Nr 14 lato 2024 recenzje Agata Sulikowska-Dejena

Centrum światów jest tutaj. Edycja VI

Centrum światów jest tutaj. Edycja VI
Miejsce: Przemyśl
Czas: 6–7.09.2024
Kuratorki: Lila Kalinowska, Jadwiga Sawicka
Artyści i artystki: Natalia Bażowska, Freya Fredric (Dorota Androsz, Dorota Chilińska, Anna Kalwajtys), Magdalena Ciemierkiewicz, Paulina Dębosz, Karolina Freino, Justyna Górowska,
Olga Filonchuk (UA), Franziska Hänel (D), Sebastian Hänel (D), Marek Horwat, Elżbieta Jabłońska, Paweł Korbus, Justyna Łuczaj, Krzysztof Maniak, Terra Neidorf (UA).
Wystąpienia: Andrzej Juszczyk, Lothar Quinkenstein (D), Natalia Romik, Magdalena Rubenfeld (kolektyw Zielone upamiętnianie), Witold Szwedkowski (Miejska Partyzantka Ogrodnicza).

Wystawa Wieńce i kamienie
Artyści i artystki: Magdalena Ciemierkiewicz & Daria Pulkowska, Magdalena Franczak & Katarzyna Stasiuk, Lila Kalinowska & Monika Lewicka,
Anka Leśniak & Katarzyna Kostecka, Paweł Matyszewski & Zuzanna Janeczko, Marcin Polak & Anna Grad-Mizgała, Jadwiga Sawicka & Joanna Markin.

Jadwiga Sawicka, „Trzeba/Można” milczeć, instalacja, fot. M. Horwat

Tegoroczna, szósta, edycja międzynarodowego interdyscyplinarnego projektu Centrum światów jest tutaj została zatytułowana Natura/uprawa/użycie/zdziczenie. Kuratorki: Lila Kalinowska i Jadwiga Sawicka skupiły się na roli natury w budowaniu tożsamości prywatnej i zbiorowej. W ich zamierzeniu prace i działania miały odwoływać się do „wspólnych, kojących doświadczeń: uprawiania ogrodu, zbierania plonów i odpoczynku wśród zieleni, wykorzystywania ziół, korzystania z obecności rzeki”, a także „wykorzystać i podkreślić symboliczne znaczenie roślin i rolę jaką odgrywa natura w tradycji i pamięci”. Do udziału w projekcie zostali zaproszeni artyści i artystki, aktywiści i aktywistki, naukowcy i naukowczynie, których interesują problemy społeczne, koegzystencja z naturą i osobami nie-ludzkimi na zasadach równości, ochrona środowiska, a także nowe nie-antropocentryczne odczytania historii. Tym, co charakteryzowało szóstą odsłonę, było nieustanne przenikanie się działań artystycznych i wystąpień teoretycznych, a nawet poniekąd zatarcie granicy między nimi, a także objęcie interwencjami coraz odleglejszych obszarów miasta.

Przedsięwzięcie rozpoczęło się od otwarcia wystawy Wieńce i kamienie, upamiętniającej znane przemyślanki. W wydarzeniu tym można widzieć kontynuację refleksji, jakie pojawiły się podczas edycji ubiegłorocznej, skupionej na tematach celebracji wydarzeń, miejsc czy osób. Wówczas kontekstem dla wielu intermedialnych działań były miejscowe pomniki, budynki o konkretnym, przypisanym im znaczeniu, oraz przestrzenie, w których celebrowana jest pomięć o lokalnej i ponadlokalnej historii. W tym kontekście Wieńce i kamienie stają się kontrpropozycją dla popularnych w Przemyślu modeli upamiętnień. Kuratorki z osobami zaproszonymi do udziału poszukują nowych i alternatywnych form upamiętniania, w których istotne są refleksyjność i sam proces przywracania i konstruowania pamięci. Monumentalne, ale też najczęściej agresywne względem otaczającej przestrzeni, pomniki zostały tu zastąpione obiektami i działaniami efemerycznymi, czerpanymi z naturalnego środowiska lub nimi inspirowanymi. Wieńce i kamienie tracą przez to swój patos i okazałość na rzecz bardziej ludzkiej, prywatnej, a nawet intymnej skali. Kompozycje wertykalne ustępują bliższym ziemi i człowiekowi układom horyzontalnym. Prace artystek i artystów powstały we współpracy z osobami zawodowo/naukowo „opiekującymi się” spuścizną upamiętnionych przemyślanek.

