
Halucynacje
Karolina Jarzębak, Samozaoranie
Miejsce: Galeria Bielska BWA
Czas: 30.04 – 22.06.2025
Kuratorka: Ada Piekarska
Wystawa Samozaoranie Karoliny Jarzębak w Galerii Bielskiej BWA pokazuje, że artystka doskonale radzi sobie z dużymi przestrzeniami wystawienniczymi oraz że przemyślane, tematyczne projekty są dla niej wręcz stworzone. Wystawa ta to prawdziwy concept show artystki, która do tej pory pracowała w miejscach o kameralnych gabarytach. Jest to przy tym także rodzaj zakończenia pewnego etapu działalności artystycznej. Wystawa powstała po zeszłorocznej edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień, kiedy to jury postanowiło nagrodzić Grand Prix ex aequo trójkę uczestników. Jarzębak jest jedną z nagrodzonych.
W 2017 roku ukończyła malarstwo na krakowskiej ASP. Debiutowała pracując w kolektywach artystycznych i tworząc dla siebie oraz przyjaciół własną przestrzeń działań. Pokazywała w niej sztukę pokrewną jej zainteresowaniom. Jej dotychczasowa twórczość skupiała się na temacie przemocy, w tym tej zachodzącej w Internecie i tej, która wylewa się w domu. Jej realizacje odzwierciedlają proces dojrzewania w rzeczywistości polskiego turbokapitalizmu i późnego kapitalizmu cyfrowego. Karolinę interesują teorie spiskowe i możliwości manipulowania ludźmi przez Internet. Interesują ją internetowe subkultury, zwłaszcza te generujące przemoc i wykluczające. Penetruje grupy dyskusyjne, wspólnoty graczy i środowiska wtajemniczonych. Interesuje się ich wizualnością, kodami porozumiewania się, symboliką.
Własne prace tworzy ze znalezionych rzeczy, prywatnych, domowych, wśród których znajdują się na przykład biżuteria, ubrania, sprzęty domowe. W przewrotny sposób wykorzystuje estetykę polskiego przemysłu meblarskiego. Tworzy obiekty z drewna i płyt konstrukcyjnych, z użyciem części stolików, konsol, foteli i kanap. Pełną garścią czerpie ze szlachetnej techniki intarsji. Technika ta, mająca długą tradycję w polskim rzemiośle artystycznym, wciąż jest wykorzystywana do produkcji szczególnie cennych sprzętów. Fascynację hybrydycznymi formami polskich mebli, wykonywanych bez wyrafinowanych projektów, po prostu na potrzeby masowego użytkownika, łączy z ideowymi mieliznami sieciowych społeczności.




