Nr 2 lato 2021 rozmowy Agnieszka Jankowska-Marzec, Dorota Tworek, Tomasz Tworek

Każdy kolekcjoner musi przejść swoją drogę. Z Dorotą i Tomaszem Tworkami rozmawia Agnieszka Jankowska-Marzec

↑ Leon Tarasewicz, fot. K. Peczalski

 

Agnieszka Jankowska-Marzec: Chciałabym rozpocząć naszą rozmowę od banalnego, ale – wydaje mi się – ważnego pytania: jak rozpoczęła się Państwa „przygoda” ze sztuką?

Tomasz Tworek: Na to pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć i stwierdzić: przygoda zaczęła się dokładnie o godzinie… w dniu, w roku. Mówiąc poważnie, rozpoczęła się dwadzieścia parę lat temu, kiedy była już zapewniona baza, bo przecież – jak wiemy – dopiero po niej pojawia się nadbudowa. Po prostu kupiliśmy pierwszy obraz do naszego domu, następnie kolejny, a z czasem te zakupy stały się dla nas koniecznością, bo pragnęliśmy, aby sztuka towarzyszyła nam w życiu codziennym. Rozpoczęliśmy budowanie naszej domowej kolekcji od tzw. obrazów przedstawiających, bo laikom taka właśnie sztuka się podoba, podziwiają oni kunszt wykonania prac, czyli warsztat artysty. Chłonęliśmy więc sztukę w sposób nieskomplikowany, prosty, bo jesteśmy z żoną z wykształcenia inżynierami, a nie historykami sztuki. Dla mnie bycie kolekcjonerem jest także w pewnym stopniu wpisane w tradycję rodzinną, bo mój ojciec zbiera monety, fascynuje się numizmatyką, więc ta „żyłka kolekcjonerska” została trochę przeze mnie odziedziczona.

Dorota Tworek: Warto także dodać, że zaczęliśmy coraz częściej odwiedzać muzea, zaglądać do galerii sztuki współczesnej, bywać na aukcjach i zdecydowaliśmy się na podjęcie studiów podyplomowych „Rynek sztuki i antyków” w krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego, które bardzo nam pomogły poszerzyć nasze zainteresowania kulturą wizualną.

A.J.M.: Można więc chyba zaryzykować stwierdzenie, że po ukończeniu studiów rozpoczął się kolejny etap w rozwoju Państwa pasji kolekcjonerskiej.

T.T.: Tak, powoli zaczęliśmy opuszczać bezpieczną przystań sztuki przedstawiającej na rzecz sztuki abstrakcyjnej, ale nie tylko. Przyglądając się uważnie młodym artystom (mówimy o latach przed 2010 rokiem), trafiliśmy na twórczość Radka Szlagi, który był wtedy początkującym twórcą. Zafascynowało nas jego malarstwo i postanowiliśmy rozpocząć z nim współpracę.

A.J.M.: Na czym ona polegała?

