Nr 5 wiosna 2022 recenzje Magdalena Ujma

Centrum świata

Miasto marzeń, wystawa w BWA w Krośnie
Miejsce: BWA Krosno
Czas: 14.05 – 26.06.2022
Kuratorka: Jadwiga Sawicka
Uczestniczki/uczestnicy:
Marzenia I (galeria): Ewelina Figarska, Lila Kalinowska, Martyna Karpowicz, Alfred Jan Kołder, Jadwiga Sawicka, Katarzyna Solińska, Aleksandra Wasilkowska
Marzenia II (miasto): Przemysław Branas, Ewelina Figarska, Magdalena Franczak, Łukasz Kuśnierz, Weronika Lewandowska, Marta Ostajewska, Bianka Rolando, Kuba Woynarowski

Weronika Lewandowska, Oko we mgle, performans w podcieniach Rynku 5, fot. Oliwia Augustyn

BWA

Biuro Wystaw Artystycznych działa w Krośnie nieprzerwanie od czterdziestu lat. Przez cały ten czas galeria pełniła funkcję oczka w sieci alternatywnego obiegu sztuki. Obieg ten podtrzymywany jest przez instytucje pozostające w stanie niewidzialności dla ogólnokrajowego centrum, ale też ustanawiające własne hierarchie i sieci wpływu. W dziejach krośnieńskiej placówki zawiera się ważny, a umykający uwadze obserwatorów życia artystycznego fragment historii sztuki nowoczesnej w Polsce, z instytucją kultury w pięćdziesięciotysięcznym mieście na Podkarpaciu w roli głównej.

Nazwa galerii pochodzi z czasów Polski Ludowej, kiedy system wystawiania sztuki był scentralizowany i był podporządkowany odgórnej kontroli oraz regulacji. W czasie jego rozkwitu takich galerii było kilkadziesiąt w całej Polsce i podlegały one Centralnemu Biuru Wystaw Artystycznych w Warszawie. Krośnieńska galeria powstała jednak u schyłku PRL-u, w 1982 roku, kiedy system BWA uległ erozji. Gdy placówkę otwierano, Krosno było miastem wojewódzkim, a BWA stało się główną galerią regionu. Wystawy twórców ogólnopolskich (z naciskiem na Grupę Krakowską) przeplatały się tutaj z wystawami artystów związanych z regionem. Specjalnością stała się organizacja plenerów i wystaw je podsumowujących. W galeryjnych magazynach znajduje się do dzisiaj pokaźna kolekcja twórczości traktującej na różne sposoby kwestię natury i krajobrazu.

Województwo krośnieńskie istniało do 1998 roku. Potem galeria utraciła dotychczasową rolę, od kilku lat jednak następuje odnowienie jej wizerunku i sposobów działania. Od 2019 roku mieści się w nowej siedzibie. Przeprowadzka zbiegła się w czasie ze zmianą dyrektora i części zespołu. Została poszerzona formuła działalności wystawienniczej (wychodzenie w miasto, urozmaicanie sposobów ekspozycji), intensywnie rozwijana jest działalność edukacyjna. Ta ostatnia jest niezmiernie ważna, jeśli nie zasadnicza dla tego typu galerii – położonej w mniejszym mieście, z odbiorcami wśród młodzieży szkolnej. W szkołach lekcje plastyki są rzadkością, więc krośnieńskie BWA, edukując odbiorców, wprowadza ich na szerokie wody współczesnej kultury wizualnej.

Galeria tworzy serdeczne więzi z gośćmi i użytkownikami. Osoby, które odwiedziły BWA, do niego wracają. To właśnie m.in. dzięki wspomnianej edukacji, która przecież polega na regularnych spotkaniach. Niebagatelną rolę w nawiązywaniu mniej oficjalnych kontaktów odgrywa także program rezydencyjny dla twórczyń i twórców. Przebywając dłużej w galerii, pełnią funkcję nieformalnych doradców, inicjatorów i uczestników wydarzeń. Stają się także ambasadorami galerii.