Instalacja Trzeba/Można milczeć Jadwigi Sawickiej (współpraca: Joanna Markin), upamiętniająca Marię Orwid, to poszukiwanie metafory dla życia po katastrofie, które zawsze będzie się już toczyć w cieniu Holokaustu. Wobec braku właściwych słów artystka sięga po obrazy roślin: złamanych, wyrwanych z korzeniami, skarlałych, uschniętych, raniących i buduje z nich intymny pejzaż świata po katastrofie.

Paweł Matyszewski, „Żyła”, instalacja, fot. M. Horwat

W podobnej atmosferze utrzymana jest praca Pawła Matyszewskiego (współpraca: Zuzanna Janeczko), który odniósł się do twórczości poetyckiej Jadwigi Gamskiej-Łempickiej. Instalacja Żyła składa się z fragmentów obumarłych, dodatkowo opalonych drzew, ułożonych w cylindryczną, pomnikową konstrukcję. Jej mroczny, przygnębiający charakter koresponduje z pełną smutku poezją, której autorka została ciężko doświadczona wydarzeniami II wojny i późniejszymi dramatami osobistymi.

Magdalena Franczak, „Scalanie zaczątków”, rzeźba, fot. M. Horwat

Magdalena Franczak (współpraca: Katarzyna Stasiuk) podążyła za psychoanalityczną koncepcją „drugiej skóry” Esther Brick. Artystka, doświadczając kontaktu z miastem przez dotyk, przemierzała ulice noszące ślady, wspomnienia życia przemyskiej naukowczyni. Z zatrzymanych na dłoniach osadów rekonstruuje skrawki pamiętającej „skóry miasta”, które eksponuje, tworząc kinetyczną, złożoną z wielu powłok rzeźbę. Pełna rekonstrukcja pamięci miejsc jest możliwa jedynie w sferze konceptualnej, w której materia nie poddaje się upływowi czasu.

Magdalena Ciemierkiewicz i Daria Pulkowska, „Zielnik wideo”, wideo, fot. M. Horwat

Walką z upływem czasu, znikaniem oraz zapomnieniem są dosłownie i w przenośni działania Magdaleny Ciemierkiewicz i Darii Pulkowskiej (jej śpiew towarzyszy czynności haftowania). Upamiętnienie dorobku Oleny Kulczyckiej to próba ocalenia zgromadzonych przez nią dla muzeum tradycyjnych haftów ukraińskich. Zapomniane, źle przechowywane, są pożerane przez mole. Dokładne odtworzenie ich jest niemożliwe, a żmudna, często syzyfowa praca jest bardziej poszukiwaniem własnej tożsamości na pograniczu niż rekonstrukcją tego, co zostało nieodwołalnie utracone.

Marcin Polak, „Pomnik Heleny Deutsch”, 2024, fot. A. Sulikowska-Dejena

Marcin Polak (współpraca: Anna Grad-Mizgała), tworząc projekt pomnika psychoanalityczki w postaci skweru różowych tulipanów, skupił się na upamiętnieniu Heleny Deutsch. W ten sposób symbolicznie nawiązał do głównego obszaru jej badań – kobiecej seksualności. W zamierzeniu autora pomnik zyskiwałby widzialność tylko wiosną; kontrastowo do większości lokalnych monumentów, byłby formą subtelną, dyskretną i biologiczną.

Anka Leśniak, „Ładne kwiatki”, instalacja, fot. M. Horwat

Instalacja Ładne kwiatki Anki Leśniak (współpraca: Katarzyna Kostecka) nawiązuje do satyrycznych tekstów przemyślanki Zofii Bystrzyckiej i do estetyki czasów, w których żyła. Jak upamiętnić felietonistkę? Artystka rekonstruuje biurowy entourage PRL-u, wypełniając przestrzeń kwiatami doniczkowymi. Paprotkom i asparagusom towarzyszą wszechobecne wówczas tabliczki, dawniej z instrukcjami, nakazami i zakazami, tu zastąpione cytatami z utworów pisarki.

