
Bez jednoznacznych odpowiedzi.
Tomasz Kulka, Drzewo poznania dobra i zła, detal, 2021, technika tłustej tempery
Agnieszka Jankowska-Marzec: W biogramach pojawiających się na stronach internetowych opisane są różne pola aktywności twórczej, w które się pan angażuje: malarstwo, ceramika, instalacja, street art. Chciałabym zapytać, które jest panu najbliższe?

Tomasz Kulka, Ustawka, 2012, instalacja, ceramika szkliwiona ręcznie malowana, 400 × 120 cm
Zresztą myślę, że cechująca moje obrazy wielopostaciowość, ich skłębienie, multiplikacja, wywodzi się poniekąd z ceramiki. Te tendencje pojawiały się już zanim na nowo odkryłem dzieła dawnych mistrzów. Przykładem może być instalacja Ustawka, którą wykonałem w 2012 roku. Składała się z kilkudziesięciu niewielkich, ręcznie wykonanych, unikatowych postaci – pseudokibiców w czasie akcji.
Tomasz Kulka: Nie da się odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, ponieważ te pola stale się przeplatają. Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, na Wydziale Malarstwa, w pracowni profesora Grzegorza Bednarskiego, podjąłem decyzję o powrocie w rodzinne strony, czyli do małego miasteczka Wolbrom i podjęciu współpracy z moim ojcem, który ma firmę stolarską – produkuje meble i wykończenia domów w drewnie. Z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja, ponieważ „odciąłem” się całkowicie od myślenia o sztuce i malarstwie, jakie panowało na Akademii. Skierowanie się w stronę rzemiosła, spowodowało również, że zdobyłem wiele praktycznych umiejętności, np. sam wykonuję podobrazia. Wróciłem do korzeni, bo zarówno mój pradziadek, dziadek, jak i ojciec zajmowali się stolarstwem. W pewnym momencie jednak poczułem potrzebę wyrzucenia z siebie pomysłów, które nosiłem w głowie i zmaterializowania ich. Zacząłem tworzyć małe obiekty ceramiczne, które umieszczałem w przestrzeni miejskiej jako anonimowy twórca pod osłoną nocy. W kolejnych latach tworzyłem głównie rzeźby i instalacje ceramiczne; w tym czasie malarstwo dojrzewało w mojej głowie. Minęło kilka lat, zanim postanowiłem do niego wrócić. Do dziś wykorzystuję różne środki wyrazu, które się przeplatają; co jakiś czas zmieniam medium, w którym pracuję, ale dzisiaj najbliższe jest mi malarstwo.
Wiem, że pracuje pan w technice tempery jajowej, bardzo wymagającej i pracochłonnej.
Tak, to był świadomy wybór. Ogromną satysfakcję sprawia mi malowanie obrazów właśnie w tej technice. Pozwala ona na niespieszne budowanie obrazu, bo staram się je tworzyć według średniowiecznych prawideł, łącznie z ucieraniem farb. Podoba mi się taki powolny proces, fakt, że nie można ich tworzyć ekspresyjnie, szybko… Ważną rolę w dochodzeniu do obecnych rozwiązań malarskich odegrała też ceramika – medium, w którym zacząłem pracować kilka lat po skończeniu uczelni. Umożliwiła mi zamknięcie rozdziału, jakim była nauka na Akademii i zmianę sposobu myślenia o malarstwie czy rzeźbie. Posiadałem już wtedy własny piec do wypalania ceramiki, odnalazłem stare zeszyty z czasów szkoły średniej z „przepisami technologicznymi” i metodą prób i błędów zacząłem tworzyć pierwsze ceramiczne obiekty.
Zastanawia mnie, czy wybór techniki tempery jajowej, poza aspektem formalnym, ma też dla pana znaczenie ideowe. Wiemy, że w średniowieczu była to technika wiodąca, przed oczami pojawiają się nam obrazy mistrzów włoskich i flamandzkich tego okresu. Czy są dla pana inspiracją?
