Medium niezależne
Zwykle kojarzy nam się z zakurzoną makatką w domu naszej babci. Tkanina – rzemiosło czy sztuka? Czy wciąż istnieje, czy jest raczej twórczością zanikającą? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Katarzyna Jasiołek w swojej najnowszej książce Tkanina. Sztuka i rzemiosło, w której analizuje ostatnie sto lat fenomenu tkaniny w naszym kraju. Bo bez wątpienia miała ona lata swojej świetności w różnych dekadach XX wieku.
Przez lata uważana za domenę kobiet, faktycznie jest przez nie zdominowana, choć jeśli nie interesujemy się tkaniną, to najprawdopodobniej jesteśmy w stanie wymienić co najwyżej nazwisko Magdaleny Abakanowicz. Jednak Jasiołek chce nam pokazać, jak wiele artystek, ale także artystów, zajmowało się tkaniną na różnych etapach życia oraz tych, którzy jej swoje życie poświęcili. To temat bardzo obszerny i można go różnie potraktować. Autorka dzieli książkę na rozdziały, z których każdy dotyka trochę innego zagadnienia. Mamy zatem żakardy w słynnej warszawskiej Spółdzielni „Ład” czy kilim zakopiański, ale najwięcej miejsca poświęca Polskiej Szkole Tkaniny, ukazując ogromne sukcesy artystek i artystów tkaniny unikatowej, które ci osiągali w latach 60. i 70. XX wieku, z przełomowym 1962 rokiem na czele. W tym roku odbyło się bowiem I Biennale Międzynarodowej Tkaniny Współczesnej w Lozannie, podczas którego polskie artystki i artyści zaprezentowali ręcznie tkane prace, które wyróżniały się na tle innych i zapewniły im uznanie. Niesamowite dla publiczności było tkanie ręczne – w świecie nie było to normą, odchodziło się już powoli w stronę tkaniny przemysłowej. Wcześniej ważnym momentem, który zaznacza Jasiołek, był też 1925 rok i ogromny sukces polskich projektantów na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej i Wzornictwa w Paryżu. Kilimy i batiki w stylu art déco zachwyciły zagraniczną publiczność. To pozwoliło na rozpowszechnienie się autorskich projektów kilimów, gobelinów, dywanów, które warto było mieć w swoich domach w przedwojennej Polsce.
Już na tych przykładach widać wyraźnie, że mamy do czynienia głównie z kobiecymi nazwiskami. Najlepszych i najbardziej znanych prac z tej dziedziny nie projektują bowiem mężczyźni, najczęściej wykładający „tkaninę” na uczelniach artystycznych, ale właśnie kobiety, które także bardzo mocno stawiają na sztukę ludową. Maria Bujakowa zamieszkała nawet w Zakopanem, z nadzieją na stworzenie ważnego ośrodka dla tkaniny, która czerpie z tradycji ludowej tamtych rejonów.
Nie można tu oczywiście pominąć zasług wspomnianej już Magdaleny Abakanowicz, ale Jasiołek koncentruje się raczej na pokazaniu nam dziś może już zapomnianych czy mniej oczywistych osób, które w ówczesnej Polsce odpowiadały ze rewolucję w tkaninie. Dowiemy się zatem, kim była Eleonora Plutyńska, która tkała bezpośrednio na krośnie, eksperymentując z techniką; Maria Teresa Chojnacka, która pozbawiała swoje prace koloru; Helena Bukowska – pomysłodawczyni powrotu żakardu, który w latach 20. XX wieku wprowadziła do produkcji w Spółdzielni „Ład”. Poznamy też monumentalny projekt Zofii Czasznickiej, która będzie odpowiedzialna za wielometrowe prace z żakardu do wnętrz Ministerstwa Budownictwa i sali obrad Sejmu. Jej koleżanka – Zofia Matuszczyk-Cygańska – odpowiada natomiast za projekty dla Filharmonii Warszawskiej, Uniwersytetu Warszawskiego czy Pałacu Kultury i Nauki. Już na tych przykładach widać wyraźnie, że mamy do czynienia głównie z kobiecymi nazwiskami. Najlepszych i najbardziej znanych prac z tej dziedziny nie projektują bowiem mężczyźni, najczęściej wykładający „tkaninę” na uczelniach artystycznych, ale właśnie kobiety, które także bardzo mocno stawiają na sztukę ludową. Maria Bujakowa zamieszkała nawet w Zakopanem, z nadzieją na stworzenie ważnego ośrodka dla tkaniny, która czerpie z tradycji ludowej tamtych rejonów. Dyskusja, czy tkanina to sztuka ludowa, czy jednak wysokoartystyczna, trwała. W czasach powojennych odpowiedź dawał dyplom Akademii Sztuk Pięknych. Zresztą, co ciekawe, Jasiołek pokazuje, jak różniło się nauczanie tkaniny w Warszawie i Krakowie. Widać to głównie w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy Warszawa uczy praktyki, a Kraków teorii.