Jubileusz

Czterdziestolecie przypadło na czas trudny. Najpierw, gdy galeria urządzała się w nowym miejscu, nadeszła pandemia. Wkrótce potem do miasta napłynęła fala uchodźców wojennych, a BWA także zaangażowało się w ich przyjęcie. Wydarzenia te nie sprawiły jednak, że o jubileuszu zapomniano. Do współpracy przy jego organizacji zaproszono osobę, która – doskonale obeznana z problematyką tworzenia kultury w małych miastach – zaproponowała wydarzenie wpisujące się w nową strategię działania krośnieńskiego BWA. Jadwiga Sawicka, bo to właśnie ta ceniona artystka, kuratorka i profesora została poproszona przez galerię o jubileuszowy projekt, zaproponowała Miasto marzeń. Można je oglądać do końca czerwca. Nim omówimy to wydarzenie, poświęćmy jeszcze chwilę uwagi tak zwanej prowincji.

Prowincja

Słowo „prowincja” zawiera w sobie element wartościowania i relacyjności: definiuje się w odniesieniu do czegoś zewnętrznego, jako brak. Słowo to pochodzi z języka hegemona. Tymczasem polski „interior” umie mówić sam o sobie. Zmianę polityczną i dojście do rządów PiS interpretuje się często w ten sposób, że do głosu doszła prowincja, która mści się za lata pogardy ze strony elit rezydujących w centrum.

Wielką przegraną przełomu ustrojowego w Polsce po 1989 roku stały się miejscowości poza wielkimi miastami. Padły one ofiarą polityki rządu, która doprowadziła do fali zamknięć i bankructw licznych firm, fabryk i zakładów pracy, a co za tym idzie – masowego bezrobocia i biedy. Reforma samorządowa 1999 roku jeszcze bardziej podcięła skrzydła lokalnej Polsce. Koncentracja władzy i kapitału w kilku metropoliach spowodowała, że tak zwana prowincja przestała być atrakcyjnym miejscem do życia.

O prowincji jednak się nie zapomina. Pisze się o niej reportaże. Na początku królował wielkomiejski, wyższościowy punkt widzenia. Filip Springer narzekał na zepsucie polskiego krajobrazu, wyróżniając jego schorzenia w postaci betonozy i pastelozy oraz szyldozy. Potem Marek Szymaniak opisał brak perspektyw rozwojowych miast mniejszych, a Magdalena Okraska nie dała im cienia nadziei na lepszą przyszłość. W regionie dzieje się źle, a przyszłość rysuje się jeszcze gorzej.

Coś jednak się zmienia. W swoich ostatnich książkach Wyjście awaryjne i Miejski grunt Rafał Matyja opisał polskie dochodzenie do nowoczesności poprzez opowieść o miastach i miasteczkach położonych z dala od Warszawy. Dokonał w ten sposób decentralizacji historii. Z kolei w środowisku sztuki mówi się dzisiaj, że Polska mniejszych miast może stać się miejscem, gdzie schronią się ambitne instytucje kultury w sytuacji zawłaszczenia centralnych placówek przez polityków. Dodatkowo, po pandemii okazało się, że miasta mniejsze mogą być dogodnym miejscem do zamieszkania dla tych, którzy nie muszą już codziennie dojeżdżać do pracy lub którzy w ogóle pracują online. Oczekiwania wobec miast mniejszych – jak widać – są spore.

Twórcze błądzenie

Podstawą konstrukcji Miasta marzeń stała się ankieta, którą Jadwiga Sawicka opracowała we współpracy z Lilą Kalinowską. Zawarte zostały w niej m.in. pytania o kolor, jaki – zdaniem respondentów – miałby symbolizować ich miasto, a także – pozostając przy barwach – o kolor pojazdów komunikacji miejskiej, ale też o to, jakie słowa mógłby wypisać na niebie nad ich miastem samolot. A nie jest to wyjęte z kontekstu, bo trzeba pamiętać, że Krosno było i jest znaczącym ośrodkiem sportów szybowcowych, odbywa się tam także doroczne święto balonów, więc niebo nad Krosnem zdecydowanie nie pozostaje puste.