I tak, i nie. Główną rolę w moim malarstwie odgrywa intuicja. Inspirują mnie pewne dzieła – jako pobudzenie do pracy, a nie wchodzenie w bezpośredni dialog. Pojawia się koncept, idea, dla której staram się znaleźć odpowiednie środki wyrazu. Nie ukrywam jednak, że ten rodzaj malarstwa, który uprawiam od kilku lat, związany jest z moją podróżą do Wiednia. Zafascynowały mnie niektóre obrazy, które miałem możliwość oglądać w Kunsthistorisches Museum, a zwłaszcza tryptyk Hieronima Boscha, który był wówczas pokazywany w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. To był silny impuls, który spowodował, że powróciłem do malarstwa, bo w tamtym czasie zanurzony byłem w ceramice i eksperymentach rzeźbiarskich. Zresztą myślę, że cechująca moje obrazy wielopostaciowość, ich skłębienie, multiplikacja, wywodzi się poniekąd z ceramiki. Te tendencje pojawiały się już zanim na nowo odkryłem dzieła dawnych mistrzów. Przykładem może być instalacja Ustawka, którą wykonałem w 2012 roku. Składała się z kilkudziesięciu niewielkich, ręcznie wykonanych, unikatowych postaci – pseudokibiców w czasie akcji.

Tomasz Kulka, obraz z cyklu Idolatria, 2016, malarstwo na desce, technika tłustej tempery, szlagmetal, 130 × 90 × 7 cm
Interesujące wydają mi się także tytuły pana prac: Idolatria, Golemy, Owoc z drzewa poznania dobra i zła odsyłające, jak nietrudno się domyślić, do sfery sacrum, związanej z chrześcijaństwem.
Znów pozwolę sobie na osobistą wycieczkę. Częściowo wywodzę się z ultrakatolickiej rodziny – moja babcia od strony mamy, z którą byłem mocno związany, była taką właśnie osobą, równocześnie zaskakująco otwartą na moje nieortodoksyjne podejście do wiary, bo byłem trochę zbuntowanym i szalonym młodzieńcem. Pamiętam z czasów dzieciństwa wyprawy z babcią do Częstochowy po wodę święconą i, mimo późniejszego wyparcia, te wspomnienia gdzieś we mnie zostały. Historie dotykające kwestii religii, nie tylko chrześcijańskiej, ale i judaizmu, związane są także z moim rodzinnym miastem Wolbromiem.
No właśnie, historia Wolbromia stanowi dla pana ważny punkt odniesienia.
Jak najbardziej, moje miasto przed II wojną światową było w osiemdziesięciu procentach zamieszkane przez ludność żydowską. Zacząłem na ten temat czytać, poznawać lokalną historię, wypytywać o przeszłość babcię i starszych krewnych: jak wyglądało ich życie w tamtych czasach? Wiedza, jaką zdobyłem, doświadczenia, jakimi podzielili się ze mną, na pewno znalazły odzwierciedlenie w moim malarstwie. Golemy odwołują się do tradycji talmudycznej, nie dosłownie oczywiście, tak jak Kryształowa noc (Noc kryształowa) przypomina o dramatycznych wydarzeniach, choć rozgrywających się nie w naszym kraju, ale w Niemczech.
Wracając do spraw formalnych: uderzyło mnie w pana pracach specyficzne kadrowanie, to spojrzenie z lotu ptaka, i wnętrza ukazane jakby w rzucie izometrycznym…
Tomasz Kulka, Kryształowa noc, 2016, technika tłustej tempery na desce, szlagmetal, 80 × 60 × 10 cm
Do stworzenia pierwszego dzieła o nietypowych kształtach zainspirował mnie fragment obrazu Kryształowa noc, w którym chciałem zasygnalizować, co się dzieje we wnętrzu obiektu, co odbywa się w środku.