Kolejne rozdziały książki pokazują również czasy transformacji ustrojowej, które wpłynęły też na tkaninę. Główna zmiana to nowe podejście do materiałów. Pojawiają się tworzywa sztuczne (wcześniej była to głównie bawełna i len), materiały z odzysku, ale także tkanina przemysłowa, już nie oryginalna i unikatowa, ale powielana. Jednak i ona stanowi wyzwanie oraz odpowiedzialność. Ma bowiem pojawić się w wielu domach, ale także, a może przede wszystkim, idzie na eksport. Poza tym nadal jest projektowana przez osoby, które są kształcone tak samo jak malarki i malarze.
Jasiołek nie pisze tej książki tylko zza biurka. Spotyka się na przykład z Krystyną Wojtyną-Drouet – ostatnią żyjącą uczestniczką I Biennale w Lozannie. Artystka za chwilę skończy sto lat, co warto podkreślić w kontekście tego, że wciąż tka w swojej pracowni. Autorka bardzo często odwiedza też Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, które zajmuje sporą część książki. Tkaninę trzeba bowiem, jak przekonuje Jasiołek, oglądać „na żywo”. Jednak bogato ilustrowana książka wydana przez Marginesy trochę nam rekompensuje to zapośredniczenie, choć oczywiście jest też dużą zachętą do wycieczki, choćby właśnie do muzeum w Łodzi. W swojej książce autorka przygląda się też współczesnym artystkom pracującym w tkaninie, a jest nią bez wątpienia doskonale dziś znana Małgorzata Mirga-Tas. Jasiołek analizuje bliżej jej pracę Przeczarowując świat, którą można było zobaczyć w Pawilonie Polskim na I Biennale w Wenecji w 2022 roku. Na wielometrowych makatach artystka przedstawiła sceny z życia romskiej społeczności, której jest częścią.
Dziś tkanina wraca do łask, podobnie jak meble czy ceramika z okresu powojennego, którym Jasiołek poświęciła swoje wcześniejsze książki. W latach 50. XX wieku tkaniny były tłem dla występów zespołów pieśni i tańca, ale także ozdobą kawiarni i restauracji, co sprawiało, że ludzie chcieli mieć je w swoich domach. Dziś może nie znajdziemy kilimów na ścianach naszych mieszkań, ale bardzo często pojawiają się one na aukcjach internetowych i wzbudzają tam duże zainteresowanie. Kiedyś modne były kursy ceramiki, dziś coraz popularniejsza jest nauka tkania na krośnie. Od kilku lat widzimy duże zainteresowanie powojennym wzornictwem – najpierw było szkło, potem meble, dziś jest to plakat z Polskiej Szkoły Plakatu i tkanina właśnie, która także ulega najróżniejszym modom. Dziś widzimy, że dobrze łączy się z haftem i że bardzo często jej podstawowa materia to tak naprawdę recykling.
Tkanina nie była i nie jest tak popularna jak malarstwo czy rzeźba, ale zawsze miała tę przewagę, że najmniej ograniczała twórczynię czy twórcę. Choć jest najbardziej pracochłonna, bo technika tkania jest wymagająca, to jednocześnie jest to medium dające najwięcej wolności. A w końcu w sztuce najważniejsza jest wolność.
Sylwia Góra
Kulturoznawczyni, literaturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu, autorka książki Ewa Kierska. Malarka melancholii [Universitas 2020] oraz Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce [Marginesy 2022], animatorka kultury, miłośniczka literatury pisanej przez kobiety oraz biografii nieznanych i zapomnianych artystek, stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej” oraz „Kosmosu dla Dziewczynek”.