„Dobrze zaprojektowany mebel – czy każda inna rzecz – to taki, nad którym się nie zastanawiamy, czy jest dobrze zaprojektowany”
Marek Błażucki, Szyfoniera, 2019 (wdrożenie 2019, projekt 1998)
Szyfonierę zaprojektowałem w 1997 albo 1998 roku. Pierwszy raz pokazałem ją na wystawie w Bunkrze Sztuki, zatytułowanej Aleja Designu, organizowanej przez mój macierzysty Wydział. Wykonałem ją u nas, czyli w modelarni na Humberta. To był projekt, który powstał w jednym egzemplarzu, jako prototyp, a po dwudziestu latach, kiedy przyszedł rok 2019 i premiera marki Bozzetti, szyfoniera została włączona do kolekcji.
Agnieszka Jankowska-Marzec: Kiedy tak naprawdę poczułeś, że to właśnie projektowanie mebli interesuje cię najbardziej?
Marek Błażucki: Wiedziałem to od zawsze. Bardziej zasadne byłoby pytanie, kiedy zacząłem się meblami zajmować szerzej. Jeszcze na studiach mój dyplom w pracowni architektury wnętrz uzupełniony został aneksem z projektowania mebli, prezentowanym na Targach Poznańskich na wystawie Sztuka a przemysł. Zaraz po studiach zostałem asystentem w Pracowni Projektowania Mebli i Elementów Wyposażenia Wnętrz na wydziale, który przed chwilą ukończyłem. Większość życia zawodowego, po ukończeniu studiów na krakowskiej ASP, spędzałem na projektowaniu wnętrz: użyteczności publicznej i mieszkalnych. Od początku związane to było jednak z projektowaniem mebli przeznaczonych do konkretnych przestrzeni. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że te projekty mają charakter jednorazowy, „żyją” tylko w jakiejś jednej, konkretnej przestrzeni. Od dziesięciu lat planowałem zacząć tworzyć meble na innych zasadach, czyli w celu wdrożenia ich do produkcji. Tego jednak nie robi się samemu.
Musiałeś znaleźć producenta tych mebli? Wykonawcę?
Bardziej wykonawcę niż producenta, bo to nie jest fabryka. Cały proces produkcji mebli opiera się na współpracy z drobnymi firmami rzemieślniczymi z okolic Kalwarii Zebrzydowskiej. W tych meblach są zastosowane różne rozwiązania i materiały: elementy płytowe, drewniane, metalowe i szklane, więc wiadomo, że projektu nie zrealizuje pojedynczy zakład czy osoba. Oczywiście, zaufana osoba czuwa nad całością procesu powstawania mebla, ale w jego wykonanie włączony jest cały zespół rzemieślników z różnych lokalnych zakładów.
Odkryłeś więc niszę na rynku, po analizie własnych doświadczeń projektowych.
Dokładnie tak. Kiedy projektowałem wnętrza i ich wyposażenie, część mebli pochodziła z zakupu, to znaczy wybierało się je z katalogów. I nawet jeśli były to meble włoskie, których jakość utrzymuje się na najwyższym poziomie, to albo nie pasowały wymiary, albo miałem kłopot przy doborze wykończenia. Modyfikacja tych mebli pod konkretne potrzeby albo nie wchodziła w grę, albo była zbyt kosztowna.
Czym zatem wyróżniają się twoje meble?