Początkowo obrazy z cyklu Idolatria były płaskie, o konwencjonalnych kształtach, w formie prostokąta lub kwadratu. Do stworzenia pierwszego dzieła o nietypowych kształtach zainspirował mnie fragment obrazu Kryształowa noc, w którym chciałem zasygnalizować, co się dzieje we wnętrzu obiektu, co odbywa się w środku. W jego centralnej części namalowałem przekrój budynku, by móc pokazać klaustrofobiczną sytuację, w której postaci są jak gdyby „uwięzione” we wnętrzach. Obraz ten stał się punktem wyjścia do stworzenia dalszej części cyklu, ukazującej wnętrza z lotu ptaka o nieregularnych kształtach.
Trudno nie zapytać pana o Biennale Malarstwa Bielska Jesień, bo już dwa lata temu zdobył pan drugą nagrodę, a w tegorocznej edycji – Grand Prix. Czym jest dla pana udział w takich konkursach?
W konkursach uczestniczę od niedawna, pierwszy raz zgłosiłem swoje obrazy właśnie na Bielską Jesień dwa lata temu, a do wzięcia udziału w konkursie namówiła mnie moja żona. Uważam, że udział w konkursach niewątpliwie zwiększa naszą rozpoznawalność, ponieważ pozwala zaprezentować twórczość szerszej publiczności, co może być pomocne w organizacji wystaw w bardziej prestiżowych miejscach. Również możliwość poznania innych artystów, wymiana spostrzeżeń i nawiązywanie nowych znajomości jest dla mnie ważna. W tym roku nie spodziewałem się jakiejkolwiek nagrody – przecież już raz zostałem nagrodzony. Zdecydowałem się na ponowny udział, żeby pokazać nad czym aktualnie pracuję i jak wygląda rozwój mojego malarstwa, moje poszukiwania twórcze. Prace nagrodzone w roku 2019 pochodziły właśnie ze wspomnianego wcześniej cyklu Idolatria. Kolejnym krokiem w mojej twórczości było przetworzenie tego malarstwa w czarno-białe kolaże, wykonywane już nie na desce, ale na papierze. To był interesujący moment w moim życiu, czas kiedy przeprowadzałem się z Wolbromia do Wrocławia, gdzie aktualnie mieszkam. Tak jak wcześniej Wolbrom (jego przeszłość) dostarczał mi ciekawych, inspirujących historii, które przetwarzałem malarsko, tak teraz Wrocław staje się moim źródłem inspiracji. Jego historia – miasta zamieszkiwanego kiedyś prawie wyłącznie przez Niemców, które zostało zasiedlone przez zupełnie nowych ludzi, Polaków, głównie przesiedleńców z Kresów – otworzyła mnie na nowe tematy. W okresie przeprowadzki dużo spacerowałem po mieście, z aparatem w ręku, robiłem zdjęcia – zwłaszcza architektury, fragmentów budynków, które potem przetwarzałem na komputerze, wycinałem i tworzyłem zupełnie nowe historie, dziejące się we wnętrzach budynków, w tradycyjnej technice kolażu.

Tomasz Kulka, Game over, 2021, technika tłustej tempery na desce, tryptyk, 76 × 39, 100 × 70, 76 × 39 cm
Tegoroczne Grand Prix na biennale malarskim Bielska Jesień otrzymał pan natomiast za tryptyk Game over. Prace, które go tworzą, zdecydowanie różnią się od obrazów sprzed dwóch lat, zarówno pod względem formalnym, jak i tematycznym. Czy mógłby pan zdradzić, co było źródłem ich inspiracji?
Impulsem do powstania tego tryptyku była pierwsza fala pandemii i związany z nią lockdown. Z uwagi na wprowadzone przez państwo ograniczenia jeszcze bardziej zbliżyłem się do natury, jednocześnie ten trudny czas skłaniał mnie do refleksji. W niepewnym czasie pandemii, często odizolowani, zamknięci w czterech ścianach, zaczęliśmy dostrzegać ogromną potrzebę kontaktu z przyrodą, która dzięki wprowadzonym ograniczeniom powoli zaczynała się odradzać. Zadawałem sobie wtedy pytania, czy po opanowaniu pandemicznej sytuacji ludzkość powróci na swoje utarte szlaki bezmyślnego konsumowania i nadmiernego korzystania ze zdobyczy cywilizacji, przyczyniając się tym samym do degradacji środowiska naturalnego. Myślę, że ten tryptyk obrazuje właśnie te pytania, nie dając na nie jednoznacznej odpowiedzi.