Jadwiga Sawicka za punkt wyjścia dla swojej wystawy obrała poezję. Jej Miasto marzeń jest próbą przełożenia doznań przestrzennych na język metafor, odnalezienia poezji w mieście o własnym, silnym charakterze, miasta mniejszego, o wyraźnej tożsamości i długiej historii. Sawicka oparła się na figurze flâneura opisywanego wielokrotnie, m.in. przez Waltera Benjamina i Charlesa Baudelaire’a, oraz teorii dryfu stworzonej przez sytuacjonistów. Kuratorska wizja jest w tym wypadku ryzykowna, bowiem cytowane teorie powstały w odniesieniu do wielkomiejskiego Paryża. Włóczęga handlowymi pasażami nie może równać się dryfowi przez podcienia krośnieńskiego rynku, tak samo jak wędrówka bez celu plątaniną uliczek paryskich przedmieść nie może równać się spacerowi nadrzecznym bulwarem wzdłuż Lubatówki.

A jednak to ciekawa propozycja: kuratorka zaprasza nas do snucia marzeń. Każe porzucić zwyczajowe sposoby przedstawiania miast mniejszych. Nie interesuje jej ani myślenie krytyczne, ani bezkrytyczne, porzuca czarnowidztwo i (pseudo)optymizm. Odchodzi od myślenia technokratycznego i marketingowego. Wystawa ma być pretekstem do puszczenia wodzy wyobraźni – o Krośnie jako miejscu niezwykłym w swojej zwykłości. Jest zaproszeniem do chodzenia po jego ulicach i gry w spostrzegawczość i skojarzenia. Nauka o miastach to popularna w ostatnich latach dyscyplina badawcza. Sawicka zaprasza, by perspektywę naukową uzupełnić o podejście oparte na wrażliwości i intuicji, by potraktować miasto jako rezerwuar zmiennych znaczeń, które można bardziej wyczuć, niż rozszyfrować.

Podstawą konstrukcji Miasta marzeń stała się ankieta, którą Jadwiga Sawicka opracowała we współpracy z Lilą Kalinowską. Zawarte zostały w niej m.in. pytania o kolor, jaki – zdaniem respondentów – miałby symbolizować ich miasto, a także – pozostając przy barwach – o kolor pojazdów komunikacji miejskiej, ale też o to, jakie słowa mógłby wypisać na niebie nad ich miastem samolot. A nie jest to wyjęte z kontekstu, bo trzeba pamiętać, że Krosno było i jest znaczącym ośrodkiem sportów szybowcowych, odbywa się tam także doroczne święto balonów, więc niebo nad Krosnem zdecydowanie nie pozostaje puste. Z odpowiedzi na ankietę Martyna Karpowicz zmontowała krótki film z propozycjami nowych pomników w mieście (np. pomnik kota). A tablice z wypisanymi odpowiedziami stanęły na wystawie. Trzeba jednak przyznać, że uczestnicy ankiety mieli do wyboru zazwyczaj trzy opcje. Puszczanie wodzy fantazji odbyło się zatem w sposób kontrolowany.

Na wystawie znalazła się także część historyczna i również tutaj poszukiwano raczej idei niż ich realizacji. Te idee mają być wyrazem marzeń o mieście. Lila Kalinowska przypomniała niezrealizowane projekty modernistycznych budynków Alfreda Jana Kołdera, a Katarzyna Solińska – wizję regulacji przestrzennej Krosna autorstwa urbanisty Gdyni Romana Felińskiego. Obok nich znalazła się wciągająca praca Aleksandry Wasilkowskiej, inspirowana konceptem sformułowanym przez antropolożkę Annę L. Tsing. To wizja życia po kapitalizmie, kiedy ludzka czy post-ludzka organizacja społeczna zostanie oparta na sposobie, w jakim żyje grzybnia. Nowoczesne wizje miasta jako maszyny do mieszkania, miasta jako sposobu tworzenia nowego obywatela, ale również miasta jako sceny spektaklu, zestawione zostały z tym, jak o mieście myśli się dzisiaj – jako o żywym organizmie. Wymiar niebiańskich wizji, z inspiracji pismami mistycznymi Emanuela Swedenborga przytoczyła z kolei Sawicka w swych kolażowo-malarskich realizacjach. Mistyczny wymiar „marzeń” o mieście idealnym przypomniał także Kuba Woynarowski. Na kartach starych ksiąg, pokazanych w jego filmie, pojawia się geometria. Plany budowli jawią się jako zapisy sekretnego języka, dostępnego wyłącznie wtajemniczonym. Na wystawie przytoczono także zapiski Eweliny Figarskiej, jakby relacje z tworzenia miejskiej wspólnoty, która mogłaby się stać zalążkiem zmiany miejskiego ekosystemu.