Oferują przede wszystkim możliwość personalizacji. Taka na przykład komoda „Blokki” występuje w trzech długościach, z możliwością przypisania różnych wykończeń do pięciu elementów, które w niej występują, pięciu modułów. Dlatego można z takiej komody zrobić monolityczny kolorystycznie element i wtedy uzyskuje się zupełnie inny charakter mebla niż kiedy wykorzysta się różne wykończenia. Można łączyć kolory kryjące z fornirami, można zrobić wszystko w fornirach lub lakierach, można każdemu elementowi przypisać inny kolor. Jest to paleta piętnastu albo szesnastu wykończeń, na które składa się pięć albo sześć fornirów oraz dziesięć lakierów o różnych strukturach i kolorach. Zależało mi, żeby paleta skomponowana była w taki sposób, żeby praktycznie uniemożliwiała zrobienie czegoś słabego, czegoś niepasującego, żeby przypadkiem nie wyszło nam coś, z czego można złożyć tylko dwa zestawy. Te wykończenia krzyżują się ze sobą na wszystkie możliwe sposoby. Można powiedzieć, że każdy z każdym się dobrze zestawia. Włożyliśmy naprawdę dużo pracy w tę paletę i chyba się udała. Kiedy dostaliśmy się do finału Dobrego Wzoru, właśnie za „Blokki”, to przed wystawą w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego dostałem prośbę o przygotowanie tego mebla na ekspozycję w konkretnym wykończeniu. Nie wiem, czy to ktoś w IWP, czy może członek jury, korzystając z konfiguratora na stronie internetowej, opracował własną wersję komody, która była pokazywana na wystawie konkursowej.
Czyli: zrób to sam, taka zasada.
Oczywiście w ograniczonym zakresie. Ta swoboda wydaje się spora, ale jest ograniczona przez projektanta – żeby nie powstało coś, pod czym bym się nie podpisał. Ale powiem szczerze, że mnie samego zaskoczyło wykończenie… Ja wiem, że to wszystko pasuje do siebie, ale propozycja wykończenia, która przyszła z IWP, była zaskakująco odważna. Tam znalazł się i kolor, i trzy rodzaje forniru. Było to odważne zestawienie, ale dało znakomity efekt.
Czyli każdy z klientów, nie tylko fachowcy z IWP, może używać konfiguratora?
Tak, on jest dostępny na naszej stronie internetowej. Możesz wygenerować sobie plik PDF z obrazkiem, z kodem, ze wszystkimi niezbędnymi informacjami. Poza tym udało mi się przekonać Włochów do stworzenia konfiguratora 3D naszych mebli na portalu Archiproducts.com. Ten portal ma 10 milionów zarejestrowanych użytkowników, z czego 1,7 miliona to architekci i projektanci. Bardzo nas to cieszy.
Twoje projekty są do nabycia pod szyldem Bozzetti. Kiedy wpadłeś na pomysł stworzenia marki?
Pomysł kiełkował dziesięć lat. Wiadomo, człowiek mówi: jak będę miał czas, to zrobię. Czyli przy naszym trybie pracy i życia – uczelnia plus projektowanie – mogłoby nigdy do tego nie dojść. Śmieję się, że Bozzetti powstawało między pierwszą w nocy a trzecią nad ranem, jako odskocznia od tego, co się robi na zamówienie. To był taki rodzaj twórczości, w której nie bazowaliśmy na badaniach rynku, nie wzorowaliśmy się na innych producentach, jak to ma czasem miejsce. Jeden patrzy, co robi drugi: jeśli jakiś rodzaj mebla się sprzedaje, trzeba wzbogacić ofertę o coś podobnego. My myśleliśmy zupełnie inaczej.
„Bozzetto” po włosku oznacza szkic. Czy fakt, że wykorzystałeś to słowo w nazwie firmy, oznacza, że kładziesz nacisk na aspekt artystyczny projektowania, zakładając, że będzie to działalność niszowa, a nie masowa?
Chodzi o myślenie projektowe. Szkic odręczny, bo ja jednak dużo stosuję działania „odręcznego”, zdradza mój sposób pracy. Niektórzy uważają tę nazwę za podszywanie się pod Włocha, a ja tłumaczę, że tak samo jest z terminami muzycznymi forte, piano, allegro, które oczywiście pochodzą z włoskiego, ale nie oznaczają „włoskości” utworu. Tak samo w przypadku marki Bozzetti. Szkic to pierwszy materialny śladu pomysłu, który chodzi człowiekowi po głowie. Zdarza się nawet, że machinalny rysunek jest inspiracją do pomysłu, bo z kresek coś się wyłania. Ale najczęściej pomysł rodzi się w mózgu.