Lila Kalinowska, „Ślady istnienia”, instalacja, fot. M. Horwat

Lila Kalinowska (współpraca: Monika Lewicka), poszukując właściwej formy upamiętnienia Reny Spiegel, zwraca się ku rzece San. Nurt płynącej wody możemy obserwować na zapisie wideo. Niewielkie kamienie znad rzeki, zapisane fragmentami tekstów Reny, autorka Śladów istnienia wkomponowuje w miejsca przez nią opisane. Te naturalne „mikrotablice pamiątkowe” przywracają pamięć o obecności poetki w Przemyślu.

Wystawa „Wieńce i kamienie” to z jednej strony pomost łączący dwie edycje projektu, z drugiej zaś – otwarcie na nową problematykę, którą jest natura. Takim harmonijnym przejściem z wystawy w przestrzeń miasta oraz z tematu upamiętnienia do refleksji o relacji z przyrodą nieożywioną był performans Krzysztofa Maniaka.

Krzysztof Maniak, „Kolekcja kamieni”, performans, fot. M. Horwat

Artysta ten kuratoruje własną kolekcję kamieni. Jego performanse odsłaniają kryteria, jakimi się kieruje, wybierając kolejne eksponaty. Budując kolekcję, szuka kamieni „na swoją miarę”: dopasowanych do kształtów własnego ciała; które można objąć, unieść, pomieścić w dłoniach; schować z zgięciu kolana czy osadzić na ramionach. „Przymierzając” do siebie otoczaki, okazuje im wiele czułości. W przeciwieństwie do artystów pracujących z kamieniem, nie poddaje ich obróbce, nie wybiera tych o przytłaczającej skali, nie modyfikuje ich kształtu wyrzeźbionego przez naturę.

Natalia Bażowska, „Luna”, wideoperformans, fot. A. Sulikowska-Dejena

Tego rodzaju pokorę wobec przyrody i poszukiwanie kontaktu z nią, bez ingerowania w jej „naturalny” porządek zauważyć możemy też w działaniach Natalii Bażowskiej.

Wideoperformans „Luna” to zapis budowania przez autorkę więzi z wilczycą Luną, prywatna i intymna opowieść o potrzebie bliskości, uniwersalnej i niezależnej od gatunku. Artystka i wilczyca uczą się wzajemnie siebie, swoich zachowań i potrzeb. Nie tylko dzielą wspólną przestrzeń, ale też razem, wtulone w siebie odpoczywają i okazują sobie czułość poprzez dotyk.

Freya Fredric (Dorota Androsz, Dorota Chilińska, Anna Kalwajtys), Owad, performans, fot. Marek Horwat

Podobna rezygnacja z perspektywy antropocentrycznej i związanych z nią hierarchii obecna jest w działaniach kolektywu Freya Fredric (Dorota Androsz, Dorota Chilińska, Anna Kalwajtys). Performans Owad rozgrywa się na granicy gatunków i światów: ludzkiego i owadziego.

Artystki sięgają do mrocznej ekologii Timothy’ego Mortona, do jego koncepcji międzygatunkowego współbycia tego, co ludzkie i pozaludzkie, tego, co ucywilizowane z tym, co budzi odrazę. W performansie obydwa światy zostają połączone tym, co jest dla nich wspólne. Każda istota rodzi się, żyje, zmaga z przeciwnościami i umiera. Śmierć jest tym, co nieuniknione dla osób ludzkich i nie-ludzkich. Recytowane fragmenty Tybetańskiej Księgi Umarłych nadają godność każdej śmierci, wpisując ją w odwieczny cykl życia na ziemi.

Paulina Dębosz, „Czarna forma”, obiekt , fot. M. Horwat

O godność osób nie-ludzkich upomina się w swoich pracach Paulina Dębosz. Artystka poszukuje form upamiętnienia istot, które umierają anonimowo, dyskretnie, są też zupełnie bezrefleksyjnie zabijane. Maluje dla ich szczątków relikwiarze, prowokując do refleksji na temat świętości i bezgrzeszności przyrody. Buduje również obiekty „wiecznego spoczynku”, które nadają znaczenie istotom nie-ludzkim, przechowując pamięć o ich życiu i śmierci.

