Igor Mitoraj (1944–2014). Droga indywidualisty
„Tutaj nie ma dla ciebie miejsca. Musisz wyjechać, musisz zaczepić się w którejś ze stolic sztuki, jeśli chcesz sobie zapewnić przyszłość. Masz szansę, przecież nie chcesz pozostać kimś anonimowym. Chyba się nie mylę?” 1 – w te słowa do Jerzego Mitoraja odezwał się Tadeusz Kantor, w którego pracowni w krakowskiej ASP późniejszy Igor spędził rok akademicki 1967/1968.
Mit o raju zna każdy. Od atmosfery powagi i patosu tym razem nie uciekniemy. Możemy też zawędrować w świat greckich bohaterów. Surowość form antycznych posiada wielki urok, jedyny w swoim rodzaju. Tego spokoju i tej ciszy nie da się porównać z niczym. Szereg nieporuszonych postaci trwa w bezruchu. Poprzez swoją fragmentaryczność przyciągają jeszcze bardziej. Nike z Samotraki też nie zachowała się w całości. I co z tego?
Czy dzieła artysty są równie samotne, jak on sam? „Artysta jest samotnym człowiekiem. I to jest samotność długodystansowca. Nikt nie może pomóc w wyborze, jak dalej iść w przyszłość twórczą. Samotność. To jest wielka samotność, ale jest bardzo potrzebna” 2 – powie Igor Mitoraj. Nie da się ukryć: z aktem tworzenia (stwarzania?) wiąże się wielka odpowiedzialność…
Zejdźmy na ziemię. Przekleństwo życia w ciekawych czasach dotknęło rodziców Igora. Zofia, matka, została wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec. Georges, ojciec, był więzionym w obozie jenieckim oficerem Legii Cudzoziemskiej. W 1948 roku Zofia wyszła za mąż za Czesława Mitoraja, który adoptował Jerzego. Poczucie wyobcowania i tęsknota za „francuskim” ojcem jednak pozostały. Artysta często to podkreślał, a chęć spotkania się z nim przynaglała go do wyjazdu do Paryża w 1968 roku. Ustalił nawet adres paryskiego mieszkania rodziciela. Zawahał się. Nie poszedł. Symbolem zerwania z przeszłością stała się zmiana imienia.
„Artysta jest samotnym człowiekiem. I to jest samotność długodystansowca. Nikt nie może pomóc w wyborze, jak dalej iść w przyszłość twórczą. Samotność. To jest wielka samotność, ale jest bardzo potrzebna” – powie Igor Mitoraj.
Igor nie podjął przerwanych w 1968 roku studiów w krakowskiej ASP. Mimo to uzyskał dyplom: nie został jednak nigdy namaszczony na magistra, ale od razu na doktora – honoris causa. Działo się to w 2003 roku (a ów zaszczytny tytuł przyznano wówczas po raz pierwszy w dziejach uczelni). Doktorem ogłoszono artystę, który „potrafił nawiązać dialog z historyczną tradycją w sztuce i przyczynił się do stworzenia pomostu między tym, co dawne, i tym, co współczesne, wykazując, jak niewielka jest odległość i różnica między epokami, gdy chodzi o stosunek sztuki do ludzkiej egzystencji” 3 . W 2024 roku w murach krakowskiej Akademii też będzie głośno o rzeźbiarzu – w końcu mamy Rok Igora Mitoraja.
Do Polski na stałe już nigdy nie powrócił. Dzielił swój czas między Francję i Włochy. „Najpiękniejszym miejscem na świecie jest dla mnie moja pracownia w Pietrasanta” 4 .
Przed rzeźbami Igora Mitoraja stajemy bezradni. W jednych czegoś brakuje. Inne, popękane, zapewne zaraz w proch się obrócą… Zza kadru ktoś się uśmiecha: samotny na swoim Olimpie.
Michał Pilikowski
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia. Od 2005 roku pracownik Wydawnictwa ASP. Autor książek Piękna historia. Krakowska Akademia Sztuk Pięknych w latach 1818-1939 (2018), Architekt Akademii. Adolf Szyszko-Bohusz w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (2020), Zanim powstał Wydział Rzeźby. Nauczanie rzeźby w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w latach 1818-1939 (2022) oraz opracowania wspomnień Jana Hrynkowskiego Chcę być malarzem (2022).