Ale lubisz rysować?
Zdecydowanie tak. Powiem więcej, to się też bierze ze sposobu działania przy projektowaniu wnętrz. Jako fan technologii komputerowych i budowania wnętrz w 3D, szybko zacząłem ich używać w praktyce projektowej, kiedy były nowością, po czym prawie całkowicie je odrzuciłem. Stwierdziłem, także w oparciu o doświadczenie współpracy z inwestorami, że wcale nie jest tak, że komputerowa wizualizacja, nawet fotorealistyczna, wszystko powie laikowi o projektowanej przestrzeni. On na podstawie takiego „widoczku” wcale nie odtworzy sobie zależności przestrzennych w danym wnętrzu. Stwierdzi: ładny kolor tapety, narzuta na łóżku, pięknie ułożone poduszki na sofie – w zależności od tego, jak szczegółowa i w jakim charakterze jest ta wizualizacja. Jednak pewnych zależności przestrzennych sobie nie wyobrazi. Zauważyłem, że kiedy między mną a klientem pojawia się czysta kartka papieru, a ja zaczynam rysować i pokazywać w perspektywie: to jest ten narożnik i tu stawiamy taką ściankę, która będzie wcięta w ten sposób – to on nagle mówi: o, teraz rozumiem! Dlatego też trochę z lenistwa, trochę z niechęci do nieustannego siedzenia przy komputerze preferuję odręczny szkic projektowy.
Zarówno w projektach wnętrz, jak i mebli?
Tak.
Kontynuując wątek twojej filozofii projektowania, chciałabym cię zapytać o dizajnerów, których nie tylko metody pracy, ale i dzieła są dla ciebie inspirujące?
Powiem szczerze, że nie do końca myślę w ten sposób, to znaczy nie zastanawiam się nad tym, kto jest autorem danego projektu albo czy jest to ktoś znany, bo czasami potrafi mnie zachwycić coś zupełnie nietopowego i nieookrzyczanego. Natomiast lubię sobie dany projekt rozłożyć na czynniki pierwsze i zachwycić się jakimś detalem, rozwiązaniem jakiegoś połączenia, a niekoniecznie całościowym efektem końcowym. Jestem przeciwny tworzeniu jednoznacznych rankingów. Zdarza się, że podoba mi się na przykład kilka projektów jakiegoś dizajnera, innego tylko jeden, a innych żaden. Najlepiej to, o czym mówiłem, obrazują rozmowy, jakie odbywam z moim synem. Syn twierdzi, że Lamborghini jest najlepszym samochodem na świecie. Zadaję mu więc pytanie: „No dobrze, jak chcesz przewieźć szafę, to też jest najlepszym? Albo sześć osób?”. On wtedy odpowiada: „No, niekoniecznie”. A ja trochę z ojcowską wyższością tłumaczę: „Widzisz, kwestia tej najlepszości zależy od kryteriów, które przyjmujesz na wejściu przy budowaniu oceny. Możesz powiedzieć, że jest najszybszy, że najlepiej się trzyma na zakrętach, że najszybciej pokonasz nim zakręt i tak dalej, ale czy jest najlepszy pod każdym względem? Tego nie można stwierdzić”. Tak samo jest z każdym produktem, który powstaje i który się ocenia.
To może od razu zapytam, czy jesteś w stanie wymienić cechy, które decydują, że mebel jest dobrze zaprojektowany? Przyglądając się twoim meblom odnoszę wrażenie, że wyróżnia je czystość, oszczędność formy, minimalizm, a nie przygnębiająca surowość.
Fajnie, jeżeli projekt jest prosty, ale ma w sobie coś takiego, na czym można zawiesić oko albo co w jakiś sposób może intrygować. Natomiast dobrze zaprojektowany mebel powinien przede wszystkim realizować funkcję, do której został powołany. Czy on jest ładny, to już każdy odbiorca oceni sam, czy to jest zgodne z jego oczekiwaniami estetycznymi. Ktoś może powiedzieć, że dany mebel w ogóle jest nie dla niego. Ale funkcję powinien realizować w perfekcyjny sposób.