Sebastian Hänel, „Habitat”, rzeźba performatywna, fot. M. Horwat

Elżbieta Jabłońska, „Uczta”, wideo (screen)

Próbą nawiązania fizycznego i emocjonalnego kontaktu ze światem owadów były działania performatywne Sebastiana Hänela, który nadał swojemu ciału cechy habitatu przyjaznego insektom. Planował przyciągać je zapachem i gościć na sobie. Projekt obnażył prawdę o miejskim środowisku człowieka – że nie jest ono miejscem przyjaznym owadom. Owadów w mieście praktycznie nie ma, co staje się oczywiste, gdy zestawimy ten performans z pracą Elżbiety Jabłońskiej Uczta. Na zarejestrowanym filmie widzimy dzikie tereny nad Wisłą, gdzie artystka mieszka, uprawia ogród i w plenerze ucztuje. Gdy ludzie kończą konsumpcję, swoją biesiadę rozpoczynają chmary owadów. Człowiek zatopiony w przyrodzie, poddany jej rytmowi, jest w ciągłej relacji z istotami nie-ludzkimi.

Tę głęboką więź z naturą unaocznia również wideo Znikając nad Wisłą. Wracając do domu, do Kozielca nad Wisłą, artystka znika dla świata sztuki, daje się pochłonąć miejscu, którym rządzi cykliczny rytm natury. Żywioł rzeki i jej zmienność, przy jednoczesnej monotonii płynącego nurtu, całkowicie zmieniają perspektywę patrzenia na otaczającą rzeczywistość i na skalę własnego życia.

Elżbieta Jabłońska, „Znikając nad Wisłą”, wideo (screen)

Justyna Łuczaj, „Pod ręką”, film (screen z filmu)

Pogodny obraz relacji z przyrodą zawiera też film Justyny Łuczaj Pod ręką. Dzieci artystki eksplorują zdziczały ogród obok domu, spędzają lato nad rzeką obok lasu, „oswajają” owady, gotują potrawy z dzikich roślin, asystują w pracach ogrodowych. Każda pora roku przynosi nowe odkrycia, rozrywki, prowokuje do innych aktywności. Dzikość i dziewiczość przyrody są tu czymś rozbudzającym wyobraźnię, czymś naturalnym, zawsze „pod ręką”.

Karolina Freino, „Lament”, wideo, fot. M. Horwat

W tegorocznym projekcie łagodne i kojące doświadczanie przyrody jest przez kuratorki konfrontowane z mroczną wizją natury. Opowiada o tym Lothar Quinkenstein, gdy analizuje literaturę i poezję niemiecką doby romantyzmu, ówczesną sakralizację natury i sztuki, w kontekście konstruowania koncepcji nadczłowieka i ideologii faszystowskiej.

Podczas wystawy niepokój pojawia się za każdym razem, gdy jako widzowie rozpoznajemy w przedstawionej naturze niemego świadka przemocy, dokonywanej na ludziach w imię jakiejś ideologii.

Tego rodzaju napięcie obecne jest w pracy Karoliny Freino. Oglądając wideo Lament, słyszymy głos ptaka unoszący się ponad spokojnym krajobrazem Podlasia. Dopiero po chwili zauważamy, że obserwujemy ów krajobraz sponad drutu żyletkowego rozciągniętego na granicy polsko-białoruskiej. Artystka komponuje tytułowy lament, pieśń żałobną z krzyku kameruńskiego szponiastonoga, aby upamiętnić znalezione w tym rejonie ciało uchodźczyni z Kamerunu – kolejnej ofiary kryzysu humanitarnego, który nadal trwa na polskiej granicy.

Podobna sytuacja wydarza się podczas oglądania wideo Terry Neidorf, gdy ulegamy pogodnej atmosferze obrazu, zachwycając się dzikością i barwnością letniej łąki. Z wysokich traw i kwiatów co pewien czas wynurza się postać, by czymś rzucić. Wydaje się z kimś bawić w beztroskiej, wakacyjnej scenerii. Tymczasem autorka umiejscawia swój performans w kontekście wojny, znajdując podobieństwa w zabawie i działaniach wojennych.