T.T: Nie chodziło nam już wyłącznie o zakup jego prac. Wpadłem na pomysł, żeby Radek przygotował dla nas kalendarz. Zwykle w działalności biznesowej na Nowy Rok przygotowywaliśmy kalendarze jako materiały promocyjne naszej firmy. Tym razem miał to być kalendarz artystyczny, zaproponowałem więc Radkowi stworzenie dwunastu oryginalnych prac na każdy miesiąc roku, dając mu całkowicie wolną rękę. Jako jedyny z artystów (powstało w sumie dwanaście kalendarzy, ostatnia edycja miała miejsce w br.), malował regularnie, ale kiedy przywiozłem do domu pierwszy obraz, żona miała poważne wątpliwości, czy spodoba się naszym klientom, jak przyjmą tego rodzaju nietypowe, dla nieprzygotowanego odbiorcy nawet dziwne, tak pod względem formalnym, jak i tematycznym, malarstwo. Aby im pomóc w jego zrozumieniu, poprosiliśmy kuratorkę z warszawskiej Galerii Leto, reprezentującej Radka, o przygotowanie tekstów, towarzyszących każdej kartce z kalendarza. Premiera kalendarza wydrukowanego w limitowanym nakładzie oraz prezentacja dzieł, które się na niego złożyły, odbyła się w Leto, podobnie jak dwie kolejne edycje; kilka następnych miało miejsce w Muzeum Dialogu Kultur w Kielcach, a od czterech lat prezentacje goszczą w hotelu Bristol Art and Medical Spa w Busku-Zdroju. W tym ostatnim miejscu, w holu naprzeciwko recepcji znajduje się specjalna ściana, na której przez cały rok wiszą wszystkie prace-miesiące, a aktualny miesiąc zostaje specjalnie wyeksponowany. Co ciekawe, obecnie kalendarze zyskały status obiektów kolekcjonerskich i niektórzy z naszych znajomych posiadają cały zestaw – w sumie dwanaście.

A.J.M.: Projekt „Kalendarze” okazał się więc sukcesem, jak pan wspominał, trafił „pod strzechy”, czyli do osób niemających dotąd głębszego kontaktu ze sztuką współczesną. Co stało się impulsem do podjęcia przez państwa kolejnych działań: realizacji wydarzeń artystycznych w przestrzeni publicznej?

T.T.: Równolegle do pracy nad kalendarzami wykiełkował nowy pomysł. Przeglądając kiedyś ukazujące się wówczas czasopisma o sztuce, może to był „Art and Business”, nie pamiętam teraz dokładnie, natknąłem się na artykuł poświęcony twórczości Zbigniewa Frąckiewicza, zobaczyłem fotografie jego rzeźb, tzw. żelaznych ludzi, ustawionych na malowniczym tle Gór Stołowych. Postanowiliśmy zorganizować wystawę jego prac, zatytułowaną Wędrówka żelaznych ludzi, właśnie u nas, w Kielcach, w 2009 roku. Ale zanim to nastąpiło, pojechaliśmy z żoną do Szklarskiej Poręby, gdzie mieszka artysta, i nabyliśmy jego rzeźby, początkowo planując ustawienie ich w naszym ogrodzie. Doszliśmy jednak do wniosku, że dobrze by było, aby mieszkańcy naszego miasta mogli także je zobaczyć. Na ten cel „zaadaptowaliśmy” główny plac w Kielcach, który trochę za naszą sprawą, nosi obecnie, oficjalnie nazwę Plac Artystów, bo kolejne projekty także tam prezentowaliśmy. Wystawa dwudziestu jeden żelaznych ludzi Zbigniewa Frąckiewicza wywołała prawdziwy szok, no bo jak to wygląda – nadzy mężczyźni, z wyraźnie zaznaczonymi (przykręconymi jako osobno odlane elementy) penisami! W kieleckim radiu odbyła się dyskusja z księdzem na temat prezentacji tych prac. Z kolei dyrektorka Kieleckiego Centrum Kultury (współorganizatorka wydarzenia), obawiała się o swoją sytuację zawodową w związku z fermentem, jaki wywołaliśmy tą wystawą.

Zbigniew Frąckiewicz, fot. K. Peczalski

D.T.: Dodam, że obawy były na wyrost, większość mieszkańców miasta zareagowała bardzo pozytywnie, młode pary małżeńskie, tuż po ślubie, przychodziły lub przyjeżdżały zrobić sobie sesję zdjęciową, właśnie w otoczeniu tych atrakcyjnych, żelaznych mężczyzn!

