Lubię skakać między światami
Autorka: Anna Michalik
Tytuł: Lubię skakać między światami
Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa
Promotor: prof. dr hab. Mirosław Sikorski
Aneks: prof. dr hab. Jakub Najbart
Recenzentka: dr Magdalena Kulesza-Fedkowicz
Istnienie ciągów skojarzeń, czyli skoków z jednego wyobrażenia w drugie i dalej, łączy się z płynnością czasu i rzeczywistości, jaką obserwuję. Ciekawe w skojarzeniach jest to, jak bardzo różnorodne mogą być. Obejmują przecież nie tylko obraz do obrazu – pierwsza myśl, która formuje się w moim umyśle w reakcji na widok jest zazwyczaj również widokiem. Ale pojawiają się też wspomnienia, cytaty, dźwięki i zapachy. Powstają wtedy w mojej wyobraźni wielopoziomowe wiry pamięci.
Moja rzeczywistość nieustannie się porusza. Od czasu do czasu przychodzi do mnie wizja wielkiej rzeki, która mnie opływa i ucieka dalej. Czuję się wtedy kamieniem zbyt dużym, bym i ja popłynęła z rzeką. To nic. Z moich obserwacji wynika, że wielu ludzi się tak czuje. Do pojęcia podobności dokładam jeszcze współodczuwanie. Zdziwiło mnie, gdy kolejny raz z rzędu zauważyłam, że tematy1 poruszane przez moich kolegów i koleżanki w ich pracach są tak sobie bliskie i wewnętrznie spójne. Zrozumiałe na tym podstawowym poziomie postrzegania świata i emocji – który razem dzielimy. Świadomość, że w świecie sztuki jest siła pojmowania, która spaja pojedynczych ludzi w społeczność, jest pokrzepiająca. Nawet, jeśli ci ludzie nie są ze sobą w bliskich relacjach.
Dużo mówi się o zdrowiu psychicznym, o komforcie, o kochaniu swojego ja, o wolności. Te tematy stały się niemal oczywiste w świadomości współczesnego społeczeństwa. Pojęcie podobności rezonuje z tymi wątkami, ale najbliżej mu do domu, do uczuć, jakie budzi to najbardziej bezpieczne miejsce. Dla mnie myśl, że obraz może zaprowadzić ciągiem skojarzeń do czegoś znajomego, jest bardzo ciepła.
LUBIĘ SKAKAĆ MIĘDZY ŚWIATAMI
Ten rozdział chciałam zadedykować talentowi do kreowania malarskich doświadczeń nowych światów C.S. Lewisa. – Jego umiejętności zdystansowania się do swojej twórczości i nieskrępowanego dodawania i ujmowania przeróżnych elementów w kreowanych przez siebie opowieściach. Czyli, innymi słowami, ten rozdział będzie o wolności twórczej. Tą wolnością się cieszę tak bardzo, jak samym procesem malowania. Na początku studiów byłam skupiona na odtwarzaniu i oddawaniu moich obserwacji, więc kiedy naszła mnie jakże odkrywcza myśl – mogę malować co chcę! – była dla mnie objawieniem. Uważam, że niemal każdy twórca, prędzej czy później, do niej dojrzewa. Jak już zauważyłam, że nikt na mnie krzywo nie spojrzy, gdy namaluję kolorowe górki i błękitne nieba, to wybuchły one wszędzie, gdzie się dało. Nie zrezygnowałam jednak całkowicie z malowania rzeczywistości. Nie mogłabym po prostu nie zwracać uwagi na świat dookoła.
Kraków ma dla mnie zapach, który nieustannie się zmienia razem z porami roku, kwitnieniem drzew owocowych, aktualnym stanem smogu, a teraz opadłymi owocami mirabelki rozdeptanymi na chodniku. Wrastam w miejsca zamieszkania i naturalnie widoki, jakimi się otaczam, przesiąkają na płótna. Maluję pejzaże miejskie – obserwacje znajomych ulic i widoków, czasem również ludzi. Przywiązuję się szczególnie do fragmentów ulicy, którą wracam do domu z miasta. Podczas powrotów rozpracowuję zestawienia świateł, mignięcia reflektorów samochodowych, układy chmur na niebie.