Oto na samym końcu sali wystawowej Galerii Bielskiej BWA znalazł się ogromny panel z kompozycją wykreowaną przy pomocy różnobarwnych okładzin drewnianych. Widoczny ze wszystkich stron wystawy, zbiera wszystkie jej wątki. Na pierwszym planie rysuje się wnętrze szoferki pojazdu i czyjeś ręce na kierownicy, z długimi tipsami. Oczami kierowcy patrzymy więc na rozpościerający się dalej krajobraz. A jest on widmowy, dziwaczny i kapryśny. W lekkim bezładzie i w stanie nieważkości wirują skrzydła cherubinów, popularne postacie memiczne i inne motywy odnoszące się do internetowego folkloru (jak piramida). Jest to prawdziwa mieszanka wybuchowa, z teoriami spiskowymi włącznie. Wszystko to pojawia się na tle falującego, podbeskidzkiego krajobrazu. Kierowca organizuje wycieczkę po tej krainie, którą najlepiej określić z angielska jako creepy. Przewodniczką po tym państwie „samozaorania” jest oczywiście sama Jarzębak.
Przemyślnie skomponowana, utrzymana konsekwentnie w tonacji beżowo-brązowo-perłowej, wystawa wygląda jakby została wygenerowana przy pomocy technologii rozszerzonej rzeczywistości. Inną mocną pracą jest film. Stworzony przez Karolinę we współpracy z Kat Zavadą, z użyciem AI, stanowi opowieść o Cloudzie z gry Final Fantasy, który zamiast ruszać na ratunek ojczyźnie i przelewać dla niej krew, w towarzystwie właśnie przebudzonych rycerzy z Giewontu, zajmuje się rozrywkami. Na przekór realnemu działaniu, tradycyjnie kojarzonej z męskością sprawczości, Cloud poświęca się grze w szachy 5D, a jego kompani – w piłkę nożną uprawianą w pełnych zbrojach.
Wrażenie halucynacji nie opuszcza widza na całej wystawie. Na Samozaoraniu jesteśmy awatarami w rzeczywistości równoległej, która okazuje się boleśnie prawdziwa. Wystawa została zbudowana na nawarstwieniu odbić, na kolejnych przetworzeniach obrazu rzeczywistości. Jest materializacją symulacji, wzięciem na poważnie odbić świata. Dlatego formy na niej są dziwaczne, zmanierowane, niewyraźne, niedookreślone. Nie tracą przez to niczego ze swojej grozy, a nawet ją potęgują. Bo na Samozaoraniu mowa jest o rzeczach bynajmniej nie bajkowych.
Uwagę przyciągają miecze, na wystawie jest ich dużo. W odniesieniu do nich przypomina się najzupełniej realny podarunek w postaci miecza, rzekomo z czasów Mieszka I, jakim polityk poprzedniego rządu obdarował najbardziej znanego księdza z Torunia. Ten rodzaj broni szczególnie trafia w gusta alt prawicy, więc zyskuje na popularności w dzisiejszych czasach. Miecze sporządzone przez Jarzębak są ozdobne i wyglądają jak arsenał protagonistów gier fantasy. Na wystawie wiszą na ścianie albo leżą. Największy z nich spoczywa na fotelu, a jego ostry koniec został troskliwie oparty na poduszkach. Inny jeszcze znalazł się na tkaninie, artystka ułożyła go na klawiaturze komputera. Czyli miecze są pasywne, leżą lub wiszą, ich sposób przedstawienia sygnalizuje bierność, poddanie się, rezygnację z realnego rozlewu krwi na rzecz spędzania czasu w Internecie.
Wielki miecz, ułożony na tapicerowanym meblu, ma na głowni napisy stylizowanym gotykiem. Gdy się w nie wczytać, brzmią zabawnie, nie zaś groźnie. Są jakby litanią, lecz nie do Bogurodzicy, a do… kobiet lekkich obyczajów. Jest to spis inwektyw skierowanych przeciwko kobietom, ich język jest stylizowany na średniowieczny, przypomina język gier i jest symulakrem. Koniec końców, wymowa tej pracy wcale zabawna nie jest, bo przypomina o skali przemocy wobec kobiet, przechodzącej z internetowego hejtu do realu. Generator owego hejtu przesiadywał być może w fotelu klubowym, stojącym teraz na wystawie. Jego wygodne siedzisko, noszące w sobie odcisk ciała faceta, który w nim się przez długi czas mościł, otoczone jest metalową konstrukcją, pełniącą funkcje zarazem podpory i klatki. Kojarzy się ona z metaloplastyką z ogrodzeń co bardziej wypasionych posesji na polskiej prowincji. Kręcone pręty jednak zaprzeczają użytkowej funkcji fotela, mebel znajduje się – dosłownie! – w ich szponach. Pręty wyglądają trochę jak kłęby dymu z papierosów, które właściciel mebla wypalał, siedząc w nim, albo jak toksyczne myśli dymiące mu z głowy.




Symbole męskości w swojej alt prawicowej wersji są wszędzie. Samozaoranie jest w końcu esejem o nurcie, który z internetowych nisz i z obszaru subkultury przeniósł się do polityki. Napędza go pragnienie odzyskania utraconej, silnej i nieznającej kompromisów wersji męskości, która nie pyta o zdanie, lecz wali na odlew. Taka męskość miałaby bronić tak zwanych tradycyjnych wartości, być heroiczna, lecz próby jej wskrzeszenia są groźną, lecz żałosną przebieranką. Ma ona tyle wspólnego z prawdziwym rycerstwem, ile drabinkowy obiekt z placu zabaw (pokazany na jednym z „arrasów” na wystawie) – z rycerskim zamczyskiem.
Ta męskość jest groźna, bo sklecona z resentymentów i nostalgii ideologia zyskała dzisiaj realny wpływ na nasze życie, w postaci nurtów politycznych dochodzących do władzy w poszczególnych krajach, nie tylko zresztą w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj przestała już być zabawą. Opiera się na apologii siły i na tworzeniu relacji władzy. Na traktowaniu wyznawców innych wartości jako śmiertelnych wrogów, których należy po prostu zgnieść. Karolina jednak naszpikowała swoją wystawę aluzjami do dość oczywistej słabości tego, zlepionego z różnych wpływów, idei, wątków ideologicznego Frankensteina nowej męskości. Jest to ideologia wewnętrznie sprzeczna. Czy jednak rzeczywiście nie można jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko? Być przeciwko modernizacji i jednocześnie korzystać z jej owoców? Przecież dzisiaj właśnie się tak dzieje! Przeciwnicy praw kobiet po cichu posyłają swoje partnerki do klinik na aborcję. Homofobi ukrywają swoją homoseksualność. Polityczni tyrani kształcą się na „bezbożnym Zachodzie”, antyunijni działacze posłują do Parlamentu Europejskiego. I tak dalej.
O tym też jest Samozaoranie, pełne symboli ukrytej słabości mężczyzny alfa. Ta męskość występuje na tle swojskiej ikonosfery polskiej prowincji. Na wystawie Jarzębak staje się ona wspólną, zbiorową halucynacją, hologramem, widmem. Ważne jednak, by nie dać się nią zaczadzić.

Magdalena Ujma
Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest wiceprezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.