Dla mnie odkryciem były pana prace, które widziałam na wystawie w Muzeum Farmacji podczas Warsaw Gallery Weekend (z cyklu Owoc z drzewa poznania dobra i zła). Towarzyszyły im trójwymiarowe kompozycje, szklane bańki – Golemy – w których umieścił pan kompozycje z zasuszonych kwiatów.
W tym przypadku odezwał się mój zmysł rzeźbiarski i potrzeba przenoszenia pomysłów w trzeci wymiar. Zależało mi, aby w pewnym stopniu „nobilitować” zwykłe, zadeptywane przez nas rośliny i uczynić z nich wysublimowane, wysmakowane formy rzeźbiarskie. Nie ukrywam też, że ich tworzenie było dla mnie nową przygodą technologiczną.
Jaki jest związek między obrazami a kompozycjami przestrzennymi pokazanymi na wystawie? Czy mogą istnieć bez siebie?
Oczywiście, to są zupełnie odrębne byty, choć w przypadku tej wystawy roślinne obiekty przestrzenne w zetknięciu z malarstwem stworzyły pewnego rodzaju symbiozę, wzajemnie się dopełniając. Na ich połączenie wpłynęło również miejsce, w którym były eksponowane – Muzeum Farmacji, pełne dziwnych słojów i pojemników na leki. Te dziwne, człekokształtne zielniki, również zostały zamknięte, tworząc kompozycje roślinne pod szklanymi kloszami. Swoją formą nawiązują do stworzonych przeze mnie roślinnych hybryd niewystępujących w naturze, które – połączone z kłębiącymi się postaciami ludzkimi – budują kompozycje malarskie.
Czy zgadza się pan z opiniami krytyków na temat pana malarstwa? Profesor Anna Markowska, przewodnicząca jury konkursu Bielska Jesień, uzasadniając werdykt przyznający panu nagrodę, tak je opisała: „nagrodzona w 2021 roku Grand Prix Bielskiej Jesieni praca Game over Tomasza Kulki to monumentalna wizja końca antropocenu. Z dawnego malarstwa artysta zaczerpnął formę tryptyku i bogate, lśniące okazale złotem tło, a ze współczesności wywiódł aktualne, postsekularne przesłanie”.
Jak najbardziej. Prace wchodzące w skład tego cyklu powstawały podczas pierwszej fali pandemii, kiedy wielu z nas zadawało sobie pytanie o sens naszej egzystencji i snuło gorzkie refleksje na temat naszej ultra konsumpcyjnej rzeczywistości. Fascynują mnie niejednokrotnie zaskakujące interpretacje moich obiektów, nadawanie im nowych znaczeń. Prace z 2019 roku niektórym krytykom kojarzyły się z estetyką gier komputerowych, z czego nie zdawałem sobie sprawy, bo nie jestem graczem i gry komputerowe nigdy mnie nie interesowały. Często więc moja twórczość wywołuje niespodziewane dla mnie skojarzenia i zaskakujące opinie, które bardzo sobie cenię.
Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Jankowska-Marzec
Absolwentka historii sztuki na UJ. W 2007 roku uzyskała stopień doktora w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Pracuje na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie. Jej zainteresowania naukowe koncentrują się na sztuce XX wieku i sztuce współczesnej. Niezależna kuratorka i organizatorka wystaw, członek SHS i Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki (AICA).

Tomasz Kulka
Urodzony w 1979 roku w Olkuszu. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (Wydział Malarstwa: magisterium 2004, doktorat 2019). Jest laureatem Grand Prix 45. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2021 oraz II nagrody 44. edycji Biennale. Zrealizował kilkanaście wystaw indywidualnych w Polsce i Austrii oraz wziął udział w kilkudziesięciu wystawach sztuki w Kraju i zagranicą (USA, Turcja, Austria, Węgry).