Nr 5 wiosna 2022 recenzje Monika Weychert

Małgorzata Mirga-Tas, czyli colonial gaze po polsku

Widok wystawy, Małgorzata Mirga-Tas, Przeczarowując świat, Pawilon Polski na Biennale Arte 2022, fot. Daniel Rumiancew, dzięki uprzejmości Zachęty — Narodowej Galerii Sztuki

Na 59. Biennale w Wenecji wystawa Małgorzaty Mirgi-Tas Przeczarowując świat odniosła sukces. Sukces, który odtrąbiła krytyka i widzowie. Ku mojemu zaskoczeniu pawilon polski nie został wyróżniony, podobnie jak nie zostały wyróżnione Pauliina Feodoroff, Máret Ánne Sara, Anders Sunna i Pawilon Samów. Mimo wszystko nie sposób nie zauważyć, że to jest zdecydowanie biennale mniejszości i kobiet: w pawilonie francuskim artystka urodzona w Algierii; czarnoskóra twórczyni w pawilonie amerykańskim! Zadziwiająco dużo wydarzeń, które miały miejsce pierwszy raz w studwudziestosiedmioletniej historii Biennale w Wenecji: pierwszy raz artystka romska wystawiała w pawilonie narodowym, ale też pierwszy raz nagrodzono czarnoskóre autorki: Złotymi Lwami pawilon brytyjski za wystawę Soni Boyce Feeling Her Way; Simone Leigh z USA jako najlepszą artystkę międzynarodowej wystawy The Milk of Dreams; pierwszy raz zaistniał pawilon Ugandy (również wyróżniony za wystawę RADIANCE: They dream in Time); pierwszy raz wyróżnienie trafiło do artystki inuickiej Shuvinai Ashoona. Złote Lwy odebrała m.in. pochodząca z Chile Cecilia Vicuña. To też dla mnie dość symboliczne. Wystawa dedykowana Republice Chile (protest przeciw rządom Pinocheta) z 1974 roku rozpoczęła powolną erozję dziewiętnastowiecznej narodowej struktury biennale. Jednak tym razem, w 2022 roku, kwestia wojny w Ukrainie nie wybrzmiała dość mocno, a nagrody dla pawilonów francuskiego i brytyjskiego dobitnie podkreślają, że nawet dekolonizacja ma swój porządek od pierwszego świata i centrum, z którymi peryferyjne historie wewnątrzeuropejskiej kolonizacji Samów i Romów po prostu przegrywają na poziomie widzialności.

PRZYPISY
1. Cały świat w małej Czarnej Górze, wywiad z Małgorzatą Miragą-Tas przeprowadziła Aleksandra Lipczak, „Przekrój”, [online] <https://przekroj.pl/kultura/caly-swiat-w-malej-czarnej-gorze-aleksandra-lipczak> [dostęp 23.04.2022].
2. Delaine Le Bas & Małgorzata Mirga-Tas, „Speaking in One’s Own Voice | Mówiąc własnym głosem”, kurator: Konstanty Szydłowski, Warszawa, Galeria Promocyjna (Staromiejski Dom Kultury), 6–31.03.2019. Por. M. Weychert, „Mówiąc własnym głosem, czyli zerwanie konsensusu, Czas Kultury, <https://czaskultury.pl/czytanki/mowiac-wlasnym-glosem-czyli-zerwanie-konsensusu/> [dostęp 23.04.2022].
3. Wystawa „Własnym głosem”, Andymateria, rozmowa Anny Wacławik-Orpik z Andą Rottenberg, Tok FM, <https://audycje.tokfm.pl/podcast/73732,Wystawa-Wlasnym-glosem-w-Warszawie> [dostęp 23.04.2022].
4. Por. M. Gliński, Jerzy Ficowski, „Demony cudzego strachu”, <https://culture.pl/pl/dzielo/jerzy-ficowski-demony-cudzego-strachu> [dostęp: 23.04.2022].
5. W 1950 roku ukazał się wywiad Tuwima z Ficowskim, do którego dołączono cztery wiersze oraz kilka fotografii Papuszy. Oficjalnie zadebiutowała wierszem w „Nowej Kulturze” w 1951. Jednocześnie w miesięczniku „Twórczość” pojawił się biogram poetki wraz z Pieśnią Cyganki.
6. L. Bończuk, Papusza, czyli wolność tajemna, Gorzów Wielkopolski 1996, s. 16.
7. J. Przyboś, Papusza i pieśń ludowa, [w:] Papusza, czyli Wielka Tajemnica, red. K. Kamieńska, Gorzów Wielkopolski 1992, s. 75. Książka pod redakcją Krystyny Kamieńskiej zawiera kilkanaście tekstów różnych autorów poświęconych Papuszy i dzięki temu zbiorowi tekstów bez kłopotów możemy zrekonstruować odbiór twórczości Bronisławy Wajs.
8. M. Sobczak, „Czy bajką było to, czy prawdą?”. Próba demitologizacji Bronisławy Wajs (Papuszy), [w:] Miejsce i tożsamość. Literatura lubuska w perspektywie poetyki przestrzeni i antropologii, red. M. Mikołajczak, K. Gieba, M. Sobczak, Zielona Góra 2013, s. 359.
9. Por. J. Rancière, Disagreement. Politics and Philosophy, tłum. J. Rose, Minneapolis–London 2004.

