Igor Przybylski, Tu jest Polska, wystawa w Miejskim Ośrodku Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim
Miejsce: Miejski Ośrodek Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim
Czas: 11.03 – 17.04.2022
Kurator: Gustaw Nawrocki
Widok wystawy, Igor Przybylski, Tu jest Polska, Miejski Ośrodek Sztuki
w Gorzowie Wielkopolskim, fot. Igor Przybylski, Monika Szalczyńska
„Państwo Polska, ulica Jagiellońska” – rymowała pisarka Dorota Masłowska (Paw królowej, Warszawa 2005) o swoim miejscu do życia. Jej dzielnica na początku lat dwutysięcznych nie cieszyła się dobrą opinią, mówiło się, że miała twarz, którą tylko matka może kochać. Matka albo pisarka szukająca ciekawych dialogów. Serce tej okolicy biło pod małym sklepem nocnym z ciężkimi metalowymi drzwiami. Pamiętały jeszcze zakupy na kartki i puste haki na mięso. Dla niektórych tu był czakram, miejsce zakrzywienia czasoprzestrzeni, kupowania produktów pierwszej potrzeby po północy, niezwykłych spotkań na chodniku nad ranem, rozmów i lokalnych powiedzonek, które łatwo zapadają w pamięć. Każde miejsce, jak w dobrej literaturze, odciska się w końcu w języku.
Z obrazów Igora Przybylskiego zapamiętamy Mordy i Mokre, Bąk czy Barłogi, Piasek i Otok. Każde z tych miejsc ma pewnie swoje wyjątkowe ulice, zabytki czy dworce kolejowe. Artysta od początku swojej twórczości poświęca uwagę infrastrukturze, którą łatwo pominąć. Przejechać obok niej w zamyśleniu albo przebiec obok, spóźniając się na pociąg.
Przy bliższym przyjrzeniu się im i porównaniu ze sobą, tablice z nazwami miejscowości, którym poświęca uwagę artysta, wydają się dziełami dizajnu. Odcienie błękitu, odlepione litery wycięte z folii, eksperymenty z liternictwem albo zamalowane innym odcieniem plamy rdzy. Nostalgia ściska nas za gardło i łatwo zapomnieć na chwilę, że przez dekady wolności polska kolej popadała w ruinę, a w czasach kryzysu klimatycznego i dyskusji o równym dostępie do mobilności, inwestycje w nią wydają się inwestycjami w lepszą przyszłość.
Chociaż mieszkamy w sercu Europy, czternaście milionów Polaków ma wszędzie daleko. Seniorzy mogą pojechać jedynym pociągiem do sąsiedniej miejscowości, ale zazwyczaj nie mają jak wrócić. Od 1989 roku, jak pisze reportażystka Olga Gitkiewicz, koleje w Polsce przewożą o siedemset milionów pasażerów mniej. Do jednej czwartej małych miejscowości nie dociera żaden transport publiczny.
Dziś, gdy na zdjęciach z wojny w Ukrainie widzimy ludzi uciekających z domów i kryjących się w tunelach metra, chowających pod zburzonymi mostami, bliżej nam do przyjrzenia się swojej okolicy i naszym najbliższym dworcom oraz tunelom. „Ja mam dobrze, bo mam krok do tunelu” – powiedziała niedawno moja znajoma artystka w centrum Warszawy. Myśli na wszelki wypadek, gdzie by się schowała w czasie nalotu bombowego. Co byśmy zrobili, gdyby spotkało nas to, co dzieje się w Ukrainie? Nie są to tylko jej myśli. Nasza wspólna, europejska infrastruktura: koleje, stacje metra, tunele, stają się zasobami świadczącymi o naszym bezpieczeństwie i poziomie życia. Oznaczają równy dostęp do mobilności, mogą podnosić albo obniżać komfort życia. Ich wysoki poziom wyróżnia dobrze funkcjonujące demokracje, a swoboda ruchu to wolność.