Jan Możdżyński, The Greatest Freaks vol. 1, wystawa w galerii lokal_30

Miejsce: Galeria lokal_30, Warszawa
Czas: 2.03 – 13.04.2023
Kurator: Piotr Policht

↑ Jan Możdżyński, The Curse of the Blackened Eye, 2023, olej na płótnie, 220 × 170 cm, fot Adam Gut, dzięki uprzejmości lokal_30


„Kiedy ktoś zakłada maskę, powie ci prawdę. Bez niej to mało prawdopodobne”, mówił Bob Dylan w dokumencie o Rolling Thunder Revue z 1975 roku. Postaci z obrazów Jana Możdżyńskiego wydają się kierować podobną zasadą. Zza wymyślnych nakryć głowy wyzierają niekiedy zaskakująco realistycznie malowane, świdrujące spojrzeniem oczy. Cała sceneria także wydaje się mieć z tamtą legendarną trasą koncertową wiele wspólnego. Tła to raczej quasi-cyrkowe liche podia niż rozbudowane aranżacje sceniczne. Muzycy to galeria indywiduów na moment powiązanych w muzycznym transie, a nie tworzących zespół o stałym składzie i wizerunku starannie zaprojektowanym przez sztab specjalistów badających rynkowe zapotrzebowanie.

Publiczności z reguły nie widzimy w ogóle – Możdżyński przedstawia swoje imaginacyjne kapele w konwencji zbliżonej do samoróbkowych, rysowanych flamastrami okładek piracko przegrywanych kaset, jakie pamięta z wczesnego dzieciństwa, kiedy najnowsze albumy zdobywało się na giełdzie, nie w sklepach płytowych. Część obrazów przypomina również rodzaj plakatu – frontalne ujęcie, symetryczna kompozycja, zespół w pełnym składzie lub jedna osoba z instrumentem w ręku, w półpostaci. Jeśli jednak na plakatach rodem z najtisowych magazynów dla nastolatków to sama postać wokalistki czy gitarzysty zostaje obdarzona erotycznym powabem, tak tutaj funkcję obiektów pożądania pełnią same instrumenty. Gitara, banjo, talerze perkusyjne, a nawet wzmacniacz – wszystko tu jawi się jako do przesady wręcz sfetyszyzowany obiekt: gryf gitary pręży się jak nabrzmiały penis, gałki i przełączniki przekształcają się w sterczące sutki. Jak w fantazji nabuzowanego hormonami nastolatka, wszystko tu kojarzy się seksualnie, choć wcale nie jednoznacznie.

Fantazje te nie są wszak wcale oczywiste: organy męskie i kobiece płynnie się przenikają, nie mówiąc już o pozbawionych dookreślonej tożsamości genderowej postaciach, które te niepokojąco organiczne instrumenty dzierżą, gładzą, szarpią i uderzają, a nawet się z nimi zrastają. W ich sylwetkach i strojach znajdziemy nawiązania czysto muzyczne, obejmujące przekrój od klasyków hard rocka po Orville’a Pecka, ale i odwołania do bohaterów filmu Freaks z 1932 roku i realnych osób występujących w legendarnym horrorze. W ich wizerunkach nie ma jednak nic z horrorowej atmosfery. Tutaj zemsta cyrkowych dziwolągów dokonuje się bezkrwawo, a odmienność staje się nie problemem do przezwyciężenia, lecz dumnie performowaną, plastyczną, dowolnie modyfikowaną maską.

* Narracyjnym dopełnieniem wystawy będzie odtwarzana w jej przestrzeni autorsko-kuratorska playlista.