Bardzo dobrze odczytujesz moje intencje. Zawsze powtarzam, że totalnej prostoty nie należy mylić z prostactwem. Fajnie, jeżeli projekt jest prosty, ale ma w sobie coś takiego, na czym można zawiesić oko, albo co w jakiś sposób może intrygować. Natomiast dobrze zaprojektowany mebel powinien przede wszystkim realizować funkcję, do której został powołany. Czy on jest ładny, to już każdy odbiorca oceni sam, czy to jest zgodne z jego oczekiwaniami estetycznymi. Ktoś może powiedzieć, że dany mebel w ogóle jest nie dla niego. Ale funkcję powinien realizować w perfekcyjny sposób. Kiedyś ukułem sobie stwierdzenie na własny użytek, że dobrze zaprojektowany mebel – czy każda inna rzecz – to taki, nad którym się nie zastanawiamy, czy jest dobrze zaprojektowany. Dotyczy to także wnętrz. Proces projektowania, szczególnie przestrzeni mieszkalnych, trwa dosyć długo, więc często nawiązują się z inwestorami bliższe, nawet przyjacielskie relacje. Gdy po paru latach dowiadujemy się, że zaprojektowana przez nas przestrzeń (współpracuję z żoną Karoliną) nadal wygląda świeżo, a przede wszystkim jest dobrym miejscem do życia, bardzo się cieszymy. I ci, którzy z niej korzystają na co dzień, mówią: „Od dziesięciu lat wracamy z wakacji i powtarzamy sobie: «Ale mamy fajny dom!»”. W takim wypadku uważamy, że nasze zadanie zostało dobrze wykonane. To samo dotyczy mebla. Unikamy podporządkowywania się temu, że ktoś ogłosił modę na tapety w duże kwiaty, w kolorystyce zieleni łączonej z fuksją. Nie umieszczamy ich zaraz w projektowanych przez nas wnętrzach, bo taki jest trend (złośliwi mówią „trąd”). Wiemy, że za dwa lata będzie kolejny, a nowinki starzeją się najszybciej. Staramy się wydobywać naturalne jakości materiałów, podkreślając je czy budując dla nich tło. Daje to lepsze, ponadczasowe efekty. Pierwszy lepszy fotel z Bauhausu, mimo że ma swoje lata, bez wahania postawisz w większości wnętrz, bo nadal zachwycasz się jego prostotą.
No bo to są projekty ponadczasowe. Użyłeś tego słowa i wydaje mi się, że to jest słowo klucz dla zrozumienia, co jest ważne w projektowaniu mebli i wnętrz mieszkalnych.
Sprawdziło się też w przypadku zaprojektowanej przeze mnie szyfoniery. Jak myślisz, ile lat ma ten projekt? Jak obstawiasz?
Nie wiem: dwa, pięć lat?
Już ponad dwadzieścia. Szyfonierę zaprojektowałem w 1997 albo 1998 roku. Pierwszy raz pokazałem ją na wystawie w Bunkrze Sztuki, zatytułowanej Aleja Designu, organizowanej przez mój macierzysty Wydział. Wykonałem ją u nas, czyli w modelarni na Humberta. To był projekt, który powstał w jednym egzemplarzu, jako prototyp, a po dwudziestu latach, kiedy przyszedł rok 2019 i premiera marki Bozzetti, szyfoniera została włączona do kolekcji. Zachwycała dwadzieścia lat temu, a potem wszyscy o niej zapomnieli, bo ja byłem z tych niechwalących się, co robię. Kiedy wypłynęła po latach, wszyscy mówili: „Jaki świeży projekt!”. Była meblem, który użytkowaliśmy w domu, wielu osobom bardzo się podobała, więc doszedłem do wniosku, że powinna zaistnieć szerzej. Dostała nominację do Dobrego Wzoru, dostała World Design Award 2020 i coś tam chyba jeszcze.
Czy masz jakieś ulubione materiały?
