
Historia, która stawia otwarte pytania
„Nie pytaj o Polskę. Z kolekcji Katarzyny Szafrańskiej i Wojciecha Szafrańskiego”
Miejsce: Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu
Czas: 21.02 – 25.05.2025
Kuratorka: Marta Smolińska
W Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu znaki czasu dawno już nie wybrzmiały tak wyraźnie jak na ostatniej wystawie, zatytułowanej Nie pytaj o Polskę.
Kuratorka Marta Smolińska zaprezentowała kolekcję Katarzyny Szafrańskiej i Wojciecha Szafrańskiego, skupiając się na jej myśli przewodniej, którą jest opowieść o Polsce.
Przekorne zestawienie tytułu piosenki Republiki – zespołu związanego z Toruniem – ze zbiorem artystycznych wypowiedzi wywołanych przez odmienianą przez wszystkie przypadki polskość, wyznacza emocjonalne tło zaprezentowanej narracji, które można wstępnie nazwać odczuwaną i przeżywaną trudnością. Organizatorzy chętnie podkreślają krytyczny charakter zaprezentowanych dzieł, wyrażający się w odniesieniach „do polskiego patriotyzmu i katolicyzmu, tradycji i tzw. świętości narodowych, roli religii i Kościoła, polskiej pruderii i obyczajowego konserwatyzmu, bogactwa, kryzysów i biedy, prowincjonalizmu, seksizmu, nieustannego uwikłania w Historię i celebrowanie rocznic, (…) kwestie queerowe, różnorodne męskości”. Lista zaprezentowanych artystek i artystów jest imponująca. Można tu znaleźć i klasykę (m.in. Henryk Stażewski, Andrzej Wróblewski, Tadeusz Kantor, Wojciech Fangor, Maria Jarema, Jadwiga Maziarska), ekspresję lat 80. (Ryszard Grzyb, Jarosław Modzelewski, Edward Dwurnik), sztukę krytyczną z kolejnej dekady (Zbigniew Libera), jak i dzieła najmłodszej generacji (Karolina Jabłońska, Martyna Czech), a to tylko niektóre, istotniejsze nurty i postacie.
Wybierając się na tę wystawę, idziemy oglądać historię. O czymś nam się tu opowiada, a tematyczno-ikonograficzna spójność kolekcji prowokuje do tego, żeby pojęcie tekstu rozszerzyć na całość ekspozycji: malarstwo, rzeźbę, obiekty, fotografie, instalacje, kolaże. Pokusa jest zrozumiała. Mamy tu do czynienia ze sztuką XX i XXI wieku, a metoda „czytania” dzieł powróciła właśnie w tym okresie. Odczytywanie znaków jak pisma, na podobieństwo wydarzeń historycznych z biblii pauperum, której zadaniem było przybliżać narrację złożoną z kluczowych wydarzeń, jest praktyką stosowaną chętnie także dziś, zbliżając sztukę do pisma obrazkowego. Skupiona na zagadnieniach rozumienia i interpretacji hermeneutyka upatruje jednak w tym podejściu wyrazu naszej bezradności, zauważając, że łatwiej odwołać się do nawyków pisania i czytania, zbierając pojedyncze elementy w całość, niż rozpoznać sens znaków. Porządkując na potrzeby wystawy kolekcję Szafrańskich, kuratorka wystawy zdecydowała się na ciekawy chwyt fabularny. Prace zostały pogrupowane wokół cytatów z dobrze znanych polskich piosenek. Kontekstami dla tego, co widzimy, stały się słowa utworów Kultu, Chóru Czejanda, Danuty Rinn, Alicji Majewskiej, Skaldów, Republiki i Obywatela G.C., T.Love, Chłopców z Placu Broni, Varius Manx i Marii Peszek. Dzięki temu zabiegowi rozbija się linearność narracji. To, co być może, chcielibyśmy poddać analitycznej analizie, zrozumieć za pomocą przyczynowo-skutkowego rozumowania, zostaje zastąpione przekazem płynącym z wielu stron. Za McLuhanem można go nazwać mozaiką odzwierciedlającą sposób recepcji współczesnego człowieka. Wszechobecne, nacierające z wielu stron obrazy oddają wielostronne wyobrażenie o rzeczywistości. Rozumienie Historii jako chronologicznego konstruktu złożonego z faktów i zdarzeń zostało zastąpione przez jej uwspółcześnione doświadczenie.










Stworzenie pracy, która stałaby się kliszą pamięci w jej wymiarze indywidualnym i zbiorowym – równie rozpoznawalną jak np. fotografia Chrisa Niedentala „Czas Apokalipsy” – pozostaje najczęściej tylko marzeniem. Toruńska opowieść zawiera przedstawienia momentów kluczowych dla opowieści o Polsce. Można do nich zaliczyć np. prace Libery, Dwurnika, Ewy Partum, ale jej cechą jest wysuwana przez kuratorkę na pierwszy plan horyzontalność. Smolińska określa ją jako łączenie prac uznanych artystek i artystów z obiektami, których autorstwo należy do osób mniej znanych w świecie sztuki. Rolę spoiwa pomiędzy prezentowanymi dziełami a odbiorcami przejęły teksty piosenek. Jak podpisy pod dziełami sztuki – ukierunkowują nasz odbiór, ale przede wszystkim skracają dystans, pozwalając odczuć, że w obu przypadkach – dobrze znanej dzięki mediom muzyce i pracom w prywatnej kolekcji – może chodzić o to samo. Wyśpiewywane słowa i milczenie współczesnych artefaktów podszyte są podobnym zaangażowaniem i autentycznymi emocjami, a sama wystawa dzięki temu narracyjnemu chwytowi jest nie tylko jakąś historią, ale staje się opowieścią o nas samych. Śmiała aranżacja – wielokolorowe ściany, swobodna kompozycja obrazów – sprawia, że jest przenikliwie i donośnie. Zamiast przechadzać się od lewej do prawej, czytając kolejne fragmenty zgodnie z sugerowanym kierunkiem zwiedzania, mamy ochotę pobujać się z muzyką na uszach, czując, jak rezonują z nią nie tylko dzieła sztuki, ale całe nasze życie, które można porównać do ciągu mijanych muzealnych sal. W kolejnych przestrzeniach rozpoznajemy siebie i własne zaangażowanie, o którym być może nie wiedzielibyśmy, gdyby nie zostało wywołane. „Kto?”, „co?”, „jak?”, „dlaczego?”– myślał, doświadczał, uczestniczył, to pytania, które ostatecznie zadaje się tu odwiedzającym.
Obraz domaga się opowieści, historia domaga się obrazów. Wystawa w CSW „Znaki Czasu” w Toruniu nie rozważa tych zagadnień z jakiejś preferowanej metaperspektywy. Nie pytaj o Polskę wpisuje się raczej w zadania stojące przed tzw. muzeami narracyjnymi. Jeśli za ich główne wyzwanie przyjąć tworzenie wystaw, które charakteryzuje ciągłość, spójność, kontekstowość i emocjonalność przekazu, to bez większego nadużycia można ją wpisać w taki nurt prezentowania sztuki. Wystawa jest jednak przede wszystkim prezentacją wspaniałej kolekcji, która nie stawia pomników. Nic tu nie jest jasne i proste.