Nie można jednak nie dostrzec, że Małgorzata Mirga-Tas, z wenecką nagrodą czy bez, przechodzi renesans kariery, zgarnęła wiele równie prestiżowych, co popularnych nagród, jak Paszport „Polityki” czy O!Lśnienia Onetu. A przede wszystkim reprezentowała Polskę na Biennale w Berlinie, Biennale w Timişoarze, Autostrada Biennale i w końcu 59. Biennale weneckim. Brzmi świetnie: wątek mniejszościowy został zauważony i doceniony na polskiej scenie sztuki, w konsekwencji także europejskiej. I, co należy chyba podkreślić, została zauważona w większościowym świecie sztuki. Europejska grupa artystów romskich wystawia bowiem w wewnętrznym obiegu własnych (z trudem powoływanych) instytucji. I tutaj dochodzimy do sedna. Na rodzimym gruncie Mirga-Tas ma zagorzałe wielbicielki i wielbicieli, którzy jej sztukę po prostu „kochają od zawsze”, „od lat”. Co jest o tyle śmieszne, że Mirga-Tas właściwie była wypychana przez długi czas z obiegu sztuki do obiegu etnograficznego. Z przyjemnością mogę napisać, że po raz pierwszy chyba w tym pierwszym kręgu znalazła się dzięki wystawie Domy srebrne jak namioty z 2013 roku w Muzeum Współczesnym Wrocław, którą kuratorowałam. Artystka ma również surowe krytyczki i krytyków, którzy zarzucają jej odcinanie kuponów od etniczności, jarmarczność, narracyjność i dosłowność prac. Sama odniosła się do tego następująco: „A, wy, etniczni artyści” – mówiono do Małgorzaty Mirgi-Tas. „Kiedy tłumaczyłam, że jesteśmy profesjonalistami, którym marzy się wystawa w dobrej galerii słyszałam, że może powinniśmy tworzyć inną sztukę”1. Ponieważ przyglądam się od lat krytyce dotyczącej sztuki tworzonej przez artystów o romskich korzeniach, mam wrażenie, że obie narracje mają pewne punkty wspólne.