Nie myślę o tym na etapie projektowania, a w momencie gdy pojawia się jakieś rozwiązanie… Wiadomo, że jeżeli coś ma być transparentne, to nie może być z metalu. Prosta sprawa. Wybór materiału następuje w trakcie pracy. Wyjaśnię na przykładzie mojego ulubionego dziecka, czyli biurka Diag. Wiadomo, że nie upieram się przy litym drewnie i nie wzbraniam przed płytą stolarską fornirowaną. Blat do Diaga wykonany jest właśnie z takiej płyty, natomiast tylna ścianka, z uwagi na jej konstrukcję i sposób ukształtowania frezowanej krawędzi, musi być lita, bo w niczym innym tak krawędzi się nie ukształtuje. Pewne rozwiązania projektowe wymuszają zastosowanie takich, a nie innych rozwiązań technologicznych, inne dają możliwość wyboru.
Chyba truizmem jest stwierdzenie, że przy projektowaniu mebli i wnętrz kryterium użyteczności odgrywa zasadniczą rolę.
To jest oczywiste. Jeżeli źle rozwiążemy funkcje w danym wnętrzu, to choćbyśmy nie wiem jak pięknych materiałów użyli, ono będzie po prostu złe, bo nie będzie spełniało swojej funkcji. Tak samo jest z meblem. Możemy stworzyć piękne krzesło, ale jeżeli będzie się na nim źle siedziało, to jaki jest sens robić taki niewygodny mebel?
Chciałabym teraz porozmawiać o twoim chyba najbardziej utytułowanym projekcie, czyli biurku Diag.
To jest projekt, który przyszedł mi do głowy w zasadzie ot, tak. Takie są najlepsze. Coś człowiekowi błyśnie, ta piłeczka poskacze po głowie i pyk.
Jak w bajce „Pomysłowy Dobromir”😉.
A w ogóle, to myślałem nad czymś zupełnie innym. Tak samo było ze stołem Tabb. Myślałem o dwóch czy trzech zupełnie innych koncepcjach stołów i powstał Tabb, który nie miał z nimi nic wspólnego. Po prostu pojawił się pomysł na połączenie frezowanej krawędzi blatu ze stelażem w formie taśmy wchodzącej w to nafrezowanie, dając wrażenie prawie niefizycznego połączenia elementów. Komisja konkursowa przyznająca Złoty Medal Targów Poznańskich – Meble Polska – zaglądała pod spód, jak to jest zrobione, bo przecież niemożliwe, żeby wszystko trzymało się na tej krawędzi. Oczywiście, że niemożliwe, ale ma sprawiać wrażenie, że się trzyma w niemożliwy sposób. Z Diagiem było podobnie. Coś przyszło do głowy, zanotowało się pomysł, a potem: o, kurczę, fajne. W Diagu jest niestereotypowo rozwiązana kwestia przechowywania. To nie jest typowe biurko z szufladami czy z kontenerami. To jest takie biurko trochę do domu, na zasadzie: odstawić laptopa. Ja na przykład lubię fajne pióra, stąd, trochę w odpowiedzi na własne potrzeby, Diag został wyposażony w gadżety w formie skórzanych zasobników na przybory, które można umieszczać w nacięciach tylnej ścianki. Ze zintegrowanym kubkiem na ołówki eksperymentowałem już wcześniej przy biurku Dottore, które robiłem na doktorat; stąd jego nazwa (moje nazwy się często z czymś wiążą). W przypadku Diaga motywem przewodnim było znalezienie pomysłu na konstrukcję stelaża i miejsca na przybory, które sam często gdzieś przechowuję. To był jeden z mebli, które brały udział w premierze marki. Odbyła się na Targach Poznańskich Meble Polska 2019, wtedy też Diag został zgłoszony do konkursu na Złoty Medal w kategorii Premiery. Pierwsze targi i od razu medal. Pamiętam zaskoczenie, kiedy zadzwonili z komisji konkursowej, że jest nominowany. To już dla mnie było wow! Zaczynamy dopiero, a już coś. Ale Diag to nie jest jedyny nagradzany mebel w kolekcji, choć ma tych nagród najwięcej. Moja największa duma to są oczywiście te ostatnie nagrody – World Design Award 2021, Grand Prix du Design 2021 w Quebecu, Big See w Słowenii, Iconic Awards 2021 – Innovative Interiors w Niemczech, no i przede wszystkim Good Design 2021 – śmieję się, że to taki Oscar trochę.