Wracając jednak do Lewisa, niezwykłym odkryciem sprzed kilku lat była dla mnie Trylogia międzyplanetarna2, którą napisał w ramach zakładu z Tolkienem3. Miała to być powieść o podróżach kosmicznych. Tolkien wybrał sobie temat podróży w czasie, ale tak się złożyło, że w trakcie pisania skoncentrował się w pracy nad Władcą Pierścieni i nie dokończył wyzwania. Lewis jednak wypełnił zobowiązanie i dostarczył przyjacielowi trzy części traktujące o podróży na Marsa i Wenus. Opowieści te są w dużej mierze rozprawą filozoficzno-teologiczną na temat istnienia zła otaczającego Ziemię. Jednak nie tylko to zatrzymało mnie na tyle dłużej, bym poczuła konieczność rozważania tej powieści w swojej pracy dyplomowej. To, co w mojej opinii udało się Lewisowi osiągnąć, to doskonałe malarstwo wyobrażeniowe. Największe wrażenie robi na mnie to, jak za pomocą znaków na papierze udało mu się oddać w powieści kolory i świecenia, i zapachy, których nie sposób pomieścić w pamięci.
Lewis wymyśla całkiem nowe elementy krajobrazu obcej planety w oparciu o ciągi skojarzeniowe, których doświadcza jego postać. Cała przestrzeń, jaką kreśli autor, jest bogatą w kolory, faktury i wielkości dopracowaną kompozycją.
NIEZLICZONE ILOŚCI SZCZEGÓŁÓW UKŁADAJĄ SIĘ W WIELKIE POŁACIE OGÓLNOŚCI
To stwierdzenie przyszło do mnie w czasie patrzenia. Patrzenie na świat to jedno z moich ulubionych zajęć. Można nawet powiedzieć, że to moja pasja.
Myślę, że wszyscy ludzie mają do tego predyspozycje, ale z tą samą energią obserwują coś innego. Obserwują relacje międzyludzkie, ludzi, wiadomości o świecie, politykę, nowości. Cały swój czas wypełniają dostarczaniem umysłowi informacji. Różnicę stanowią kierunki, w które patrzą nasze oczy.
GÓRY
Pamiętam mój pierwszy większy świadomy zachwyt nad sztuką konkretnego okresu. Byli to malarze protorenesansowi, a wśród nich Giotto. Z perspektywy czasu już nie wydaje mi się w żadnym wypadku dziwne, że na siedem lat o nich niemal zapomniałam i półświadomie powróciłam dopiero na roku dyplomowym.
Półświadomie, bo nie szukałam ich wstawiennictwa w malowaniu motywów górskich. Nie pojechałam do Padwy, aby z bliska przyglądać się freskom Giotta4. Mimo to myślę, że jego twórczość miała i nadal ma duży wpływ na moje malowanie. Ujmuje mnie niezaprzeczalnie bogata wyobraźnia i lekkość w obrazowaniu – niewymuszona i piękna w swoich niedomaganiach. Tu szaty zbyt rozbielone, tu coś nie działa z perspektywą, która bardziej przypomina tę z ikony. To nie zmniejsza mojego zachwytu przy odbiorze obrazów. Jest w nich wszystko, co powinno być. Kompletna i dobitna decyzyjność.
Maluję pejzaże wyobrażone – wysokie góry i dalekie horyzonty nieba, jeziora w dolinach pełnych skał, nieporośniętych roślinnością. Kamienie i skały są dla mnie fascynującym tematem. Mogę je wymyślać i upraszczać, zastanawiać się nad oświetleniem. Czasami, szczególnie w rysunku, te uproszczenia zachodzą tak dalece, że nie sposób określić tych prac mianem pejzażu. Stają się w moim odbiorze abstrakcyjnymi widokami światła i materii. Ciekawi mnie przestrzeń, unoszenie się w niej i wymyślanie coraz to nowszych kompozycji. Lubię bardzo manipulowanie błękitami perspektywy powietrznej i poziomami horyzontu.
Anna Michalik
Rocznik 1998. Pochodzi z Ptaszkowej, mieszka i tworzy w Krakowie. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom w 2023) w pracowni prof. Sikorskiego, na Wydziale Malarstwa. Aneks do dyplomu pod kierunkiem prof. Jakuba Najbarta. Recenzja: dr. Magdalena Kulesza-Fedkowicz. Współorganizowała II edycję Konkursu Malarskiego Nokturn im. Sławomira Karpowicza dla studentów krakowskiej ASP. Stara się, jak może, uczestniczyć w życiu artystycznym Krakowa. Zajmuje się malarstwem i rysunkiem.