Nr 17 wiosna 2025 kronika Michał Zawada

Beate Gatschelhofer, Call Me Inherently Fragile

Miejsce: Fundacja Galerii Piana, Kraków
Czas: 2.05 – 15.06.2025
Tekst: Michał Zawada

Widok wystawy, Beate Gatschelhofer, “Call Me Inherently Fragile”, Fundacja Galerii Piana, fot. Filip Rybkowski

Does reflection condition my existence
or does truthfulness lie
in the generality of the core symptomatology
to think a body?
What if the dream
tears me away from my camouflage
and the colors creep in
through a rapid flicker?
Beate Gatschelhofer, Feinripp Fantasy, 2025

 

Przypuszcza się, że ośmiornice śnią podobnie do ludzi – po spokojnym etapie snu następuje etap aktywny, zbliżony do ludzkiej fazy REM. Gałki oczne zaczynają się poruszać, pojawiają się bezwiedne tiki, jednak – co najbardziej spektakularne – zmienia się także ich kolor. Przyjęty wcześniej kamuflaż traci barwę, odsłaniając zwierzę w całej jego delikatności.

Ceramiczne prace Beate Gatschelhofer pokrywa delikatny wzór, powstający ze ścierania warstw koloru, ujawniających ukryte głębiej tonacje. Te balansujące pomiędzy organicznością i syntezą obiekty zdają się istnieć na dwa sposoby – czasem wtapiają się w tło, jakby próbując ukryć swą materialność, czasem stają się niezwykle wręcz aktywne, anektując przestrzeń, angażując nas i domagając się naszej uwagi. Twórczość Beate immanentnie uwikłana jest w dialektyczne napięcia: to, co pozornie miękkie i pulsujące życiem jest przecież chropowatą, zastygłą powierzchnią. Ostatecznie ceramika to plastyczna glina, która – przeszedłszy próbę ognia – zamienia się w twardą skorupę. To, co zdaje się nieme, prowadzi cichą rozmowę – obiekty pozostają w nieustającym dialogu, pozwalając przepływać przez siebie znaczeniom i ukrytym symbolom.

Beate skupia się na katalogowaniu emocji – uczuć, które zakorzenione są głęboko w ciele lub które ujawniają się na powierzchni skóry. To intymna opowieść o płynności tożsamości i znakach, które pozostają w stanie ciągłego przepływu. Nic nie jest tu dookreślone i zamknięte – prace wydają się zmieniać kształty i formy, przenikając się z przestrzenią, lekkie niczym obłoki, a jednocześnie chroniące swoje delikatne wnętrze. Ustanawiają płynną granicę pomiędzy tym, co jawne i tym, co niejawne. Rzeźby Beate są jak eteryczne ciała, drżące od emocji i napięć, tworzące wspólnie wibrujący organizm. Ich delikatność nie skazuje ich jednak na ucieczkę od rzeczywistości – wręcz przeciwnie: ich formy uwodzicielsko wystawiają się na nasze spojrzenie.

Znaki rzeźbiarskich form przenikają się w twórczości Gatschelhofer z językiem poezji. Autor prowadzi nas przez równoległe narracje wizualności i tekstu – obie sfery pozwalają na przepływ znaczeń i materialności. Słowa mają swój ciężar, a rzeźby nasycają się znaczeniami – w ten sposób prowadzą nas pomiędzy tym, co widzialne, a tym, co niewidzialne; tym, co czytelne i nieczytelne.

Wszystkie prace prezentowane na wystawie powstały w czasie pobytu rezydencyjnego w Krakowie w marcu i kwietniu 2025 roku.

Widok wystawy, Beate Gatschelhofer, “Call Me Inherently Fragile”, Fundacja Galerii Piana, fot. Filip Rybkowski