W proponowanej przez markę Bozzetti kolekcji zaciekawiły mnie także lampy Kalky.
Powstały we współpracy z moją żoną Karoliną, która opracowała technologię przetwarzania kalki technicznej, polegającą na jej barwieniu i impregnowaniu tak tajemnymi metodami, że ja sam ich do końca nie poznałem. Kalka zmienia właściwości w taki sposób, że się staje jeszcze bardziej transparentna, zyskuje intensywny kolor, jest może niezupełnie wodoodporna, ale odporna na wilgoć, i nie rwie się tak łatwo. Daje się szyć i nitować. Poszczególne elementy lampy zszywane są z dwóch warstw kalki, a po znitowaniu ze sobą odpowiedniej ilości elementów i naciągnięciu na dwie obręcze, powstaje coś w rodzaju abażuru – i to w zasadzie cała historia. Powstała forma jest odwracalna, co powoduje, że zależnie od potrzeb i upodobań mamy możemy wybrać jeden z dwóch kształtów lampy. Warto dodać, że samo barwienie materiału to proces niełatwy, a efekt końcowy jest trudno powtarzalny.
Czyli jest to lampa unikatowa…
Bardzo indywidualna lampa. W kolekcji mamy też wersję powtarzalną, która się nazywa No-Kalky. Wykonana jest z polipropylenu, półmatowej folii polipropylenowej. Natomiast Kalky jest zaczątkiem kolekcji Bozzetti Individual, która ma dawać możliwość jeszcze głębszego wejścia w personalizację mebli. To są plany na przyszłość.
Na zakończenie naszej rozmowy, chciałabym jeszcze zapytać o obecność twojej marki na trwającej obecnie wystawie Expo w Dubaju.
Jej obecność wynika ze współpracy z Polską Agencją Inwestycji i Handlu, która ma swoje biura w wielu krajach, pomagając polskim przedsiębiorcom w nawiązywaniu międzynarodowych kontaktów. Kiedy poznali moje nietypowe, nagrodzone meble, no i dowiedzieli się, że jestem związany z Akademią Sztuk Pięknych, doszli do wniosku, że może „gość” (czyli ja) ma coś fajnego do powiedzenia. Polska Agencja Inwestycji i Handlu postanowiła zorganizować polsko-arabskie forum ekonomiczne, właśnie w Dubaju. Zostałem zaproszony jako jeden z uczestników panelu dyskusyjnego dotyczącego designu. Przy okazji pojeździłem na nartach w Mall of the Emirates (kryty stok ma czterysta metrów długości).
No to może zaczniesz projektować narty?
Na razie nie mam takich planów, zostanę przy meblach!
Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Jankowska-Marzec
Absolwentka historii sztuki na UJ. W 2007 roku uzyskała stopień doktora w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Pracuje na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie. Jej zainteresowania naukowe koncentrują się na sztuce XX wieku i sztuce współczesnej. Niezależna kuratorka i organizatorka wystaw, członek SHS i Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki (AICA).
Marek Błażucki
Absolwent Wydziału Architektury Wnętrz krakowskiej ASP, dydaktyk, praktyk. Jego aktywność zawodowa obejmuje projektowanie wnętrz, grafiki użytkowej oraz mebli. Pod szyldem autorskiej pracowni B&B Design zrealizował kompleksowo ponad 200 projektów. Laureat międzynarodowych konkursów, m.in. World Design Award 2020 i 2021, Must Have 2021, Iconic Award 2022 – Innovative Interiors czy najbardziej prestiżowego Good Design 2021. Współtwórca i założyciel autorskiej marki Bozzetti, autor kilkunastu zastrzeżonych wzorów wdrożonych do produkcji.