Nr 1 wiosna 2021 recenzje Piotr Kosiewski

Być pomiędzy. O twórczości Małgorzaty Mirgi-Tas

Wystawa: Wyjście z Egiptu
Artystka: Małgorzata Mirga-Tas
Kurator: Wojciech Szymański
Miejsce: Galeria Arsenał, Białystok
Czas trwania: 19.02–28.03.2021

Małgorzata Mirga-Tas w swej najnowszej serii prac Wyjście z Egiptu (2021) sięgnęła właśnie do Les Bohémiens Callota. Stworzyła wielkoformatowe kolaże, w których te same historie opowiada z perspektywy tych, o których mówił Callot. Powstały dzieła mieniące się wielością barw – nie jest to już grupa malowniczych włóczęgów, brudnych, odzianych w łachmany.

Małgorzata Mirga-Tas, fot. Maciej Zaniewski (Galeria Arsenał)

Twórczość Małgorzaty Mirgi-Tas nie daje się łatwo zakwalifikować. Wyłamuje się zarówno z obiegowych poglądów o sztuce – jako aktywności przywiązanej do tradycyjnych form i unikającej wszelkiego pozaartystycznego kontekstu – jak też z przestrzeni zaangażowanej w sprawy społeczne i polityczne.

W latach 1623–1624 Jacques Callot, jeden z najwybitniejszych grafików w dziejach tej dyscypliny, tworzy serię czterech akwafort zatytułowaną Les Bohémiens (Cyganie), znaną także jako La vie des Egyptiens (Życie Egipcjan). To jedno z najwcześniejszych i nielicznych przedstawień Romów. Wybitne artystycznie, a jednocześnie współkształujące wizerunek tej społeczności jako grupy egzotycznej, malowniczej, ale też radykalnie odmiennej, podkreślające jej inność jako usprawiedliwienie marginalizacji. Małgorzata Mirga-Tas w swej najnowszej serii prac Wyjście z Egiptu (2021) sięgnęła właśnie do Les Bohémiens Callota. Stworzyła wielkoformatowe kolaże, w których te same historie opowiada z perspektywy tych, o których mówił Callot. Powstały dzieła mieniące się wielością barw – nie jest to już grupa malowniczych włóczęgów, brudnych, odzianych w łachmany. Przeciwnie, to grono podróżnych: kobiet, mężczyzn, dzieci przywiązanych do własnej tradycji i estetyki, ubranych w wielokolorowe, wyszukane wręcz stroje.

Seria Wyjście z Egiptu dobrze pokazuje praktykę artystyczną Małgorzaty Mirgi-Tas, a przy tym pozwala też zrozumieć przyczyny, dla których jej twórczość długo pozostawała trochę niedostrzeżona. Owszem, brała udział w istotnych wystawach, jak pany chłopy chłopy pany w nowosądeckim BWA Sokół w 2016 roku czy w Biennale Art Encounters w Timişoarze w 2019 roku. Jej obrazy wyróżniono na Biennale Malarstwa „Bielska Jesień” w 2015 i 2019 roku. Jednak dopiero jej udział w 11. berlińskim Biennale Sztuki Współczesnej, wystawy: 29. Ćwiczenia ceroplastyczne w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku czy najnowsza – Wyjście z Egiptu w Galerii Arsenał w Białymstoku – oraz przyznanie jej Paszportu Polityki za rok 2020 sprawiły, że jej twórczość znalazła się w centrum zainteresowania. Co więcej, jest też aktywistką społeczną, m.in. z Bogumiłą Delimatą i Krzysztofem Gilem założyła w 2007 roku ruch Romani Art. W latach 2012–2016 w Czarnej Górze zorganizowała plenery „Jaw Dikh!”, integrujące romskich artystów pochodzących z różnych krajów. A od 2017 roku działa w berlińskim The European Roma Institute for Arts and Culture (ERIAC), którego celem jest popularyzacja romskiej sztuki i kultury. Obie sfery: twórczości artystycznej i aktywności są w jej przypadku ze sobą silnie sprzężone.