T.T: Kielecka publiczność, znajomi, przyjaciele zaczęli zadawać nam pytania: a co pokażecie w następnym roku? A choć pierwotnie planowaliśmy, że będzie to jednorazowe wydarzenie, ich entuzjazm, zachęcił nas do realizacji kolejnych projektów. Większość ludzi, nawet wykształconych, sporadycznie odwiedza muzea, nie wspominając już o galeriach sztuki współczesnej, a my chcieliśmy po prostu ułatwić im dostęp do sztuki, a zarazem aktywnie kształtować przestrzeń publiczną. Po trzeciej wystawie na Placu Artystów postanowiliśmy założyć fundację: „Nowa Przestrzeń Sztuki”, która nadałaby naszym działaniom odpowiedni rygor organizacyjny.

A.J.M.: Jakimi kryteriami kierowali się Państwo zapraszając kolejnych artystów do działań w przestrzeni publicznej?

T.T.: To był długi i żmudny proces, mogę chyba się przyznać, że obydwoje z żoną uzależniliśmy się od tego projektu: kiedy kończyła się jedna wystawa, myśleliśmy już o kolejnej. Czytaliśmy, podróżowaliśmy, podpatrywaliśmy, szukając takich artystów, którzy posiadać będą umiejętność „zaprojektowania” na nowo przestrzeni, zmierzenia się z placem w centrum miasta i stworzenia w nim interaktywnej instalacji – interaktywnej rozumiem jako angażującej widza, wciągającej w swoją orbitę.

A.J.M.: Wśród twórców, którzy pokazywali swoje prace na Placu Artystów znaleźli się artyści i artystki o bardzo różnorodnym dorobku twórczym m.in. Jerzy Kędziora, Ludwika Ogorzelec, Leon Tarasewicz, Robert Kuśmirowski czy wreszcie Paweł Althamer. Trudno nie zadać pytania: jak układała się z nimi współpraca? Która z dziesięciu ekspozycji okazała się największym organizacyjnym wyzwaniem?

T.T.: Chyba Nomada, czyli projekt Pawła Althamera, ponieważ zaprosił on do Kielc grupę kilkunastu artystów i całe wydarzenie i proces jego tworzenia trwało tydzień. Wymagało sporo pracy i trudu organizacyjnego. Za to publiczność mogła podglądać prace artystów każdego dnia. Tu trzeba dodać, że ta „impreza” nie odbyła się na Placu Artystów, a w… żydowskim domu modlitwy oraz jego najbliższym otoczeniu, który dzięki Fundacji został ocalony od zniszczenia i za zgodą konserwatora zabytków translokowany w okolice cmentarza żydowskiego na działkę, którą wcześniej w tym celu nabyła Fundacja. Paweł, po zapoznaniu się z tym naszym projektem, tam właśnie zorganizował to wydarzenie artystyczne, na które przyjechali artyści z całego świata… bo i z Nowego Jorku, Ukrainy, Holandii i oczywiście z Polski, m.in. Joanna Rajkowska i Artur Żmijewski.

A.J.M.: Podjęli Państwo decyzję o zakończeniu projektu, prezentacją Portali Bartosza Kokosińskiego w roku 2018…

T.T: Złożyło się na to wiele czynników, nie ukrywam, że także kwestie finansowe, ponieważ cały projekt opierał się na naszych prywatnych funduszach. Chociaż doświadczyliśmy wiele pozytywnej energii i entuzjazmu ze strony „fanów” naszych działań promocji sztuki współczesnej, lokalna i ogólnopolska prasa była nam bardzo przychylna, to nie brakowało też złośliwych krytyków, twierdzących, że skoro wydajemy pieniądze na takie bezsensowne rzeczy, jak ustawianie rzeźb w centrum miasta, to chyba mamy ich za dużo…

A.J.M.: Co dzieje się z pracami artystów po zakończeniu projektu? Zostają zakupione do Państwa kolekcji? Planują może Państwo ich stałą ekspozycję w przystosowanej do tego celu przestrzeni?

