Aktualności ankieta temat numeru Paweł Brożyński

Jakie są granice kompromisu w dzisiejszej sztuce?

Rozmowę o kompromisie warto zacząć, moim zdaniem, od kilku słów na temat bezkompromisowości zarówno jako pojęcia, jak i postawy. Bezkompromisowość oznacza brak zgody na porozumienie, a jako postawa przejawia się poprzez brak chęci do porozumienia. Odwołując się do najbardziej elementarnych, codziennych doświadczeń obserwacji świata i bycia w relacjach z ludźmi, trudno chyba w ogóle znaleźć czysty, nienaruszony samorodek bezkompromisowości. Wręcz przeciwnie: przeżywając wielość świata wokół nas, jego zmienność, przeżywając dynamikę i złożoność relacji społecznych, odczuwamy ją chyba jako niekończący się ciąg kompromisów. Jestem głęboko przekonany o tym, że bez kompromisu nie jest możliwe ukonstytuowanie się żadnego trwałego porządku społecznego, a jednak pomimo naszego niezadowolenia z tego, jak funkcjonuje społeczeństwo, odczuwamy je jako pewien system powiązań. Świat sztuki jest w sposób oczywisty podzbiorem świata społecznego, a być może nawet jego modusem, jeżeli zgodzilibyśmy się połączyć instytucjonalną teorię sztuki z ontologią Spinozy. Z tej perspektywy świat sztuki znów wydaje się przede wszystkim ciągiem kompromisów, w którym fantazmat bezkompromisowości stanowi towar unikatowy. Dadaiści i ich akolici, radykalne feministki, aktywiści klimatyczni czy osoby niebinarne działające w polu sztuki – oto podstawowa grupa osób bezkompromisowych. Czy tak jest jednak na pewno? Ostatecznie, prawie bez wyjątków, ich prace bądź dokumentacje ich prac zostają bądź utowarowione, bądź – wbrew przykazaniu Claesa Oldenburga – siedzą na tyłku w muzeum. Granice kompromisu wydają się zatem stale oddalającymi się asymptotami, które w dodatku występują tylko chwilowo, a może wyłącznie jako złudzenie? I natychmiast ich prekarna natura zostaje wyryta w kamieniu, odlana z brązu, przemieniając się cudownie z wątpliwej jakości samorodka w czyste złoto. Świat sztuki – szczególnie dzisiejszy – kocha wyznaczać coraz to nowe granice kompromisu i bezkompromisowości choćby na ułamek sekundy, po to, żeby mógł dalej tak cudownie rozkwitać i po to, żeby dalej mógł nas tak wybornie uwodzić swoim baśniowym czarem.

Czy kompromis może mieć znaczenie pozytywne?

Myślę, że kompromis jest przede wszystkim podstawowym spoiwem każdej umowy społecznej. W tym sensie jest nie tylko potrzebny, ale jest również niezbędny do funkcjonowania społeczeństwa, a więc i cywilizacji. Ważne natomiast jest to, żeby był konsensualny; kiedy nie jest, staje się gwałtem.

Czy będąc na rynku, trzeba iść na kompromis? Jakie są jego granice?

Sam fakt bycia na rynku już jest kompromisem. Wcale nie oznacza to jednak, że to zły kompromis. Pytając o granice kompromisu artysty czy artystki na rynku, nie powinniśmy nigdy zapominać, że to owa opisana wyżej fantazmatyczna bezkompromisowość jest najrzadszym i najcenniejszym towarem, nawet jeżeli pozostaje on wymienialny wyłącznie na kapitał symboliczny. Czy jestem w stanie zaproponować jakieś normy etyczne co do kompromisu? Mogę chyba jedynie podzielić się moimi własnymi: staraj się nie robić tego, w co nie wierzysz, tylko dlatego, że możesz odnieść z tego korzyść materialną. Czy to mi się udaje? Skoro moja reguła rozpoczyna się od starania, to chyba nadal nie wiem, którędy płynie strumień graniczny.

Czy kompromis to wyrachowanie, przymus czy konieczna taktyka?

Kompromis jest tym wszystkim i jeszcze pewnie tysiącem innych rzeczy, postaw i pojęć. Kompromis sam w sobie nie jest ani zły, ani dobry; ani mądry, ani głupi; ani szlachetny, ani wyrachowany. Może być również zarazem elementem taktyki, jak i strategii. Może być także jednorazowym aktem woli, oderwanym od zwyczajowych postaw i poglądów jednostki. Gdybym miał znaleźć jedno słowo, które najlepiej wyrażałoby wieloznaczność kompromisu, powiedziałbym, że jest spoiwem. Jednak nie ze wszystkim chcemy być zespojeni.

Czy radykalizm może być antidotum na pokusę kompromisu?

Radykalizm w pierwszym momencie wydaje się rzeczywiście całkowitym przeciwieństwem kompromisu. Radix to przecież korzeń, a więc fundament – w każdym możliwym znaczeniu tego słowa – tej konkretnej i pojedynczej rośliny. Kiedy jednak zrozumiemy, że korzenie jednej rośliny odseparowane całkowicie od korzeni innych roślin występują wyłącznie w warunkach laboratoryjnych, to uświadomimy sobie, że również w nielaboratoryjnym świecie nie istnieje radykalizm bez kompromisu.

Czy kompromis we własnej twórczości musi mieć zabarwienie negatywne?

Z wszystkiego, co wcześniej powiedziałem, wynika jednoznacznie, że nie. Negatywna jest natomiast bezsprzecznie skłonność do tego, ażeby zespajać się z tym, co nas zabija. Kompromis wydaje się czymś, co łatwo pochwycić i zatrzymać. Łatwo poczuć jego ciężar i przekonać się o tym, że jest. Obracać go w dłoni-wyobraźni, jak Henry Moore swoje rzeźby. Bezkompromisowość objawia się za to jako fatamorgana. Jak „nieznane arcydzieło” z Balzaca?