Małgorzata Mirga-Tas, projekt rzeźby pomnika w Borzęcinie

Sama pochodzi z osiadłej od wieków na Pogórzu Karpackim grupy Bergitka Roma. W 2004 roku ukończyła Wydział Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jej praca dyplomowa Tabor przedstawiała romski wóz. Fantazyjnie ozdobiony, ale niepełny, jakby porzucony, już niepotrzebny. W tej pracy wykorzystała materiał ze swej natury pośredni, nietrwały, czyli tekturę. Z kolei w odsłoniętym w 2011 roku pomniku Romów zamordowanych w 1942 roku w Borzęcinie Dolnym sięgnęła po drewno, także materiał rzadko do upamiętnień używany. To z niego wykonano wielką płytę z fragmentem wiersza romskiej poetki Papuszy, jak i postacie kobiety oraz mężczyzny, skulone, jakby starające się schronić, upadające. „Chciałam zrobić coś delikatnego. Już sam mój pomysł na pomnik był taki, żeby to nie był taki typowy monument, «na amen», ale żeby żył razem z lasem i stopniowo w niego wrastał, znikał” – podkreślała w rozmowie Aleksandrą Szczepan opublikowanej w „Dwutygodniku” (nr 286, 7/2020). Po pięciu latach, w przeddzień rocznicy urodzin Hitlera, pomnik został zniszczony. Szybko go odbudowano, ale sprawców do dziś nie udało się ustalić. Fragmenty pierwotnego pomnika artystka wykorzystała po latach, tworząc cykl 29 (2018–2020). Nie pokazuje jednak oryginałów, lecz ich odlewy, wykonane z materiału dość nietypowego, bo zabarwionego na różowo wosku.

Cykl 29 przypomniał nie tylko losy pomnika, ale też o samych ofiar, które upamiętniał, bo odlane fragmenty były zarówno świadectwami aktu przemocy dokonanej na monumencie, jak też nośnikami pamięci o Zagładzie Romów. Sama artystka podkreślała w przywoływanej już rozmowie w „Dwutygodniku”: „W lesie nie ma już ciał ofiar egzekucji – zostały po wojnie ekshumowane i przeniesione na borzęciński cmentarz, więc pomnik do pewnego stopnia przejął ich funkcję”.

Małgorzata Mirga-Tas cykl 29, 2018-2020, wosk, fot. Maciej Zaniewski

Od dawna jednak w jej twórczości główne miejsce zajmuje malarstwo. Początkowo powstawały portrety, w których wizerunki osób przenikały się z formami zaczerpniętymi ze świata roślin. Jednak domeną jej malarstwa szybko stało się życie codzienne. Przedstawia rodzinne spotkania, prace domowe, kobiety siedzące przed domami. W samym centrum ukazuje kobiety, w tym członkinie własnej rodziny, jak prababcia Anna, babcia Józia oraz ciotki Hela i Ibrona, ale jednocześnie pokazuje społeczność polskich Romów, ich codzienność, obyczajowość, estetykę (ważnym źródłem są dla niej wykonane w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia fotografie Andrzeja Mirgi).

Tworzy dzieła bardzo dekoracyjne, wręcz ornamentalne, a cechy te są dodatkowo podkreślane przy użyciu przez artystkę wyrazistych konturów separujących poszczególne elementy obrazu. Jednocześnie włącza w swe prace fragmenty wzorzystych tkanin, cekiny czy pióra, wykraczając tym samym poza tradycyjne rozumienie malarstwa. Wiele obrazów – jak mówi sama artystka – sytuuje się nawet na pograniczu kiczu, bo mają pokazywać romską społeczność w sposób taki, jak ona sama się widzi – z jej upodobaniem do kolorów i ekstrawagancji ubioru. Nie boi się zresztą posądzeń o „sztampowość” czy stereotypowość wyobrażeń. W rozmowie z Aleksandrą Lipczak dla „Przekroju” (22 II 2018) podkreśla: „Można powiedzieć, że pokazuję «typowych Romów», a na romskich osiedlach ludzie rzeczywiście ubierają się, można powiedzieć, dość ekstrawagancko. Najwięcej kolorów w Polsce można zobaczyć właśnie tam. Sweterki we wzory, spodnie z innej bajki, świecące buty. Uwielbiam ten styl, to przekonanie, że im więcej, tym lepiej”.

Jej twórczość jest odmienna od rozmaitych form dominujących w malarstwie polskim w nowym stuleciu. Nie wpisuje się w dominujące u nas nurty. Bliżej jej do sięgających po tkaninę Australijczyka Paula Yore’a czy tworzącego także ceramikę Anglika Graysona Perry’ego; do malarstwa młodych afroamerykańskich artystek, jak Njideka Akunyili Crosby czy Tschabalali Self (ta ostatnia wykorzystuje także tkaniny) czy pochodzącej z Nigerii Toyin Ojih Odutola. Małgorzatę Mirgę-Tas łączy z tymi twórczyniami i twórcami przywiązanie do sztuki figuratywnej. Wspólne dla nich jest także rehabilitowanie stylów i praktyk artystycznych uznanych za minione.