T.T: Nie wszystkie i nie zawsze w całości, np. dwunastu żelaznych ludzi Zbigniewa Frąckiewicza z dwudziestu jeden pokazywanych na wystawie stanowi naszą własność, z kolei praca Ludwiki Ogorzelec miała charakter efemeryczny, więc nie przetrwała po ekspozycji, a Realizacja malarska (nazywana przez publiczność Labiryntem) Leona Tarasewicza znalazła się w całości w naszej kolekcji. Obecnie miejscem ich ekspozycji jest należący do nas hotel Bristol Art and Medical Spa w Busku-Zdroju.

D.T.: Nie jesteśmy typem kolekcjonerów zazdrośnie strzegących naszych „skarbów”, więc chętnie wypożyczamy je na różne wystawy, współpracując z instytucjami kultury w Polsce i na świecie. Czy mamy w planach otwarcie galerii lub muzeum z przeznaczeniem na naszą kolekcję? Czas pokaże; obecnie, w związku z pandemią, sytuacja w biznesie nie jest łatwa, więc trudno nam planować kolejne inwestycje, ale niczego nie wykluczamy.

A.J.M.: Jak oceniają Państwo aktualną sytuację na polskim rynku sztuki?

D.T.: Cieszy nas fakt, że sztuka polska w ostatnich latach stała się pożądana przez coraz większe grono kolekcjonerów. Nie sposób też nie zwrócić uwagi na fakt, że część kupujących traktuje sztukę jako walor inwestycyjny, co świat już dawno przyjął jako normę.

A.J.M.: Na zakończenie chciałabym zapytać, jakiej rady udzieliliby Państwo początkującym kolekcjonerom?

T.T: Każdy kolekcjoner musi przejść swoją drogę. Ale należy dużo oglądać i czytać, poznawać, rozmawiać z artystami i innymi kolekcjonerami. Kupować to, co nam się podoba i z czym będzie się nam lepiej żyło. Jeśli do tego dzieło sztuki okaże się być walorem inwestycyjnym, to będzie to dodatkowa premia.

A.J.M.: Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Jankowska-Marzec

Agnieszka Jankowska-Marzec

Absolwentka historii sztuki na UJ. W 2007 roku uzyskała stopień doktora w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Pracuje na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie. Jej zainteresowania naukowe koncentrują się na sztuce XX wieku i sztuce współczesnej. Niezależna kuratorka i organizatorka wystaw, członek SHS i Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki (AICA).

Dorota Tworek

Dorota Tworek

Mecenas sztuki, kolekcjoner, prezes Fundacji Nowa Przestrzeń Sztuki, przedsiębiorca, filantropka, członkini wielu organizacji non-profit. Absolwentka Politechniki Świętokrzyskiej na Wydziale Budownictwa Lądowego. W 2013 roku otrzymała odznakę „Zasłużeni dla Kultury Polskiej” nadawaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2017 roku została nagrodzona przez prezydenta miasta Kielce za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej oraz upowszechniania i ochrony kultury. Sprawowała nadzór merytoryczny i artystyczny nad projektem kalendarzy artystów.

Tomasz Tworek

Tomasz Tworek

Mecenas kultury, kolekcjoner sztuki, przedsiębiorca. Działacz i propagator samorządu gospodarczego. Wieloletni prezes Świętokrzyskiego Związku Pracodawców Prywatnych Lewiatan oraz wice Prezydent Konfederacji Lewiatan. Za prace na rzecz rozwoju gospodarki polskiej nagrodzony srebrnym i złotym Krzyżem Zasługi oraz Odznaką Honorową za Zasługi dla Gospodarki Rzeczypospolitej Polskiej. Za działalność na rzecz kultury otrzymał w 2013 roku odznakę „Zasłużeni dla Kultury Polskiej” nadawaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2017 roku został nagrodzony przez prezydenta miasta Kielce za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej oraz upowszechnianie i ochronę kultury. Założyciel Fundacji Nowa Przestrzeń Sztuki. Pomysłodawca kalendarzy artystów.