
Hex, wystawa w Galerii Lotna w Warszawie
Miejsce: Galeria Lotna, Warszawa
Czas: 14.02 – 28.03.2025
Kolektyw HEX (Adrianna Konopka, Zuzanna Litawińska, Weronika Pietrzak, Anna Rutkowska, Jakub Sobolewski, Aleksandra Szczodry)
Kuratorka: Marta Kudelska
W lesie pachniało kwiatami. Ich dziwna, wibrująca woń unosiła się wysoko ponad gęste listowie i zdawała się docierać aż do majaczącego nad głowami granatowego nieba. Pod osłoną tego iskrzącego się od gwiazd baldachimu przedzierała się mała istota. Była tak niewielka, że pomimo swojej lśniącej zbroi, mogła bez większego problemu skryć się pod pełnymi kropel wody liśćmi. Wybrała ten moment na swoją przygodę zupełnie nieprzypadkowo. Wiedziała, że tego dnia wszystkie magiczne stwory mieszkające w zakamarkach lasu były gotowe udzielić jej odpowiedzi na wszystkie pytania świata, a nie tylko budować piętrowe i poplątane jak supły zagadki. Wiedziały o tym małe rogate stworzenia, które wesoło tańczyły wokół istoty, gdy ta odkrywała przed sobą kolejne połacie magicznego lasu. Wiedziały o tym także skrzydlate lwy, jelenie i turonie siedzące na giętkich konarach drzew i śledzące każdy oddech małej istoty. Była ona pełna wiedzy, nadziei, ale także niewiedzy i strachu. Tak to już jest w takich wyprawach, że jedno wynika z drugiego, ale nie zawsze ma jasny dla nas sens.










Istota wędrowała. Po lesie niosła się muzyka, która była zapowiedzią jej losu. Nadeszła więc zima i mroźna pogoda. W tej dziwnej krainie istota musiała karmić się zielonymi naparami z różowych pucharów, które niespodziewanie pojawiały się w lesie. Mając na sobie tak mało ciała, istota miała wrażenie, że jej skóra zmienia się w kamień. A ona sama zaczyna przypominać porcelanową świętą, którą znała z obrazów i pachnących kadzidłem jaskiń. Wiedziała, że aby przetrwać, musi uniknąć splątanych nad jej głową gałęzi, które pochwytywały niewprawionych podróżników w sieć i zamieniały ich w istoty włochate od środka. Te z kolei były najgroźniejsze spośród wszystkich niebezpieczeństw czyhających w nocnym lesie: upiorów grzechoczących zębami, złych czarownic trzymających ofiary w klatkach czy straszydeł oblizujących paluchy przy ludożerczych stołach.
Istota wiedziała, że w tej podróży groziło jej niebezpieczeństwo w momentach, gdy zapominała o magii. Wówczas jej zbroja traciła swoją moc, a towarzyszący jej pies, stawał się ledwie cieniem swojej siły. W tej jednej chwili zwątpienia mogła stracić nie tylko wszystko, ale także siebie, zamieniając się w niebieski cień unoszący się nad taflą jeziora, które pozwalało duchom rozmawiać z żywymi, a muchomorom tańczyć w świetle księżyca. W końcu w tym wszystkim chodziło o to, by iść.
Dalej, dalej i jeszcze dalej… Po kres dnia i za horyzont nocy… Bo tylko tam sen stawał się jawą, a jawa przybierała ten jeden, upragniony kształt.