Małgorzata Mirga-Tas, z cyklu Ucieczka z Egiptu 2021, kolaż, fot. Maciej Zaniewski

W ostatnich latach można obserwować proces doceniania technik uznawanych za pośrednie. Tkanina czy ceramika okazują się nie mniej ważne niż malarstwo czy nowe media. Znamienne jest chociażby wydanie przez wydawnictwo Phaidon Press w ramach znanej serii „Vitamin” tomów: Vitamin T: Threads and Textiles in Contemporary Art (2019) oraz Vitamin C: Clay and Ceramic in Contemporary Art (2020). Jednak ważna nie jest tylko rehabilitacja samych technik, ale też docenienie tych, którzy je tworzą – a często były to i są nadal kobiety. Oraz – co najistotniejsze – tkanina czy ceramika, ale też porzucona dawno stylistyka, dają możliwość mówienia o sprawach bardzo aktualnych oraz występowania z pozycji mniejszości. To one – co dostrzegła także Małgorzata Mirga-Tas – mają potencjał emancypacyjny. Sposobem na odzyskanie głosu okazuje się wyjście poza to, co dominuje w głównym nurcie sztuki. „A, wy, etniczni artyści” – mówiono do Małgorzaty Mirgi-Tas. „Kiedy tłumaczyłam, że jesteśmy profesjonalistami, którym marzy się wystawa w dobrej galerii – relacjonuje we wspomnianej już rozmowie z Aleksandrą Lipczak – słyszałam, że może powinniśmy tworzyć inną sztukę”. Jaką zatem? „Taką – wyjaśniano jej – w której tożsamość romska nie byłaby tak widoczna”.

Historyczka sztuki i kuratorka Timea Junghaus w tekście zamieszczonym w tomie Romano kher. O romskiej sztuce, estetyce i doświadczeniu zwraca uwagę, że przez wieki trwał „akt kolonizacji Romów przez europejską większość”. Stworzono obraz „Cyganów” jako „dzikich ludzi, kryminalistów, osoby utrzymujące się z zasiłku, egzotyczne prostytutki i piękne dzieci żyjące w skrajnej nędzy, a mimo to szczęśliwe”. Słowem-kluczem są tu „widoczność” oraz przypomniane w rozmowie dla „Przekroju” oczekiwanie, by romskość była prezentowana mniej ostentacyjnie. Tymczasem twórczość Małgorzaty Mirgi-Tas jest próbą mówienia własnym głosem. Przedstawienia opowieści o Romach stworzonej przez Romów, na własnych zasadach. Są to prace powstające w niezgodzie na swoiste dyscyplinowanie, oczekiwanie wyzbycia się przez Romów romskości, na żądanie „upodobnienia się” wysuwane także wobec innych mniejszości – Żydów, osób czarnych czy LGBT+.

Małgorzata Mirga-Tas, Wesiune Thana, widok wystawy fot. Maciej Zaniewski

Twórczość Małgorzaty Mirgi-Tas jest też mierzeniem się z kreowanymi przez wieki wyobrażeniami Romów, których wizerunki – jak innych grup nieuprzywilejowanych – tworzyli inni. I którzy dzięki tym przedstawieniom, w przeważającej mierze stereotypowym – paradoksalnie – wkraczali do przestrzeni, w której nie mieli prawa się pojawiać. Dzisiaj można te wizerunki odrzucić, ale można też opowiedzieć o nich na nowo (czego przykładem w odniesieniu do osób czarnoskórych jest niedawna wystawa Le modèle noir de Géricault à Matisse prezentowana m.in. w paryskim Musée d’Orsay) lub też je przejąć.

Wyjście z Egiptu Małgorzaty Mirgi-Tas jest przykładem takiego właśnie przewłaszczenia. Artystka nie niszczy przedstawień Jacques’a Callota, lecz je przenicowuje. Przedstawia opowieść na nowo – z punktu widzenia samych obrazowanych. Już tytuł cyklu Małgorzaty Mirgi-Tas jest przecież znaczący – nawiązuje wprost do biblijnej opowieści o wyjściu z niewoli. I tym samym – to być może kolejny paradoks – artystka pokazała, że przeszłość daje dobre narzędzia do zrozumienia i opowiedzenia o teraźniejszości, o tożsamości własnej i tożsamości wspólnoty, do której się należy.

Piotr Kosiewski

Piotr Kosiewski

Ur. 1967. Historyk i krytyk sztuki, publicysta. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i magazynu „Szum”.  Członek AICA Polska. Publikował m.in. na łamach „Kresów”, „Odry”, „Przeglądu Politycznego” i „Znaku”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy w 2013 roku.