Jednak trudno mówić o marzeniach w przypadku innych uczestników wystawy. Jeśli już, są to raczej marzenia podrzędne, upadłe i minione. Artystki i artyści zainteresowali się bowiem wspomnieniami. Bianka Rolando delikatną, płócienną instalacją w witrynie sklepowej przy Rynku i fragmentami wierszy przypominała przeszłość Krosna jako miasta tkaczy i przemysłu lniarskiego, z czego dziś nie pozostało już prawie nic. Magdalena Franczak w autentycznych, opuszczonych witrynach zakładu rzemieślniczego i sklepiku pokazała pustkę po minionych wydarzeniach, kładąc nacisk na ich aurę zwyczajności czy codzienności. Łukasz Kuśnierz, wylepiwszy okna dawnego sklepu obuwniczego kolażem zdjęć przedstawiających podeszwy i stopy, z gryzącą ironią wpisał się w poetykę reklamowego kiczu.

Przemysław Branas, swoją erotyczną rzeźbą, wyeksponowaną w witrynie przy Rynku, przypomniał o fantazmatyczno-erotycznym wymiarze pamięci i zarazem marzeń o mieście. Ukrywaną i wstydliwą stronę wizji miejskich ukazała także Marta Ostajewska. Jej film to relacja z Meksyku, miasta, w którym się morduje kobiety. To jakby druga, przerażająca strona marzeń. Miasto – spełnione marzenie przestępców i morderców.

Wspólnota

Miasto marzeń dotyka kwestii bycia w mieście, bycia fizycznego i emocjonalnego, doznań, jakie przynosi chodzenie po ulicach, znajdowanie się pomiędzy budynkami, w „brzuchu miasta”. Pojawiające się na wystawie podejście do miejskości waha się między indywidualizmem a wspólnotowością. Weronika Lewandowska doskonale ukazała to napięcie w swojej perfomatywnej realizacji, kiedy to w podcieniach krośnieńskiego Rynku, w zaaranżowanym przez artystkę miejscu, na wygodnych siedziskach, usadawiały się obok siebie osoby chcące zaznać seansu relaksacyjnego. Artystka zadbała, by siedzący w kręgu uczestnicy znajdowali się zarazem blisko i w oddaleniu, bo zwróceni do siebie tyłem, odizolowani słuchawkami i zamknięciem oczu. Wszystkich koił głos performerki-terapeutki. Leczniczy seans przeżywano razem, lecz osobno.

Na wystawie nieustannie pojawiają się motywy indywidualnego sprawstwa i równocześnie życia w sieci połączeń. Marzenia snuje się zazwyczaj indywidualnie. W przypadku miast jednak wspólnota jest niezbędna, by je realizować.

Miasto marzeń to dobre uzupełnienie studiów miejskich o wymiar intuicyjny, emocjonalny, doznaniowy. To także ważny głos przypominający o miejscu miast mniejszych w tychże studiach i w ogóle polskiej kulturze ostatnich lat. Miasta te potrzebują przemówić własnym głosem na arenie ogólnopolskiej. Miasto marzeń to krok w dobrym kierunku, lecz potrzeba nam więcej takich realizacji.

Magdalena Ujma

Magdalena Ujma

Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest prezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.