Pisząc czy mówiąc o romskości artystki, najwytrawniejsi nawet krytycy wydają się tracić narzędzia analityczne. Anda Rottenberg, komentując wystawę w galerii Promocyjnej z 2019 roku2, powiedziała: „Bycie artystką i uprawianie sztuki, która wykracza poza społeczność, czyli utrzymywania kontaktu z Gadziami jest przez społeczność romską nieakceptowana. (…) Każda artystka-kobieta Romka jest narażona – jeśli wychodzi ze swoją sztuką w świat – na wyrzucenie ze społeczności”3. Rottenberg odnosi się w swej wypowiedzi o Delaine Le Bas i Małgorzacie Mirdze-Tas do biograficznej legendy poetki Papuszy. Warto jednak przypomnieć, że Bronisława Papusza Wajs urodziła się w 1905 roku, ponad sto lat temu, natomiast współczesne romskie artystki przyszły na świat kilkadziesiąt lat później i ich sytuacja jest diametralnie różna. Papusza jest jednak dobrym punktem odniesienia. Występ Macieja Musiałowskiego, śpiewającego jej wiersz na koncercie charytatywnym „Razem z Ukrainą” (2022), okazał się punktem programu, który wzbudził największe emocje. Pozagładowy wiersz przeżywczyni, dopiero w kontekście obecnych tragedii osób z Ukrainy został zrozumiany. A ów dramatyczny apel mógłby stać się także dziś uniwersalnym hymnem wszystkich uchodźców na świecie. „Odkrywcą” poezji Bronisławy Wajs i tłumaczem z języka romskiego był w 1949 roku Jerzy Ficowski, który pisał, że odkrywanie świata Romów jest dla niego jak odkrywanie nieznanych plemion w dżungli Ameryki Południowej4. Pierwsze przekłady wierszy poetki przesłał Ficowski Julianowi Tuwimowi, który z kolei doprowadził do ich publikacji5. Charakterystyczna była przy tym protekcjonalna postawa Ficowskiego wobec wierszy romskiej poetki. Pisał: „Pewne rzeczy z zapisów rękopiśmiennych pomijałem. (…) Tam, gdzie w jej wierszach były słabsze fragmenty, to zwyczajnie omijałem je dla dobra całości”6. Tym, co Ficowski pomijał, były, jak pisał, „rozwlekłe momenty”, zatem dzisiaj nie mamy możliwości zrekonstruować całego dorobku poetki. Nie można też wykluczyć, że ingerencja tłumacza była pewną kreacją, która elementy zgodne z wyobrażeniami o Romach wybijała na plan pierwszy, a inne poddawała cenzurze. Reakcje po pierwszych publikacjach wierszy romskiej poetki były bardzo pochlebne7. Marika Sobczak stwierdza, że spuścizna Wajs właściwie nigdy nie była poddawana rzetelnej analizie, choć jednocześnie była legendotwórcza8. Mimo że Papuszę powszechnie znano i lubiano, to nie została zrozumiana, o czym zadecydowała Rancière’owska niezgoda [mésentente]9, egzotyzacja poetki, jak i brak wiedzy u odbiorców o wojennych losach Romów. Jacques Rancière opisał w ten sposób sytuację, kiedy podmiot mówi, ale osoby do których kierowana jest przemowa tego nie dostrzegają i nie są w stanie usłyszeć głosu podporządkowanego innego, choć mają ku temu warunki. Bardzo podobne wrażenie odnosiłam, kiedy czytałam pierwsze relacje z pawilonu polskiego w Wenecji. Reakcje w prasie były entuzjastyczne. Jednak już klucz interpretacyjny – bardzo ubogi.

Współczesne artystki i artyści o romskich korzeniach muszą się zatem mierzyć z protekcjonalnością grupy eksperckiej wobec formy swoich dzieł, niezgodą co do ich treści oraz z egzotyzacją samych twórczyń. Podejmując tę (zarysowaną tu szkicowo i w sposób dalece niepełny) problematykę chciałabym jedynie zaznaczyć pomijany milczeniem problem utrzymującej się nadal „postawy kolonialnej” wobec artystek romskich i uzasadnić konieczność użycia wobec niego narzędzi krytyki postkolonialnej.

Widok wystawy, Małgorzata Mirga-Tas, Przeczarowując świat, Pawilon Polski na Biennale Arte 2022, fot. Daniel Rumiancew, dzięki uprzejmości Zachęty — Narodowej Galerii Sztuki

Monika Weychert

Monika Weychert

Dra, kulturoznawczyni, adiunktka i koordynatorka kierunku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Od 2016 roku współpracuje z Instytutem Badań Przestrzeni Publicznej warszawskiej ASP. Autorka artykułów naukowych i krytycznych; członkini AICA. W Toruniu prowadziła m.in. niezależną galerię dla… (2000-2008), była związana z TVP Kultura, warszawską Galerią Foksal i Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni (oddział MNW). Kuratorka kilkudziesięciu wystaw.