Terra Neidorf, „Kto zrobi kule?”, performans dokamerowy, fot. M. Horwat

Olha Filonchuk, „Z Księgi niepokoju i nadziei”, instalacja, fot. M. Horwat

Justyna Górowska, „Łuska, wideo”, fot. M. Horwat

Wojna, która obecnie rozgrywa się tak blisko Przemyśla, wybrzmiewa też w innych pracach, zwłaszcza artystek ukraińskich. Instalacja Olhi Filonchuk obnaża okrutną i bezsensowną destrukcyjność wojny wobec przyrody. Tytułowa Księga niepokoju i nadziei to spis gatunków rzadkich i zagrożonych w rezerwacie roślin Askania Nowa w Ukrainie. Jeden z najstarszych i największych na świecie rezerwatów stepowych stał się łupem wojennym i terenem okupowanym. Artystka tworzy chorągwie, na których – jak w sztuce sakralnej – zapisuje historię katastrofy i nadzieję zmartwychwstania. Hafty narastają warstwami, nakładają się na siebie jak kolejne etapy katastrofy i pory roku. Przyroda na nich odradza się z popiołów, nadzieja przychodzi po gniewie i bezradności.

Komentarzem do brutalności wojny i obcości jej narzędzi wobec tego, co żywe jest też performans Justyny Górowskiej. Artystka konfrontuje swoje ciało z pozornie już niegroźnymi łuskami po nabojach. Ostre krawędzie metalu pozostawiają dotkliwe ślady, rzeźbią w miękkiej skórze struktury rybiej łuski, macerują jej powierzchnię.

Magdalena Ciemierkiewicz, „Formy-Duchy”, wideo (screen)

Temat wojny powraca też jako nadal nieprzepracowana trauma Holokaustu, którego pamięć przechowuje natura. Claude Lanzmann – w celu opisania miejsc, które były świadkami przemocy, ludobójstwa, stały się masowymi grobami, ale nie zostały w żaden sposób upamiętnione – posługiwał się pojęciem „nie-miejsc pamięci”. Nie-miejsca pamięci nie wyróżniają się niczym, ponieważ zbrodniarze maskowali swoje działania, a lokalne władze z jakiś powodów nie chciały przywoływać niewygodnych wspomnień; pamiętać o zaistniałej tragedii nie chcieli też mieszkańcy. Zbiorowemu wymazaniu historii i niepamiętaniu często przeciwstawia się jedynie natura, poprzez drobne anomalie (gęstsze zalesienie lub kontrastowa pustka, zdziczenie albo wyjątkowy ład czy wyjątkowa żyzność). Martin Pollack nieoznaczone miejsca zagłady, malownicze, niezakłócone niczym przestrzenie, nazwał „skażonymi krajobrazami”.

Takie miejsce w rodzinnej wsi, na pograniczu polsko-ukraińskim, stało się przestrzenią działań artystycznych Magdaleny Ciemierkiewicz. Artystka odprawia prywatne rytuały pamięci na polach, gdzie podczas wojny znajdowało się miejsce rozstrzelań i hitlerowskie krematorium. Aby ukryć ślady zbrodni, pola i popioły zaorano. Formy-Duchy to obiekty nawiązujące do miejscowego folkloru, inspirowane kapliczkami, przydrożnymi krzyżami, literami i wskaźnikami, których zadaniem jest – poprzez oznaczenie nie-miejsc pamięci – ujawnienie ich historii i uleczenie. Rytuały odprawione zostają na polach rzepaku, kukurydzy i zbóż, które w żaden sposób nie kojarzą się z ich dramatyczną przeszłością.

Temat oznaczania i negocjowania współczesnego użytkowania nie-miejsc pamięci został też opisany przez Magdalenę Rubenfeld podczas omawiania strategii Zielonego Upamiętniania miejsc Zagłady.
Natalia Romik w projekcie badawczo-artystycznym Kryjówki. Architektura przetrwania, udokumentowała naturalne schronienia, które uratowały Żydów przed zagładą. Wśród nich znalazły się jaskinie i drzewo – wyjątkowy gatunek dębu. Autorka nie zatrzymuje się na okresie II wojny światowej i rozszerza swoje badania na kryjówki uchodźców w podlaskich lasach, pokazując również na tym przykładzie, jak przyroda dostarcza człowiekowi schronienia wobec zagrożenia życia.

