-miejsca i dziką przyrodę Alabamy, Mississippi oraz Tennessee. Przyznanie Grand Prix tej pracy przypomina o sztuce książki, o wysokiej jakości materiałach i druku oraz bliskim kontakcie z czytelnikiem. Nagrodę tę odczytać można w kontekście aktualnych problemów rynku wydawniczego i uniwersalnej potrzeby wytchnienia w reakcji na przebodźcowanie oraz nadprodukcję w kulturze. Z drugiej strony warto zadać pytanie, czy statuetka nie została przyznana głównie ze względu na perfekcyjną formę, a wartość poruszanego problemu nie zeszła na drugi plan, bo relacja rodzinna Talmor i historia króla rock’n’rolla omijają tematy zaangażowane, choć obecne na wystawie. To wybór nieco odmienny od laureatów lat poprzednich – Karola Pomykały, który łączył linoryt z VR, aby opowiedzieć o samotności jednostki (Grand Prix MTG 2018), oraz Iku Hidaka (2021). Japonka spisała podsłuchane rozmowy w formie wielokrotnie nakładanego sitodruku, w wyniku czego litery straciły swój pierwotny kształt i znaczenie, paralelnie do wysłuchanych słów. Tegoroczna i dwie poprzednio nagrodzone prace wychodzą od antropocentrycznego, oswojonego doświadczenia, lecz o ile Pomykała i Hidaka zaskakiwali inną perspektywą i formą, o tyle Talmor oferuje znane doświadczenie obcowania z pięknym przedmiotem. Co ten wybór mówi o tegorocznym Triennale? Czy stoi za nim chęć docenienia tych wartości grafiki, które być może zbyt często bierzemy za pewnik? A może świadczy o zadyszce, jaką złapała dyscyplina w wyścigu o uwagę w świecie sztuki współczesnej?
W intymnych rejestrach sytuuje się instalacja Brzemienna Agnieszki Stefańskiej, w której ciąża jest okrutną grą o wyniku nie do przewidzenia, a nowe życie w momentum in statu nascendi („w trakcie rodzenia się”) zależy od liczby oczek na kostce. Panele z domino artystka umieściła w miękkich, papierowych legowiskach, zachęcających do bezpiecznego „zagnieżdżenia się”, choć nie zawsze jest to możliwe. Pamela Herot zaaranżowała sypialnię z łóżkiem otoczonym fotografiami oraz grafikami, w której w nieoczekiwanych miejscach ujawnia się znana z memów ćma, symbol choroby depresyjnej. O ile Herot dość ilustracyjnie przedstawia diagnozę pogrążonego w kryzysach psychicznych pokolenia, o tyle piankowe materace-matryce z wypukłymi hasłami mówiącymi o problemach z bezsennością Magdaleny Hlawacz mówią o nich szerzej, dokładając w tle kulturę zapierdolu. Anna Trojanowska poświęciła pracę echolalii, czyli naśladowaniu dźwięków przez osoby z zaburzeniami komunikacyjnymi.
Na wyróżnienie zasługuje jeszcze ta grupa prac, która podejmuje temat momentum w ramach abstrakcyjnych. W prostym wideo Randi Annie Strand przewraca strony w autorskim albumie, czym oferuje satysfakcjonujący pokaz przenikania się barw i układów geometrycznych. Marek Grzyb zaproponował percepcyjną grę, w której małe plastikowe przedmioty na świecących białym światłem monitorach zamieniają się w oku widza w płaski czarno-biały obraz, czym problematyzuje zagadnienie przestrzenności w jednowymiarowej tradycyjnej grafice. Wrażenie wywołuje druk lentikularny Marty Pogorzelec, pozwalający przekroczyć płaskość papieru i wkroczyć w ciemną otchłań. Niejako odpowiednikiem eterycznych wątków we współczesnym malarstwie są instalacje graficzne z tkaninami (Beata Bajno).
Na koniec dodam, że ambitny cel prezentacji grafiki w globalnej perspektywie nie licuje z aranżacją wystawy przez stłoczenie prac w nieekspozycyjnych przestrzeniach NCK. Kompozycjom ściśniętym na ścianach również brakuje oddechu, a niedbały sposób prezentacji na pleksi pozbawia selekcję powagi. Wielkoformatowe realizacje wchodzą w interakcje z tradycyjnie wykonanymi grafikami, przez co np. nagrodzony wyróżnieniem honorowym cykl Vivody zniknął za wiszącą przed nim instalacją Sirkku Ketoli. Przeszkadzały też reklamy innych pokazów w NCK: Beksińskiego i Dudy-Gracza… A przede wszystkim zabrakło informacji o idei konkursu, haśle przewodnim wystawy oraz pokazywanych pracach – teksty te mają ukazać się dopiero w katalogu. Jeszcze kilka lat temu byłam przekonana, że MTG zmierza drogą Biennale Sztuk Graficznych w Lublanie, odważniejszego odpowiednika krakowskiego konkursu, i aktywnie zniechęci twórców od anachronicznego, nazbyt dosłownego w treści odbijania na papierze. Niestety, wygląda na to, że starań tych zaniechano, czego dowodem jest niedostatecznie ostra selekcja prac (przyjęto na wystawę co trzecią zgłoszoną grafikę) oraz samo Grand Prix.
Adrianna Filipiak
Doktorka, historyczka sztuki, badaczka grafiki. Autorka tekstów naukowych i kuratorskich. Zajmuje się teorią grafiki, w obronionej niedawno pracy doktorskiej analizowała postawy twórcze polskich grafików nowoczesnych. Muzealniczka w Galerii Plakatu i Projektowania Graficznego w Muzeum Narodowym w Poznaniu.