Marek Horwat, Bez tytułu, cykl fotografii, fot. M. Horwat

Natura, która staje się schronieniem, przynosi wytchnienie, posiada również niepohamowaną siłę odradzania się i ekspansji. Marek Horwat dokumentuje proces odzyskiwania przez rośliny przestrzeni zagospodarowanych przez człowieka. Operując ostrymi kontrastami światła i głębokiego cienia, wydobywa dramaturgię wrastania roślin w świat człowieka i podporządkowywania sobie elementów miejskiej infrastruktury. Czarno-biała tonacja redukuje wizualny chaos, jaki zwykle charakteryzuje zaniedbane nieużytki, pozwala skupić się na samym spektaklu dziczenia.

Paweł Korbus, instalacja w przestrzeni dawnego sklepu, fot. M. Horwat

Paweł Korbus, spacer performatywny, fot. A. Andrzejewska

Zjawisko wchłaniania przez przyrodę dzieł człowieka zainspirowało Pawła Korbusa do zaadaptowania dziczejącego skweru przy ulicy Jagiellońskiej na miejsce działań badawczych i artystycznych. Teren o bogatej historii, częściowo pogrzebanej pod ziemią w czasie wojny, przechodzący z rąk do rąk, czekający na kolejnego kupca i nową wizję, na kilka dni stał się przestrzenią, w której artysta przebywał, poszukiwał śladów przeszłości i teraźniejszości, badał punkty styku zjawisk przyrodniczych i społecznych. W jednym z opuszczonych sklepów równolegle tworzył prywatny „rezerwat” artefaktów odnalezionych w zapomnianych przestrzeniach miasta; tam też archiwizował kolejne etapy prac na skwerze. Spacer performatywny, na który artysta zaprosił widzów, służył oswojeniu tej przestrzeni niczyjej, wspólnemu przywróceniu jej znaczenia, tak aby z nieużytku stała się znowu nacechowanym emocjonalnie miejscem, ważnym dla przemyślan.

Działania performatywne, interwencje artystyczne czy koncepcje Miejskiej Partyzantki Ogrodniczej, opisane przez Witolda Szwedkowskiego, przywracają mieszkańcom poczucie sprawczości w kwestii kształtowania przestrzeni wspólnych i pozwalają realnie wpływać na instytucje.

Aby podsumować tegoroczną edycję Centrum światów jest tutaj, najlepiej opisać performans Franziski Hänel Nieosiągalne. Artystka najpierw tworzy więzy, które nie pozwalają jej oderwać się od ziemi, siłuje się z nimi, uwalnia, ale wtedy na ramiona zakłada ciężar, jakim jest bagaż pełen ziemi, od której się oderwała; ciężar przygniata i zmusza do powrotu i poddania się. Jesteśmy częścią natury, a natura jest częścią naszej kultury. Granice między dwoma światami są trudne do jednoznacznego wyznaczenia (temat ten został też podjęty w instalacji dźwiękowej Andrzeja Juszczyka). Zerwanie więzi z naturą nie jest możliwe, chociaż ludzie nieustannie podejmują tę próbę, zaprzeczając swojej przynależności do naturalnego ekosystemu. Przestają widzieć, czuć, słyszeć, jednak natura nieustannie o sobie przypomina, pokazując sieć skomplikowanych zależności. Ale kontakt z ziemią to nie tylko relacja z przyrodą, to też więź z miejscem, do którego należymy, które tworzy naszą tożsamość. Oderwanie się od niego nie oznacza uwolnienia, ale wkłada na nasze barki ciężar pamięci, tęsknoty, którego dźwiganie też jest cierpieniem. Jedynym rozwiązaniem wydaje się powrót do ziemi, do relacji z nią, wsłuchanie się w jej procesy, znalezienie własnego miejsca i właściwej perspektywy.

Franziska Hänel, „Nieosiągalne”, performans, fot. M. Horwat

Agata Sulikowska-Dejena

Agata Sulikowska-Dejena

Socjolożka i historyczka sztuki. Ukończyła studia z historii sztuki (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) i z socjologii (studia doktoranckie na Uniwersytecie Rzeszowskim). Kuratorka wystaw, autorka tekstów o sztuce współczesnej, edukatorka. Tworzyła BWA Galerię Sanocką. Obecnie związana z Instytutem Sztuk Pięknych Uniwersytetu Rzeszowskiego. Realizuje projekty badawcze z obszaru nauk społecznych i sztuki.